Mała nocna grafomania

     Padał deszcz i było dosyć sennie.  Pochodziłem trochę

po Łazienkach jakby miało nie być jutra.  W chwilach

ulgi po deszczu rośliny wyglądają pięknie.  Powoli 

zapadał zmierzch.  Miałem już jakiś mglisty zarys tego,

co będę robił, kiedy obudzę się następnego dnia.  

Z rana miałem oddać się pięknoduchowstwu. Posłucham 

dwóch motetów Mondoville' a, które znam

z nagrania sprzed lat, mistrzowskiego, więc trudno nawet

przypuszczać, że to będzie tak samo dobre.  Co za ekspresja

przy słowach "Jordanis conversus est retrorsum"

i "Elevaverunt flumina."  Ale przecież nawet najpiękniejsza 

kobieta nie chodzi zawsze w tej samej sukni.  

    Jednak po tym początku dnia pojawi się wyrwa

jak po wybuchu bomby i lęk, i myśl o tym, że nie wiadomo,

jak dalej żyć przed zbliżającą się zagładą, która być może

zostanie trochę odwleczona.  

     Ludwik XIV był bardzo religijny i z prywatnego burdelu 

zawsze jeszcze zdążył na mszę. (O ile nie był to ruch w 

przeciwnym kierunku).  Nie było to chyba niczym osobliwym 

w tamtej epoce. A de Lalande, czy Mondoville byli tylko 

majstrami od muzyki i nie wiadomo, co naprawdę przeżywali, 

a jednak muzyka ta czasem wywołuje dreszcze.  Wszyscy 

wiedzieli, że życie jest kruche.  Lekarz króla Francji odradzał

mu częste mycie i monarcha kąpał się podobno trzy razy w 

roku.  Woda w Sekwanie i w innych rzekach była mocno

skażona, nie umiano jej filtrować, a  spuszczano do niej na

przykład krew z rzeźni czy odpady z garbarni.  Mimo zapachu

perfum Anglicy uważali jednak, że Ludwik śmierdzi.  Gorszyło 

ich to tak, jak nieco później to, że subtelna księżniczka Pruska

Amalia, pluje w salonie przy herbacie na podłogę.  

    Kompozycje muzyczne Amalii nawet mi się podobają. Poza 

tym była już ona wtedy niemłoda, a inne damy też pluły.  

co robić, kiedy nazbiera się sporo flegmy.  Od czego jest służba. 

     C. P. E. Bach skomponował dla niej sonaty organowe, nad 

którymi niesłusznie pastwił się Albert Schweitzer tylko dlatego, 

że nie przypominają w niczym cudownych sonat Bacha- Ojca.  

Są raczej sentymentalne. Lepiej nie słuchać ich razem, ale 

kiedy słucha się ich oddzielnie, niczego złego nie można 

pomyśleć o Bachu-Synu, poza tym jedynie, że musiał być mniej 

genialny od Ojca.  Wybitnym organistą był raczej jego starszy 

brat Wilhelm Friedemann, który jednak podobno nurzał się w 

błocie, topiąc swój geniusz w alkoholu. 

      Z takimi myślami, którymi zaśmiecony jest czasem  mój 

umysł, miałem już opuszczać park, kiedy ujrzałem w mroku 

jakąś przygarbioną postać idącą naprzeciwko mnie.  Ale

im bardziej się do niej zbliżałem, tym postać ta stawała się

mniej widoczna, aż w końcu całkiem znikła.  I myślałbym 

może, że nigdy nie istniała, gdyby nie głos, który usłyszałem.

     -  Jestem twoją śmiercią! - powiedziała. 

     Głos dobiegał zza moich pleców.  

     -  Nie musisz mnie pani straszyć! - zaprotestowałem

     - A co pan ma innego do roboty?  - 

     Tego było już za wiele!  Zacząłem jej skrupulatnie

wyjaśniać, że pracuję przez dziesięć godzin na dobę, 

ponieważ uprawiam twórczość literacką.  I żeby jej trochę 

przyłożyć zauważyłem, że większą powagę ma dla mnie 

wyobrażenie o śmierci, która, jak w niemieckim, jest 

rodzaju męskiego.  

    - A skąd szanowny pan wie, jakiego jestem rodzaju, skoro 

mnie pan nie widzi?  Mogę być i transwestytą. Obserwuję 

pana od dawna, śledzę też pańską twórczość w wolnych 

chwilach, choć tych, jak pan się domyśla, nie mam zbyt wiele.  

Po śmierci, o ile pana najbardziej udane teksty nie zaginą, 

zostanie pan z pewnością odkryty i nastąpi ekshumacja 

pańskiej twórczości.   Sądzę jednak, że zaginą...I może nawet

będzie pan wdzięczny za to losowi. A teraz  na tym lodowym 

pustkowiu czuje się pan zapewne tak, jak ten, kto nazwał 

arktyczne zwierzęta morsami  - od słowa Mors.  Nie muszę 

chyba panu wyjaśniać, co to słowo znaczy.  -

     - O jakim lodowym pustkowiu pani mówi?  Przecież jest 

maj i kwitną bzy! - 

     - Nie dla pana.  Dobrze pan o tym wie!   Czuje pan

chłód samotności, ale już niedługo.  Zamierzam skrócić

pańską udrękę. -  

     - Działa pani samowolnie?  A co na to pani szef? -

     - Przymyka na to oko.  Jeśli mnie szlag trafi ludzie

i zwierzęta przestaną umierać, a rośliny usychać.  Wcale

nie tak łatwo będzie mu znaleźć kogoś na moje miejsce.

Praca bez wytchnienia, niewdzięczna, rozumie pan chyba? -

     - Ale coś pani z tego ma? -

     - Nic!  Słyszę tylko rzężenie. A czy ktoś się nade mną

użali?  A często nawet nic nie słyszę, bo jestem gwałtowna. -

      - Sutry mówią, że niedobra jest nagła, nieoczekiwana

śmierć, na przykład w wypadku, że należy samemu wybrać

sobie moment śmierci. - 

      - Musi mnie pan po nocy rozśmieszać?  Oni uważają,

że człowiekowi najtrudniej jest odrodzić się w ludzkiej

postaci.  Łatwiej już nawet jako któryś z bogów..."Przy

kościołku mój aniołku świętość, wziętość, nadętość...

Przy krzyżyku na stoliku fakta - dwa akta." -

     - Akt narodzin i zgonu? -

     - W rzeczy samej!  Ale kto dzisiaj dba o fakta?   

Czytało się w młodości romantyków!  - 

     - Jesteś przecież odwieczna.  Nie mogłaś być młoda. -

     - Oj prawda, to prawda!  Nigdy nie byłam młoda.  

Ja jedna na tym padole łez nie umieram.  A ciebie  

państwo pogrzebie... -

      - Jak już jesteśmy przy poezyi, to posłuchaj:

      

        "Już koniec!  Sen mi to objawił:

        Nadziei los mi nie zostawił;

        Szczęśliwych dni nie będzie znała 

        Dusza, złej gwiazdy mrozem ścięta; 

        Odbiega młodość uśmiechnięta,

        Pierzcha nadzieja, miłość, chwała...

        O, czemu Pamięć mi została?"     

       

         - Słabe...Ale ten to przynajmniej nie pluł na

posadzkę.  Widać, że młokos!  Nie wie, co to demencja. -

         - Kiedy próbowałem podnieść z łóżka matkę i

udało jej się usiąść, odsłoniła się jej tylna część ciała... 

Bardzo to ją zawstydziło i chyba wtedy poczuła wyraźnie, 

że niedługo umrze.  Musiałem ją uspokoić mówiąc, że 

wszyscy kiedyś, o ile tego dożyjemy, będziemy starzy. -

         -  Nie chcę ci mówić, co ja widziałam. Zresztą 

widzę tysiące razy na sekundę, bo przecież nie myślisz

chyba, że tracę tu czas na rozmowę z tobą i zaniedbuję

swe obowiązki.  Wierz mi, niektórzy czekają na mnie

z utęsknieniem, wielu mnie szuka, a inni chcieliby umrzeć

podczas snu.  -    

        - Seneka bodaj napisał: "Śmierć ma też dobrą stronę -

kładzie kres starości." 

        - Ten to się przed śmiercią wysączył!  A Cezar?

Wielce zdziwiony, że go mordują...Widziałam to na

własne oczy, nie uszy!  Musiałam czekać, aż to nastąpi. -

        - A Kleopatra była piękna? -

        - Piękna!  Tylko nosata... Ja jestem piękna! Ale

nikt nigdy tego nie zobaczy.  Znikam już!  Musi ci

wystarczyć memento... - 

        Długo jeszcze wracałem do domu myśląc o tym

spotkaniu i analizując je w aspekcie jego realności

oraz zawartości kognitywnej. A następnego dnia po 

wyjściu z domu ktoś złapał mnie za rękaw i mówi:

       - Znałeś Pojeba? ...Juś nie żyje! -

       - Kiedy to się stało? -

       - Niedawno...Będzie w maju 2001... -

       - To rzeczywiście niedawno. Jakbym wczoraj go 

widział. - 

       - Niech mu ziemia lekkom będzie. Ja mu śmierci

nie życzę... - 

       - Ja też nie! -

       - Sąsiad, masz pięć złotych?  -

       - Nie mieszkam tu już od czterdziestu lat. 

Dałbym ci, ale wszystko wydałem.  Kupiłem sobie

"Dominus regnavit" Mondoville'a. - 

        - Francus Żompe?  To ty jesteś pierdolnięty!  

A ja na flaszkę nawet nie mam!  Parle, parle, żaba

w gardle. I nawet sobie nie poruchałeś!...A jak 

sprawdzę? -

        - Jak Boga kocham, nie mam!  Była trochę 

przeceniona, ale przepuściłem wszystko do szczętu. - 

        - Moja mamusia też umarła. - 

        - I moja... -

        - To po jakiego ch... tu zaglądasz? - 

        - Nie zaglądam!  Tak przechodziłem. Myślałem,

że się w oknie świeci. -

         - Znałeś Pojeba?  Juś nie żyje... -

         - Kiedy to się stało? -

         - Wszystkich nas to czka!  - 

 



    




Komentarze

  1. Alma
    Jaki świetny tekst, Nezumi! Fajnie napisany. Bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alma
    Dzisiaj są Targi Książki na wolnym powietrzu, pod Pałacem Kultury. Polecam! Gdyby moje dziecię lubiło czytać, to zwolnilabym się z pracy i go tam zawiozła. Ale nie lubi czytać, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alma
    Na stoisku 16C wystawiają się antykwariaty :
    16/C Antyk-Wariat - Warszawa Warszawa / Polska
    16/C Antykwariat Grochowski - Warszawa Warszawa / Polska
    16/C Antykwariat Gryf Warszawa / Polska
    16/C Antykwariat na Tamce Warszawa / Polska
    16/C Antykwariat Szarlatan - Wrocław Wrocław / Polska
    16/C Antykwariat Warszawa Warszawa / Polska
    16/C Antykwariat Warszawski Warszawa / Polska
    16/C Antykwariaty Książka dla Każdego - Warszawa
    Wstęp na targi bezpłatny dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję🥀Może uda mi się tam dotrzeć dzisiaj albo jutro.

      Usuń
    2. Alma
      Fajnie macie, Idzie, w tym Poznaniu: Manhattan, Malta...😀
      U nas był Pigalak, ale niektórzy nie mogli na niego patrzec i juz go nie ma (był w centrum miasta). Pewnie zazdroscili, nie wiedzieć czemu 😂

      Usuń
    3. Rozpoznawanie kluczy to kluczowa sprawa. Na szczęście Święty Piotr ma tylko jeden🙂

      Usuń
  4. Mój stomatolog nazywa się dr Kardynał🙂 Łata nawet ubytki. Ale chyba zrezygnuję z leczenia, żeby się uchronić przed kardynalnym błędem jakim byłoby zachowanie uzębienia 😀

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz Nezumi, ze Ludwik XIV mial prywatny burdel, z ktorego czesto korzystal jednak tylko 3x w roku sie mył.
    Nic dziwnego, ze śmierdział.
    Współczuję tym młodym dziewczynom, ktore jemu usługiwały.
    Jednka twierdzi sie, ze Francuzi pachną.
    Ciekawe skąd ta fama czystosci gdy fakty przeczą temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była inna epoka...

      Usuń
    2. na pewno te francuzy śmierdza i dzisiaj.
      Nie zdziwilbym sie, ze Amerykanie oraz Anglicy do dzisiaj pachną tak jak pachnieli Anglicy w uprzednich epokach.
      u Niemcow specjalnie nie czuje sie milego zapachu od ludzi.
      We Francji zapewnie jest podobnie.
      Czy to Albańczycy czy Polacy -
      śmierdzieli nowo przyjezdni - musialem dyskretnie ich nauczyć, ze trzeba sie umyć, zalozyc swiezo wyprane ubranie na czyste cialo - dopiero wtedy przyjść do pracy.
      Cuchnęli bowiem okropnie.
      Ludzie w ogole nie zdaja sobie sprawy jak śmierdzą, szczegolnie gdy po umyciu sie założą używane ubranie.
      A przeciez kazdy czlowiek powinien pachnąć.

      Usuń
    3. Byłam w Wersalu i ten pałac zwiedzałam,
      piękne sale i dzieła, ogród też,
      ale o jednym mankamencie się od przewodniczki dowiedziałam,
      że oni tam w tym pałacu toalet nie mieli tylko do kominków się załatwiali ii gdzie popadło.
      Może dlatego perfumy stosowali litrami:)
      Brudnych czy śmierdzących Francuzów tam nie spotkałam.:)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty