Drzewo Kruka
Der Rabenbaum (Drzewo Kruka), to jedyny obraz Caspra Davida Friedricha, który jest w Luwrze. Namalowany
został prawdopodobnie w 1822 r. W tle drzewa jest stożkowy grób megalityczny z epoki brązu, który znajduje się
nad jeziorem Toller. "Kruki, dęby bezlistne i pnie drzew to symbole śmierci." Informacje te, podobnie jak
reprodukcja obrazu, pochodzą ze strony internetowej poświęconej Friedrichowi.
Od dawna (sporo ponad dziesięć lat) fotografuję bezlistne drzewa,
głównie zimą lub jesienią, choć można też spotkać je latem. Ogromnie
dużo mam takich zdjęć, chociaż jeszcze więcej drzew w zieleni lub czerwieni.
Dość często są na nich topole, które również uważane są za symbole śmierci.
Grobu megalitycznego jeszcze nie widziałem, ale w moich utworach
pojawiają się pustkowia i kurhany. Ze dwa lub trzy lata temu jesienią i zimą
chodziłem w nocy na Cmentarz Wilanowski i zrobiłem tam sporo zdjęć bez
żadnej lampy błyskowej. Jedynym oświetleniem były latarnie, światełka z
grobów i księżyc. Teraz, kiedy w maju odbył się pogrzeb żony mego
przyjaciela, na którym nie mogłem być, już bym się tam nie wybrał. Znałem
ją trochę i lubiłem, i już dwa razy ją tam wspólnie z nim odwiedzałem.
Przyjaźnię się z duchami drzew. Są takie, które latami fotografowałem
o różnych porach roku i dobrze czuję się w ich towarzystwie. Słucham ich
zwierzeń na wietrze i chyba poznałem już dobrze ich język. Drzewa dają
schronienie tysiącom istot i w przeciwieństwie do człowieka potrafią się
odrodzić po pozornym obumarciu.
Ale cmentarzy nie lubię. Widziałem ich sporo w Londynie, niektóre
bardzo stare, ale zawsze w obecności osoby, która chciała tam odpocząć
od zgiełku miasta i zmagań z chorobą alkoholową.
Im starszy cmentarz, tym mniej czuję się na nim realność śmierci,
która jest tak uderzająca tam, gdzie są świeże mogiły. Jest na tych
starych cmentarzach wiekowy spokój i wszystkie emocje, przeżycia i
konflikty, jakim człowiek żyje, stają się nieobecne, albo wydają się
nieistotne. Piękne jest króciutkie opowiadanie Iwaszkiewicza (właściwie
jest to proza poetycka), w którym wiewiórka krząta się beztrosko wśród
grobów. B. robiła zdjęcia wiewiórek na nagrobkach z wielkim upodobaniem,
skacząc czasem między nimi z aparatem jak wiewiórka. Ale te tłuste,
amerykańskie, bezwzględne wiewiórki, które opanowały londyńskie parki
i cmentarze, są inne od naszych i większą sympatię budzą lisy, które równie
często tam można spotkać.
Sam nie wiem, dlaczego zacząłem się pojawiać na cmentarzu w
Wilanowie, jakbym szukał tam grobu B. W Anglii cmentarze są trochę inne.
Ludzie chodzą tam na spacery, a niektórzy urządzają sobie nawet piknik.
U nas jest jednak, zapewne w związku z burzliwą historią, inna tradycja.
W niektórych mych opowieściach, jak "Cmentarna klamka" i we
wspomnieniach, pojawiają się ślady tych wspólnych spacerów. W Wilanowie
zresztą odwiedzałem teren przykościelny, czym zainteresowała się policja.
Do pałacu niestety nie ma w nocy dojścia...
Powroty stamtąd, autobusami nocnymi, bywały przykre ze względu na
obecność ludzi, których nie zawsze chciałoby się spotkać. A zimą na
przystanku często dotkliwie marzłem. Nie mówiąc już o kobiecie z tobołami,
która mnie tam śledziła, także wtedy, kiedy zaglądałem na cmentarz.
Na szczęście nie była to Grabarka. Ostatnio ktoś napisał, że wyrzuca ze
słownika słowo przykry - ja jeszcze go nie wyrzuciłem. Przydaje się czasami.
Nie czuję lęku przed zmarłymi, ale przed ludźmi czasem nie sposób go
nie czuć.
Miałem pisać o drzewach i zaświatach, a nie o cmentarzach i grobach,
ale widać mam jakąś potrzebę wytłumaczenia tych moich nocnych wizyt.
Wszystko to działo się w lękliwym przeczuciu odejścia matki, która była już
wtedy stara i chora, niepewności mojej sytuacji życiowej i pogarszającego się
stanu zdrowia. Poza tym znikanie z życia osób, które znałem, przywodziło
też na myśl ideę chwilowości naszego istnienia. Wszystko to, co o ich
losach wiedziałem i tysięczne opowieści o ich życiu, których
wysłuchiwałem, prowadziło tylko do jednej możliwej konstatacji
- to wszystko, czym żyli i co czuli, nie miało już najmniejszego
znaczenia, często nawet dla ich najbliższych.
Inaczej było z drzewami i wieczornym wychodzeniem w zaświaty.
Nie byłem wtedy samotny i właściwie żyłem w dwóch światach, z których
tylko jeden był w pełni realny. Wygłaszanie wykładu po nocnej
wędrówce, podobnie jak miłość, była powrotem do tego realnego świata.
Zawsze miałem silną potrzebę bycia jeszcze gdzieś indziej niż byłem, a
także rozjaśniania mroku tajemnicy.
W przestrzeni miejskiej dość trudno ją zrealizować a mimo to mój
kontakt z naturą był dość silny. Nauczyłem się dostrzegać ją w miejscach
całkiem nieoczekiwanych. Sporo moich zdjęć drzew robionych pośrodku
ulicy sprawia wrażenie jakby istniała tylko pustka i niebo. Gdyby ktoś
wiedział, gdzie były robione, byłby tym zdumiony. Zdolność abstrahowania
od okoliczności i miejsca i tworzenia nastroju opartego na iluzji jest czasem
bardzo użyteczna i daje poczucie pewnej wolności.
Lubię wędrówki w czasie i przestrzeni i dlatego pisałem tutaj opowieści
japońskie, angielskie, pruskie, chińskie, indyjskie, rosyjskie i francuskie, a
nawet jedną polską, w której pojawia się ostatni polski Król na wygnaniu,
śledzony przez szpiegów. Przeważnie niesamowite. Dwie z nich wywarły
na czytelnikach spore wrażenie. Opowieść o pewnym człowieku z czeskiej
Pragi (wiek XIX), który zamieścił w gazecie ogłoszenie, że za niewielką
opłatą będzie za kogoś umierał i oczywiście znalazł chętnych i opowieść
o pewnym dziwaku, który poprosił właściciela sklepu z wypchanymi
ptakami, aby go wypatroszył i umieścił jako eksponat na sprzedaż -
potrzebował bowiem gwałtownie gotówki.
Z niemałym zdziwieniem dowiedziałem się potem, że opowiadanie o
podobnej treści napisał już kiedyś jakiś Francuz (choć nie bardzo w to
skłonny jestem uwierzyć). Ale w większości me opowieści nie są tak
paradoksalne. Najdłuższa z nich na Bloxie liczyła ze 40 odcinków
i działa się w świecie realnym i demonicznym, przenosząc się z
Japonii do Londynu. Musiała mieć zbyt wiele zawirowań, bo znajomy,
który ją śledził, zgorszył się przy ostatnim, w którym pojawiły się
służby specjalne, a fabuła jęła mieć wymiar kosmiczny. Zarzuciłem
ją, chcąc uniknąć doprowadzenia jej do momentu jakiejś apokalipsy.
Pierwsza moja opowieść niesamowita, powstała jeszcze przed Bloxem
i obfitowała w wiele psychologicznych szczegółów, których w pozostałych,
pisanych najczęściej w ciągu jednej nocy, zwykle nie ma. Nie często
udawało mi się potem osiągnąć podobny psychologiczny realizm, ale
też nie było to moim celem.
Tę samą funkcję może spełniać słuchanie muzyki lub wyobrażanie
sobie rozmowy z kimś nieistniejącym, zjawą a nawet z Bogiem, albo
zainteresowanie historią, literaturą, wytworami sztuki i obrazami
filmowymi. Sporym uproszczeniem byłoby widzenie w tym jedynie, czy
głównie, mechanizmu ucieczki - "Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma."
Eskapizm nigdy nie był mą życiową postawą. Jest to raczej poznawanie
świata w sytuacjach nieoczekiwanych i niedookreślonych. Dlatego ludzie
też chętnie podróżują i zwiedzają, choć bywa to równie absurdalne lub
niespełnione jak zwiedzanie Luwru w trzy godziny.
Znacznie lepiej jest zamieszkać gdzieś na pewien czas i móc
kontemplować jeden obraz przez kilka dni, jak robiliśmy to z B. w
British Museum, ku uciesze sympatycznego strażnika, który zauważył,
że jesteśmy bardzo ze sobą i z tym obrazem zaprzyjaźnieni.
Był to obraz mordercy Caravaggia przedstawiający objawienie się
Chrystusa w Emaus. B. była wtedy skruszona i nazywała siebie
potworem moralnym, ponieważ w początku naszej znajomości stawiała
mnie czasem przed sytuacjami dość dla mnie trudnymi, jeśli nie
ekstremalnymi, a później w miarę odzyskiwania utraconej wrażliwości
potrzebowała jakiejś katharsis i wiary w dobroć i miłość, którą do mnie
w pełni poczuła. Jej wiara w dobroć miała wszelkie ujmujące cechy
naiwności.
Ja z nieco innych powodów czułem to samo słuchając responsoriów
innego mordercy - Gesualda de Venosa. A przecież nasze udręki i winy
nie były aż tak wielkie. Nikogo nie zamordowaliśmy, ani nawet nie
mieliśmy chyba takiego zamiaru, a nasze przeżycia były najzupełniej
świeckie, choć niewolne od żarliwości. Gesualdo, mimo religijnych
uniesień, pozostał mściwy do końca swych dni. Polecił nawet pewnemu
malarzowi namalowanie obrazu, nawiązującego do zdrady jakiej
dopuściła się z kochankiem jego żona. O ile pamiętam obraz ten został
umieszczony w jakiejś kościelnej nawie. Książę miał koneksje w
Watykanie a poza tym arystokrata miał prawo do zemsty, niezależnie
od kary jaka spotka kochanków w piekle, co obraz niedwuznacznie
sugerował.
Żartując trochę, byliśmy tylko "po upadku" jak Adam i Ewa.
Adama chyba bardziej to boli, bo nie ma na czym usiąść. Zresztą B.
opanowała do perfekcji umiejętność wyskakiwania w biegu z
londyńskich autobusów i nigdy nawet się nie potłukła, a najlepsze
zdjęcia robiła w stanie dalekim od trzeźwości, której musiałem przy
niej stać się uosobieniem. Niemniej krótki i ponury chorał Bacha
obrazujący upadek Adama nieodmiennie wywiera na mnie spore
wrażenie.
...Jednak nie o tym chciałem pisać. Jak to pewien poeta i filozof
dowcipnie ujął - "marynarz o czymkolwiek by mówił, zawsze w końcu
zweksluje na morze."
Alma
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się takie "podsumowanie" Twojego życia, Nezumi. Czy u Ciebie jest OK?
Bo to nie jest podsumowanie mojego życia a jedynie wspomnienie jakiejś niewielkiej jego cząstki...Chwilami poważne, w innych miejscach, jak w zakończeniu, żartobliwie, autoironiczne. Nie jest to żaden obiektywny opis mojego życia ani wartości, jakie cenię w życiu.
OdpowiedzUsuń...Moja obecna sytuacja życiowa nie nadaję się do tego, aby o niej pisać. Myślę, że znoszę ją w miarę dobrze, choć nie jest prawdą, że "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni."
Alma
UsuńWystraszyłeś mnie 😥
Alma
Usuń☇😟😠💣💥☇☇☠
...Czekam trochę na zmianę pogody i na wyjaśnienie moich spraw "bytowych", które jest chwilowo przede mną. Mam nadzieję, że trochę się przejaśni...☘
UsuńDziękuję. Trudno o lepsze życzenia 🥀
OdpowiedzUsuńPoprosze teraz Piotra aby powstrzymal sie od apostatycznego komentarza.
OdpowiedzUsuńNezumi,
Jako Filozof jestem przekonany, ze bez trudu zrozumiesz metafizyczne przesłanie dla nas od Boga.
Wystarczy tylko pojsc do mesjanistycznej synagogi albo do protestanckiego kosciola, poprosic o ceremonię przyjęcia Zbawienia.
W tym momencie stajemy sie członkami Rodziny Boga.
W tym momencie Duch Swiety zamieszkuje w nas.
Pamietaj, ze szukasz zycia wiecznego a nie dóbr swiata doczesnego.
Jednak teraz stając sie synem Bożym masz prawo do preferencyjnego traktowania.
Nie zbankrutujesz Nieba swoja prośbą.
Otrzymasz wszystko co potrzeba aby godnie żyć.
Pamietaj przyrzeczenie Boga zlozone dla osoby wierzącej.
Dobra wyprodukowane przez niewierzących zostają przetransferowane dla korzysci korzystania osobom wierzącym.
Ty w tym momencie otrzymujesz prawo korzystania z dóbr wyprodukowanych przez niewierzących.
Na moim koncie inwestycyjnym przybywa szybciej nie jestem w stanie zarobić pracując.
Tak wygląda obdarzanie przez naszego Ojca swoich dzieci.
Stres wynikający z codziennych problemow zycia dotyczy ludzi nie znających Boga.
Ciebie nie dotyczy cos takiego jak los.
Jestes ponad stresem.
Im dluzej zyjesz tym jest Tobie lepiej.
Jak lepiej zapytasz?
Ani Twoje oko nie widziało -
Ani Twoje ucho nie słyszało - ani nawet nie jestes sobie w stanie wyobrazić jak cudowne zycie otrzymasz jako dziecko Boga, jako ze jestes w Rodzinie Boga.
Nie wiem, czy akurat dziewice są najbardziej atrakcyjne, chociaż jest to miłe :-)
OdpowiedzUsuńW niebie nie robi się biznesów 🙂
UsuńAlma
UsuńA mnie by wystarczyło tych czterech chłopaków ze sztafety polskiej 4x100m z ostatnich mistrzostw Europy. Mają moc!! :-D
Alma
UsuńAż nieprzyzwoicie człowiek się przypatrywał... ;-D
gdyby chcialo sie Piotrowi czegoś nauczyc wiedzialby, ze w Niebie wszystko tworzymy w chwili, gdy o tym myślimy.
UsuńWszelkie potrzeby realizujemy wiec natychmiast.
Do żadnych przybytków uczeszczac nie trzeba.
Piotrze, niby taki logiczny jednak niedouczony jestes.
OdpowiedzUsuńAby u muzułmanów zasluzyc na te dziewice trzeba umrzec jako martyr. Czyli wysadzić sie poswiecajac dla idei.
Ja przynajmniej staram sie Nezumiemu wskazać droge do wyjscia z tych zyciowych tarapatów gdy nie ma ani jednego fizycznego czlowieka, ktory Nezumiemu moze pomóc.
OdpowiedzUsuńJakos od Ciebie Piotrze nie slysze dobrych rad jak Nezumi ma wyjsc z tego problemu.
Jak najbardziej wyjście jest, bardzo proste, trzeba sie tylko wykazać pokorą.
Ale wy tam w Polsce wszyscy niepokorni.
Kazdy dumny Polak.
Kazdy liczy na siebie.
Jesli ja mam w sobie pokorę wobec Boga, jest to dla kazdego z was.