Zapomnienie
Nazumi13 na cmentarzu Highgate
Tak się jakoś stało, że w Londynie
sporo czasu spędzaliśmy na przeróżnych
cmentarzach. B. , której grobu dotąd nie
odnalazłem, znajdowała tam schronienie
przed hałasem miasta. Początkowo
lubiła tam skruszona przychodzić po
ekscesach alkoholowych, a później,
kiedy życie miała już pod kontrolą,
robiła zdjęcia. Mieliśmy różne
przygody. Jedną z nich opisałem
dwukrotnie w opowiadanku "Cmentarna
klamka." Miałem pewien kłopot z
odnalezieniem pierwszego tekstu, więc
napisałem drugi, który różni się wyraźnie
od pierwszego. Trzeci raz już raczej nie
wrócę do tego tematu. Opowiadanie to ze
wspomnienia przeobraża się w opowieść
niesamowitą. Nie należy zabierać z
cmentarza zardzewiałych klamek,
które odpadają od drzwi grobowca w
kształcie piramidy egipskiej, ponieważ
może nas spotkać nieszczęście. Ciekawą
właściwością niektórych takich opowieści
jest to, że zdarzenia, które wydarzyły się
naprawdę, wydają się często całkiem
nieprawdopodobne, a te, które podsuwa
autorowi wyobraźnia, choć są to
niestworzone rzeczy, przybierają często
pozór realności.
Dzisiaj rano pojadę z bratem i jego
żoną na grób Mamy, na północny
cmentarz, gdzie jest też w kolumbarium
tablica poświęcona profesorowi Marianowi
Przełęckiemu, który umarł przed chwilą -
to jest jakieś dziesięć lat temu. Był on w
moim poczuciu najwybitniejszym polskim
filozofem po odejściu Elzenberga,
Kotarbińskiego i Tatarkiewicza, i kimś
dla mnie szczególnie bliskim. Na cmentarzu
tym leży też Zosia, z którą przyjaźniłem się
podczas jej ciężkiej choroby i jako pierwszy
musiałem rzucić grudę ziemi na jej głowę
podczas pogrzebu. A także drugi mąż Mamy,
człowiek niezwykle serdeczny, który
cieszył się, kiedy wyszedłem ze szpitala,
jakby sam przeżył ciężką chorobę. Niestety
w rok później odszedł z tego świata. W
trudnych chwilach życia zwykł wzdychać
i mówić "Wszystko będzie, tylko nas nie
będzie." Przeżył obóz koncentracyjny
na Gołej Wyspie w Jugosławii, w którym
spędził po wojnie kilka lat za obronę
prześladowanego politycznie przyjaciela.
Ktoś mi niedawno powiedział, że
moje wspomnienia i zapiski byłyby dla
niego bardziej interesujące, gdybym
pisał je w trzeciej osobie. Jestem
kimś zupełnie nieznanym i trudno, żeby
koleje mojego losu mogły kogoś
zainteresować, poza może osobami,
które mnie osobiście znają. Może
gdybym zgwałcił stuletnią, bezzębną
staruszkę - żartował - mógłbym zwrócić
na siebie uwagę. Ale czy pisze się
dla zwrócenia na siebie uwagi?
To prawda, że nie są wolne od przeżyć
i subiektywizmu, jednak ukrywa się za tym
daleko większy dystans niż przy
powierzchownej lekturze może się
wydawać. Tego rodzaju "wyznania"
nie mogą być beznamiętne, ani
bezrefleksyjne, są przecież zapiskami
nie tylko zdarzeń, ale i nastroju.
Staram się też nie udawać kogoś innego
niż jestem, a szczerość jest nie tylko cechą
wybrańców- wielkich lub wybitnych
ludzi. Uważam, że mam do niej prawo,
a o najważniejszych moich przeżyciach
prawie tu nie wspominam, ponieważ
nie taki jest duch (genius loci) tego
miejsca. Piszę przede wszystkim dla
przyjaciół, istniejących i nieistniejących
i nie muszę wspinać się na palce, żeby
dodawać sobie ważności.
Powrócę na chwilę do wczorajszych
rozmów. Jak zauważył Eric R. Dodds
Gdyby poprosić jakiegokolwiek
wykształconego poganina z II w n. e.
o opisanie w kilku słowach różnicy między jego własnym życiem a życiem
chrześcijanina, mógłby powiedzieć,
że różnica leży pomiędzy logismos
a pistis, pomiędzy racjonalnym
przekonaniem a ślepą wiarą. Dla
każdego człowieka wychowanego
na klasycznej filozofii greckiej słowo
pistis oznaczało najniższy rodzaj
poznania: to był stan umysłu człowieka
niewykształconego, który wierzy w to,
co zasłyszy, nie potrafiąc przedstawić
dowodów dla takiego przekonania.
Z drugiej strony św . Paweł, idąc za
tradycją żydowską, przedstawiał
pistis jako główny fundament życia
chrześcijańskiego. A tym, co zdumiewało
wszystkich wczesnych pogańskich
obserwatorów, Lukiana i Galena,
Celzusa i Marka Aureliusza, było
całkowite zawierzenie chrześcijan
w nieudowodnione twierdzenie - do
tego stopnia, by chcieli umrzeć za to,
czego nie można udowodnić.
("Pogaństwo i chrześcijaństwo w
epoce niepokoju").
Żyjemy dzisiaj w czasach
podobnego niepokoju, w oczekiwaniu
na to, co przyniesie upadek
współczesnych imperiów a być może
nawet na zagładę dotychczas
istniejącego świata, co zauważają
ludzie zatroskani o losy tego świata
jak sowy, a ufność wiary łatwo niestety
pomylić z fanatyzmem. Większość
ludzi zajęta walką o przetrwanie, albo
pławieniem się w luksusie (skoro
pieniądz stał się ich Bogiem) tego nie
zauważa, ale jakiś niepokój w starej
Europie, która znalazła się na
peryferiach współczesnego świata,
udziela się wielu ludziom. Manipulowani
przez ideologię, gotowi byliby może
nawet, gdyby im się chciało, dać się
poprowadzić na rzeź, a nie tylko marznąć
podczas zimy, chociaż ich wiara w
demokratyczny porządek świata niewiele
ma wspólnego z rzeczywistością polityki
i budzi w nich tylko nienawiść...którą
w zbiorowym amoku uważają za
nienawiść wobec zła. Na razie hulają
jeszcze na swych elektrycznych
hulajnogach potrącając na ulicy bezradne
staruszki, a wszelkie odruchy serca
nazywają rozdawnictwem. Czym jest ta
współczesna neoliberalna wiara w
zdehumanizowany, oparty na
przemocy technologicznej, porządek
świata?
Wszystko przemija. Pozostaje
tylko pamięć i mrok zapomnienia...
Oczywiście nie są...Ale wielu ludziom jest trudno przeżyć i skoro nie działają żadne inne mechanizmy społeczne, są czymś lepszym niż ich brak. Ratują czasem czyjąś egzystencję...
OdpowiedzUsuńNezumi, poruszyłeś tutaj wiele nazwisk polskich filozofów.
OdpowiedzUsuńZapoznałem się z ich twórczością, tylko jednego można wg mnie zaliczyć do grona Filozofów, prof. Władysława Tatarkiewicza.
Cala reszta to rzeczywiście dobrze wykształcony Henryk Elzenberg, jednak do miana Filozofa troche jemu brakowało.
Tadeusz Kotarbiński zauroczony sprawiedliwością społeczna, utylitaryzmem - daleko było jemu do miana Filozofa, nie mówiąc już o stosowaniu logiki do teorii poznania i metodologii.
Uwielbiany przez Ciebie Marian Przełęcki kierował się naiwnością w swojej metodologii poznania, tak bardzo aż doszedł do koncepcji "chrześcijaństwa niewierzących". Policje wysłałby na bezrobocie tworząc "dobre" społeczeństwo.
Jesli takie rydze reprezentują polska Filozofie, nic dziwnego ze mamy tabuny apostatów, ludzie zatracili się kompletnie.
Danek
OdpowiedzUsuńZ niczym się nie zapoznałeś, bo nie można tego zrobić w pięć minut. 🙂Elzemberg był głębokim i wybitnym filozofem - jednym z największych w XX w. Rozwijał filozofię wartości w czasach, kiedy nie cieszyła się ona powszechnym uznaniem. Kotarbiński uylitarystą nigdy nie był, a przeciwnie - krytykował utylitaryzm. A Przełęcki był mimo swych osiągnięć skromnym człowiekiem. Jego chrześcijaństwo niewierzących jest bliższe ewangelicznemu ideałowi miłości niż to, co Ty nazywasz wiarą, a co jest jedynie samouwielbieniem - w Bogu, czy poza nim, nie ma to żadnego znaczenia.
Elzenberg
OdpowiedzUsuńNezumi, poświeciłem ok 30 minut na zapoznanie się z tym tematem. Jesli Elzenberg oraz Przełęcki są filozofami to i Katarzyna Kasia jest Filozofem.
UsuńDanek
UsuńNie żartuj! 😀
Twoja arogancja i ignorancja są urocze...
Usuń(To do Danka)
UsuńOdziu
UsuńNie zorientowałem się, kogo masz na myśli. A baśnie Andersena są bardzo piękne...🥀
Przewija się rzeczywiście 😀
OdpowiedzUsuńBrakuje tylko smoków...Ale jest za to ojciec Szatan.
OdpowiedzUsuń