Smutna opowieść
Dziwne bywają czasem zbiegi okoliczności i nigdy nie wiadomo, co komu jest pisane. Student Liaguszka spojrzał na siwiejącego bruneta, do którego stolika przed chwilą się dosiadł.
- Uważasz, Wadymirze Władymirowiczu, ja sam nie wiem, czy ja żyję, czy nie. Właściwie żyję, nie żyjąc. I wygląda na to, że nigdy nie umrę. Baronowa von Sweeten podczas ostatniego seansu nie mogła w mojej obecności wywołać ducha. Powiedziała, że jestem przeszkodą, ponieważ duchy nie lubią obecności innych duchów. Zabiłbym się, ale jaki to ma sens, skoro i tak nie żyję.
Kupiec Kondraszyn roześmiał się:
- Kobity ci trzeba! Ja moją Cyganeczkę co wieczór ujeżdżam jak klacz, za uzdę chwytam, albo za...coś innego! Ale już tęskno mi za Kasztanką i Bułaną...Ach, Katia, Katia! Jeszcze jej nie tknąłem, chociaż wodzi za mną oczami. Ale diabeł co rano mnie dźga w kroczu i żywcem przypieka. A ty biedaku tracisz tylko czas na jałowe rozmyślania o niczym.
- Czytam dużo. Samego Kropotkina ze trzy razy, Bławatską, nawet grafa Tołstoja...Czytanie poszerza duszę.
- A dajże ty spokój! Wiesz gdzie mam twoją duszę...A ty jesteś żopa! W duchy wierzysz, czy w anarchię? Po zgonie sobie nie pogruchasz. Mama ci o tym nie mówiła? Wszyscy o tym wiedzą, tylko ty jeden nie.
Student zmieszał się nieco, ale po kieliszku zdobył się na śmiałość.
- Co to za przyjemność jak nie kocha. Myślisz, że wszystko można kupić. Nie wybieraj dziewczyny oczami. Co z tego, że ma ładne stópki, jak rozumu nie ma ani krzty. O duszę trzeba się troszczyć, nie o ciało. Modlić się do niej, a nie okrakiem pchać. "Bez oblicza, niema, odmieniona, Ty czarujesz kryjąc się w zacisze. W co się zmienisz - jeszcze nie wiadomo". To Błok!
- Obłok? Kocha, nie kocha, co za różnica? Mówisz jak anachoreta...Sad mam na wsi w sąsiedniej guberni. A tam wiśnie i śliwy kwitną, ptaszęta świergolą, jak w Carskim Siole. Bywa Katia samowar do altany przyniesie, rozmarzy się, ech...A ja tylko o mojej Cyganeczce myślę. Namiętna jest! Ale jak o niej myślę, to znowu Katia mi się zjawia. Ciężko jest, mówię ci, bo nie wiem, na którą się zdecydować.
- Słuchaj, pożycz rewolwer...
- A na co ci on? Kogo chcesz strzelać?
- Siebie...
- Dlaczegóż to, łaskawco?
- Kocham Katię.
- No i co z tego? Tydzień, dwa i będzie moja. A tego, o co prosisz, ci nie dam. Uważaj, bo to może zacząć strzelać! A jak przypadkiem trafisz, to jak oddasz mi broń będąc trupem?
- Zostaw ją w spokoju, proszę.
- A niby dlaczego? Ktoś kocha popa, a inny popadię. Wolno mi chyba mieć to, czego pragnę. Rozkocham ją w try miga, a ty idź się lepiej powieś, filozofie. Nawet nie wiesz, czy żyjesz. To czyste marnotrawstwo strzelać do nieboszczyka - nie uważasz?
Student zachwiał się wstając jakby nagle stracił równowagę i zniknął gdzieś we mgle przesłaniającej okulary kupca. Ale zdążył jeszcze powiedzieć:
- Chciałem cię uratować, kanalio! Baronowa powiedziała, że ani chybi się zastrzelisz, ale ty wciąż nic z życia nie rozumiesz.
- Powodzenia. - odpowiedział Kondraszyn.
Minęło kilka dni. Kupiec nabył w tym czasie pałacyk w samym Petersburgu. Była to wspaniała okazja, prawdziwe cudo, które zawsze można z zyskiem odsprzedać...Niestety okazało się, że rzekomy właściciel wcale nie był właścicielem nieruchomości. Strata sama w sobie nie była aż tak wielka, ale zdążył się już pochwalić Bułanej, że będą mieszkać w pałacu. Katia była wniebowzięta i kupiła sobie pięć sukni, w tym jedną balową, za które zapłacił. To jeszcze powiększyło stratę. Było jednak coś o wiele gorszego - po artykule jakiegoś pismaka w ostatnim numerze "Wiadomości obywatelskich" kupiec doszczętnie stracił reputację i zjawili się jacyś wierzyciele. A dziewczyna zaczęła mówić, że ją okłamał, omamił i wykorzystał jej niewinność.
Zdołał jeszcze sprzedać majątek w Grigoriewce, ale nikt mu już nie ufał. Z nostalgią pożegnał ukochane wiśnie i śliwy, i ruszył koleją żelazną do Paryża. Tam, w okolicach Placu Pigalle, odnaleziono jego zwłoki z przestrzeloną czaszką.
Student dowiedział się o tym z gazety. Był nawet na pogrzebie. Zobaczył Katię i Cygankę. Bułana i Kara stały obok siebie w pewnej odległości od żony Kondraszyna z dwójką jego małych, pulchnych dzieci, które z ciekawością rozglądały się po cmentarzu. Milczały. Jednak Katia nie wytrzymała i chciała rzucić się do rozkopanego dołu, który miał pochłonąć strudzone ciało kupca. W tak krótkim czasie straciła wszystko - nadzieję, iluzje i dobre imię. Kupcowa na ten widok dostała ataku śmiechu i długo nie mogła się uspokoić.
Student podszedł bliżej, chciał, żeby Katia go zauważyła, ale ukochana przeszła obok niego obojętnie jakby był powietrzem. Podszedł więc do małżonki nieboszczyka i złożył jej kondolencje. A wieczorem powiesił się na śliwie...
Jednak gałąź nie wytrzymała. Czy to nie dziwne? Przecież konary śliwy są mocne.
Historia zawiera sporo przemyśleń na temat miłości i życia w ogóle. Nieszczęśliwa miłość, niespełniona, jest rzeczywiście smutna. Ale cóż student żyje, wszystko może się jeszcze zmienić... 🙂
OdpowiedzUsuńZ myślami wypowiadanymi w niej przez osoby nie zawsze się utożsamiam. Opowieść jest dość stronnicza - widać kogo autor nie darzy sympatią. Kondraszyn jest pogodny i wesoły, a Student smutny i nie wie nawet, czy żyje...
OdpowiedzUsuńNigdy Cię o to nie podejrzewałem. 😀
UsuńPogodny i wesoły... Drań ma żonę, dwójkę dzieci i jeszcze mu młódki w głowie, i jak je nazywa... O mores o tempora. No to się i doigrał 💣
UsuńOt faceci, wszyscy jednacy.
Jedynie młodzi idealiści, nieskażeni jeszcze brudami tego świata kierują się przesłaniem "być", a nie "mieć".
Jakby nie było, udała ci się opowieść, Nezumi. Tak było, jest i będzie. Ale te twoje sympatie... 🤔
Pogodny i wesoły, to nie znaczy mądry...Zwykle woli się takiego od smutnego i będącego w niepokoju. Ale czy to właśnie nie jest złudzenie?
UsuńZłudzenia, niezła rzecz - szkoda, że tak często wiodą na manowce...
UsuńCzyli co, optujesz za głupcem... bo się gubię.
UsuńJa lubię smutnych i będących w niepokoju... 🩵👑
UsuńDość wyraźnie napisałem, że złudzeniem jest to uwielbienie dla pogodnych i wesołych kanalii. To był też powód, dla którego napisałem ten utwór.
UsuńZazwyczaj odróżniam autentycznie wesołego i pogodnego człowieka od wesołkowatego kabotyna, oczekującego na podziw i oklaski. Nie mam złudzeń. Ale pewnie są też tacy świetni aktorzy, którzy potrafią złudzić.
UsuńMiałem trochę zabawy nazywając kupca Władymirem Wladymirowiczem😀 A Kondraszyn to słynny rosyjski dyrygent.
OdpowiedzUsuń😀
UsuńMiłość i pieniądze, to chyba wiodące siły tego świata. Rodzą namiętności, prowadzą ścieżkami dobra i zła. W tej opowieści akurat tą drugą. Czasem nie ma tego złego, żeby na dobre nie wyszło. Któż to może wiedzieć, jak było w tym przypadku. Pewnie autor wie...🙂
OdpowiedzUsuńDlatego nie uśmierciłem tego studenta. 🙂
Usuń🐿️👍🏻
Usuń