Kilka myśli o egzystencjalnej samotności

      
       "Samotność wyciska fatalne znamię na
człowieku, gdyż skłania zazwyczaj do myśli
o losie ludzkim...Rozrywki zawdzięczają swą
nazwę temu właśnie, że zwykły odrywać nas
od spraw przykrych i smutnych, żebyśmy
mogli oddać się rzeczom miłym i przyjemnym."
- napisał w XVII wieku Saint-Evremond,
autor dość głęboki. A to samo o rozrywkach
pisał też Pascal, który zauważał jednak,  że
to oderwanie może być jedynie chwilowe i
jest ostatecznie skazane na niepowodzenie.   
      Miałem 28 lat, kiedy ukazał się mój
pierwszy tekst poświęcony argumentom
wysuwanym przez filozofów i obserwatorów
ludzkiego życia przeciwko lękowi przed
śmiercią.  I szczęście, że ten tekst przeczytało
dwóch największych polskich żyjących
wtedy filozofów i mogłem od nich usłyszeć,
jak go oceniają. 
     Jeden z nich chwaląc go zauważył, że
mogłem sobie pozwolić na nieco większą,
eseistyczną swobodę. Ale było to 
przeciwnie memu zamierzeniu, aby refleksję
o wartościach łączyć z dyscypliną właściwą
filozofii analitycznej. Być może też 
jeszcze nie potrafiłem pisać z większą
swobodą.  Dopiero znacznie później zdałem
sprawę, jak trudne było to zadanie.
Drugi również dobrze ocenił tekst, ale
zmartwiło go pominięcie przeze mnie
argumentów filozofów chrześcijańskich,
co akurat w moim poczuciu było konieczne,
ponieważ argumenty te sprowadzały się
ostatecznie jedynie do racji wiary. 
     Dzisiaj przez przypadek znalazłem
ten mój tekst w śmieciach. Otrzepałem
go z kurzu i postanowiłem przytoczyć z
niego cytat stosowny do mego nastroju.
     W kwestii samotności wypowiadano
się tak często, że byłoby czymś zupełnie
pozbawionym sensu powoływanie się na
niewielką choćby cząstkę tych przemyśleń,
zwłaszcza, że zbliża się świt i czasu mam
tak niewiele. Chciałbym zatem jedynie
przywołać tu trzy myśli, które wydają mi
się szczególnie skłaniające do refleksji
o ludzkim życiu.   
     Pierwsza pochodzi z dziennika "Kłopot
z istnieniem" Elzenberga. Zauważa on, że
jesteśmy najbardziej samotni w tym
wszystkim, co wiąże się z naszym poczuciem
wartości życia i że ta egzystencjalna
samotność jest nie do przezwyciężenia.
Nikt nie przeżywa wartości istnienia i nie
doświadcza go dokładnie tak, jak drugi
człowiek.  I choć próbujemy je jakoś
wyrazić czy zakomunikować, pozostają
one zasadniczo niewyrażalne.  W tym sensie
każdy ma swój własny świat i skazany jest
na subiektywizm. Wszyscy jesteśmy
Berkeleyami, pisze Elzenberg.  Ale
jesteśmy zarazem najbardziej
samotni w tym właśnie, co jest dla nas
najcenniejsze i co określa nasz stosunek
do życia.  Jest to myśl, wobec której,
o ile się ją właściwie rozumie, trudno
wyrazić jakieś poważniejsze zastrzeżenia.
     Druga myśl pochodzi z najważniejszego
dzieła Schopenhauera "Świat jako wola
i przedstawienie" i jest niezwykle
pesymistyczna. Im bardziej wrażliwy,
inteligentny i twórczy jest człowiek, tym
bardziej pozostaje samotny, a za chwile
wolności, jaką daje kontemplacja,
płacić musi cierpieniem, ponieważ inni
ludzie, bardziej, jak mówi filozof, tępi,
nie rozumieją go i źle się do niego odnoszą.   
Taki jest los ludzi twórczych, a szczególnie
osób wybitnych lub nawet wielkich,
artystów, myślicieli, uczonych.
   To myśl, którą przyjąć można jedynie
z zastrzeżeniem, że należy strzec się
mizantropii i pielęgnowania poczucia
wyższości. Sam Schopenhauer pisał
często z pewną pogardą o wartościach
uznawanych przez ludzi bezrefleksyjnych
i niezdolnych do poszukiwania wiedzy
i głębszego przeżywania życia.
    Do tego właśnie nawiązuje trzecia myśl,
która sprowadza się do rozróżnienia 
między samotnością, a osamotnieniem
(wyobcowaniem).  Wypowiada ją w jednej
ze swych medytacji mistyk Krishnamurti.
Samotność, pisał, jest czymś dla człowieka
najcenniejszym, bo tylko w samotności
możemy poznać prawdę. Dlatego twórcze
osobowości tak często jej poszukują i
ludzie mądrzy są samotnikami i cenią
kontakt z naturą. Ale wyobcowanie, to coś
niezwykle smutnego i to ono właśnie niesie ze
sobą cierpienie. Za wyobcowanie jego zdaniem
ponosimy winę my sami, ponieważ wiąże się
ono z żywionymi przez nas pragnieniami i
postawą wobec innych ludzi i losu.
     I ta myśl również wymaga pewnej korekty.
Ludzie są przecież często wykluczani,
zaszczuci, marginalizowani, pomijani
milczeniem, czy nawet fizycznie niszczeni, nie
dlatego, że ich postawa jest niewłaściwa, ale
dlatego, że są inni lub mają system wartości,
albo poczucie normalności inne od tego, jaki
przyjmuje większość. To nie oni odpowiadają
za bolesne wyobcowanie, w jakim się znajdują,
albo nie odpowiadają za nie wyłącznie.
Trudno mieć za złe Sokratesowi czy Jezusowi,
że nie byli konformistami, ale to samo dotyczy
często ludzi, o których istnieniu nikt nigdy
nie słyszał, a którzy mieli odwagę czemuś się
przeciwstawić.   
     Druga rzecz, o której należałoby
tu wspomnieć, to wszelkie psychiczne
ograniczenia naszej wolności, wywołane np.
przez ciężką depresję, która sprzyja wycofaniu.    
Ktoś miał odpowiedzieć na nasz życzliwy
gest, ale robi to zbyt późno, albo nie robi tego
wcale i podejrzewamy go o wyniosłość
lub lekceważenie, irytuje nas to, albo się
obrażamy, zamiast rozumieć, co naprawdę
zaszło.   
     Brzmi to, być może, nieco abstrakcyjnie
dla kogoś mało oswojonego z tego typu
refleksją, jednak te trzy myśli na temat
samotności nie mają nic wspólnego z jakąś
podejrzaną abstrakcją. Są one psychologicznie dość 
mocno ugruntowane. 
      Muszę już kończyć, ponieważ robi się widno,
a ja nie będę mógł zwyczajem zjaw i
upiorów zdrzemnąć się w trumnie. Czeka
mnie dość długi i trudny dzień. Może więc
jedynie dla przykładu wspomnę o tym, jak
pierwsza  z tych myśli ma się do życia
nie myśliciela, czy poety, a zwykłego
człowieka.
     Wyobraźmy sobie, że słuchamy
kogoś, kto dawno już przeżył swą młodość,
albo mieszkał wśród innych ludzi,
w innym miejscu świata i jak próbuje
nam opowiedzieć o czymś, czego nigdy
dobrze nie poczujemy, ani nie wyobrazimy
sobie, bo zabraknie nam podstawowych
skojarzeń, żeby ogarnąć jego doświadczenie
i zrozumieć jego przeżycia. Owszem
zrozumiemy je, ale tylko w sposób ogólny,
gdy tymczasem dla niego wszystko
ma wagę konkretu. To, co dla nas jest
jedynie wspomnieniem, dla tego człowieka
jest cząstką życia, które przeżywa w tej
właśnie chwili. Jakże by się ucieszył, gdyby
wśród słuchaczy pojawił się nagle ktoś
"stamtąd." Nawet, jeśli wspomnienie to nie
wiąże się z niczym radosnym, lecz jest np.
wspomnieniem uwięzienia, zesłania lub obozu
śmierci.
      Doświadczamy życia w sposób jedyny
i niepowtarzalny. I to, o czym tutaj mówię
na przykładzie wspomnienia, tym mocniej
odnosi się do naszego poczucia wartości
życia, które zawsze jest czymś najbardziej
intymnym. Uświadomienie sobie tego faktu
pozwala nam nie obwiniać innych o to, że
nie potrafią wejść całkowicie w przestrzeń
naszego psychicznego świata (kosmosu) i
że za mało wczuwają się w nasze przeżycia
i myśli... 













Komentarze

  1. Alma
    Wejście w cudzą przestrzeń psychiczną może być niebezpieczne, Nezumi. Przez swoją wrażliwość i współczucie można zostać zmanipulowanym. I osoby mocno się wczuwajace muszą zdawać sobie z tego sprawę i bronić się przed tym. Jesli znajdzie sie ktoś, kto podobnie odczuwa i pojmuje - to wielkie szczęście 😊 Ale też i nieszczęście - taka osoba będzie potrafiła ranić do żywego mięsa.
    Kiedyś myślałam, że nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć :-) Ale to nieprawda. Sprawa polega na tym czy pozwolisz, aby ktoś cię zrozumiał :-) Doszłam jeszcze do wniosku, że:
    1) sprawy ze swoją psychiką należy upraszczać, a nie komplikować, 2) lepiej pozostać nierozumianym, ponieważ natura ludzka (konkretnie: drugiego człowieka) jest zbyt przewrotna, żeby jej zaufać.

    Zdałam sobie też sprawę, jak dużą rolę w relacjach międzyludzkich odgrywa bezpośrednia rozmowa. Bez niej, bez tej natychmiastowej reakcji na cudze słowa i gesty, pozostaje szerokie pole do fantazjowania, co przyczynia się do nadinterpretacji lub niedoszacowania czyichś zachowań i intencji. Dlatego wydaje mi się, że należy przyjąć, że jest się rozumianym, tylko twoje spojrzenie na świat jest inne. A inność nie jest akceptowana przez nieinnych. Ale to inność sprawia, że mogą dziać się na świecie rzeczy niezwyczajne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem teraz w parku, ptaki śpiewają i rozpraszają moje myśli, komary tną...Wejście w cudzą psychiczną przestrzeń może też czasem ranić. I dlatego Maslow, ten od piramidy, zauważa, że usprawiedliwia je jedynie miłość (w znaczeniu bardziej uniwersalnym).
      Można pozwolić, żeby ktoś nas rozumiał - czemu służy czasem twórczość, ale nie każdy z tego potrafi, czy chce skorzystać.
      Z dwóch zasad, o których piszesz, pierwsza wydaje mi się bardziej intuicyjna, ale w tym sensie, że nie należy komplikować naszego kontaktu z innymi. Natomiast jest dla mnie oczywiste, że znacznie latwiej jest uprościć coś, co nie jest zbyt głębokie, pozbywając się wrażliwości i dylematów. Dlatego, zgadzając się, że nie należy komplikować, warto pamiętać, jakim chce się być człowiekiem.
      Brak zaufania do ludzi ma swe dobre strony, ale i tak widzą oni znacznie więcej niż przypuszczamy i szczególnie przed złymi ludźmi trudno coś ukryć. Ale przyjaciół mimo wszystko warto mieć i kogoś, kto stara się nas rozumieć i komu można powierzyć swe radości i troski.

      Usuń
    2. Jeden ze znanych psychologów słusznie zwraca uwagę na to, że w miłości obnażamy się w pewien sposób psychicznie przed osobą , którą kochamy i towarzyszy temu później lęk, czy słusznie jej zaufalismy i czy jej uczucia wobec nas się nie zmienią...To całkiem naturalna obawa, bo to się przecież często zdarza. Ale osoba moralnie odpowiedzialna i wrażliwa nigdy nie robi użytku z takiej wiedzy.

      Usuń
    3. To znaczy, że nawet obojętność czy chwilowa nienawiść nie sklania jej do szkodzenia drugiej osobie...

      Usuń
  2. To bardzo ciekawe, co piszesz. Ludzie mają różne usposobienia i to oczywiście też ma wpływ na to, jak czują się w społecznym świecie...Pesymizm to nastrój czasem niebezpieczny, a optymizm zwodniczy. Zgadzam sie jednak z tymi psychologami i myślicieli, którzy uważają pesymizm za bliższy realistycznej ocenie. Optymizm- wiara w to, że świat jest racjonalny, a człowiek z natury dobry i może cieszyć się za życia pełnią wolności, a po śmierci nie spotka go nic złego, to bardziej wyraz naszych życzeń niż ocena.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślicielami...Niestety smartfon lepiej wie, co powinienem napisać 😉

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale wiem, ze nie taki sens słowa optymizm miałeś na myśli, a raczej coś pokrewnego pogodzie ducha i nadziei🙂

    OdpowiedzUsuń
  5. To całkiem rozsądnyi mądry sposób myślenia. Ale nie zawsze się sprawdza. Ja bardzo często robiłem coś w przekonaniu, że skutki mogą być tylko dobre, ale towarzyszyła temu niejasna obawa, że będzie jak zawsze. Dość często znajdowałem się w sytuacjach życia ekstremalnych i widziałem chyba w życiu trochę za dużo by zawsze polegać jedynie na zdrowym rozsądku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty