Nocny okruch. Meteor

     Wychodziłem właśnie z domu, albo do niego wchodziłem, kiedy spojrzałem na niebo. Mrok rozświetlała jakaś krwawa łuna.  

    - To meteoryt.  - wyjaśnił jakiś przechodzień - Spadł niedaleko.  Spełniło się proroctwo.  To ten diabeł...

     - Ale ja chcę wejść, albo wyjść z domu. - 

     - Nie ma wyjścia. Za chwilę poziom wody tak się podniesie, że zaleje wszystko, co nie zdążyło spłonąć. Rozwaliło biegun.  Lodowce - rozumie pan? 

     - Ki diabeł? 

     - To pan nie wie? 

     - Pojęcia nie mam! 

     - Niech pan uważa, bo pana przymkną. Wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Nawet dzieci w przedszkolu...A może pan jest jego, by tak rzec...agentem? 

     - Jakie to ma znaczenie, kiedy za chwilę wszyscy umrzemy? 

     - Ale pan pierwszy! Proszę się nie ruszać. Jest pan aresztowany. - 

     - Jestem niewinny. 

     - Wszyscy tak mówią. Gilotyna czeka... 

     - A mogę jeszcze się wysikać?

     - Może pan oddać mocz, ale żeby mi to było po raz ostatni!

     - Dziękuję panu. To bardzo miłe z pana strony. Przecież mógł się pan nie zgodzić...

     - Milczeć, bo zastrzelę jak psa! 

    - Ale, co wtedy będzie z gilotyną? Będzie miała pusty przebieg. Oskarżą pana o zdradę. 

    - Faktycznie. Gilotyna musi pracować bez przerwy.  

    - Proponuję zatem pójść na ugodę. Pan mnie nie zastrzeli, a ja pozwolę się ściąć.  Od dawna już nie przejawiam chęci życia. 

     - To zmienia postać rzeczy.  W takim razie wtrącę pana do lochu. Niech się pan trochę pomęczy. Nie zasłużył pan na dobrodziejstwo gilotyny. 

     - Ale, ja kolaboruję z diabłem.

     - To nie ma znaczenia. Okażę Panu wspaniałomyślność. 

     - I tak wszystko zaleje, albo spali ogień. Niech pan lepiej ucieka... 

     - Nigdy nie porzucę swego obowiązku, ani stanowiska służbowego. Jestem urzędnikiem czwartej rangi...Poza tym,  pan nie wie nawet, czy chce wejść, czy wyjść. Znamy takich! 

      - Jak potrzeba to wyjdę wchodząc, albo wejdę wychodząc  

     - To zabronione! 

     - I nie zlituje się pan? 

     - Nie drgnie nawet powieka moja!...Mam wobec pana pewien ukryty plan. Podczas gdy w wyniku kataklizmu wszyscy utoną lub spłoną, pan jeden przetrwa.  

     - Ale w jakim celu? 

     - Napisze pan w memuarach, kto pana uratował- że byłem to ja! 

     - Jeszcze raz błagam pana o gilotynę. - 

     - Za późno! 

     - A jeżeli fala się wycofa, a pożoga zagaśnie? 

     - Tym więcej ocalałych będzie wysławiać mój czyn! 

     - Obawiam się pająków. Od wczesnego dzieciństwa cierpię na arachnofobię...

     - Od mojego postanowienia nie przysługuje panu odwołanie. Jest ono niezłomne! 

     - Ale wie pan, że ja nie znałem żadnego diabła. 

     - To bez znaczenia. 

     - A może skusiłby się pan na ciasteczko?  Mam w aktówce. 

     - Zależy jakie...

     - Meduzowe z piaskowym lukrem i wodorostami. 

     - Pociekła mi ślinka, ale jestem Nieprzekupny, stosownie do mojej rangi oczywiście. Ale co pan tam jeszcze ma? 

    - To i owo. 

    - Dobra, niech pan kładzie. Ja niczego nie widzę. 

    - I będę mógł wejść, albo wyjść? 

    - Zgodnie z pańskim życzeniem zgilotynuję pana. Chyba, że woli pan krzesło elektryczne. To też jest jakieś wyjście. 

    - Gilotyna ma konotacje arystokratyczne, dlatego ją preferuję. 

   - Jakie jest pańskie ostatnie życzenie? 

   - Chciałbym się pomodlić. Wszystko jedno do kogo i o co...

   - Na ogół wszyscy proszą o papierosa, ale pójdę panu na rękę. Co pan chce powiedzieć w ostatnim słowie? 

   - Wierzę, że ludzkość przetrwa! 

           


Komentarze

  1. Chciałem przydać mojej grotesce trochę patosu, stąd ten Beethoven🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Groteska wysokiej klasy, nie chciałbym porównywać do klasyków, ale poziomem nie odbiega od najlepszych.
    Nie wiem czy za mocno nie podmaśiłem, 😉 ale tak właśnie uważam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję 🙂 ...Czytelnicy chyba uciekli na widok Beethovena 😀

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz w modzie są utwory w tematyce podobne do reality show, groteska może być za trudna. 😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty