Księżycowa poświata
Caspar David Friedrich, Drzewo
w księżycowej poświacie
Nie inspirując się twórczością C.D.F zrobiłem w ciągu ostatnich piętnastu lat tysiące podobnych zdjęć. To jest inny świat, w którym od lat żyję. Sporo tych zdjęć zaginęło, wiele robiłem aparatem o przerażająco niskiej rozdzielczości, w mieście, czasem nawet na ulicy (czego jednak widząc je nie sposób się domyślić). Wiele z tych zdjęć jest nie dość wyraźnych, niewiele pewnie ma jakąś wartość. Ale czułem się tu dobrze. To z tego świata powracałem do mojego pokoju, do świata ludzi i na salę wykładową. Robiąc zdjęcia nie myślę o fotografii, to raczej jakiś mój sposób zanurzania się w innej rzeczywistości i notowania wrażeń. Jak zauważył Hume, żadna idea nie dorówna nigdy żywością impresji. A nic tak nie ożywia wspomnień jak fotografia. Towarzyszy temu czasem jakaś aura niesamowitości, czy nawet mistycyzmu.
Jestem przejęty rzezią drzew, ponieważ jestem przekonany, że drzewa mają duszę, a szelest ich gałęzi na wietrze jest ukrytą mową. (Ale o tej mowie drzew już kiedyś pisałem). Niektóre drzewa znam i obserwuję od lat, widzę jak się zmieniają, czasem jak gwałtownie (jak nieszczęsne topole) kończą swój żywot. Większość jednak na szczęście mnie przeżyje.
Do współczesnej sztuki odnoszę się z pewnym dystansem, jak pewnie wielu ludzi, których nie zachwyca banan przylepiony taśmą do ściany. Na moim zesłaniu w Zakładzie Estetyki IF nasłuchałem się o śmierci sztuki i o śmierci piękna. Jednak siedząc w fotelu, w którym zasiadał niegdyś Władysław Tatarkiewicz miałem zupełnie inne odczucia i myśli. Prawdziwe piękno nie przemija, a skupienie i marzenie, o których pisał, jest częścią twórczego stosunku do świata i życia.
Szczerze mówiąc nie lubię estetyki (nawet japońskiej i muzycznej). Jest ona jednak częścią filozofii wartości, którą się interesowałem. Estetyka ma w moim poczuciu sens jedynie przez odniesienie do ontologii, ponieważ nie ma piękna bez prawdy. (Co rzecz jasna nie umniejsza roli wyobraźni i fantazji).
Artystę znałem bliżej tylko jednego. Był zdolnym malarzem i fotografem, kręcił filmy i do tej pory gra w zespole rockowym, ale zajął się w końcu grafiką użytkową. W Akademii miał wybitnych nauczycieli, ale często z nich żartował. Opowiadał mi kiedyś jak mistrz podszedł do płótna, przy którym męczyła się jakaś dziewczynka i rzucił jej:
"Tu trzeba trochę zadrażnić!"
Promotor mojej pracy doktorskiej przyjaźnił się z Nowosielskim i dzięki temu zainteresowałem się jego obrazami. Ale po koczowaniu w British Museum, kontemplacji dzieła Caravaggia i obejrzeniu wystawy Turnera (w Tate Galery), zafascynował mnie bardziej tylko Nikifor...
Bliska jest mi myśl Lutosławskiego, że artysta wprawdzie żyje w tym samym świecie co inni, ale ma też własny świat, który stara się przyjaźnie udostępnić innym...
Drzewa... 💔💧
OdpowiedzUsuńAleja kasztanowa zeschnięta zupełnie...
OdpowiedzUsuńOgromne pnie bez skazy o średnicy 1,5 m i więcej...
Jakiś czas temu widziałam zdjęcie Olgierda Łukaszewicza wśród "lasu" pni. Serce mu krwawiło.
Ścinanie drzew weszło im w krew.
UsuńPowinnam napisać ścięte pnie, ale cóż... gorączka sobotniego dnia ;)
UsuńSztuka współczesna to nie jest sztuka, to jej obraza.
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakiś swój własny świat inny niż ten, nazwijmy go, świat publiczny. Tylko nie każdy chce się nim dzielić z innymi. Artysta chce, choć nie zawsze potrafi, albo może ci inni nie potrafią go zrozumieć. Różnie to bywa. Malarstwo podziwiam nie tylko za piękno, ale przede wszystkim za kunszt malarza i jak każdą inną sztukę za to, że daje mi do myślenia.
OdpowiedzUsuńDrzewa towarzyszą człowiekowi od najdawniejszych czasów, a obserwacja ich życia, cyklicznego obumierania i odradzania się, zawsze inspirowała ludzką wyobraźnię, dając podstawy do twórczości. Stare olbrzymie drzewo sięgając koroną niebios, a korzeniami podziemia, nabierało znaczenia medium pomiędzy światem ziemskim i nadprzyrodzonym, będąc swoistym axis mundi.
O tym, że nie zawsze potrafi już nie pisałem 🙂
Usuń