La Passione

   

      


     Może nie całkiem zniszczony, ale nieco 

nadwątlony przez pogarszający się stan

zdrowia, samotność i codzienne troski, 

wspominałem dzisiaj najbliższych, których 

już w moim życiu nie ma.  Śmierć i utrata 

tych bliskich osób pozostawiły w mej 

świadomości, a może raczej w tym, co 

przed nią głęboko ukryte w zakamarkach 

psyche, bolesną ranę, której odrobina 

czasu, jaka upłynęła, nie koi.  

    "Przeciw smutkom cóż pocznę, 

      Usnę, ale się ocknę" - pisał kiedyś 

poeta.  Ale sen nie zawsze jest

przyjazny. Dopada mnie czasem i 

morzy w chwilach nieoczekiwanych - w 

autobusie, albo kiedy, jak dzisiaj, 

słucham pięknej muzyki i przypomina 

mi o moim własnym odejściu (jak 

mówi się w sposób eufemistyczny i 

całkiem bez sensu, ponieważ ludzie 

i inne czujące istoty nigdzie nie 

odchodzą). Pozostaje mi jedynie pociecha, 

że po mnie nikt nie będzie wylewał łez, 

ani tęsknił. 

    Kiedy przesypiam piękny utwór 

muzyczny, a potem nagle budzę się 

przerażony, często, jeśli zostaje mi trochę 

czasu, słucham go jeszcze raz.  Na

szczęście Debussy (kameralistyka i

dwa utwory orkiestrowe) mi nie umknął.

Ale przespałem  cudowną "La Passione" 

Haydna i "Don Juana" Glucka.  Ktoś 

złośliwie nazwał Antoniniego, w którego

wykonaniu akurat (i oczywiście jego 

orkiestry) ich słuchałem "Talibem 

historycznie poinformowanych 

interpretacji."  Jednak w utworach w stylu

Sturm und Drang nie tylko mi to nie 

przeszkadza, ale odbieram to najczęściej 

pozytywnie.  Są trochę poszarpane i 

pozbawione elegancji, a przy tym 

barokowe, ale ten sposób interpretacji,

wydobywający ekspresję kosztem innych

walorów i odcieni, zupełnie mnie nie razi. 

      Burza i napór w mym życiu są 

już raczej przebrzmiałe, coraz 

bardziej przypominam upiora i

Debussy o wiele bardziej mnie rozmarza.

Antonini nagrał też symfonię "Farewell", 

która może bardziej by pasowała do

tego nastroju. "Trauer" jeszcze nie

nagrał...Kiedy ktoś napisał Haydnowi,

że słyszał o jego pogrzebie, ten powiadomił 

go żartując, że jeszcze żyje.  Haydn miał 

ogromne poczucie  humoru. 

       Po raz pierwszy w życiu wigilię spędzę 

sam, oszukując się, że to zwykły dzień 

taki jak wszystkie...W pewnym sensie

oczywiście tak jest.  Składam jednak 

wszystkim Czytelnikom, bliskim i 

nieznanym, serdeczne życzenia.  

     


          Wczoraj w sklepie sieciowym 

policzono mi o 5 zł za dużo za kawałek 

chleba. Poprosiłem o sprawdzenie ceny. 

Kasjer z kamienną twarzą bez słowa 

przyniósł z powrotem chleb, a młoda 

( jeszcze) kobieta za mną zaczęła się 

dopytywać o co chodzi (za nią już nikt 

nie stał).  Trwało to chwilę,  bo kasjer 

czekał na to aż ktoś przyjdzie i kobieta 

zirytowała się. Wręczyła mi 20 zł 

mówiąc, że dla niej czas jest cenniejszy 

niż pieniądze. A potem wrzasnęła "Dalej!"  

Myślę, że takich ludzi jest wielu. 

      Przypomniała mi się dziewczyna, której 

dałem kilka dni wcześniej dwa złote. 

Siedziała na pokrytym lodem kamieniu i 

prawie do niego przymarzła. Byłem z 

mojego uczynku trochę dumny i 

spojrzałem jej w oczy oczekując 

podziękowania. W jej pięknej twarzy 

i ciemnych oczach ujrzałem jakąś 

cichą pokorę, kojącą rozpacz...Nie wiem

skąd do Polski przyjechała, ale nie trafiła 

chyba najlepiej.  




      


Komentarze

  1. Było chyba nawet więcej niż 5 zł różnicy. Chleb kosztował 4.40 a policzono mi 10. 85. Ale tłumacząc to tej Pani o tym nie wiedziałem, bo ekspedient zabrał paragon. Jej oburzenie, że ktoś upomina się o taką kwotę, zaskoczylo mnie ( zwłaszcza, że obok była kasa i nie było kolejki, zbliżała się powoli noc)...Chciałem dać więcej tej dziewczynie, ale nadjechał mój autobus, a byłem trochę spóźniony. Gdyby miała inną karnację skóry i mogła uchodzić za Ukrainkę na pewno by jej ktoś pomógł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspomnienia zawsze jakoś pocieszają...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty