Jesienna kontemplacja
Jesień jesiennie jesienią
liście liście i liście
śpi Budda jeśli to Budda
lub drzemie wiekuiście
i tyle melancholii
tajemna głębia pustka
jak okiem sięgnąć bezkresna
pod powiekami
Bo myśl się nie prześliźnie
przez kałużę umysłu
który jest jak ocean
musiałaby mysz utonąć
musiałaby utonąć
musiałaby utonąć
w kałuży oceanie
A ty chciałbyś obudzić
Przebudzonego
który istnieje nie istniejąc
nie istnieje istniejąc
i ani nie istnieje ani istnieje
i nie śni się ani nie jawi
Może to z mgieł deszczu i wiatru
ten jego smutek
radosny jak zagaśnięcie
wygląda na to że dożyję zimy
ale co dalej
płatki śniegu?
Jak często sztuczna inteligencja zaburza porządek wiersza na ekranie smartfona...🙁
OdpowiedzUsuńJuż znowu jesień, kto będzie mógł, to dożyje zimy i może nawet doczeka następnych jesieni. Wędrówka, której czas jest mierzony ilością zdarzeń takich jak pory roku. Każdemu kiedyś to się skończy, niekoniecznie jesienią.
OdpowiedzUsuńWiersz trochę niezborny, ale w poczuciu autora nie całkiem bez sensu. Budzenie Buddy. Przy okazji trochę metafizyki. 😀
OdpowiedzUsuń🙂👍
OdpowiedzUsuń