Kilka luźnych impresji dotyczących wartości literatury poczynionych przez dyletanta


              Czy pisarz ma prawo być stronniczym?  Kiedyś podczas jednego ze spacerów po podlaskiej wsi Olszyn i okolicy Marian Przełęcki dał wyraz pewnej swej dezaprobacie dla twórczości Dostojewskiego, przeciwstawiając jego posuniętej aż do nienawiści niechęci do niektórych opisywanych postaci, obiektywizm Tołstoja z okresu, kiedy pisał "Wojnę i pokój" i"Annę Kareninę"...Ot, taki Łużyn, który "ze wszystkich rzeczy na świecie najbardziej kochał pieniądze", to czysta kreatura i kanalia, plugawiąca wszystko, nawet miłość. 
         To dość słuszne przeciwstawienie wymaga jednak kilku zastrzeżeń. Po pierwsze, nie był to bynajmniej obiektywizm całkowity. Już sama idea stworzenia tego rodzaju epickiego dzieła nie była całkiem bezinteresowna. Po drugie, Tołstoj potrafił być później jeszcze bardziej pełen odrazy, opisując w "Zmartwychwstaniu" mężczyzn, którzy opadli Masłową "jak robactwo" i obwiniając o jej nieszczęście Niechludowa.  Po trzecie, nigdy nie był obiektywny w przedstawianiu losu kobiet. Miał wyraźną obsesję i poczucie winy wobec nich. Moralizował zresztą do końca swoich dni. Kiedy umierał, według relacji syna, wzywał po kolei do siebie poszczególnych członków rodziny i każdemu udzielał rady jak powinien żyć. W dziennikach pisał, że najbardziej kocha córeczkę, która woli komuś coś dać niż mieć zabawkę dla siebie.  I z autoironią o tym, jak po wyjściu z gabinetu załamuje się jego uniwersalna miłość, kiedy spotyka członków swej rodziny i myśli o ich charakterach i zepsuciu. 
           Po czwarte, coś z obiektywizmem musiało być "nie tak", skoro Zofia napisała prośbę do cara, aby nie pozwolił na wydanie jego książki, w której rzekomo przedstawiał ją w karykaturalny a nawet obelżywy sposób. Car, czy raczej jakiś jego urzędnik, znalazl salomonowe wyjście. Zezwolił na druk powieści jedynie w komplecie dzieł pisarza. Zofia zresztą wyznała, że ceni to, co w twórczości jej męża jest dobre, ale nie rozumie i nie podziela jego nienawiści do społeczeństwa, w którym żyje. 
          Cat-Mackiewicz i inni sporo pisali o nienawiści Dostojewskiego do Polaków i do katolików i o jego słabości wobec caratu, spowodowanej być może przewrotnym ułaskawieniem, które uratowało mu życie. 
Jest spora różnica między odrazą Tołstoja, która miała uzasadnione powody moralne, a nienawiścią autora "Idioty", który odnosił wszystko do ideału miłości, jaki żywił i którym sam w życiu nie był w stanie się kierować. Stary Karamazow to również postać przedstawiona dość jednostronnie, być może pod wpływem wspomnień z dzieciństwa pisarza i osoby własnego ojca. 
         Mackiewicz słusznie podkreślał jednak, że na ogół bohaterowie Dostojewskiego łączą ze sobą cechy niemal anielskie z diabelskimi i są moralnie sprzeczni jak sam pisarz. Kto wie, czy to nie czyni z Dostojewskiego wielkiego pisarza, którym nie zostałby pewnie gdyby nie jego anioł Anna. 
        We mnie osobiście stronniczość Dostojewskiego wobec Łużyna nie budzi dezaprobaty. Nazbyt często spotykam się w życiu z takim typem człowieka i wiem jak potrafi krzywdzić innych. Żyjemy obecnie w świecie Łużynów, niejako pod ich rządami. I nie wiadomo, co z tym zrobić, jeśli się nie chce utopić świata we krwi jak bolszewicy. Również słabość Dostojewskiego dla pijaków i protytutek nie budzi we mnie większego niepokoju. Najczystszą z wszystkich kobiet, jakie w życiu poznałem była dziewczyna, która okazała się prostytutką. Poznanie tego faktu w niczym nie zmieniło mojego jej osądu jako osoby. Dlatego nie dziwi mnie to, że dla Dostojewskiego Sonia była sumieniem. 
        W "Sali numer 6" Czechow podobno wyraźnie pod adresem Tołstoja kierował oskarżenie o to, że Rosja nie zmienia się. Mędrzec filozofuje i mówi, że świat powinien być inny niż jest, ale trzeba poczekać aż zmieni się świadomość ludzi, perswadując coś jedynie i wychowując ich osobistym przykładem. (Dlatego hrabia Tołstoj "sprostaczył się" porzucając egoizm członków swej społecznej warstwy, szył sobie buty i kosił trawę z chłopami, pisząc też broszurki edukacyjne).  W ten sposób można zachować spokój ducha wobec cierpienia innych. Byłaby to zatem jakaś forma egoizmu.  
     Dla mnie osobiście różnica między taką moralną postawą a "obłomowszcziną" jest aż nadto widoczna. Tołstoj, którego twórczość bolszewicy nazywali nieprzypadkowo "zwierciadłem rewolucji" ukazywał przecież jak nikt inny okrucieństwo caratu i korupcję cerkwi.  Zwierciadło Dostojewskiego było oczywiście czasem krzywe, ale widział w nim także siebie. A Obłomow Gonczarowa kochał przynajmniej przyrodę, skoro nie potrafił kochać ludzi...
        Moje początkowe pytanie może wydawać się źle postawione biorąc pod uwagę stronniczość tak wybitnych pisarzy, jak Rousseau, Hemingway, Steinbeck, czy Camus, nie mówiąc o wielu innych, włącznie z Szekspirem. Ale pozostaje pytanie, co uprawomocnia, czy usprawiedliwia stronniczość - szlachetna idea, większa wrażliwość moralna, poczucie obowiązku...I czy obowiązkiem literatury jest też zawsze demaskowanie...
        Ale to są pytania wtórne wobec bardziej elemtarnego pytania, czy literatur ma uspokajać tworząc iluzję pocieszenia, czy niepokoić ukazywaniem prawdy...Podnoszony aż za często pod adresem wielkiej literatury zarzut czarnowidztwa świadczy o tym, jak bardzo ta iluzja jest ludziom potrzebna, chociaż od prawdy jest równie daleka jak dekadencja i nihilizm.
         
          
           

           

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy tekst i pytania, oczywiscie znawcy literatury.
    Pisarz ma prawo być stronniczym, musi być stronniczym, jak inaczej przedstawiłby swoich bohaterów? Gdyby każdy ich czyn i każdą ich myśl usprawiedliwiał i tlumaczyl np "trudnym dziecinstwem"? To nie kozetka u psychologa, tylko prawdziwe książkowe życie. Prawda o sobie i innych powinna budzić czytelników do pracy nad sobą, do szukania dobra. Dlatego też uważam, że książka powinna nieść jakaś nadzieję, bo tylko ona się w życiu liczy, nie poddawać się lecz toczyć ten kamien pod górę, nawet samotny Syzyf się nie poddaje, a my możemy współpracować z innymi ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...Do szukania dobra - tak...I nadziei tam, gdzie ona być może...I do współpracy z innymi tam, gdzie ona jest możliwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Ale literatura przemawia do nas majmocniej, kiedy nie okazuje złudnej nadziei i jest wolna od dydaktyzmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alma
      Zaciekawiło mnie określenie "złudna" nadzieja. Bo nadzieja będzie zawsze złudna, jeżeli nigdy nie uznamy, że nasze nadzieje się spełniły (jeżeli nie jesteśmy w stanie poczuć dosytu).
      Literaturze można przypisywać różne funkcje. Zastanawiam się tylko czy pisarz w ogóle pisze "pod te funkcje" - poza, oczywiście tekstami z założenia propagandowymi.
      Czy nie jest tak, że pisarz czuje opotrzebę napisania czegoś, o czym myśli i co przeżywa. Wymysla pewna fabułę ale, moim zdaniem, ciężko byłoby mu pisać bez uruchomienia swojej pamięci o własnych lub zaslyszanych wydarzeniach/przeżyciah. Dzisiaj byłam w Ciekotach, gdzie dorastał Żeromski. On w większości swoich tekstów opisywał postaci (charaktery) autentyczne. I autentyczne miejsca.

      Usuń
    2. Alma
      Według mnie literatura nic nie musi😀
      Ona jest taka, jaką w danej chwili stworzył ją człowiek z własnej potrzeby tworzenia.
      Dostojewski opisywał postaci, które są, albo są bliskie, autentycznym indywiduom spotykanym w codziennym życiu. A że niektóre z nich wydają nam się obrzydliwe? Cóż, tacy właśnie jesteśmy! 😀

      Czy powinniśmy dążyć do doskonałości? Wydaje mi się, że to, jak na człowieka, za duży, zbyt ambitny plan.
      Może na człowiecze siły jest po prostu staranie się przeżycia naszego życia jak najlepiej, tzn. spełniać swoje obowiązki, być z ludźmi, dbać o nich , uzyskiwać od innych to, co najlepsze i niezbędne do naszego życia, nie krzywdzić i nie być krzywdzonym?

      Usuń
    3. No tak...Doskonałość to idea, a to o czym piszesz bliższe jest i realnemu życiu...🙂

      Usuń
  4. To markowanie sensu jest powszechne. Inaczej się na sukces, sławę i pieniądze nie zarobi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy dyskutuje się ze studentami na tematy etyczne, albo o upodobaniach estetycznych, mówią zwykle "To zależy od człowieka." Tak jest też z potrzebą ulegania iluzji, ale jest ona na tyle częsta, że można to uznać za zjawisko dość powszechnie, choć ludzie różnią się od siebie krytycyzmem i wrażliwością...

    OdpowiedzUsuń
  6. Alma
    Pomagałam dzisiaj ucierac maści szeptusze Zelisławie w Starej Hucie koło Bielan 😄

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty