Głębokie zanurzenie

   Od rana zanurzony jestem w muzyce Bacha. Słucham z wypożyczonej płyty moich ulubionych sonat na skrzypce i klawesyn w transkrypcji na wiolonczelę piccolo, której towarzyszą naprzemian klawesyn i pozytyw, i wiolonczela/viola da gamba. Płyta ta nie miała jakiejś entuzjastycznej recenzji w BBC Music, ale Włosi grają świetnie. Recenzent wspomina o nazbyt swobodnym czasem frazowaniu, które nazywa samowolnym, ale mnie ono nie przeszkadza. Inna rzecz, to pewna egzotyka takich transkrypcji.  Brzmienie znacznie różni się od znanego i oswojonego. Wyznam, że nie chce mi się czytać, jak muzycy takie praktyki uzasadniają, jednak słucham tych utworów z przyjemnością, pamiętając o tym jak pięknie wykorzystywał czasem Bach wiolonczelę piccolo w ariach z kantat. 

      Niestety nie mam spokoju. Wiatr otworzył okno, które niemal zmiażdżyło książki leżące na parapecie, te spadły i przycięły kable wyłączając laptop, który dość długo musiałem reanimować. Kiedy już z tym skończyłem, okazało się, że kolumny odtwarzające muzykę co pewien czas się wyłączały. W końcu odkryłem, że jedna była przez upadek książek częściowo odłączona. Była to więc niejako kontynuacja udręki poprzedniego dnia, kiedy grad płyt zwalił mi się z półki na głowę. Sporządziłem bilans strat materialnych, które okazały się zadziwiająco niewielkie jak na podobne tsunami i pomyślałem jak muszą czuć się ludzie, którym walą się na głowę sufity bombardowanych mieszkań. Było to więc szczęście w nieszczęściu, ale okazało się, że w tym kataklizmie zniszczeniu uległo CD, które najbardziej podziwiałem i lubiłem. To jedno akurat!  Oczywiście pomyślałem od razu, że są jednak większe nieszczęścia i że nie mogę się zadręczać stratą pięknego przedmiotu, która jest niczym w porównaniu z utratą zdrowia, życia, albo najbliższych. Mój brat miał wczoraj niepokojącą operację, a najbliższa osoba mojego przyjaciela,delikatna i miła osoba, jest poważnie chora i nie wiadomo, co jeszcze przyniesie ta wiosna.  Kruche jest ludzkie życie...

    Patrząc na to z innej perspektywy taka destrukcja uświadamia, jak wszystkie rzeczy są ze sobą powiązane. Jest nawet coś fascynującego w wyobrażeniu gwałtowności podobnych zdarzeń. Poeta i epikurejczyk Lukrecjusz podziwiał z tego powodu potęgę Natury.

   Zaraz po uporaniu się z oknem - jego domknięcie wymagało użycia sporej siły - kiedy już spokojnie zabrałem się do słuchania muzyki, nagły atak kaszlu o mało mnie nie udusił. Lekarz, który pokazał mi jak wyglądają moje zwłókniałe płuca na zdjęciu (omal nie wykrzyknął na jego widok) polecił mi zrobienie tomografii, ale na to niestety długo się czeka. 

      Sonaty Bacha w tej transkrypcji są chwilami nieco bizarre. Jednak złości mnie to w sposób umiarkowany, ponieważ nie dotyczy części kontemplacyjnych, a jedynie typowej bachowskiej rąbanki. Wiolonczela piccolo ma brzmienie bardziej zbliżone do skrzypiec i mniej głębokie od wiolonczeli, ale nie pozbawia go to szlachetności. Poza tym znam kilkanaście wykonań tych sonat, więc transkrypcje siłą rzeczy brzmią niekiedy dziwnie...Robi się je najczęściej, żeby poszerzyć ubogi repertuar utworów na dany instrument, a potem dorabia do tego pewną ideologię. Jednak zdarza się, jak w tym wypadku, że inna szata brzmieniowa pozwala odkryć w dobrze znanej muzyce rzeczy wcześniej niezauważane, a godne uwagi.  


Komentarze

  1. masz Nezumi przygody u siebie w domu.
    Szkoda, ze nie zrobiles sobie kopii swojego ulubionego CD,
    robi sie to na laptopie.
    Mam dla Ciebie relaksujaca muzyke o jednym tylko tonie.
    Om
    https://www.youtube.com/watch?v=ijfLsKg8jFY
    Nie potrzeba sluchac skomplikowanej tonalnie muzyki, wystarczy jeden ton, jeden dźwięk.
    Mnie taka muzyka bardzo relaksuje.
    Przy okazji mozna sobie śpiewać swoje wlasne Om - wprowadzajac cialo w naturalne wibracje.
    Kierować te wibracje w miejsce, ktore potrzebuje uzdrowienia.
    Sesja uzdrawiania, samo zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Co Danku za sugestię słuchania muzyki uzdrawiającej.
      Już sobie wyszukuję takiej na moje dolegliwości i bóle.

      Usuń
    2. Znam dobrze taką muzykę. Misy tybetańskie byly dla mnie za drogie, ale mam jeden cudowny dzwoneczek, którym wystarczy poruszać i sam słodko gra. Najbardziej relaksuje mnie śpiew ptaków i szum drzew. Chociaż słuchałem też bardzo dużo indyjskich rag...

      Usuń
    3. Trzeba się jakoś odciąć od tej putinowskiej , barbarzyńskiej agresji,
      reaguję żołądkiem, gdyż od dawna wrzody na nim od stresu mam.
      Ptaki jeszcze nie bardzo śpiewają, choć mają na czym siadać,
      u mnie pełno drzew.
      Jedynie żurawie w pobliskich szuwarach się wydzierają,
      ale to nie jest miły śpiew.
      Taki gulgot jakiś, trzykrotny.:)

      Usuń
    4. Mozart lubił śpiew kosa 🙂

      Usuń
  2. Gwóźdź by nie wystarczył. Siła wiatru była tak wielka, że musiałem mocno napierać na okno, żeby nie wypadło. To była prawdziwa walka z wiatrem. To jedno z trzech moich okien w małym pokoju. Kiedyś stolarz, bardzo dobry fachowiec, spędził dwa mozolne dni, żeby te okna zabezpieczyć. Niestety ich stan był taki, że niewiele można było zrobić.
    Myślę, że gdybyś słuchał Bacha w wieku kilkunastu lat, to teraz ta muzyka sprawiałaby Ci przyjemność. To przeważnie tylko kwestia osłuchania. Podobno tylko 1% ludzi na świecie skucha tzw. klasyki, ale jest to zwykle klasyka popularna - Beethoven, Czajkowski, Strauss, XIX wieczna opera, Chopin, czy inny kompozytor z powodów patriotycznych. Młody człowiek po muzykologii twierdził w rozmowie ze mną, że Bacha nikt z wyedukowanych muzycznie nie słucha, bo za bardzo oczywisty i wpada w ucho. Inny, starszy jegomość, człowiek o wielkiej kulturze muzycznej przekonywał mnie, że Bach zdradził luteranizm, bo skomponował "Mszę h-moll" dla polskiego króla Sasa. Biber był za to wielki, bo nie zdradził. Istnieje tysiąc powodów, dla których cis komuś nie wpada w ucho, zwykle nie tak absurdalnych i fakt ten nie wymaga wyjaśnienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałem "słucha", ale sztuczna inteligencja ocenzurowała.

    OdpowiedzUsuń
  4. To, że doceniasz kunszt takiej muzyki, choć Cię ona nie porywa, świadczy o Twojej otwartości :-)
    ...Ja kiedy zaglądam czasem do jakiegoś antykwariatu muzycznego postrzegany jestem jako prymityw, bo słucham reggae i bluesa, czyli muzyki opartej na jednym akordzie, a nie Dire Straits, czy Carlosa Santany, albo tzw. klasyki rocka. Miłośnicy jazzu patrzą na mnie z góry. Fani klasyki wyśmiewają się ze mnie, że słucham muzyki barokowej i dawnej, albo etnicznej, a nie wielkiej symfoniki. A dla sprzedawców jestem snobem, bo kupuję klasykę, po to chyba, żeby się nią katować. Moja dziewczyna była muzykologiem i miała nawet pisać pracę magisterską na temat "Teodory" Haendla, ale w domu ani w jej samochodzie nigdy nie słuchaliśmy klasyki. W łóżku też nie. Choć miałbym na to ochotę. Oczywiście nie na Don Giovanniego. B. uwielbiała Mozarta i bardzo go przeżywała :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ...Ten stolarz wszystko to robił. Kliny też zakładał. Te okna trzeba by po prostu wymienić na inne, ale administracja tego nie zrobi, a mnie wciąż wyrzucają, więc nie miałoby sensu w wymianę inwestować. Na pewno są jakieś sposoby.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja taką filozofię znam:
    "Możliwe niemożliwego"
    autora nie pamiętam,
    ale jak się kto uprze,
    to nic zrobić się nie da,
    i dalej bieda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty