Przypowieść z czasów dawnych

  

    


   Powiadają, że Zmierzch i Świt spotkały się tylko raz, a było to rzecz jasna przed wiekami.  Książę Lu zasnął tak mocno, że obudził się następnego dnia o Zmierzchu, ale dla niego to był Świt.  Przetarł oczy i chciał już wydawać poranne rozkazy, ale nikogo przy nim nie było. Usłyszał jednak ich rozmowę.

    - Jestem kresem każdego dnia i skrywam w sobie tajemnicę życia i jego przemian. - przechwalał się Zmierzch. 

    - A ja początkiem. Bez mojej rześkości nic by się nie działo. -  odpowiedział z dumą Świt. 

    - To we mnie wszystkie rzeczy osiągają pełnię, a noc przynosi najciekawsze rojenia. Czym byłoby życie bez błogiego snu i bezsenności, która ożywia wyobraźnię? 

    - Nie ma w tobie światła,  Mroczku, a we mnie jest jasność, którą każdy widzi, nawet gdy jestem blady, albo mgła i chmury przesłaniają jesienią słońce.  Daję początek dziesięciu tysiącom rzeczy.  A oczekiwanie na ciebie napełnia ludzi smutkiem podczas letniego, upojnego wieczoru, kiedy idą leśną ścieżką, a słońce chyli się ku zachodowi. 

    - Twoje światło tylko rani i pobudza do niepotrzebnej krzątaniny. Przez ciebie ludzie zapominają czym jest beztroska niedziałania. Myślisz, że wszyscy są tobą zachwyceni i z radością budzą się, kiedy się pojawiasz?  Jesteś hałaśliwy i budzisz wrażliwe istoty z ich marzeń, podczas gdy ja przynoszę spokój. 

     - Spokój snu, nocy, upiorów, melancholii i śmierci...

     Książę zaniepokoił się, że ta kulturalna konwersacja może doprowadzić do jakiegoś sporu,  który mógłby naruszyć istniejący porządek natury i władczym gestem nakazał milczenie. Wyczerpało to jednak jego siły i znowu zasnął. Ale wydawało mu się, że Zmierzch powiedział jeszcze: 

      - To w mroku widać światło gwiazd... 

      A wtedy usłyszał chichot Świtu. 



Zdjęcie nazumi13 

Komentarze

  1. Osobiście wolę świt, szczególnie na łonie natury, jest bliższy mojemu charakterowi, ale to nie znaczy, że mam pretensje do zmierzchu, że nadchodzi. Utwór przedstawia dwa bardzo przeciwstawne zjawiska, z pozoru. Dla mnie jest jasne, że musi też być ciemne. 😀 Porządek rzeczy tego wymaga, bez niego nie byłoby ani zmierzchu, ani świtu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kontemplacja może być równie głęboka w obu tych porach. 🙂 Jednak Świt niesie jakąś nadzieję. Chociaż nie zawsze tak jest. Jedna z najbardziej melancholijnych indyjskich rag opowiada o rozstaniu, które miało miejsce w nocy i o tym, jak straszny jest potem dzień przeżyty ze świadomością, że już się kogoś kochanego nie zobaczy, w tłumie ludzi...No, ale to są sytuacje wyjątkowe i w jakiś sposób ostateczne, graniczne. Zwykle jednak, o ile ktoś nie jest w depresji, nie chce się przesypiać dnia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię nawiązywać swobodnie do poezji i filozofii chińskiej z czasów przed powstaniem cesarstwa i bliski mi jest taoizm, ale i myśl o harmonii przeciwieństw...🙂

    OdpowiedzUsuń
  4. Od dawna już moje życie koncentruje się po zmierzchu, a dni upływają mi jako przygotowanie do spędzenia nocy. W przeciwieństwie jednak do sowy nie wyruszam na łowy, ale też nie snuję jakichś gorączkowych planów na przyszłość, która staje się coraz bardziej iluzoryczna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tam łowisz, chociażby piękne widoki. 😀

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty