Obraz nędzy i rozpaczy






Mam nadzieję, że łaskawy czytelnik wybaczy mi ten nieco poetycki tekst o rzeczach jak najbardziej realnych i nie do końca minionych. To zdjęcia z United Kingdom
na krótko przed rozpoczęciem dwudziestego wieku. Jest takich i o wiele bardziej ponurych zdjęć bardzo wiele. Fotografie takie robili ludzie pragnący dokumentować różne przejawy codziennego życia, uzbrojeni w drogie aparaty fotograficzne, często bez żadnej intencji zmiany czegokolwiek. Wybrałem zdjęcia mniej wstrząsające, ale ukazujące pewien determinizm. Los tych dzieci najprawdopodobniej nie zmienił się do końca ich dni, a mógł być o wiele gorszy, jeśli 
wpadły w ręce jakichś stręczycieli lub innych wynaturzonych osobników tego pokroju. Mali chłopcy na zdjęciach z kopalni węgla wyniszczeni katorżniczą pracą wyglądają niemal na staruszków. Ale to tylko obrazy. Fakty są o wiele bardziej poruszające. Kobiety zatrudnione po kilkanaście godzin dziennie w przemyśle włókienniczym karmiono często jak gęsi karmą, którą wtłaczano im przez lejek do ust, żeby zminimalizować przerwy w pracy. Są to fakty znane i nieprzypadkowo to w Anglii powstała koncepcja wyzwolenia człowieka nazywana później komunizmem. Opierała się ona na założeniu, że jeśli wyzwoli się tych najbardziej społecznie upośledzonych, to wyzwoli się człowieka. "Widmo krąży po Europie, widmo komunizmu." Historia splatała im figla, bowiem rewolucja wybuchła nie wśród świadomych mas robotników angielskich, a w Rosji z przeważającym udziałem chłopstwa. Inicjatorom idei rewolucji żyło się w miarę dobrze pod względem materialnym, a Engels miał własną fabryczkę. Ich działalność teoretyczna i społeczna była więc całkowicie bezinteresowna i opierała się na założeniu, że jednostka nie może czuć się szczęśliwa w ogromie otaczającego ją nieszczęścia. Tak chcieli zmieniać świat, walcząc z potężną ideologią usprawiedliwiającą wyzysk i nędzę - widzącą w nich stan zgodny z prawami natury. Były to zatem szlachetne ideały. Grzechem tej idei wyzwolenia człowieka była koncepcja wroga klasowego. Szybko porzucono przekonanie o pokojowej rewolucji i drogą do urzeczywistnienia tego celu miała się okazać rewolucyjna przemoc. Kto jej nie chciał, nazywany był jak socjalista  Kautsky, renegatem. Marksizm wyrósł z heglizmu i przekonania, że mechanizmem  postępu społecznego rządzi sprzeczność, której ostateczną przyczyną jest rozumne dążenie do urzeczywistnienia idei wolności. Na tej drodze, jak pisał Hegel, wolno "zdeptać niejeden niewinny kwiat." W praktyce rewolucji rosyjskiej mordowano ludzi uznawanych za wrogów klasowych, społecznych pasożytów i obrońców starego systemu. Uljanow zaś mówił wprost, że należy wykorzystać dla wsparcia rewolucji nawet  zbrodniarzy i kanalie. Podobnie było potem w Chinach. To już jednak zupełnie inna historia. Warto zatrzymać się w punkcie, kiedy idea ta powstawała. Wiktoriański przepych, poza zupełnym brakiem poczucia gustu, każe myśleć o położeniu ludzi, z których cierpienia wyrastał. Bardziej jeszcze tragiczna w skutkach była eksterminacja ludności w brytyjskich koloniach, a szczególnie w Indiach. Angielska literatura tamtych dickensowskich i nieco późniejszych czasów opisuje ten ponury świat całkiem dobrze.  A jednak o jego istnieniu zapominamy, myśląc o prawie bogatych do luksusu.
Dostojewski wytrzymał w Londynie bodajże tydzień przerażony tym, co tam zobaczył - pijaństwem klasy robotniczej, losem nieletnich prostytutek, dzieci których nędzę wykorzystywano.  Wyrażał się o nim pogardliwie - Baal. Nierówności społeczne są czymś nieuniknionym, jednak kapitalistczna rewolucja przemysłowa, która wstrząsnęła dziejami sprawiła, że robotnik stał się dodatkiem do maszyny, a towarzyszyły jej zjawiska opisane przez Marksa  - akumulacja kapitału i alienacja pracy. Współcześni teoretycy ekonomii przekonują, w całkowitej niezgodzie z rzeczywistością, że wyzysku i ideologicznego zniewolenia już nie ma. Wystarczy obejrzeć film o niewoliczej pracy szwaczek w Tajlandii, żeby nie mieć co do tego złudzeń.  Obmacywane przy wychodzeniu z pracy przez ochroniarzy, pracują  kilkanaście godzin dziennie i nie są w stanie sie z tego utrzymać, a kiedy protestują, strzela do nich policja. Dostają po parę pensów za uszycie koszul, które w Londynie sprzedaje się po kilkadziesiąt funtów.  Przy okazji wyzyskiwani są pracujący na plantacjach bawełny w Afryce i marynarze przewożący towar. Autor "Człowieka bez właściwości" napisał słusznie, że kapitalizm jest najdoskonalszym i najbardziej bezwzględnym w historii systemem zorganizowanej chciwości. Ale wątpił, czy można zrealizować coś innego. Większość ludzi podziela chyba teraz
punkt widzenia Musila, że nie wymyślono niczego lepszego. Podobnie Orwell znany jest ze swej wizjonerskiej satyry politycznej a nie z utworu, w którym opisywał swoje niedole i upokorzenia w pracach, jakie musiał, chcąc przeżyć,  "na dnie" podejmować w Londynie i w Paryżu. Po kilku dniach głodowania przyszło mu do głowy, że jego partnerka jako kobieta mogłaby znacznie więcej zarobić. Nie zmuszał jej do tego, ale szczerze opisał swój stan ducha.
Miałem zawsze spory dystans do wielu tez maksistowskiej filozofii i w końcu wyrzucono mnie z posady akademickiej za antymarksizm. Były to dla mnie wyjątkowo trudne lata życia. Nie jestem jednak zwolennikiem ingerowania w świat, żeby uwolnić go od niedoli. Za właściwą formę walki o cokolwiek uważam walkę bez przemocy, a istotę filozofii widzę w kontemplacji świata. Marks dość arogancko rozprawił się z takim postrzeganiem filozofii w znanym stwierdzeniu "Filozofowie dotąd interpretowali świat, idzie zaś o to, aby go zmienić." Wypowiadał się nawet dosadniej, że do praktyki rewolucyjnej (nazywanej praxis) filozofia ma się tak jak onanizm do miłości erotycznej. Pozostając przy tej prymitywnej raczej metaforyce mógłbym powiedzieć, że masturbacja jest mniej szkodliwa niż gwałt. Podczas rewolucji krew płynie obficie a przemoc szaleje.  Szydził z tego w czasach rewolucji francuskiej aforysta Chamfort, parafrazując jej hasło "Wolność, równość, gilotyna." Poza tym, filozofia była dla Marksa formą ideologii, czyli świadomości fałszywej. W takim jej widzeniu celował zwłaszcza Uljanow, który nazwał być może największego z filozofów "boskiego" Platona "idealistyczną szują." Arystokratyzm Platona usprawiedliwiał w istocie niewolnictwo, a Arystoteles, jak wiadomo, wprost nazywał niewolników "narzędziami myślącymi."  
Jeśli nie chce się ingerować w świat lub czuje, że jest to niemożliwe, albo przeciwskuteczne, pozostaje rola obserwatora kontemplującego życie. Pytanie "co robić", kiedy nieszczęście szaleje, a cierpieniom ludzi nie ma końca. Czy można wtedy odrzucić bunt i czekać aż ludzie pod wpływem edukacji kiedyś zmienią się, jak chciał tego Tołstoj? Nie zgadzał się z taką postawą inny wielki rosyjski pisarz  Czechow, który w opowieści "Sala numer 6" porównywał ówczesną Rosję do domu wariatów. Bolszewicy, którzy wbrew nazwie jaką sobie nadali było mniej, potrafili narzucić Rosji swą władzę nie tylko z powodu dyscypliny w swych szeregach i skutecznej strategii działania, ale dlatego, że carat upokarzał i niszczył ludzi. (Groteskowa jest książka angielskiego historyka, który z ostatniego u władzy Romanowa robi niemal świętego). Z etycznego punktu widzenia uchylanie cierpienia ma większy sens niż pomnażanie dobrobytu,  które jest politycznym celem liberalizmu. Ale jeśli chcąc usunąć cierpienie sprowadza się nieporównywalnie większe cierpienie, to czy ma to jakikolwiek sens?  Ostatecznie rewolucje powodują redystrybucję dóbr i ktoś zwykle związany z aparatem władzy na nich się bogaci. W Rosji idea komunizmu skończyła źle i za czasów Jelcyna prości ludzie byli upokarzani w sposób trudny do uwierzenia, zważywszy na poprzednie upusty krwi i cierpienia. Historia zatoczyła krąg i znów pojawiły się znienawidzone postacie pasożytów, spekulantów i krwiopijców. I tak bez końca...Dlatego mistycy przekonują, że "jedyna rewolucja" to wewnętrzna przemiana nas samych.  Ale w ten sposób trudno przynieść ulgę cierpiącemu światu. W nieszczęściu uśmierzała ból często religijna wiara nazywana przez Marksa opium dla ludu i złudzenie działalności charytatywnej. Jeśli nie można uniknąć cierpienia i zniewolenia, to należy je znosić z pokorą. To lepsze niż zawiść w stosunku do bogatych, chęć odebrania im tego, co posiadają a nawet życia. Opium było w tamtych czasach popularną używką, która miała otwierać przed tymi, których na to było stać, "sztuczne raje." Porównanie nie całkiem trafne, ale oparte na wielowiekowym doświadczeniu. Jedna z baśni tysiąca i jednej nocy ukazuje ekstazę nieszczęsnego opiumisty, który doznaje erotycznej wizji w chwili, kiedy jacyś zbóje brutalnie go biją i kopią. Ideologia religijna ma otumaniać w podobny sposób. Ale można sobie wyobrazić prawdziwą pokorę, jak ta z legendy o Św. Franciszku, który uśmiechał się i dziękował Bogu, kiedy zbóje zelżyli go, pobili i wrzucili do rowu w lesie, a podobnie kiedy furtian pobił go i przemarzniętego nie wpuścił do klasztoru. W ujęciu psychoanalitycznym byłby to przypadek masochizmu. Jednak Franciszek tak rozumiał "radość doskonałą", polegającą na miłości uciszającej krzyk własnego ego. Dla Braci Mniejszych czymś umacniajacym pokorę była przede wszystkim idea dobrowolnego ubóstwa.  Takie odczuwanie wydaje się być bliższe mentalności Wschodu niż zachodniej i istotnie stamtąd się wywodzi. Jeden z mnichów buddyjskich, ofiara Czerwonych Khmerów, któremu przez pół roku codziennie przystawiali do głowy nabity pistolet, nie tylko niezmiennie darzył ich uśmiechem, ale po ich pokonaniu modlił się za nich i przyczynił do zawarcia ostatecznego pokoju, w którym darowano oprawcom życie. Mądrość i religie Wschodu nie chcą zmieniać świata. Ich istotą jest afirmacja świata i życia niezależnie od tego, co człowieka w życiu spotyka...Być może światu nie można już przynieść ulgi i czeka nas (gatunek ludzki) ostateczna zagłada. Jak pisał pewien wybitny matematyk i etyk, i człowiek pokorny, z którym los mocno mnie zetknął "Trąby Sadu Ostatecznego grają coraz głośniej." Nie chciałbym jednak pesymizmem dziejowym i apokaliptyczną wizją nikogo zasmucać. Czasy współczesne, mimo powtarzalności wyczuwalnej w historii, zrodziły problemy o jakich nie śniło się filozofom. 


 


Komentarze

  1. Tekst wpisałem przyzwoicie i tak też wygląda na mym podglądzie. Niestety sztuczna inteligencja znowu się rozszalała i "wywaliła" wielkie litery...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przed Marksem istnieli komuniści utopijni. I wiele ruchów społecznych w epokach wcześniejszych miało takie znamiona...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest proste zaawansować społecznie ludzkość na tej planecie.
    Tragedia człowieka żyjącego dzisiaj w Rosji jest niewiele lepsza od sytuacji społecznej opisanej przez Ciebie w Wielkiej Brytanii na przełomie wieków,
    pomimo ze komunistyczna rewolucja dokonała się w Rosji ponad 100 lat temu.
    Dezawuujesz potęgę Nieba w sytuacji materialno-spolecznej człowieka.
    Dla mnie poleganie na Bogu jest wszystkim.
    Nie mogę polegać na żadnym fizycznym człowieku.
    Nigdy nie zawiodłem się dotąd na Bogu.
    Żadna ludzka filozofia tego nie zmieni.
    Polegam we wszystkim wyłącznie na Bogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotr Ratynski26 lutego 2024 01:27

      Danek, nie można się zawieść na kimś kto nie istnieje. Nie polegasz na Bogu, tylko na gadaniu o Bogu, ale dla Ciebie pewnie nie ma już różnicy

      Usuń
  4. Piotr Ratynski26 lutego 2024 01:25

    Może nie zawiść w stosunku do bogatych, ale chęć odebrania im tego, co posiadają, a przy tym nawet życia, jest od zawsze napędem wielkich zmian w historii ludzkości. A tak poza tym świat człowieka od zawsze, no może poza pierwszymi wspólnotami rodzinnymi, składa się z tych co wykorzystują i tych co są wykorzystywani. Podstawową cechą mentalności obecnie jest podatność na manipulację, przy pomocy której, wykorzystujący likwidują chęć buntu i budują w mentalności tych, jak to mówił Arystoteles, "niewolników z natury", a ja bym powiedział z wyboru, zgodę na świat, który im stworzyli. Najłatwiej zlikwidować w sobie chęć buntu i bez szemrania zgadzać się na świat, który stworzyli ci, których uważasz, za trąd. To nic, że skręca tobie kiszki jak na to patrzysz, lepiej siedzieć cicho i twierdzić, mnie to nie interesuje. Tak postępuje większość, a ci inni nie mają nic do gadania, albo są marginalizowani, albo są usuwani że społeczności, na różne sposoby z zabójstwem włącznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. W tej chwili, "momencie dziejowym", widać to bardzo wyraźnie. Tzw. masy, wielce już teraz zindywidualizowane w swym egoizmie, pchane są w kierunku, który nie może być dla nich dobry. Najwyższy stopień zniewolenia to taki, w którym go się już nie zauważa...Ja bronie postawy kontemplacyjnej I pokory, która jednak nie polega na tym, że jest ni wszystko jedno, co ze mną czy z innymi zrobią...

      Usuń
    2. Ogólnie rzecz biorąc, a więc i w uproszczeniu, kiedy człowiek Wschodu jest w opresji, stara się do niej przystosować i wykazuje siłę charakteru w znoszeniu jej, podczas gdy człowiek Zachodu dąży do jej zmiany. Obie te postawy mają swoje wyraźne niedogodności a nawet mogą być źródłem nieszczęść...

      Usuń
    3. W Rosji były bunty chłopskie i rżnięto panów, bo było też i niewolnictwo, ale sama idea rewolucji została importowana z Zachodu...

      Usuń
    4. Piotr Ratynski26 lutego 2024 10:49

      Niestety rewolucje zazwyczaj powodują jedynie zamianę miejsc, a nie wzrost sprawiedliwości, co też skutkuje następnymi buntami. A nawet najlepsze idee, rozbijają się o ludzką mentalność i w finale po zastosowaniu zostają sprowadzone "na ziemię", czyli dla sprawiedliwości niewiele wnoszą.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty