Dead Man
W dniu pogrzebu mojej matki i w następnym nie miałem
kontaktu z nikim bliskim, za wyjątkiem młodszego brata
(mamy wspólnego ojca), który odwiózł mnie do metra. Poza
starą ciotką i bratankiem nikt się nawet ze mną nie przywitał,
ani nie okazał jakichkolwiek uczuć.
Pogoda była ponura a ludzie, była ich garstka, mocno
wystraszeni. Moja była żona wolała na mnie nakrzyczeć przez
telefon niż usłyszeć, kiedy przyjść i była nieobecna. Podczas
nabożeństwa ksiądz przypominał kelnera. Wstawił tylko
imię Mamy do przemowy, którą po raz kolejny serwował.
W ten smętny dzień spotkałem jednak znajomego, z którym
rozmawialiśmy o Hannibalu, organizacji rzymskiej armii,
kryzysie unijnej biurokracji i przygotowaniach Putina.
Znajomy zna się na tych rzeczach o wiele lepiej niż ja, więc
ledwo trzymając się na nogach (podczas gdy on siedział)
słuchałem jego wywodów, ograniczając się przeważnie do
pytań. Zwróciłem jednak uwagę na to, że Hannibal nie przegrał
podczas kampanii w Italii bitwy, a jego armia uległa rozproszeniu. Uważa, że niepotrzebnie
chcemy bronić Ukrainy, bo gdyby nie konflikt z Rosją, to
Ukraińcy, jak się sugestywnie wyraził, "napierdalaliby teraz
nas."
Dowiedziałem się od niego, że żona mojego przyjaciela,
którą znam i lubię, jest bardzo poważnie chora. Niewiele
wiedziałem wcześniej, bo przyjaciel nie chciał o tym mówić.
Mówił tylko, że jest źle...
Ale następny dzień byłby jeszcze smutniejszy. Wciąż wiał
wiatr i nikt się do mnie nie odzywał. Poczułem się naprawdę
osamotniony. Na szczęście inny znajomy (znam go już od wielu
lat) pokazał mi film Jarmuscha "Dead Man" (w wersji
oryginalnej, bez tłumaczenia). Śmiałem się serdecznie, bo
film jest cudownie śmieszny i pełen wyobraźni (i swoistej magii),
sporo też daje do myślenia i dzięki temu jakoś przetrwałem
wieczór. Przy wadzie wzroku bez okularów trudno strzelać do
ludzi, szczególnie kiedy nie miało się broni w ręku i stać się
poetą zabijania, ale w końcu kiedyś się trafi. :-D
I tak okazało się, że kiedy nie ma w pobliżu przyjaciół (którzy
są niestety daleko), znajomi, a więc ludzie do pewnego stopnia
obcy, mogą być pomocni. Ale przeżycia tych dwóch dni
pozbawiły mnie złudzeń, że jestem jeszcze dla kogoś, kogo
spotykam, żywym człowiekiem.
Wolę nie myśleć dokąd uniesie mnie łódź...
Alma
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię w ten wyjatkowo trudny dla Ciebie czas 🍀
Dziękuję 🥀
OdpowiedzUsuńMartwi nie wiosłują...
OdpowiedzUsuń