Wolność w niewoli. Opowieść z czasów rzymskich
Droga przestała być prosta, a dziewczynę zaniepokoił
widok sowy. W mroku widziała tylko połowę jej twarzy
i żółte oko.
- Wracajmy już! - powiedziała - Spójrz jak jest ciemno.
Księżyc nawet nie świeci. Tylko nie myśl, że boję się duchów.
Upiorni są ludzie. Wolałabym ich tu nie potkać. Czy staniesz
w mej obronie? -
Nie wiadomo, dlaczego tak to rozbawiło Lucjusza.
- Jeśli są głodni, mogą cię raczej zjeść, niż zgwałcić.
Ale przedtem poderżną ci gardło i wypatroszą. To
dzikusy! Nie oczekuj od życia samych przyjemności, Junio! -
- Wiesz chociaż dokąd idziemy? -
- Prowadzi mnie tam przeznaczenie. -
- Ale mnie nie prowadzi, zawracam! -
- A myślisz, że tam jest bezpieczniej? No, nie chmurz się już!
Tak, jak ci obiecałem, nad ranem dotrzemy do urwiska i rzucimy
się spokojnie w przepaść. -
- Z całą pewnością? -
- Niechybnie. O ile los nam będzie sprzyjał. -
- Uspokoiłeś mnie, mój kochany. A jeżeli ten niedojebek
wysłał za nami straż? -
- Nie jesteś już jego własnością. Wykupiłem cię! Przed
śmiercią zdejmę ci obrożę. -
- Chcę umrzeć wolna! -
- Jesteś wolna, Junio! -
Dziewczyna posmutniała. Przypomniała sobie, jak
na targu niewolników ten starzec zaglądał jej w zęby i
obmacywał jak kwokę, a potem skutą prowadził i musiała
podbiegać, żeby nadążyć za osłem, na którym siedział.
Od razu też ją wypróbował, bo umówił się z kupcem, że
może zareklamować towar. Przez cały dzień pracowała,
a wieczorem miała chwilę wytchnienia w jego szponach.
Wyglądał jak siwy, drapieżny ptak, który pochwycił
swą ofiarę. Najgorsze było to, że przyzwyczaiła się do
wszystkiego i że czuła się z tym dobrze. A teraz, kiedy ktoś
ją wyzwolił, czeka ją śmierć.
Lucjusz odgadł przyczynę jej niepokoju i ułożył sobie
w duchu krótką przemowę. Przystanęli na chwilę i
wyrecytował:
- Nie bądź markotna, niewiastko, gwiazdeczko moja.
Przez większą część życia byłaś wolna, potem pojmano
cię i sprzedano w niewolę, jednak zjawiłem się ja i umrzesz
wolna. To tylko naturalne przemiany twojego życia. Wszyscy
im podlegamy. Nie mam nikogo bliskiego - żony, córki ani siostry,
a pragnę zakończyć życie w towarzystwie oddanej mi osoby.
Kiedy tylko po raz pierwszy cię ujrzałem, pomyślałem o
tobie. Sporo przepłaciłem kupując ciebie. Jesteś już mocno
używana. Jednak miłość nie zna zahamowań! Kiedy
skoczysz, będziesz wolna i nikt nigdy już cię nie zniewoli.
Jeśli będziesz się wzbraniać - sam cię zepchnę, a dopiero potem
skoczę. Gdybyś chciała uciec w chwili mej drzemki, schwytam
cię i poddam torturom, o jakich nie słyszałaś. Pamiętaj,
że zlitowałem się nad tobą i że jesteś mi winna wdzięczność.
Wyświadczam ci bowiem największe dobrodziejstwo. Nie
ma nic gorszego niż niezdolność do czynu. -
- Tak pięknie do mnie mówisz, mój ukochany, że nie
uroniłam ani słowa, ale czy nie mogłabym jeszcze pocieszyć
się życiem? Będę przy tobie, kiedy będziesz skakał, z ciepłą,
serdeczną myślą. Jestem taka młoda! -
- Już cię pocieszyłem! Przysięgałaś! Nie możemy obrażać
bogów! -
- Jestem pewna, że to się jakoś da załatwić z kapłanem.
Trzeba mu tylko dać w łapę. -
- Nie godzi się tak mówić, Junio i skamleć o życie. Otrzymasz
ode mnie w darze rzecz najpiękniejszą - wolność od wszelkich
trosk. Czymże bowiem jest śmierć, jak nie ostatecznym
uwolnieniem? Nie ma znaczenia, czy ktoś żyje lat piętnaście,
czy sto pięćdziesiąt, ważne, czy żył dobrze. A ty żebrzesz o życie!
Po śmierci powiesz sobie: "Nie było mnie. Nie ma. Nie wiem
nic. Nie moja to sprawa." -
Kiedy zatrzymali się na odpoczynek Junia próbowała
obłaskawić go pochlebstwami i słodką pieszczotą, przyjął ją
chętnie, ale perswazja nie poskutkowała.
- I co się też w tej pięknej główce roi? Jeszcze będziesz
mi dziękowała. - rzekł tylko.
Czując jego surowość dziewczyna postanowiła podejść
go od innej strony.
- A dlaczego właściwie pragniesz umrzeć, szlachetny
Lucjuszu? Zobacz, ile rozkoszy może dać ci kobieta,
piękny czyn, sława militarna, albo przemowa w senacie.
Żyję na świecie tak krótko, a czuję, że jesteś szczęśliwy... -
- Właśnie dlatego, dziecko, musimy umrzeć! -
- Boisz się, że los się o ciebie odwróci? -
- Życie jest złem, a ciało więzieniem duszy. Nie udało
mi się polec w bitwie. Zawsze byłem od innych dzielniejszy.
Nie stoczyła mnie choroba. Chcę uwolnić swój umysł z
okowów i wyjść z mrocznej jaskini ku wiecznemu światłu
tamtego świata, którego wprawdzie nie widzimy, ale za
którym tęsknimy. Wyrywa się ku niemu nasza dusza.
Musimy stąd uciec! -
- Ale po co ja ci jestem w tym potrzebna?
- Brakuje mi odwagi, żeby umrzeć nie na bitewnym
polu, lecz tak łatwo, jak to postanowiłem, a we dwoje
zawsze raźniej. Będziemy trzymać się za ręce i rozbijemy
o skały w tym samym czasie. To będzie piękna śmierć!
Nie dla próżnej chwały, bo widzieć ją będą tylko skały
i ptaki. -
I nie wiadomo, jak by się to skończyło, gdyby
nie to, że szczęściem zjawili się zbóje. Nie byli bardzo głodni,
więc najpierw zaspokoili żądzę, a dopiero potem skonsumowali
delikatne ciało dziewczyny. Lucjuszowi zaś, którego udało
im się przedtem obezwładnić, przy czym padło ich trzech,
kazali na to wszystko patrzeć i poczęstowali go jej dłonią.
Trzeba ją było tylko trochę ogryźć do kosteczek. Nie przystał
na to. Chcieli go okrutnie ukarać, ucinając to i owo, ale
najstarszy z nich powiedział dobrotliwie:
- Niech idzie wolno. Przekonał się, że nie jesteśmy jakimiś
kanibalami. Zjedliśmy, żeby przeżyć! Będzie się z tym knur
męczył do końca swych dni. -
Lucjusz podążył w stronę przepaści. Kiedy jednak tam
dotarł, zrozumiał, że nie może przecież tak umrzeć w samotności.
Zmartwiło go to może nawet bardziej niż niedole i śmierć
ukochanej. Przyzwyczaił się bowiem do spełniania swych
zamiarów w owocnym czynie. Postanowił więc się zagłodzić.
Do dziś jeszcze zabłąkani w tej okolicy turyści widzą podobno
siedzący nad przepaścią szkielet. Życie jest krótkie, a nadzieja
krucha. - zakończyła Mysz polna.
Niektóre mysie opowieści są naprawdę smętne...
Nie każdy od razu pojmuje, że pragnienie wolności może być okrutne...
OdpowiedzUsuńMojej duszy Nezumi jest wspaniale na tym fizycznym świecie, nigdzie mnie sie nie spieszy w zaświaty.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście :-)
UsuńTaki jest sens tej opowieści. Ale są jeszcze dwie rzeczy, które ona wyraża (pomijając wiarę w nieśmiertelność duszy). To nie tyle głupota, ile raczej rodzaj ponurej determinacji, bo głupiec jakoś wybiera, a tu nie ma świadomego wyboru, a poglądy są przywoływane jedynie po to, aby usprawiedliwić decyzję...Ale mnie zawsze najbardziej porusza to, kiedy samobójca wciąga do swej gry druga osobę i zmusza ją do popełnienia samobójstwa. Kiedy zabijają się razem bardzo młode osoby z miłości, która nie jest przez innych akceptowana, to ma to inny sens i jest jakoś niewinne, może i piękne, choć mądre na pewno nie, ale jest wyrazem poczucia pewnej wartości.
OdpowiedzUsuńW mojej opowieści są dwie osoby. Jedna jest w niewoli, którą trudno jest znieść, ale jednak chce się trzymać życia, a druga jest człowiekiem wolnym i spełnionym, a jednak czuje jakąś głęboką niechęć do życia na tym marnym świecie...
OdpowiedzUsuń...Przenosząc jednak rozmowę na nieco inny grunt można zauważyć, że dla osoby w obozie śmierci śmierć może wydawać się wyzwoleniem, ponieważ uwalnia od cierpienia, lęku i bólu z powodu nieludzkiego cierpienia innych...Po śmierci człowieka mówi się często, że przynajmniej już nie cierpi. Mnie to irytuje, ale kres życia jest też kresem cierpienia. Byli ludzie, którzy nawet w rzeczywistości obozowej nie zatracili ludzkich uczuć, nie popadali w apatię, unikali cwaniactwa i nie tylko przeżyli, ale byli w stanie wspierać innych. Ale byly to osoby raczej wyjątkowe i całkiem odamotnione, a na pewno nie byli to stoicy.
OdpowiedzUsuń..."wyjątkowe i nie całkiem osamotnione." (Przepraszam za błąd).
UsuńTrudne...
OdpowiedzUsuńW nieistnieniu nie ma żadnej wolności, bo wolność istnieje tylko w realnym życiu.
Co to oznacza Nezumi te nieistnienie?
OdpowiedzUsuń