Ostatnia podróż do Kioto

      

    Są podróże, z których się nie powraca. Był to jego drugi dzień w Kioto. Wychodząc z hotelowego pokoju odruchowo spojrzał na jego numer. Zobaczył, że to pokój numer cztery.  

    - Żądam natychmiastowej zmiany pokoju.  - powiedział recepcjonistce. 

    - Czy coś panu nie odpowiada?

    - Śmie pani o to pytać! Przecież to pokój numer cztery. Nie zmrużę tam oka. 

    - Nie mamy takiego pokoju. - zdziwiła się dziewczyna. 

    - Proszę ze mną! - powiedział tak, jakby była aresztowana. 

    Wsiadła jednak do windy i pojechali na drugie piętro. Energicznym gestem wskazał na drzwi. Dziewczyna uśmiechnęła się i powiedziała:

    - Mógłby mnie pan po pracy zaprosić na kawę na mieście. Po co się tak wygłupiać. 

    Spojrzał na drzwi, które zdążył już otworzyć. Widniał na nich numer dwadzieścia osiem. 

   - Naprawdę nie chciałem pani sprawić kłopotu. Niewiarygodne! Widziałem na własne oczy...Ale i tak panią zapraszam, o ile się pani na mnie nie gniewa. Wprawdzie dwadzieścia osiem jest podzielne przez cztery, ale to już chyba nie ma żadnego znaczenia.

   - To w kawiarni przy metrze. O dziesiątej!  Mam różnych klientów. Ale takiego jeszcze nie spotkałam. Niezły z pana oryginał. 

    Miał od razu wyjść, ale został w pokoju, żeby się trochę zdrzemnąć. Obudził się już po zapadnięciu zmierzchu. Schował do kieszeni marynarki pistolet i udał się w stronę kawiarni. Dziewczyna bardzo mu się podobała. Coś takiego jest widać w niektórych ludziach, że wydaje się jakby się ich znało, a nawet lubiło, choć nie widziało się ich nigdy przedtem. Poza tym, wydają się wyjątkowi, a samo ich spotkanie nieprzypadkowe, jakby ktoś je zaplanował. Nie wiadomo dlaczego pomyślał jednak, że będzie musiał ją zabić. Przyglądał się tej myśli ze zdziwieniem,  a nawet go niepokoiła. Wszedł do kawiarni, rozejrzał się, zamówił jakiś sok i usiadł przy stoliku. Czekał dość długo, ale jej nie było. Wsiadł więc do metra i pojechał do końca, a potem wrócił i udał się do tej samej kawiarni. 

      - Ładnie to tak? - spytała recepcjonistka - Czekam na pana trzy godziny. 

     -  Przepraszam, ale chyba pani nie zauważyłem. 

     -  Mogłam się tego po panu spodziewać...Ma pan pistolet? 

     Rzeczywiście wystawał trochę z prawej kieszeni. Postanowił odegrać przed nią scenę z hollywodzkiego filmu. 

    - Tak...To znaczy nie. Chyba zapomniałem go schować do walizki. 

    - I see! ...Ja pana bardzo uważnie obserwuję!  

    - I do jakich pani doszła wniosków? 

    - Że jest pan trochę nieśmiały w kontakcie z kobietami i czegoś się obawia. 

    - Nie zauważyłem...

    - I mało spostrzegawczy. 

    - Ach, jeszcze raz przepraszam za ten incydent. Jestem trochę przepracowany. Mokra robota - rozumie pani. Poluję na ludzi. Płacą mi za to. 

     - Wygląda pan raczej na seryjnego mordercę...To idziemy do łóżka? 

     Wprawiła go w zakłopotanie.  Nie wiedział, czy sobie z niego nie żartuje. A może go po prostu zdemaskowała. Milczał więc przez chwilę.

     - Nie byłem przygotowany na taką dyplomatyczną propozycję. To bardzo miłe, ale miałem chwilowo w stosunku do pani inne plany. 

     - Proszę się nie martwić. Ja wszystko załatwię. 

     - To może jutro? - 

     - Chciałabym umrzeć dzisiaj. 

     Kiedy to mówiła, zabrzmiało to nieoczekiwanie poważnie. Pobladła nawet trochę i wydawała mu się piękna. 

     - Z zasady idę na rękę pięknym kobietom, ale dzisiaj muszę zrobić wyjątek. Jest pani jutro w pracy? 

     - Nie. Rzuciłam...Przez pana. 

     - Dlaczego? 

     - Widziałam wyraźnie - pokój miał numer cztery. Nie wiedziałam, że hotel prowadzi demon. W Kioto nie znajdzie pan hotelu z pokojem o takim numerze.   

      Po tym spotkaniu chodził długo po opustoszałych ulicach, aż w końcu wszedł do jakiegoś parku, położył się na ławce i zasnął. Kiedy się obudził, stał nad nim policjant, a gdy wstał, założył mu kajdanki na przeguby rąk. 

     - Jest pan zatrzymany! - powiedział. 

     - Ale to niezgodne z procedurami. - protestował. 

     - Dla dobra takich jak ty odstępujemy czasem od nich. 

     Pojechali do jakiegoś budynku, w którym był straszny tłok, ale zaprowadzono go do osobnego pokoju. Na biurku leżał tam już jego pistolet.

     - Witaj Shakuhachi! Uchylę ci rąbka tajemnicy. Jesteś podejrzewany o to, że w nocy z 3 na 4 sierpnia zamordowałeś 28 letnią Etsuko Fujiwarę, która osierociła czteroletnią córeczkę. - powiedział inspektor.

    - Ale to niemożliwe! Najpierw byłem z nią w kawiarni, a potem w parku, gdzie mnie znaleźliście. 

     - Sprawdzimy. 

     - Zastrzeliłem ją?  Ja nawet nie potrafię obchodzić się z bronią. 

     - Udusiłeś, bydlaku! 

     - A czy mogę już teraz iść?

      - Może pan, ale proszę na razie nie opuszczać hotelu. 

      Wydawało mu się, że inspektor patrzy na niego z politowaniem. Ale może tu tak okazuje się petentom życzliwość. 

       Wracając poszedł do recepcji po klucz. Podała mu go ta sama dziewczyna, z którą widział się w nocy. 

      - Myślałem, że już tu pani nie pracuje. - powiedział. 

      - Zmieniłam zdanie. 

      Musiał odpocząć. Leżał na łóżku przysypiając przez cały dzień, a wieczorem wyszedł na spacer. "Czy to możliwe, że ją zabiłem?" - myślał - Ale po co? Dlaczego?...Zresztą przecież żyje!"  Przypominał sobie wszystko, co się ostatnio wydarzyło. Pistolet znalazł pod łóżkiem. Zostawił go chyba jakiś biznesmen, który mieszkał przed nim. Schował go do kieszeni. A dziewczyna prowadziła z nim jakąś grę. Nie jest specjalnie przystojny, ani młody, a ona nie sprawia wrażenia, że umawia się z klientami.  

      Wychodząc z hotelu, chociaż nie miał pojęcia dokąd idzie, natknął się na nią jeszcze raz, kiedy podawała mu klucz do pokoju. 

       - Czy mam przyjemność z panią Fujiwarą? - spytał. 

       - Przykro mi, ale nie ujawniamy naszych danych osobowych.  - 

       - Jestem podejrzewany o to, że panią zabiłem. 

       - Nie szkodzi. 

       - Czy mogę złożyć zażalenie? Wynajęto mi pokój numer cztery. 

        - Może pan, ale nie mamy tu czwórki. 

        - Pani chyba żartuje...Poza tym w moim pokoju są pająki. Zostałem pogryziony. Pająk, w odróżnieniu od innych owadów, pozostawia po sobie dwa wyraźne ślady, jeden obok drugiego. 

        - To gdzie się dzisiaj spotykamy? 

        - A czy mógłbym się widzieć z pani szefem? 

        - To pan żartuje!  Gdyby pan czegoś potrzebował, proszę dzwonić. 

        Nie mógł sobie przypomnieć dokąd miał iść. Jednak nie chodziło zapewne o zwiedzanie. Odebrał więc ponownie klucz, odwrócił się i zamierzał pójść do windy, kiedy ujrzał przed sobą znajomą postać.

        - Pan Shakuhachi. Muszę z panem zamienić parę słów. Może przejdźmy do pańskiego pokoju. - Inspektor wyglądał na nieco zakłopotanego. - Wie pan, szukamy kogoś. To są rutynowe czynności. Rzecz jasna nie trzymamy się procedur, jednak w pewnym sensie chronimy pana. Nie jest pan zabójcą, ale radzę na siebie uważać. Jest pan muzykologiem i nie zna się pan na takich sprawach. 

       - Wybaczy pan, ale jestem zmęczony. Co chce pan wiedzieć? 

      - Przyszedłem tylko pana ostrzec. Jak to się mówi w kryminałach?  Pana życie jest w niebezpieczeństwie. Kręci się tu pewien demon. 

     - Ależ inspektorze, ja boję się tylko ludzi! 

    - Proszę pod żadnym pozorem nie wpuszczać do pokoju kobiety. Dobranoc! 

    - Uwielbiam pańskie poczucie humoru. 

    - Proszę to potraktować jako kategoryczny imperatyw. Tu chodzi o pańskie życie!

    Odchodząc wręczył mu swą wizytówkę. 

    - Gdyby pan miał jakieś kłopoty, proszę dzwonić. Tak się chyba mówi w tych produkcjach? Ja nigdy tak nie mówię, ale robię dla pana wyjątek!

    Jeszcze raz podszedł do recepcjonistki. 

    - Dzisiaj o drugiej na starym cmentarzu - zakomunikował. - Czytałem, że nie jest zamykany w nocy. To dziwne, ale nie jest. 

    - Całkiem możliwe. Będę czekać przy wejściu. 

    - Doskonale! 

    - Czego od pana chciał? 

    - Trochę przynudzał. Lubi pani poezję? 

    - A co? 

    - Napisałem coś. Przeczytam pani na cmentarzu. 

    - Acha, więc jest pan jeszcze w dodatku seryjnym poetą. - roześmiała się - I nie nazywam się  Fujiwara. Temu panu coś się pomyliło. Ale uprzedzam, na cmentarzu nie uprawiam seksu. 

    - To zrozumiałe. 

    Postanowił przeczekać w pokoju czas, jaki dzielił go od spotkania. Miał ze sobą książkę. Jakąś angielską powieść grozy, której akcja toczy się w starym, opuszczonym domu. Na 135 stronie zegar wybił właśnie dwunastą, kiedy do pokoju ktoś zapukał. Nie otwierał. Ale stukanie nie ustawało. Lubił żartować, więc ponieważ inspektor zabronił mu wpuszczać kobietę, chciał się upewnić, z kim ma do czynienia. 

       - To ja, Fujiwara, którą pan zamordował. Zostawił pan w recepcji okulary. - odpowiedział męski głos. 

       - Nie znoszę okularów. 

       - W takim razie pomyliłam pokój. Przepraszam - to chyba czwórka...

       Wyskoczył na korytarz, ale nikogo nie było. W metrze ułożył sobie utwór, który rzekomo wcześniej napisał. Etsuko czekała na niego przy bramie. Księżyc był w pełni - atmosfera sprzyjająca recytacji.  

      - Co to za numer z tymi okularami? - spytał. 

      - To nie ja. Szef postanowił pana odwiedzić. Zgłosiłam mu, że ma pan jakieś zastrzeżenia. 

     - I nie przeszedł przez drzwi? Co to dla niego?  Demony podobno tak potrafią. 

     - Nie chciał pana krępować. Dowiedział się wszystkiego, czego chciał. Wie już, że się pan go boi. To bardzo dobrze wychowany człowiek. 

     - A może chciał mnie przed panią ostrzec? 

     - Może. Kto go tam wie. 

     Do cmentarza było niedaleko, nie więcej niż pół godziny metrem. Chodzili po alejkach i dziewczyna spytała, czy może się do niego trochę przytulić. Włożyła mu dłoń do kieszeni marynarki i uchwyciła się jego dłoni. Jej malutkie paluszki zacisnęły się i poczuł ciepło.  Zatrzymał się przed grobem, który wydawał mu się najbardziej poetyczny i chciał wyrecytować wiersz, ale zdążył go już zapomnieć. Etsuko stanęła naprzeciwko niego. 

     - Właściwie mój wiersz składa się tylko z jednego słowa. 

    - Umieram z ciekawości... 

    - Shi. - 

    - Obawiam się, że chce pan ściągnąć na siebie nieszczęście. O śmierci się nie mówi. 

    - Wy, Japończycy, wszędzie widzicie duchy. Ale rozumiem to!  W końcu nawet Grecy bali się wymawiać imię Hadesa. 

    - I jeszcze opowiada pan jakieś ciekawostki... 

    - No tak. Nie wyglądam chyba na inteligenta. 

    - Ależ, jest pan piękny! ...Jak prawdziwy pięknoduch. Od razu to wyczułam. 

    - Wszyscy umrzemy!  Budda mówi, że żaden mędrzec, Święty ani Bóg, nie sprawi, żeby to, co żyje, nie umierało...Ale, czy ta kruchość życia nie czyni go niepowtarzalnym i pięknym? 

    - Wolałabym wiersz. O czym właściwie był?  Czy była w nim tajemna głębia?...Domyślasz się chyba, że mnie to zupełnie nie interesuje, ale czego się nie robi z uprzejmości...Pocałujesz mnie?

    - Nie pamiętam już, jak to się robi. 

    - O...tak! 

    Miała słodką szminkę o smaku wiśni. Schwycił ją za spięte spinką włosy, przywarł ustami do jej ust i przytrzymał jak w filmowym kadrze. Odepchnęła go lekko, złapała oddech jak ryba wyrzucona na brzeg i powiedziała:

    - Ale musimy stąd iść! 

    Następnego dnia nie było jej w recepcji. Był za to inspektor. 

    - Widzę, że używa pan życia. Dobrze, że jej pan nie wpuścił. Na zewnątrz nie jest niebezpieczna. 

    Chciał coś powiedzieć, ale inspektor gdzieś znikł. Zauważył, że ta zagadka mocno go pociąga. Tak mocno, że nie pamiętał, po co tu przyjechał. Myślał tylko o dziewczynie. Chciał ją koniecznie zobaczyć, ale przez następne dni nie pojawiała się. Zadzwonił do inspektora. 

     - Inspektor wyjechał w pilnej sprawie do innej prefektury. Skontaktuje się z panem jak wróci. - powiedział głos w słuchawce. - Zapewne chciał pan zgłosić zaginięcie tej Fujiwary. Inspektor mnie uprzedzał. 

     - Ma pani podobny do niej głos. 

    - Nie będziemy tu sobie mówić komplementów. Fujiwara nie żyje, a pan jest głównym podejrzanym. 

     - Widziałem ją poraz ostatni na cmentarzu. 

     - Zwabił ją pan tam. Stracił pan dla niej głowę. 

     - A mógłbym się z panią spotkać? 

     - Nie mógłbym! Czy zawsze podrywa pan policjantki? 

     Pobyt nieubłaganie dobiegał końca, a Etsuko nie wracała. Ogarnęło go zwątpienie i chciał się nawet umówić z inną recepcjonistką, ale nie była do niej podobna. Samolot miał wcześnie rano, więc położył się w oczekiwaniu na świt. W półśnie przed oczami przesuwały mu się różne obrazy, widział też wyraźnie jej twarz. Czuwał, ale przed samym planowanym wyjściem zasnął i nie było już sensu jechać na lotnisko. Szukał jej na cmentarzu i w kawiarni, gdzie się spotkali, a potem wypił coś i  znalazł jakąś prostytutkę, mało podobną do gejszy.  Była wulgarna, więc chcąc uniknąć rozczarowania spytał ją, ile to będzie trwało. 

      - Aż się spuścisz, kochanie! - odpowiedziała. 

      Uznał to za bardzo nieprecyzyjne określenie, więc dopreczyzowała, że jednemu klientowi zajmuje to godzinę, a drugiemu pięć sekund. Ledwie od niej uciekł... "Etsuko  Etsuko, Etsuko!" - mówił do siebie. - "jesteś cudowna! Kocham cię, Fujiwaro!" Pojechał nad morze i przez cały dzień chodził po  plaży. Pod wieczór wyciągali akurat z wody ciało jakiejś młodej kobiety. Podszedł blisko, żeby zobaczyć jej twarz. 

      - Jest pan zatrzymany! - powiedział ktoś. 

      Ale była to ta sama komedia - zaraz go zwolnili. Wrócił do pokoju, położył się na łóżku i otworzył książkę w miejscu, w którym zegar wybił dwunastą. W chwilę potem ktoś zapukał do drzwi. "Etsuko!"- zawołał i otworzył. Przed nim stała dziewczyna, która jednak po wejściu przeistoczyła się w ogromnego pająka i pożarła go. 

      - Uprzedzałem go, żeby jej nie otwierał. Podejrzewałem,  że ona od dawna już nie żyje. Ale oni nie potrafią słuchać! - powiedział inspektor. 

      - Facet nie miał jaj. - odpowiedziała policjantka. 

      - Naczytał się dawnych opowieści. 

     



     

      

    




     

    

    

    

     

    

   

Komentarze

  1. Moja poprzednia opowieść miała może w sobie coś szlachetnego, ale ta jest nieco pospolita. Składa się ze stereotypowych określeń, łatwej psychologii i niewyszukanego języka. Rozrywalem sie trochę snując ją. Mimo to mnie samego trochę wciągnęła, a może nawet i wzruszyła.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Chinach i między innymi w Japonii czwórka uważana jest za przynoszącą nieszczęście. Słowo czytane jako shi oznacza liczbę cztery i śmierć. (Choć są to różne znaki).

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że wyjdzie, wyjedzie i stanie się znowu zwykłym muzykologiem.
    Niebezpiecznie jest dać się kusić demonowi.
    Twoja opowieść nie tylko jest niezwykła i pełna duchów, ale też mnóstwo w niej uroku, tajemniczej scenerii, dialogów cechujących się mrocznym humorem.
    Tu absurdy zmieniają się w prawdę, która po chwili rozwiewa się i znika.
    To miłe na moment dać się oczarować Twojej historii, by za chwilę, z sentymentem do niej, powrócić do realu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoje utwory z serii japońskiej, są moim zdaniem interesujące i o indywidualnym charakterze. Najbardziej cenię sobie gdy muszę się wysilić przy interpretacji, a ten utwór spełnił moje oczekiwania. Dużo pytań „dlaczego”, a odpowiedzi mam swoje, pewnie nieco inne niż Ty, ale tak to chyba jest, że każdy odbiera twórczość literacką subiektywnie. Bohater siłuje się tutaj ze swoimi wyobrażeniami i zachowuje się jakby sam ich nie rozumiał, czytając mam ochotę mu pomóc. 🙂

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielka tarantula się do ciebie kula...
    Nogi cienkie, odwłok czarny
    Ten twój żywot skończy marny...
    Obslini, rozpuści, duchowi też nie przepuści...
    Wnętrzności wciągnie twe po cichu
    To jestem ja - Pajak Zdzichu
    Przypominam, że dziś piąteczek, piatunio i wszystkie pająki i pajączki dyndają w klubach nocnych stolicy....

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie tarantula
    Raczej nie pohula
    Ale do niedzieli
    Słucham tarantelli

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawinmy się w kokon
    Przymknijmy oko
    Pogadajmy chwilę
    I zrobi się mile

    Pajaki to znają
    I sieć rozkladaja
    Może w samotności
    Chociaż muszka zagości

    OdpowiedzUsuń
  8. Samotność straszna jest
    Ale gorzej gdy nie ma co jeść
    Stąd goście przez pająka zlowieni
    Zostają uduszeni

    Morał z tego taki:
    Pajak dla niepoznaki
    Samotna snuje pieśń
    By cię po prostu zjeść

    OdpowiedzUsuń
  9. Sorry za te głupoty o pająku, ale jestem wypruta po całym tygodniu i mam lekką głupawkę. Stąd potrzebuję trochę odreagowac.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wisielczy humor nadaje tej nieswoistej crime story lekkości, sprawia że czyta się ją z przymrużeniem oka.
    Rolę roztargnionego, sympatycznego inspektora pełni tu muzykolog turysta. Jest on jednocześnie potencjalnym zabójcą. Trochę dwa w jednym. Tak to widzę i podoba mi się to powiązanie.
    Nie mogło zabraknąć atrakcyjnej kobiety, a nawet kobiet. Porcelanowe skośnookie piękności są dla Europejczyka jak babiniec bliźniaczek. To podobieństwo może sporo namieszać. Ale żeby aż atak pajęczycy... brr...
    I z tymi numerami- ale numer, prawie cmentarny. Demon nie śpi...

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne opowiadanko 👍🏻

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój brat był dwa razy w Japonii i jakoś je odróżniał. 😀

    OdpowiedzUsuń
  13. ... albo tak ci tylko mówił, na bank nie odróżniał 🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️🙍‍♀️
    Widzisz, takie same są 😆

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty