Szron na mokrych liściach
Nie zauważył nawet kiedy park przeszedł w
cmentarz. Musiała tam być jakaś brama jednak nie
zwrócił na nią uwagi. Mgły nieco opadły, ale w
powietrzu czuło się jesienną wilgoć i zapach
gnijących liści, na których pojawił się szron. Pan
Wood pisał, że to zjawisko niezwykle rzadkie w
naszym londyńskim klimacie.
Po tym jak zamierzał odebrać sobie życie utracił
poczucie czasu, jakby wewnętrznie drzemał i nie
wiedział, czy to pora zmierzchu, czy świtu. Było to
całkiem niejasne. Gdyby kogoś spotkał zapytałby o to,
ale w pobliżu nikogo nie było. Życie wydawało mu się
czymś nieprzeniknionym i nie wiadomo było, co
skrywa mrok. Nie wiedział też dlaczego się nie zabił.
Jego ciało powinno już było pływać w Tamizie, ale
wydarzyło się coś, co sprawiło, że cały plan zawiódł.
Obudziła się w nim gwałtowna tęsknota za nią. Może
warto było żyć, żeby ją choć na chwilę zobaczyć,
choćby tylko oczami wyobraźni. Jednak nie mógł
sobie przypomnieć jej twarzy. Zamyślił się i prawie
wpadł na jakiś grób uderzając się boleśnie w kolano.
Jakiś głos wydobył się spod ziemi i zajęczał:
- Przepraszam.
Nie potrafił przestać się śmiać, jednak za sobą
usłyszał inny, karcący głos:
- Co pan tutaj robi?
A ponieważ po odwróceniu się nie zobaczył żadnej
osoby pominął pytanie milczeniem, ale wtedy
usłyszał go jeszcze raz.
- Sami wariaci! Nie można przejść paru
kroków, żeby ich nie spotkać i wszyscy mają
urojenia. Temu wydaje się, że istnieje. - powiedział
dość głośno.
- Więcej pokory, szanowny panie. Śledzę pana od
Regent Street i widziałem, co pan wyprawia.
Najpierw włóczył się pan nad rzeką. Jaki to kawał
drogi! Potem po pustym parku, a teraz po
cmentarzu. I jeszcze śmieje się pan stojąc nad
grobem.
- Ale ja cię nie widzę...
- Jestem Bezcielesny i nie można mnie zobaczyć.
- To dlaczego włóczysz się za mną od Regent Street?
- Bo chcę wiedzieć, co ty wyprawiasz.
- A nie widzisz?
- Widzę tylko to, co widzę, nie zgaduję twoich
myśli. Dlaczego nie skoczyłeś, byłoby już po sprawie.
I co u licha robisz przy tym grobie?
- Nie wiem.
- Nie wiesz, że to grób Lenory Rosett? Znałeś ją
przecież!
Te słowa poraziły go. Przed chwilą o niej myślał.
- Ona żyje. - wyszeptał.
- Przyjrzyj się nagrobkowi. Co jest na nim
napisane?
- Słabo widzę...Lenora...Darkness, without no
sorrows...Ktoś położył czerwoną różę, ale ściął ją szron... To całkiem niemożliwe. Nikogo tu nie było.
Tylko ja ją znałem.
- Zawsze się tak wydaje. Czemu się dziwisz? Była
piękna.
- Nie interesuje mnie to! Powiedz mi tylko, czy
teraz jest zmierzch, czy przedświt. To czyni realną
różnicę. Od rana pracuję i nie mogę się spóźnić.
- Nie pójdziesz już do pracy. Jest zmierzch,
przyjrzyj się dokładnie. Masz całą noc, żeby ze sobą
skończyć.
Na ścieżce przy grobie leżał spory kamień.
Schwycił go i uderzył w miejsce, z którego
wydobywał się głos. Usłyszał uderzenie i coś, co
przypominało osuwanie się ciała.
- Panie Wood! - wykrzyknął - Nie chciałem pana
zabić. Niech pan mi wierzy. To ta mgła!...Boże, krew!
Czarna jak smoła...
Pan Wood podniósł się i otrzepał płaszcz.
- Mnie nie można zabić. - oznajmił - Z tej prostej
przyczyny, że od dawna nie żyję. Jednak zatrudniłem
się w zaświatach i jestem, że tak powiem,
funkcjonariuszem, czy jak wolisz, upadłym aniołem
stróżem.
- I musisz wyć po nocy jak pies?
- Zapraszam do nas. W pierwszej chwili przeżyje
pan szok termiczny, ale później się panu spodoba.
Ty musisz żyć, Aurelio! Przeżyć swą nędzę i
upodlenie do końca. Po śmierci będzie ci dobrze.
Mamy tam nawet burdel jakby co. Tak się złożyło,
że poznałem też dobrze niebo. Nudy! Chcemy
tylko wszystko wiedzieć o tobie. Będziesz sobie
chodził po Elizjum na spacery - jak lubisz.
- A czy ona tam będzie?
- Już jest! Czeka na ciebie. Nie słyszałeś...Ten jęk
zza grobu. Przeprosiła cię.
- Czy muszę coś podpisywać?
- Ależ skąd, to zabobon! Czekaj na stosowny
moment. Będę ci się zjawiał we śnie i któregoś dnia
- wiem, że w nocy nie śpisz - zawołam. A swą zimową,
wigilijną opowieść o duchach skończysz tam.
Przyniesiemy ci wszystko, co potrzebne do pisania, a
Lenora pogłaszcze cię za uchem.
- To nie będę cierpiał?
- Nie. Stracisz jedynie wolność. To tak niewiele,
ale czego nie robi się dla kobiety...
- Zabiłbym cię, Wood! Idź do diabła!
- Już to zrobiłeś, młody człowieku. Mam
świadków. Wszyscy to widzieli. Przydałoby się
trochę więcej premedytacji.
Po tych słowach zniknął. Nie muszę dodawać jak
zmieniło się życie Aurelia. Miał tylko jedno
pragnienie. Zejść w czeluście jak Orfeusz i porwać
ją stamtąd. Niech jeszcze zobaczy słońce i wiosenne
kwiaty. Nie mógł na niczym skupić uwagi i
zwolniono go z biura, a potem, z braku środków na
opłacenie czynszu, także z mieszkania. Wkrótce też
nie miał już nawet co jeść, a wtedy zjawił się Wood.
- Widzę, że robisz postępy! Chcesz kanapkę?




Przejmująca i dla mnie tkliwa historia. Na ten świąteczny czas dla nas w prezencie 🌟
OdpowiedzUsuńWierzę, że Aurelio nie ulegnie, nawet w obliczu głodówki. Tylko jak odzyska Ukochaną? Może jakimś Boskim sposobem...
Zima kożuszek założyła,
OdpowiedzUsuńWełnianą czapkę i kozaki.
Na koniec szalem się okryła,
Jest delikatna, a mróz taki...
W dodatku trochę przeziębiona,
Męczy ją kaszel i angina.
Chyba pomogą jakieś zioła i aspiryna.
🙂
OdpowiedzUsuń...Sławna XIX- wieczna autorka opowieści niesamowitych nazywała się Mrs Henry Wood. Pisarki w epoce wiktoriańskiej często przyjmowały męskie pseudonimy. To w jednym z jej opowiadań jest to zdanie o tym, że szron na mokrych liściach rzadko można zobaczyć. Ujęło mnie trochę, bo jest w stylu podobne do obserwacji japońskich pisarek sprzed wieków.
OdpowiedzUsuńAle już dla żartu posłużyłem się tym jej pseudonimem w mej opowieści. 🥀
Nezumi,
OdpowiedzUsuńto nie jest żaden pseudonim.
Kobiety kiedyś żyły w pokorze.
Zwracano się do małżeństwa:
Mr. and Mrs. Henry Wood
Do dzisiaj adresując list do małżeństwa w Ameryce napiszemy:
Mr. and Mrs so and so
Tak więc nie jest do żaden pseudonim lecz prawidłowa forma wyrażana w języku angielskim.
Nawet gdy mąż tej kobiety umiera,
jak najbardziej z szacunku dla rodziny zaadresujemy list czy kartkę pocztową:
Mrs. Woods
Danek
UsuńTo jest pseudonim. Poczytaj sobie coś na temat tej i innych Autotrek...To nie był wyraz pokory, a moralności tamtych czasów. 😟 Jak zwykle pouczasz nie mając na ten temat żadnej wiedzy.
Danek
UsuńTo jest pseudonim. Poczytaj sobie coś na temat tej i innych Autotrek...To nie był wyraz pokory, a moralności tamtych czasów. 😟 Jak zwykle pouczasz nie mając na ten temat żadnej wiedzy.
nie będę kontynuować rozmowy, gdy ktoś wzmacnia swoje ego poniżając druga osobę.
UsuńOto co powiada Google gdy zapytałem kim był mąż Pani Henry Wood.
Mrs. Henry Wood (born Ellen Price) was married to Henry Wood, who worked in banking and shipping in France, where they lived for 20 years before returning to England, and he died in 1866
Kto wiec był mężem tej Pani?
Oczywiście mężem był Pan Henry Wood
Nie mamy wiec do czynienia z zadnym pseudonimem autorki lecz z jej prawnym nazwiskiem.
Według prawa w Anglii Ta Pani nie jest Ellen lecz Pani Henry Wood.
Pani Henry Wood (z domu Ellen Price) była żoną Henry'ego Wooda, który pracował w sektorze bankowym i żeglugowym we Francji, gdzie mieszkali przez 20 lat, zanim wrócili do Anglii. Henry Wood zmarł w 1866 roku.
Fajnie, że już nie trzeba żyć w pokorze. Nawet nie można!
UsuńTo niezłe dziwactwo i musiało mieć jakieś społeczne przyczyny jak każdy zwyczaj językowy...Zastanów się, czy Ty sam nie poniżasz się wypowiadając się o tym, czego uczą na "katedrze filozofii", skoro nie masz o tym pojęcia.
UsuńNie, nie poniża się tym. Klęską natomiast jest to, jaksibie radzi filozofia we współczesnym świecie.
UsuńWe współczesnym świecie dobrze sobie radzi tylko Xi. Nie wiadomo jednak jak długo...No i oczywiście Rockefeler, Musk i s-ka...Dobrze, że nauka się rozwija.
UsuńFilozofia to nie nauka?
UsuńDanku
UsuńZajrzyj jeszcze raz do mojego tekstu.
Wszystko do czasu. W końcu Sokratesa demokracja skazała na śmierć, a Arystoteles musiał z Aten wiać. Zloty wiek dla nikogo nie trwa wiecznie. Nauka stała się wyrobnictwem, chociaż wielkie umysły nadal istnieją.
UsuńAle o tym niech już rozmyślają młodsi. Ja swoją drogę już znalazłam 😀
Niekoniecznie. Istnieje filozofia naukowa i filozofia literacka. Ta druga ma wartość, ponieważ jej częścią jest między innymi tzw. filozofia wartości i etyka. Pascal np. porzucił naukę dla opartej na wierze filozofii. Egzystencjaliści nie byli naukowcami...itd.
UsuńA historia to nauka? A polonistyka?
UsuńTo dlaczego na filozofii też trzeba wypełniać sloty publikacyjne jak naukowcy?
UsuńTo nauki humanistyczne, które w założeniu mają opisywać fakty - zdarzenia historyczne i literackie, zwyczaje językowe. W tym sensie nauką jest np. historia filozofii...Każdy kto działa w ramach struktury uniwersyteckiej jest, o ile nie pełni innych funkcji, uważany za pracownika naukowego.
UsuńDanek, jak zwykle niewiele rozumiesz z utworu i czepiasz się bzdurnego drobiazgu.
UsuńA Goldi jak zwykle się wymądrza nie na temat.
Wasze komentarze do utworu są żałosne.
Nie komentuję utworu. A moje komentarze mogą być dla Ciebie żałośnie i wcale mi to nie przeszkadza.
UsuńA, dziękuję, że uważasz mnie za mądrą. Ja siebie za taką nie uważam. Szczerze powiedziawszy, to trochę powiewa mi, co sądzi ktoś, kogo nie uważam za interesującego 😄
No cóż, tylko ktoś bardzo ograniczony pisze komentarze do utworu, nie komentując utworu. Nic głupszego od powyższego w tym tygodniu nie czytałem. Wydaje się Tobie, że piszesz tu po co?
UsuńSuper groteska, miesza tragizm z komizmem i ukazuje też co nieco absurdalność tego świata. Dla mnie jak zwykle bomba. 🙂
OdpowiedzUsuńOjojoj, szybko do łazienki, skoro tak Cię rozsadza...
UsuńOjjojoj... Wydusiłaś z siebie wreszcie coś co miało być zabawne. Ale jest tylko marne. Postaraj się...
UsuńNie mam dla kogo 😆
UsuńA produkujesz się tutaj jako niezrównoważona feministka, ot tak sobie dla nikogo. 😂
UsuńNo... dla nikogo, a co?😄
UsuńNie jestem feministką. Feministki walczą o prawa dla kobiet. Ja mam od urodzenia takie samo prawo do wszystkiego jak wszyscy inni i nie muszę o nie walczyć. Żyję sobie więc po prostu po swojemu i przyglądam się światu.
No... dla nikogo, a co?😄
UsuńNie jestem feministką. Feministki walczą o prawa dla kobiet. Ja mam od urodzenia takie samo prawo do wszystkiego jak wszyscy inni i nie muszę o nie walczyć. Żyję sobie więc po prostu po swojemu i przyglądam się światu.