Ciemny księżyc
"Jak barwy kwiatów
mijają bezpowrotnie
tak nasze życie
upływa nadaremno
i trzeba na to patrzeć."
"Jestem tak smutna,
że gdyby jakaś fala
przerwała kłącze
mnie-algę z dnem wiążące
poszłabym za nią chętnie..."
"Świeży kolor kwiatu
pod długotrwałą ulewą znika, -
podczas gdy ja w siebie wpatrzona
przechodzę zamyślona przez życie..."
(przekład Kamil Seyfried; pozostałe
tłumaczenia Wiesław Kotański)
"Serce człowieka
jest na tym świecie jak kwiat,
który powoli
zamiera, chociaż zmiany
barw jego nikt nie widzi."
"Gdybym w swych myślach
ujrzała naraz postać
ukochanego
a byłoby to we śnie -
nie chciałabym się zbudzić..."
"Budząc się nocą
w samotności
nie mogę się powstrzymać
od tęsknoty
za pięknym księżycem."
(Za angielskim przekładem Jane Hirshfield
Nazumi13; dosłownie "handsome moon"
- "przystojnym księżycem")
"Chociaż wciąż
nie ma nawet chwili
bez tęsknoty,
tak dziwny jest
ten zmierzch jesienny."
(Tu jestem trochę bezradny, bo słowo
"strange" użyte w przekładzie tego
wiersza może oznaczać "obcy" lub
"dziwny". Być może nie jest to
właściwy wybór, bowiem tęsknota
kontrastuje z obcością. Wspominam
o tym, bo to dość zabawne, jak
radykalnie zmienia się sens, kiedy
tlumaczy się z przekładu).
Chociaż kocham dawną japońską poezję, którą znam jedynie w przekładach, to rzecz jasna nigdy nie stanę się jej znawcą, tak jak ci, którzy potrafią doskonale odróżniać smak wina, albo zapachy perfum. W poezji tej, częściowo na skutek jej niedostępności w oryginalnej formie, zwraca mą uwagę przede wszystkim walor egzystencjalny.
Jedną z moich ulubionych postaci jest sławna poetka Ono no Komachi (IX w). Zachwycano się nie tylko jej utworami, ale i urodą - uważając, że jest nie tylko najlepszą poetką swych czasów (zaliczaną jako jedyna do grona "Sześciu genialnych poetów"), ale i najpiękniejszą kobietą. Ta pierwsza fascynacja jak dotąd nie przeminęła, mimo upływu wieków i tego jak niewiele wiemy o jej życiu. Jej poezja wyrażała nie tylko doskonałe technicznie wykorzystanie poetyckiej formy, ale skłonność do refleksji i introspekcji. Jak widać z tych wierszy piękno fizyczne, ani duchowe, nie sprawia, że człowiek czuje się bardziej szczęśliwy.
Dwa moje utwory, które pomieszczam tu jedynie dla zabawy i zdania sprawy, jak trudną rzeczą jest przekład, nie mają nic wspólnego z tą tradycyjną i kultywowaną do dzisiaj formą japońskiego wiersza. (Tanka to krótka 31 sylabowa pieśń, w pięciu wersach: 5-7-5, w górnej strofie i 7-7 w dolnej). Na usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że Miłosz podobnie tłumaczył haiku, uważając za swój świadomy wybór to, co w moim przypadku niekoniecznie nim jest. "Fletnia chińska" Staffa pokazuje, że można stworzyć przekład z przekładu, nie zachowując zupełnie formy, a jednak zachować przy tym jakiś rodzaj autentyzmu. Ale to się udaje tylko wybitnym poetom. Nie będę więc miał nikomu za złe jeśli rozbawią go te dwie moje próby, albo przeliczy ilu sylab brakuje w każdym wersie.
Zastanawia mnie pesymizm pierwszego z przytoczonych tu wierszy. Jestem jednak przekonany, że z naszej perspektywy nie potrafimy być może odczytać go właściwie. Owa "daremność" jakkolwiek może wydawać się smutna, nie może uchodzić za zło w oczach tego, kto potrafi dostrzec piękno w przemijaniu. Zresztą pesymizm bywa wyrażany w bardziej jeszcze bezpośredni sposób - jak to uczynił żyjący nieco wcześniej Yamanoe-no Okura:
"Choć świat uważam
za zły i bezlitosny
nie mogę jednak
odlecieć stąd, niestety,
bo ptakiem wszak nie jestem."
Poecie temu przypisuje się surowy konfucjański moralizm, jednak pragnienie odlotu wydaje się być bliższe taoizmowi. Niestety, jedynie w wyobraźni, albo w kontemplacji, możemy uwolnić się od uwarunkowań naszego życia i losu. Poza tym możemy tylko życia doświadczać, albo je obserwować.
Mnie świat sam w sobie nie wydaje się zły, jednak świat społeczny z jego parciem do wojny, zniewoleniem i wyzyskiem, skłania wielu co wrażliwszych ludzi do snucia apokaliptycznych wizji (do czego nie mam osobiście żadnej skłonności). Ze czterdzieści lat temu pewien człowiek, którego znałem i ceniłem, i któremu wiele zawdzięczam, napisał w swej książce: "Trąby Sądu grają coraz głośniej!" Nie ma to może wielkiego znaczenia dla kogoś, kto schodzi ze sceny, ale pozostaje troska o los innych czujących istot. To prawda, że świat ludzi nigdy nie był inny, ale nie istniała możliwość fizycznego samozniszczenia gatunku. Dawno już zdemaskowano potęgę wszelkich ideologii, ale metody ogłupiania ludzi i narzucania im nie tylko idiotyzmów, ale i zbrodniczych koncepcji politycznych, i to wbrew ich oczywistemu dobru, gwałtownie ewoluują.
Idąc dalej za wyborem Wiesława Kotańskiego, ujęły mnie dwie myśli przesławnej Murasaki Shikibu:
"Człowiek, który woli myśleć, że czymś się różni od innych ludzi, na pewno nie jest taki, za jakiego siebie ma".
"Nawet mężczyźnie nie wypada uchodzić za utalentowanego..." (!)
Sztukę Japonii cenię wysoko w każdej postaci, może też przez to, że jest inna niż europejska. Melancholia japońskich wierszy, które przedstawiłeś jest subtelna i jak dla mnie zupełnie nie przygnębiająca. Smutek i pesymizm czuć tu wyraźnie, jednak to nie jest jakaś rozpacz, tylko zrozumienie tego jakie jest przemijanie życia i pogodzenie się z tym.
OdpowiedzUsuńJa ją podobnie odczytuję...Nawet kiedy Poetka pisze o cierpieniach miłosnych jej myśl jest wolna od rozpaczy. Podobną delikatność uczuć widać w greckich epigramatach, które więcej mówią o życiu niż o śmierci...🌞
OdpowiedzUsuń