Kilka lat temu umarła Marie Laforet, francuska aktorka, której piosenek lubiłem słuchać. Nagrywała je głównie w latach 1960-1970. Bardzo mnie ta wiadomość zmartwiła, bo dotarła do mnie, kiedy akurat słuchałem jej piosenki. W repertuarze miała sporo popularnych wtedy utworów, które śpiewała często w wielu wersjach i językach, i z innymi tekstami, jak "Paint it Black" Stonesów, "El Condor Passa" i "House of the Rising Sun". Sporą przyjemność, poza słuchaniem jej ciepłego głosu, sprawia mi porównywanie tych wersji. Piosenka francuska przeżywała w tamtym czasie swój złoty okres, ale Laforet i tak się na tym tle wyróżnia. Słuchałem jej trochę wczoraj.
Języki, w których śpiewała:
francuski
angielski
hiszpański
japoński
włoski
niemiecki
Większość z jej piosenek nagrano potem, także na CD w serii
L'integrale Festival 1960/1970.
Mam siedem jej płyt i słucham jej
tak samo często jak Birkin, która nie byłaby sobą bez geniuszu Gaimsbourga, ale bardziej mnie na ogół wzrusza. Jej interpretacje mają dla mnie jakiś niepowtarzalny urok. Z pochodzenia była chyba Ormianką.
Nie udało mi się niestety postawić daszka nad e w jej nazwisku.
OdpowiedzUsuńPiękne piosenki i śliczne nastrojowe melodie, cieszę się, że dzięki Tobie mogłam je poznać. Wrócę tu jeszcze nieraz posłuchać.
OdpowiedzUsuńPamiętam jeszcze te czasy gdy piosenki francuskie czy włoskie były najchetniej słuchane, ale owe czasy dość szybko mi minęły, przestawiając się na czasy w których panowały piosenki anglojęzyczne i rock. Rodzice wprawdzie jeszcze długo słuchali Sławy Przybylskiej i piosenek francuskich i włoskich, ale kto tam zwracał wtedy uwagę na wapniaków. 🙂 Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale w wieku późno dojrzałym, zainteresowałem się tym co słuchali rodzice i muszę powiedzieć, że zwróciło to moją uwagę na piosenkę francuską i włoską. Marie jest też w mojej płytotece ulubionych piosenek.
OdpowiedzUsuńPiosenki francuskie mają klasę i zawsze będą piękne. Znam tylko te dawniejsze. Anglosaskich nie można do jednego worka wrzucić, ale badziewia tam nie brakuje.
OdpowiedzUsuńMarie Laforet urzeka głosem i urodą. Coś mi się pomieszało, że wygrała Eurowizję utworem "Viens". A to tylko najbardziej znany jej utwór, ale nie najlepszy. Te które dołączyłeś bardziej mi się podobają.
Zdawało mi się że takie ikony będą z nami zawsze, a tu jedna po drugiej odchodzą...💔
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGoldi
UsuńTwoja ignorancja nie usprawiedliwia napaści....I tyle głupich niestety.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGoldi, a ja zapraszam Ciebie o 12:00 na poznański Stary Rynek gdzie stukają się głowami koziołki, umieszczone na budynku ratusza. Legenda miejska głosi, że ten kto w tym samym czasie walenie z rozpędu głową w pręgierz, ten nabiera mocy tajemnej i jego opowieści pisane na cudzych profilach, same zaczają nabierać sensu. Proponuję iść samemu jest wtedy fajniej, mamy więcej mocy... 😉
UsuńTe najstarsze koziołki są W ratuszu, Odziu 😃
UsuńNie znoszę Eurowizji. Może dlatego nie było to dla mnie ważne. Lubię "Live at The Counter Eurovision" Misty in Roots.
OdpowiedzUsuńKiedy myślę o festiwalach tego rodzaju przypomina mi się los pewnego Włocha, który odebrał sobie życie po werdykcie jury festiwalu w San Remo. 😟
Eurowizji nie oglądam, ale lata świetlne temu czasem coś tam do mnie docierało (telewizor w naszym domu zagościł w 79 roku, wyobrażasz sobie) np gdy ABBA wygrała. Wtedy były niezłe piosenki, wykonawcy świetnie się prezentowali. Ale wiek XXI to porażka tego grajdoła, nie da się słuchać, ani oglądać. Niech to lepiej zamkną.
UsuńOdziu
OdpowiedzUsuńJa pamiętam jeszcze Marino Mariniego. Ojciec go "katował" przy różnych imprezach. A na podwórku młodociani śpiewali "Słyszałeś opowieści o Marynie. Maryna w całej okolicy słynie. Maryna, Maryna, Maryna..." Ale siadali też wieczorami na ławce i przy winie marki wino wygrywali na rozklekotanej gitarze "Dom wschodzącego słońca"...😀
Do gitary były takie specjalne kostki...
OdpowiedzUsuńTo mamy podobne wspomnienia. 🍀🙂
OdpowiedzUsuńWszystko przemija, ale dobra muzyka przetrwa - nawet jeśli słucha jej już później "nie tak wielu"...🥀
OdpowiedzUsuń