Hegezjasz [fragment dialogu]
Cień: - A dokąd to idziesz Hegezjaszu? -
Hegezjasz: - Cyprysową drogą... -
Cień: - Często cię tu spotykam. A jak znajdujesz
cyprysy? -
Hegezjasz: - Zielenią się zimą i pozostają niewzruszone. -
Cień: - I wciąż uważasz, że lepiej jest nie istnieć, niż
żyć na tym świecie? Nazywają cię Namawiającym do śmierci.
Napisałeś podobno, że nikt nie przekona pragnącego samobójstwa, że warto
żyć. Dlatego król zabronił ci wykładać.
Hegezjasz: - Jeżeli znajdziesz właściwy argument zmienię
zdanie.
Cień: - Można żyć przyjemnie. Czyż nie istnieje naturalna
radość życia? -
Hegezjasz: - O jakiej radości mówisz? Wobec cierpienia
życia można jedynie zachować spokój. Lepiej byłoby nigdy się
nie narodzić lub jak najszybciej przekroczyć bramy Hadesu. -
Cień: - Uważam cię za sfrustrowanego hedonistę. Skoro
trudno jest żyć przyjemnie dłużej niż przez chwilę, jesteś
rozczarowany życiem. -
Hegezjasz: - Gotów jestem zmarznąć na śmierć, przekonaj
mnie, żebym tego nie robił! -
Cień: - Tak bardzo nie szanujesz życia? A kontemplacja?
A mądre działanie? I czy nie zechciałbyś pozostać choćby dla
odrobiny współczucia? -
Hegezjasz: - Nie będę cię już dłużej zatrzymywał Cieniu.
Tkwij w swym złudzeniu dopóki nie dopadnie cię cierpienie
i choroba, albo nie utracisz bliskich. -
Cień: - Bliscy powinni być szczęśliwi, że umierają. To wynika
z tego, co głosisz. Ale uważasz jednak, że można życie przeżyć
mężnie i w spokoju, tylko nie wiesz, po co...A czy bogowie nie
troszczą się o nas? -
Hegezjasz: - Żartujesz chyba, albo nie znasz mitologii. -
Rozprawiali tak jeszcze przez jakiś czas wchodząc coraz
głębiej w mrok nocy, aż Cień wystraszył się, że za chwilę
zniknie. Pożegnał jednak mędrca takimi słowami:
- Choć uważam twą melancholię za bliższą poezji niż
filozofii, myślę, że słusznie domagasz się odpowiedzi na swe
pytanie. -
W chwilę potem Hegezjasz wpadł w czeluść prowadzącą
w zaświaty i ujrzał przewoźnika Charona na łodzi
wypełnionej duszami.
- Znajdzie się tam jedno miejsce dla mnie? - zapytał.
- Wykluczone! - odburknął Charon - Po pierwsze nie masz
pod językiem obola, a darmo nikogo nie przewożę. A po
drugie, co istotniejsze, jeszcze nie umarłeś. Wracaj skąd
przyszedłeś! -
- Wiesz dobrze, zacny Charonie, że nie mogę umrzeć,
dopóki nie uzyskam odpowiedzi na me pytanie, czy lepiej
jest żyć niż umrzeć. Ja tę odpowiedź znam, ale nie chcę
pozbawiać innych trudu myślenia. Nie martw się o mnie
Dobra Duszo, najwyżej wejdę bocznym wejściem dla biedaków. -
Charon odpłynął, a Hegezjasz przemknął bocznym wejściem,
korzystając z chwili gdy Pies na chwilę przysnął.
Obok źródła Mnemosyne słaniała się przed nim dusza młodej
kobiety. A ponieważ nie miała pamięci, dał jej skosztować
ciemnego leśnego miodu, zmieszanego z mlekiem i krwią
kozła. A wtedy przemówiła:
Nimfa Eurydyka: - Tak bardzo chciałabym żyć!
Hegezjasz: - Gdybyś wiedziała, jaki los spotkał twego
kochanka, na pewno byś nie chciała. -
Eurydyka: - Tak, wiem, stracił głowę. -
Hegezjasz: - Czyżbyś go już nie kochała? -
Eurydyka: - Chciałabym żyć! -
Hegezjasz: - Żywi chcieliby umrzeć, a zmarli powrócić
do życia, ale ten czyjego imienia nie można wymawiać głośno,
jest władcą podziemi. Zawsze znajdzie jakiś otchłanny
podstęp, aby kogoś uwięzić na wieczność. Twoje myśli
są dziecinne. Na pewno usypałaś kiedyś mogiłkę dla swego
ukochanego świerszcza i zrosiłaś ją szczerymi łzami, jak
to czynią poetki. Wierz mi, nie ma się co nad śmiercią
roztkliwiać!
Eurydyka: - Zostanę tu na wieczność, jeśli przekonasz
mnie, że lepiej, abym nigdy nie oglądała już słońca. -
Hegezjasz: - Pomyśl o straszliwych Menadach i o tym,
co zrobiły z tym, który potrafił swą grą obłaskawić najdziksze
zwierzęta. Człowiek jest okrutny!
Po tych słowach Nimfa zemdlała, a może tylko pogrążyła
się we śnie. Hegezjasz zaś powrócił na ziemię i spokojnie
dokonał żywota.
O ile nie stało się inaczej...
Oj Nezumi,
OdpowiedzUsuńgdy człowiek pozostaje z Bogiem w radosci zycia ma wszystkiego wiecej niz potrzebuje.
Nie ma zadnego cierpienia, bowiem Jezus wygrał juz walkę ze złem 2,000 lat temu.
Cierpi ten co nie poznał Boga.
Piotrze, to co opowiadasz jest nie tylko nielogiczne i niespójne, ale absolutnie nieprawdziwe.
UsuńGdybys uwaznie zapoznal sie z pieciokrotnie przez Ciebie przeczytana Biblia wiedzialbys, ze szatan jest ksieciem a nie krolem.
Mamy wiec na ziemi księstwo szatana.
To tak w kwesti formalnej.
Ja się cieszę gdy niewierzacy maja sie finansowo dobrze.
Wtedy jest tylko kwestią czasu gdy nastapi transfer ich dóbr do mojej kieszeni.
Takie jest przyrzeczenie złożone przez samego Boga.
Niestety nie zrozumiales co czytałeś a teraz wypisujesz bzdury.
Prawdziwie wierzaca osoba nie cierpi, jesli kiedys pocierpi oznacza to, ze zostanie tej osobie zrobiona co najmniej podwójna rekompensata za poniesione cierpienie.
Hiob żył jeszcze 140 lat po 9-cio miesiecznym cierpieniu.
Żył w pełni dobrobytu.
Niestety zwykla osoba, Kowalski nie rozumie Biblii - a Mystik Filozof oddaje sie w zanurzanie w kreciej robocie szatana zamiast radować sie kazdym dniem.
Tak to wyglada zycie, gdy szatan szepcze do ucha.
Dokladnie tak jak wyszlo w powyzszej rozmowie Hegezjasza z Cieniem.
Alma
OdpowiedzUsuńUfff, zaraz spadnę w czarną otchłań beznadziei, aaaaa a a a
Alma
OdpowiedzUsuń:-)
Alma
OdpowiedzUsuńŻycie pozwala odczuwać. A tego, co bedzie po życiu, i tak doświadczymy. Czy ten argument wystarczy Hegezjuszowi? :-)
Dla niego istotne jest to, co odczuwamy. Jeśli szczęście polega na przyjemności (radości) życia, to jest ono w jego poczuciu nieosiągalne, bo człowiek czuje przede wszystkim niepokój i cierpienie i może jedynie albo
Usuńzobojętnieć, albo wyjść z życia.
Inna sprawa, co nas przekonuje...
UsuńAlma
UsuńOczywiście. Nie podejmowalam tematu co życie jest warte. Ono po prostu daje szansę odczuwania. Szczęście jest pewnym stanem. Jak i inne stany w życiu. I kto powiedział, że mamy dążyć ku szczęściu? Że to jest cel w życiu?
Alma
UsuńNie nas, tylko Hegezjusza :-D
Hegezjasza 🙂
UsuńAlma
UsuńHegusia :-D
W perspektywie greckiej filozofii istotne było tylko dążenie do szczęścia. Opierała się ona na założeniu, że każdy chce być szczęśliwy. My możemy to widzieć inaczej, a nawet uważać, że ten, kto dąży do szczęścia, nigdy nie będzie szczęśliwy...
UsuńJednak możliwość odczuwania pewnych rzeczy sama w sobie nie musi być czymś dobrym. Nie mówię nawet o rzeczach skrajnych jak choroba czy okrucieństwo, którego ofiarą padamy. Wielu rzeczy wolelibyśmy nie czuć.
Poeta Rilke chciał czuć do końca i w chorobie nowotworowej odmawiał przyjmowania leków uśmierzających ból. Ale ilu ludzi jest w stanie przyjąć na siebie każde cierpienie? W tej sytuacji czucie nie musi przesądzać o wartości życia.
UsuńTak, ale to właśnie życie daje mozliwosc odczuwania. Możliwość. Nie wnikam w to, jakie to są odczucia.
UsuńPani filozof (ta od małej książeczki, której tytułu nie pamiętam, ani jej nazwiska) była zdania, że celem istnienia jest życie. Konkretnie my otrzymaliśmy życie, a mógł je otrzymać jakiś inny organizm -powstalismy jednak my. A celem życia jest jego PRZEZYCIE. Nie szczęście.
Alma
UsuńPrzypomniałam sobie: książka ma tytuł "Szczeliny istnienia".
Można jednak nie chcieć przeżywać życia...Poza tym Pani Filozof zakłada cel, którego życie wcale nie ma. To my chcemy coś przeżywać lub przeciwnie, właśnie jak Hegezjasz czy stoicy n I e przeżywać, bo przeżywanie to niepokój.
UsuńJej pogląd byłby bliski egzystencjalizmowi, który jednak najczęściej zakłada, że życie nie ma żadnego celu.
UsuńPrzeżywanie nie jest też celem biologicznym czującej istoty.
Alma
UsuńŻycie ma cel. Filozoficzne jest to uczestniczenie w całym życiu (życiu wszystkich organizmow aby ono trwało). Biologicznie - wydanie potomstwa. Metafizyczne zjednoczenie się z Bogiem. Zatem i w wymiarze naszej swiadomosci (chcemy żyć wiecznie z Bogiem) i siły wyższej (sił przyrody od nas niezaleznych), nasze istnienie ma cel.
Alma
UsuńMyślę, że rozważania Hegusia dotyczą nie tego czy warto żyć, ale czy warto umrzeć! :-D
Alma
UsuńNo pewnie, że przeżywanie nie jest celem życia! Jest możliwością, jakie daje życie! :-)) Czy mam Ci to rozpisać na tablicy?? :-D
To, że warto umrzeć wynika jego zdaniem z tego, że nie warto żyć. A możliwość, o której mówisz, była dla niego jedynie udręką, więc nie tylko nie ma żadnej wartości pozytywnej, lecz wyłącznie negatywną.
UsuńTo, co nazywasz filozoficznym i metafizycznym celem życia jest więcej niż problematyczne. Każde indywidualne życie zmierza ku nieistnieniu (destrukcji, zagładzie). Jest to zjawisko naturalne...
Ależ nie! :-))
UsuńKażde indywidualne życie jest cząstka życia i będzie trwało wiecznie - tylko w innej postaci: my zjadamy i nas zjedzą. :-))
Alma
UsuńNie warto żyć...
OK, można przecież nie chcieć doceniać szansy na życie.
Zuplenie, zupełnie inną kwestią jest wola/konieczność zdoswiadczania natężenie bólu, jakie w życiu się zdarza. To wiąże się z problematyką pragnienia śmierci, a nie z tematem czy warto żyć.
Alma
UsuńTo, co nazwałam celem filozoficznym jest po prostu prawem natury.
To, co nazwałam celem metafizycznym to cel, który człowiek (dzięki swej świadomości) sam sobie obiera.
Istnienie tych celów nie jest żadnym odkryciem.
Zjedzeni, czy też w inny sposób zaabsorbowani i zużytkowani przez Naturę będziemy na pewno. 😀
UsuńAlma
UsuńNo co: takie jest prawo natury! :-D
Alma
UsuńMoże więc, skoro nie boli nas jeszcze tak bardzo, jeszcze dajemy radę oddychać i myśleć, to może jednak warto żyć...?
😄
Alma
UsuńWróć: warto NIE UMIERAĆ!!!😂😂
Jak cierpienia nie można oddzielić od życia, tak też sensu życia nie można oddzielić od jego uwarunkowań. Szansa na życie to pojęcie abstrakcyjne. Jaką szanse na życie dostało niemowlę zastrzelone z matką na ulicy w Buczy, czy gdziekolwiek indziej na świecie, albo dziewczynka z Tajlandii, która zarabia na rodzinę gwałcona przez turystów. Nie wspominam o głodzie czy niepełnosprawności. Oczywiście powiesz, że nie chodzi o osoby pokrzywdzone przez los, ale o życie większości ludzi. Ale kiedy nieco bliżej wniknąć w podobne uwarunkowania może się okazać, że to wcale nie jest większość. Egzystencjaliści mówią, że zostaliśmy "rzuceni" w świat...Gdyby do zapłodnienia doszło w innej chwili, bylibyśmy zupełnie innymi ludźmi. Szansę na to, aby umrzeć ma każdy.
UsuńOstatni komentarz napisałem przed przeczytaniem Twoich, z którymi się zgadzam.🙂 Jestem w drodze do lekarza...Już spóźniony.
UsuńAlma
UsuńŻycie ma sens niezależnie od uwarunkowań.
Szczególnie właśnie biorę pod uwagę osoby, które nie mają łatwego życia.
Czy cierpienie to według Ciebie tylko fizyczny ból?
Czy kaczka cierpi gdy kot pozre jej kaczątko? Czy cierpienie jest pojęciem wymyślonym przez ludzi?
Jeżeli kaczka cierpi, to faktycznie znaczy, że odczucia oferowane przez życie to też cierpienie.
Alma
UsuńŻycie ma sens niezależnie od uwarunkowań.
Szczególnie właśnie biorę pod uwagę osoby, które nie mają łatwego życia.
Czy cierpienie to według Ciebie tylko fizyczny ból?
Czy kaczka cierpi gdy kot pozre jej kaczątko? Czy cierpienie jest pojęciem wymyślonym przez ludzi?
Jeżeli kaczka cierpi, to faktycznie znaczy, że odczucia oferowane przez życie to też cierpienie.
Fizyczny i psychiczny ból, niepokój, który może przewyższać fizyczny ból...
UsuńAlma
UsuńAle czy kaczka cierpi tak jak człowiek?
Chodzi mi o to, że życie ma sens taki sam i zawsze jest takie samo dla każdego organizmu.
Jeżeli człowiek rozważa, roztrzasa czy życie ma sens (i jaki) to znaczy, że człowiek usiłuje nadać temu życiu nowy sens (bo zdał sobie sprawę, że jest jedynie nikła składową świata).
Kaczka cierpi podobnie jak człowiek, ale bez udziału świadomości w stopniu przysługującym człowiekowi. Każdy jest mikroskopijną cząstką istnienia, Natury i czasem też próbuje odnaleźć sens własnego istnienia. Dla mnie osobiście pesymizm metafizyczny i moralny nie są czymś prowadzącym do tak radykalnych poczuć jak wyrażone niegdyś przez Teognisa, Hegezjasza, Schopenhauera czy Heinego, a nawet (z pomniejszych) Ciorana...Ale daleki jestem od lekceważenia takich poczuć, co często ma miejsce, jak to w starożytności robił na przykład Epikur, a czyni się to stale w imię tzw. zdrowego rozsądku,albo poczuć religijnych. To nie pozwala dotrzeć do psychiki ludzi udręczonych przez życie (niekoniecznie przez własny stosunek do życia) lub przeżywających je pełniej.
UsuńNawet po kaczce nie wszystko spływa jak po kaczce...
UsuńAlma
UsuńZatem rozmowa powinna się toczyć na temat: jak wiele w życiu człowiek może wytrzymać, a nie czy życie ma sens :-)
Kto ile wytrzyma to kwestia psychologiczna. Istnieją podobno ludzie niezłomni, czy bezgranicznie cierpliwi. Ja jak dotąd nikogo takiego nie spotkałem, ale mędrcow nie spotyka się na ulicy 😀Jednak pytanie o wartość życia, w którym cierpienie może być nadmierne, pozostaje w mocy.
UsuńAlma
UsuńAle przecież filozofowie obmyślili nawet, że i niezawiniona śmierć z ręki okrutnika ma sens!🙃
Alma
UsuńTaka śmierć ma nam (czyli tym, których to nie dotknęło, a przecież mogło) uświadamiać jak cenne jest życie. To filozof wymyślił, nie ja ☺
Alma
UsuńŻycie jest tak cenne, że aż bezcenne!!😀
...Jest trochę paradoksów z tym związanych. Nawet potencjalny samobójca, o ile nie popada w apatię, nie chciałby być najczęściej przez kogoś innego pozbawiony życia i zwykle je coś, czyli podtrzymuje życie.
UsuńInaczej jest np. w sytuacjach, o których wspominał ostatnio Lech. Ludzie decydują się na eutanazję...
Alma
UsuńPostrzegam ludzi jak inie organizmy. To jest spojrzenie biologia.
Człowiek to jeszcze bogactwo świadomości, myśli i odczuć. W tym aspekcie (myśli, odczuć, pragnień, i wszystkiego co człowiek sobie wymysli) człowiek zawsze będzie niezadowolony=będzie cierpiał. A filozofowie będą nad tym myśleć, a poeci o tym pisać.
Odejście z tego świata na własne życzenie to delikatny temat. I temat mojego opracowania na egzamin z filozofii podczas przewodu doktorskiego. Nadal bardzo aktualny i nadal bardzo delikatny.
Alma
UsuńNa temat odchodzenia, śmierci z własnej woli nie da się generalizowac.
"To, że w ogóle c h c e m y jest nieszczęściem, niezależnie od tego, c z e g o chcemy. Ale chcenia (błąd podstawowy) zaspokoić nie sposób, dlatego nigdy nie przestajemy chcieć, a życie jest nieustającą skargą..."(Schopenhauer)
UsuńTo już mój drugi fragment dialogu Hegezjasz. Pierwszy był literacko ciekawszy (była w nim między innymi scena kontemplacji nad morzem) i o wiele bardziej nasycony treścią egzystencjalną, jednak nie dokończyłem go i pozostał nieopublikowany. Ten tekst jest bardzo krótki i ma nieco inny charakter. Ująłem trochę powagi postaci filozofa i wyszedłem nieco poza ramy dialogu, który zresztą jest tu ledwie naszkicowany...Król Ptolemeusz zakazał nauczania Hegezjaszowi, ponieważ wśród jego uczniów znaleźli się samobójcy.
OdpowiedzUsuńNapisze tylko dla Almy oraz Ciebie Nezumi,
OdpowiedzUsuńmam nadzieje ze Piotr powstrzyma sie od swojego "logicznego" komentarza.
Oto co w chwili obecnej Nauka wie czym tak naprawde jest to zycie w fizycznym ciele.
Zaczyna sie w momencie, gdy do naszej duszy przychodzi Anioł stróż, zapowiada, ze nadszedl czas kolejnej inkarnacji w fizyczne cialo.
Dusza pomiedzy zyciami w fizycznym ciele odpoczywa w Niebie przez okres ok 20 do 40 ziemskich lat.
Bardzo czesto dusza jeszcze teraz nie chce sie inkarnowac w fizyczne zycie, jednak przychodzi moment, ze trzeba sie inkarnowac.
Planuje sie te przyszle zycie w najistotniejszych szczegolach.
Nawet moment narodzin jest istotny, jaki jest uklad planet - potrzebujemy bowiem konkretnych energii aby zrealizowac cel przyszlego zycia.
Tak wiec Almo, moment narodzin jest zaplanowany w szczegolach - nie jest przypadkiem.
Nasi fizyczni rodzice nie sa przypadkiem, nasze rodzenstwo czy najwazniejsi koledzy oraz kolezanki w pracy czy w przyszlym doroslym zyciu tez nie sa przypadkowi.
Anioł stróż prowadzi nas przez cale fizyczne zycie aranżując rozne sytuacje aby cel naszego zycia zostal zrealizowany.
Poeci, filozofowie moga sobie filozofowac.
Dobra wróżka wywróży z kart czy z ukladu planet w chwili naszych narodzin jak bedzie wygladalo nasze życie.
Dobra wróżka nigdy sie nie pomyli.
Alma
UsuńTwoje słowa, Danku, pozwalają zachować spokój - wszystko dzieje się, bo tak ma się dziać a wiara utrzymuje człowieka w dobrostanie. Wcale nie jestem temu przeciwna :-)
Nawet Nezumi swego czasu, jeszcze na uprzednim blogu na Lunie wyrazil sie w prawdziwie Filozoficzny sposob, ze obawia sie, iz wszystko jest na tym swiecie w sposob instrumentalny sterowane.
UsuńCieszmy sie wiec z tego zycia, jestesmy bowiem w szkole,
w szkole prawdziwego zycia gdzie uczymy sie jak wchodzic na coraz wyzszy poziom zaawansowania.
Nezumi -
OdpowiedzUsuńzapytujesz?
Jednak pytanie o wartość życia, w którym cierpienie może być nadmierne, pozostaje w mocy.
Przypomnij sobie Ksiege Hioba, tak te ktora kupiles ostatnio.
Byl cel dla ktorego Hiob musial poniesc kare, przejsc przez to cierpienie.
Pozostal jednak w wierze.
Podwojnie wszystko zostalo jemu zwrócone, zyl jeszcze kolejne 140 lat bez zadnego cierpienia, w pelnej radosci.
Ja sobie nawet nie wyobrazam, ze Mystik Filozof moze takie rzeczy pisac jak napisales powyzej.
Mam kilka przekładów Księgi Hioba. Ostatnio nie kupowałem żadnego nowego. Sporo już na temat tej księgi rozmawialiśmy. Mogę Ci polecić rozdział mówiący niej w Teologii Starego Testamentu, monumentalnym dziele von Rada. 🙂
Usuńmówiący o niej
UsuńAlma
UsuńI tu odezwała sie moja przekora pisarza medycznego, który musi opisać uzyskane wyniki badań tak, aby ktoś je opublikował. Zatem:
"Wierzący w Jezusa nie cierpią". I to jest prawda, której nie da się podważyć, bo: jeżeli jednak cierpią, to znaczy, że tylko wydaje im się, że wierzą albo po prostu za mało w Niego wierzą.
Czy też jesteście zdania, że prawdy wcale nie ma na świecie?
Cierpienie - np. fizyczny ból, jest całkiem niezależne od tego, w co człowiek wierzy. Może natomiast zależeć od tego, co bierze, np. lek uśmierzający ból. Czy wiara lub myśl, albo medytacja, mogą działać jak balsam na każdy ból psychiczny w ten sposób, że go znoszą? Chrześcijańscy mistycy mówią raczej o "słodyczy cierpienia", stoicy, że cierpienie "nie jest złem", a jedynie Budda, że dla bodhisattwy "nie ma cierpienia", ale tylko własnego, bo cierpienie innych czujących istot jest tym, co pragnie ukoić.
UsuńAlma
UsuńAle tego wywodu to dla mnie nie musiałeś przepowadzać, doprawdy Nezumi... :-D
Alma
UsuńMyślę, że Derwisze nie czują cierpienia w swoim tańcu.
Ale poza tańcem czują 😀
UsuńAlma
UsuńA widzisz! Kiedy jednoczą się z Bogiem (w tańcu) to nie cierpią! A gdy nie są z Bogiem zjednoczeni, to mogą cierpieć.
Szach!
Ja jak napiję się dobrego wina i jednoczę się z nim (winem) też nie cierpię 🙂
UsuńAlma
UsuńJa jednoczę się campari. Żarcik taki.:-D
Cierpienie jest nieodłączną częścią życia
Usuńczy psychiczne czy fizyczne.
Alma
UsuńTakie stwierdzenie wynikać może z głębokiego przekonania o miłości Jezusa i tego, co obiecuje na kartach w Biblii. Jestem uprawniona do napisania, że jeżeli ktos cierpi, to być może nie wierzy odpowiednio mocno (ja piszę teoretycznie, a nie wyrażam tutaj swoich opinii).
Alma
UsuńTen sam fakt dla jednych jest czyms dobrym, a dla innych czyms zlym. Dalej, fakt musi zostać zinterpretowany, żeby go komus przekazać. Nie wiem czy interpretacja będzie identyczna choćby u tylko dwóch ludział.
Alma
UsuńCierpienie fizyczne, ból, w sposób oczywisty nie zależy od tego, czy ktoś wierzy. Dziewice pewnie nie czują bólu porodowego😀
Alma
UsuńLudzi
Alma
UsuńIrsilo,
Ja rozumiem, że cierpienie jest składową życia. Zwłaszcza człowieka.
Alma
UsuńSą jednak ludzie, którym ich wiara daje takie postrzeganie świata, że oni nie zalamią się nawet w sytuacji krytycznej, nawet, gdy lekarze są gotowi przetaczac im przeciwciała, żeby przeżyli.
Alma
UsuńA załamanie (poczucie beznadziejnosci) dla ludzi wrażliwych jest cierpieniem.
Alma
UsuńNie rozumiem, Nezumi.
Alma
UsuńI cóż jest w tym, że ktoś wierzy tak mocno, że Jezus go chroni i chciałby, żeby inni też tak myśleli (bo będą wtedy silniejsi w życiu-w jego opinii)?
Alma
UsuńApropos porodu. Znam kobietę, dla której urodzić dziecko było o wiele łatwiej niż iść na wyrwanie zęba. Urodziła osmioro dzieci.
Podczas porodu wydziela się u kobiety oksytocyna, ta sama co w trakcie przyjemnego zblizenia. Podobno niektóre kobiety wporównują sam poród do najprzymniejszego zdarzenia w życiu. Hmmm, sama nie znam takiej kobiety 🙃
Ważne by umieć z cierpieniem coś zrobić,
Usuńsą na to różne sposoby.
Alma
UsuńChodziło Ci o to, że Maryja urodziła Jezusa jako dziewica? No tak - dziewictwo odnosi się do urodzenia samej Maryi bez grzechu pierwpróbnego poczeta). Zresztą w tłumaczeniu tekstów biblijnych wiele okreslen jest nietrafionychyba, mylacych, a nawet dla teraźniejszych o przeciwnym niż zamierzano znaczeniu.
Alma
UsuńOdziu,
To dobrze, że na świecie jest prawda ☺ Tylko kto ją zna??😀 Czy w ogóle ktoś? 😯To mnie martwi.
Tak, dla człowieka cierpieniem może być nawet radość (np. innego człowieka).
Nie musi być dowodu. Jeżeli ktoś tak wierzy, to po prostu wierzy :-) I wiesz, że względu na to, co napisałeś o mózgu, nie jestem taka sceptyczna wobec stwierdzenia, że wiara to coś, co ochrania nas ode złego (w tym cierpienia).
Alma
UsuńIrsilo, to niezwykle istotne, żeby radzić sobie z cierpieniem, zwłaszcza psychicznym w życiu. Dlatego staram się wsłuchać w ludzi, którzy wiedzą o wiele więcej ode mnie.
Dlaczego ludzie głęboko wierzący płaczą na pogrzebach swych bliskich, których czeka szczęście wieczne? Przecież nie cierpią, bo wierzą. Dlaczego chcą wybaczać swoim winowajcom, skoro nie czują żadnej krzywdy? A smutna, boleściwa Matka Boża pod Krzyżem pomyliła się, bo brakowało jej wiary?
UsuńAlma
UsuńNezumi, chyba szatan w Ciebie wstapil!! 😁
A kysz, a kysz!!
W pięć lat po śmierci swej matki Budda wstąpił do nieba i zaczął uczyć swą zmarłą matkę podstaw buddyzmu. Jest na ten temat cała sutra. 🙂
UsuńAlma
UsuńCóż, może syn wiedział więcej od swej Matki? 😀
Alma
UsuńAle jeżeli już musisz, Nezumi...:.Wiara pomaga tym, którzy wierzą.
Alma
UsuńJasne, Odziu. Różnym ludziom pomagają różne rzeczy ☺
von Rada Nezumi zapewne wieki temu rozprawial sie nt. Hioba.
OdpowiedzUsuńDzisiaj mamy XXI wiek,
ja juz zupelnie innej perspektywy oceniam dlaczego Hiob zostal ukarany tymi cierpieniami oraz sposob w jaki wyszedl z tych cierpien zapewnil jemu szczesliwe zycie w pelnym dobrobycie przez nastepne 140 lat.
W czasach gdy rozprawial von Rad, internetu jeszcze nie bylo, dostep do wiedzy mial bardzo ograniczony.
No tak. Nie czytał Wikipedii 😀
UsuńCierpienie jakie by nie bylo ja traktuję jako duchowe wyzwanie.
OdpowiedzUsuńNatychmiast przystepuję do duchowej walki -
co by mnie nie spotkało natychmiast oddaje w rece mojego Ojca.
Ojcze Ty siedzisz na Tronie,
Twoja twarz jest zwrócona w moim kierunku,
moje imie jest wyryte na Twojej dłoni.
Jestem jabłkiem w Twoim oku.
Dziekuje Ojcze, ze nie pozwolisz aby siły zła powodowały cokolwiek w moim ciele co sprawia mnie udrękę.
Dziekuję Tobie Ojcze, ze z chwila gdy sie modlę kierujac moja prośbę do Ciebie w tym momencie wysylasz Aniola aby walczyl w moim imieniu.
Tak to jest z tym cierpieniem gdy pozostaje sie w wierze.
Odchodzi cierpienie szybciej niz przychodzi.
Ja nie rozumiem dlaczego ludziom jest tak trudno zrozumiec, ze kazdy z nas jest dzieckiem Boga,
Bog juz sie zdecydowal, ze kazdy z nas powinien prosperowac,
ze kazdy z nas powinien byc zdrowy, kazdy z nas powiniem zyc do momentu az bedziemy usatysfakcjonowani zyciem.
Jest tylko jeden haczyk -
trzeba przyjąć do swojej duszy, ze jestesmy uzdrowieni,
ze mamy Błogosławieństwo Bożej łaski pomyślności,
ze nasze dalsze zycie bedzie o wiele lepsze od naszego dotychczasowego zycia.
Piotrze co do Nauki zajmującej sie uprzednimi zyciami duszy oraz zyciem duszy w swiecie duchowym - jest to Nauka o nazwie Soul Regressions co google tlumaczy jako Regresje duszy.
OdpowiedzUsuńMoim nauczycielem jest w tym temacie Linda Backman,
jak najbardziej jej ksiazki tlumaczone sa na jez polski aby nie bylo, ze w Polsce nie ma aktualnej wiedzy.
Co do 100% pewnosci wiedzy wróżki nt. przyszlego zycia -
jeszcze sie nie zdażyło aby wróżka mająca renomę popełniła jakikolwiek błąd w swojej sztuce.
Czy logicznie to nie swiadczy, ze mamy do czynienia z pewną na 100% wiedzą?
No tak Piotrze, jeszcze na Lunie zapowiedziałeś, ze bedziesz sie moczył na starość, jednak nie zdawalem sobie sprawy, ze stanie sie to tak szybko.
UsuńNie zdajesz sobie sprawy, jak proste jest przeprowadzenie seansu regresjii duszy.
Nie potrzeba do tego zadnego tytułu naukowego.
Co innego uczenie innych jak to sie przeprowadza.
Pomaga w tym bardzo fakt, ze Linda jest dr Linda Backman w dziedzinie pedagogii czyli nauczania.
Teraz ja bez zadnego tytułu prof. czy dr z powodzeniem przeprowadzam regresje duszy.
Ten Twoj polski dr chwali sie tytulem doktora, nie ma bowiem zadnej potrzeby aby miec jakąkolwiek wiedzę medyczną.
Wystarczy litera w literę stosowac sie do instrukcji jak to przeprowadzic.
Kazdy to potrafi.
Co do teleportacji pomyliłeś sie o tysiace lat, jak zwykle jesteś cienki z Wiedzą Piotrze.
Nie spotkalem sie z nazwiskiem Harry Houdini jednak kazdy slyszal o Buddah.
Otóż znam opisane dwie wzmianki o teleportacji Buddy.
W jednej na oczach setek jesli nie tysiaca ludzi w mgnieniu oka przedostal sie na druga strone wielkiej rzeki.
W drugiej sytuacji pokonal przestrzen, ktora ludzie potrzebowali tygodnia czasu aby pokonac na nogach, teleportował sie tez w ulamku sekundy.
Ten Harry to zapewne jakas fikcyjna postac z filmu.
Co innego Buddah, to juz jest postać historyczna.
Teleportacja byla faktem rzeczywistym.