Zapiski myszy polnej, fragment przedostatni
Dość długo nie widziałem się z Myszą polną,
ale w końcu spotkałem ją tonącą w śnieżnych
zaspach. Trochę zaspany - spotkanie miało
miejsce w biały dzień - i przemarznięty,
nadstawiłem ucha, żeby wysłuchać jej nowej
opowieści, choć miało się okazać, że jest
wiekowa.
"Muszę ci powiedzieć, mój Znikomku,
- mówiła trzęsąc się z zimna - że
niewiele rzeczy mnie tak martwi, jak
niewłaściwy osąd. Ludzi, jak mawiał
pewien filozof, nie należy potępiać,
wyszydzać, ani płakać z powodu ich
niegodziwości, ale rozumieć.
Nie pamiętam już, czy to był czwarty, czy
piąty wiek naszej ery, kiedy moja przyjaciółka,
Mysz domowa, mieszkająca z mnichem Fa-hien,
opowiedziała mi tę historię. Mnich ów odbył
wraz z kilkoma innymi, podróż do Indii w
poszukiwaniu pewnej świętej księgi - był bowiem,
jak wyznaje - smutny, że jej nie może zgłębiać, a
moja przyjaciółka opowiedziała mi historię,
wyczytaną z jego relacji z tej podróży.
Tak więc pewna heretyczka, jej imię nie jest tu
najważniejsze, "powodowana zazdrością,
przywiązała sobie zawiniątko do szat, by się
wydać brzemienną i wobec zgromadzonych
oskarżyła Buddę o niemoralne prowadzenie
się."
Tyle zdążyła Mysz domowa przeczytać,
kiedy mnich się zdrzemnął, bowiem w
przeciwieństwie do mnie znała chińskie znaki.
Kilka dni musiało upłynąć zanim zdołała
zaspokoić swą ciekawość i doczytać opowieść
do końca. Podobno władca Dewów Śiakra
przybrał postać białej myszy i przegryzł
opasującą kobietę w talii szarfę, tak, że
zawiniątko upadło na ziemię i cały jej podstęp
został odkryty.
- Słusznie postąpił, jak można tak plamić
oszczerstwami tak szlachetną istotę. -
powiedziałam.
- Ale nie masz pojęcia, co się wydarzyło dalej...
Ziemia rozwarła się i podstępna kobieta wpadła
wprost w otchłań piekła. -
Moja przyjaciółka, Mysz domowa, była
wyraźnie poruszona.
- Zauważ - wysapała - jak nieproporcjonalna
jest kara w stosunku do samej przewiny.
I, na co pewnie nie zwróciłaś uwagi, ten Śiakra
śmiał wcielić się w jedną z nas, po to jedynie
aby pognębić tę niemądrą osóbkę. -
- To drugie bym już darowała, ale zgadzam
się, że męki piekielne za zwykłą lekkomyślność
w wyrażaniu własnej zazdrości, to zbyt wiele.
I gdzie podziało się współczucie i spokój ducha
Buddy. -
Mysz domowa przytaknęła.
- Ten postępek był niski i nieszlachetny, ale
ludzie pospolici tacy są. Robią wszystko, żeby
wykryć plamy na duszy szlachetnego i gotowi
są go oczerniać a nawet uciekać się do
podstępu. Jednak to mi wygląda na wymuszanie
jedności siłą w obawie, że dyscyplina upadnie.
Pewnie słyszałaś o tym, że przewrotny mnich
Dewadatta nasączył swe paznokcie trucizną
chcąc zamordować Buddę. Ale i jego pochłonęło
piekło. Jest jednak spora różnica między tymi
czynami. -
Ponieważ czułam to dość podobnie, bliskie
byłyśmy ostatecznej konkluzji i już miałyśmy
paść sobie w ramiona, kiedy spod schodów
wyskoczył czarny kot i porwał moją przyjaciółkę.
Myślałam, że mi serce pęknie!
Ach, mój Znikomku, czyż można winić kota?"
Wzruszyłem się. A więc jest możliwe nie tylko
wybaczenie, ale można po prostu nikogo nie
obwiniać. Tym razem ziemia nie otworzyła
się i kot-skrytobójca nie runął w głąb piekła.
A przecież pozbawić kogoś życia, to znaczy
dopiero mu zaszkodzić. Chciałem wyrazić
myszce uznanie, ale znikła gdzieś w
zawiei, albo we mgle. Prawdopodobnie skryła
się gdzieś, gdzie było jej ciepło.
W domu jednak opadły mnie wątpliwości.
Kot, był głodny, albo chciał się myszką pobawić.
Nie miał więc złej intencji, a kobietą kierowała
złość. Już to samo umieszcza ich czyny na
różnych płaszczyznach karmicznych. Ale z tym
piekłem to jednak przesada!
Już miałem położyć się spać, kiedy
usłyszałem chrobotanie do drzwi. Nie miałem
wątpliwości, że to Mysz polna.
- Z pewnością czytałeś "Drogę ku
przebudzeniu" Śantidewy? - spytała. - Jakże
przedziwne rzeczy on tam mówi!
- Ach tak, pamiętam:
"Każdego z moich krzydzicieli
Ja sam prowokuję swoimi czynami.
Przez to w piekłach będą musieli się tułać -
więc czyż nie ja przywiodłem ich do ruiny?"
I myślisz, że to prawda? -
- ...Aż do zgoła absurdalnej myśli:
"Ja jestem wyłącznie ich oprawcą,
Oni zaś to moi dobroczyńcy.
Przewrotny umyśle! To ty
zachowałeś się podle,
czemu więc teraz szalejesz ze złości?"
To dokładne odwrócenie ról. Krzywdziciel
cierpi, bo nas krzywdzi, a nas cierpienie
ominie, bo nie trafimy do piekła. Możemy
mieć najczystsze serce, lecz im to nie
pomoże...I nie wyjaśnia, dlaczego oni, to
nasi dobroczyńcy. Zapewne dlatego, że
dają nam okazję do cierpliwego znoszenia
cierpienia. -
- Dobrze jest postawić się w roli kogoś
innego i poczuć współczucie, jednak
mówiąc w ten sposób brnie się w paradoksy:
ofiara zawsze prowokuje krzywdziciela? -
- Właśnie dlatego do ciebie przybiegłam.
- Ale jestem już Myszko trochę senny... -
Tak. Tym razem w Zapiskach...poważniejszy temat. 🙂
OdpowiedzUsuńZwykle w nas samych jest to, na co się u innych złościmy. O tyle ten buddyjski filozof ma rację...
OdpowiedzUsuń