"Nikt nie wyjdzie stąd żywy"
Some are Born to sweet delight,
Some are Born to Endless Night.
(WILLIAM BLAKE)
Trochę melancholii i czułości...
Burza...Kim był ten wyjątkowy
Poeta, którego tak źle wspominają
koledzy z zespołu? Czy rozumieli
go? Kim byliby bez niego? Po jego
śmierci chcieli grać z Iggy Popem,
ale ten się nie zgodził. Choć
stworzyli z Jimem piękne i niemożliwe
do podrobienia brzmienia,
ich płyty bez jego niespokojnego
ducha są marne. Jest oczywiste,
że powinni zmienić nazwę zespołu
a jednak tego nie zrobili. Chcieli
być zawodowymi muzykami i
teatr Morrisona, jego przykry
nałóg, narcyzm i skłonność do destrukcji
były dla nich czymś niezrozumiałym.
...Bardzo lubię nie tylko wszystkie
ich płyty studyjne, najmniej oczywiście
"Soft Parade" (mimo znakomitego
tytułowego utworu), a najbardziej
"Strange Days." "Jedynka" była
mocniejsza w brzmieniu, ale The Doors
mieli zbyt mało czasu w studio, by
wypracować brzmienie, które jest
na tej drugiej płycie. Fenomenem są
oczywiście ich długie, wielkie utwory
na tych pierwszych dwóch płytach.
Z wielu ich koncertów, jakich słuchałem,
ze trzy wydają mi się znakomite.
Dwie ostatnie płyty to już trochę
inna stylistyka - obie zresztą świetne.
Ostatnio bardzo ucieszyły mnie reedycje
pierwszych dwóch płyt z wersami mono,
które brzmią rewelacyjnie i składanka
singli. Ale najbardziej odrestaurowanie
brzmienia cudownego koncertu "Live At
The Bowl' 68."(w 2012 r), który przedtem
istniał tylko jako butleg.
Kiedy myślę o muzyce XX wieku, zawsze
przychodzą mi na myśl przede wszystkim
Morrison i Hendrix, i oczywiście dwóch
gigantów: Coltrane i Milles. Cała reszta
wybitnych osobowości zjawia się później...Nie mówię oczywiście o roots
reggae, które ma w moim sercu osobne
miejsce...
"End of the Night" z cytatem z wiersza
Blake' a to pierwszy utwór Jima, który
głęboko mnie poruszył. Usłyszałem
go podczas "balangi" z przyjacielem
i znajomymi, kiedy miałem ze 25 lat,
a więc stosunkowo późno...Po wielu
latach poznałem osobę, która "szalała"
za Morrisonem, choć nigdy nie była
na jego grobie w Paryżu. Tak się złożyło,
że była to najbliższa mi osoba🥀
"Riders On the Storm" słuchaliśmy
zwykle tak głośno, że odgłosy burzy z
płyty mieszały nam się z odgłosami
prawdziwej burzy i trudno było je
odróżnić...
"People Are Strange" to moja
ulubiona piosenka Jima. Zawsze mi
się wydaje, że jest o mnie.
Oczywiście o tzw. muzyce rozrywkowej - choć nazwa ta bywa czasem myląca...
OdpowiedzUsuńMało kto chyba wie, że Morrison wykorzystał w "End of the Night" nie tylko słowa wiersza wielkiego poety, ale także motyw z pieśni Brittena, do tych słów.
OdpowiedzUsuńBył głęboko tragiczną postacią...😥
OdpowiedzUsuńManzarek skończył szkołę muzyczną, ale Jim też musiał się interesować tzw. klasyką. Grali Adagio Albinoniego, a wstęp do "Spanish Caravan" to początek znanego utworu hiszpańskiego kompozytora...
OdpowiedzUsuńL.A.Woman ma wiele reedycji, więc to jeszcze nie powód, żeby grać The Doors😀
OdpowiedzUsuń