Przechadzka w chmurach


       Rozmowy ze zmarłymi to jeden z ulubionych od wieków tematów literackich. Najczęściej są to jacyś wielcy ludzie. Tam w chmurach panują znakomite warunki do konwersacji...

    Alan Edgar Poe 

    Umarł w okolicznościach tajemniczych i nie wiadomo właściwie, co go

spotkało. Już to samo pobudza wyobraźnię tego, kto zna jego opowiadania,

a nie wiersze i Filozofię struktur.   Ale nieliczne wiersze, jakie napisał są bardzo 

znane, jak choćby słynny Kruk, którego analizę dokonaną przez autora

dyskredytuje Eliot, nazywając oszustwem, samooszukiwaniem się, albo jedynie

opisem tego, jaki miał być to w zamierzeniu poety utwór.  Na dowód przytacza

między innymi jakieś określenie z wiersza, które wydaje mu się nietrafne, 

a pojawia się jedynie dlatego, żeby wiersz się rymował. 

    Zresztą już od początku swego eseju poświęconego wpływowi Poe'a na poetów 

francuskich, Eliot usiłuje zdać sprawę z niemożliwości dokonania obiektywnej 

oceny jego twórczości. Dwa zdania, jakie na ten temat, kiedy się je zestawi 

razem pomijając krótkie zdanie wtrącone napisał, wydają mi się, mimo całej 

powagi, dość groteskowe: 

    1. "Badając szczegółowo jego prace nie możemy oprzeć się wrażeniu, że nie

ma w nich nic oprócz niechlujności stylistycznych, infantylnych koncepcji 

myślowych nie popartych ani obszernym oczytaniem, ani gruntownym 

wykształceniem i przypadkowych eksperymentów literackich podejmowanych 

głównie pod presją materialnych potrzeb, bez doskonałego wypracowania 

jakiegokolwiek szczegółu."  

    2.  "Jeżeli jednak zamiast poddawać jego dorobek analitycznemu badaniu,

potraktujemy go z dalszego dystansu jako całość, dostrzeżemy gmach o 

niepowtarzalnym kształcie i imponującej wielkości, do której ciągle będzie 

nawracać nasze oko."

    Między tymi dwoma zdaniami pojawia się zdanko: "Takie stanowisko nie 

byłoby sprawiedliwe." 



    Jeszcze bardziej zabawna wydaje mi się konstatacja Eliota, że są autorzy,

którzy z pewnością na niego samego wpłynęli, tacy, którzy z całą pewnością

na niego nie wpłynęli, a o Poe nie mógłby powiedzieć, czy na niego wpłynął,

czy nie. To dość urocza sofistyka zważywszy, że Eliot uważany jest często za

najpoważniejszego poetę XX wieku.  

     Nie podążając dalej za jego myślą, która nie prowadzi w terytoria dla

mnie dość istotne, zatrzymam się w tym miejscu.  Śmieszność, o której 

wspominam nie polega na tym, że te dwie uwagi Eliota nie mogą być z 

jakiegoś punktu widzenia prawdziwe, ale na tym, jak poeta i krytyk czaruje, 

nie chcąc zdecydować się na otwartą ocenę twórczości innego poety, wobec

którego czuje wyraźną niechęć,  w obawie przed posądzeniem o naiwność sądu.  

    Francuzi podziwiali Poe'a.  Genialny Baudelaire, jak z satysfakcją 

zauważa Eliot,  poprawił w swym przykładzie niechlujną angielszczyznę 

Poe'a, doszukując się w niej głębi własnego umyslu.   "Jest to 

zupełnie możliwe, że czytając w języku, którego się dobrze nie rozumie, 

można doszukiwać się w tekście czegoś, czego w nim nie ma." Anglicy 

natomiast niezbyt go cenią.  "Sądzę, że oddam mu sprawiedliwość, jeśli 

stwierdzę, że jest on traktowany przez nas jako pomniejszy, względnie 

drugorzędny epigon romantyzmu..."  Oczywiście Eliot zauważa, że

Poe należy do literatury amerykańskiej, ale jak go się porówna z takim

Whitmanem, to widać jego zaściankowość.  :-D      

     Natomiast to, co Eliot pisze w którymś momencie o jego opowieściach 

fantastycznych, prowadzi go niestety do zgoła idiotycznej 

konstatacji.  Poeta zauważa, że Poe wpłynął nie tylko na autorów powieści 

popularnych jak Conan Doyle, ale i na powieści Wellsa i kończy wątek 

kompromitującą uwagą: "Jeszcze trudniej jest podniecać się książkami, 

które je poprzedzały."  Przedziwne jest to, jak się obchodzi twórca o tak 

wielkich intelektualnych aspiracjach z twórczością, której znaczenia nie 

potrafi właściwie rozpoznać.  W ogóle, kiedy pisze, że coś zauważył, albo

docenił w twórczości Poe' a dzięki Francuzom, brzmi to zawsze jakoś 

dwuznacznie...

     O wiele ciekawsza jest jego próba analizy osobowości Poe'a w kontekście

tych oszałamiających, ale nużących przez swe dziwactwo i chaotyczność, jak 

je określa, opowieści.  Jego zdaniem autor Złotego żuka zatrzymał się w rozwoju 

na poziomie chłopięcym i choć nie brak mu wrażliwości i intelektu "nie dostaje 

mu właśnie tego, co przysparza godności człowiekowi dojrzałemu: zintegrowanego

poglądu na życie."   I dalej: "Wydaje mi się, że ulegał każdej przelotnej myśli:

wskutek tego odnosimy wrażenie, że jego własne koncepcje   b a w i ł y   

go  zamiast stanowić trzon jego poglądów..."Nie chcę zajmować się tutaj 

wszelkimi możliwymi wyjaśnieniami, jakie może dać psychologia czy patologia, 

dla moich celów wystarczy stwierdzenie, że pisma Poe' a są właśnie takie,

jakich oczekiwałbym od kogoś obdarzonego wyjątkowym umysłem i wrażliwością,

ale czyj rozwój emocjonalny został pod pewnymi względami zahamowany we

wczesnym wieku.  Twory swej wyobraźni realizuje najżywiej w oparciu o sny.

Nie jest to bez kozery, że wszystkie damy z jego wierszy i opowiadań są zawsze

kobietami utraconymi lub, które znikają na chwilę przedtem, zanim można je było 

wziąć w objęcia.  Nawet w Nawiedzonym grodzie, którego tematem jest chyba

jego własny alkoholizm, katastrofa jest pozbawiona moralnego znaczenia:

traktuje ją bezosobowo, jako zjawisko bez powiązań. Nie ma w niej tej straszliwej

siły, jaką zawierają wiersze Francoisa Villona, kiedy mówi o własnym upadku."

    Zakończenie tej charakterystyki, po której następuje zdanie zaczynające się

od słów "Gdy już tak wiele o nim powiedziałem..."  (być może o wiele za dużo!)  

może budzić pewne zdziwienie.  Trudno uchwycić jakikolwiek związek między 

brakiem dojrzałości umysłu a tym, jak Poe opisywał owe damy.  A porównywanie 

go z Villonem przypomina porównywanie elfa z gigantem.  To są zupełnie

inne rodzaje twórczości i poczucia wartości życia.  Nie rozumiem powodów,

dla których katastrofa ukazana przez autora opowieści miałaby mieć moralne

znaczenie i to dorównujące siłą wyznaniu wielkiego poety z innej zgoła epoki.  

Może właśnie to, że nie jest częścią jakiegoś moralnego wyznania, pozwala 

dokładniej wyrazić i opisać to, co tonie w intensywnym przeżyciu.  W 

bezosobowości opisu i nieobecności skruchy  nie doszukiwałbym się jakiejś

patologii, raczej wnikliwości.    

     Bronię Poe'a może dlatego, że w mej własnej twórczości jest sporo

eksperymentów literackich, czy braku doskonałego

stylu, a niewiele geniuszu.  Nie jestem pijakiem, ale wiem, czym jest życie

w upojeniu.  To, że mój pogląd na życie jest bardziej zintegrowany, niewiele 

mnie pociesza.  Nie zarobiłem też ani grosza na żadnej ze swych krótkich 

opowieści i nikt nie nazwie mnie nawet drugorzędnym epigonem.  Wszystko,

co pozostawiam, przypomina kwiaty wyrzucone przez innych na śmietnik.   

A jednak nie czuję resentymentu wobec Alana Edgara.  Widzenie w opowieściach 

niesamowitych Poe' a jedynie pierwowzoru staroświeckich zdaniem Eliota 

powieści Wellsa, jest sporym upadkiem intelektualnym.  A jakoś nie widzę, aby 

poeta odczuwał z tego powodu jakikolwiek żal.  Nie można mierzyć twórczości

innych miarą własnej wartości.  

      Myślę, że to właśnie powiedziałbym Eliotowi spacerując z nim w chmurach. 

 



           

    


     

Komentarze

  1. Alma
    A ja bym chciała spotkać Ernesta Hemingwaya. Nie pytałabym go o nic, tylko chciałabym, żeby pozwolił mi trochę przy sobie pobyć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alma, ojciec Ernesta Hemingwaya popelnil samobójstwo,
      Ernest Hemingway tez popelnil samobójstwo,
      syn Ernesta Hemingwaya popelnil samobójstwo,
      w latach 80tych wnuczka Ernesta Hemingwaya popelnila samobójstwo.
      Gdyby ojciec Ernesta Hemingwaya sprostal wyzwaniom jakie niesie zycie,
      gdyby podjal inna decyzje robiąc cos pozytywnego z sytuacja z jaka sie zmagal, wtedy jego nastepcy nie odziedziczyliby tego ducha, ze zamiast stanąć na wysokosci zadania, zrobić cos pozytywnego ze swoim zyciem -
      podejmowali decyzje aby skonczyć ze soba.
      Ja obecnie studiuje temat, jak uwalniac czlowieka z tych emocji jakie nie zostaly przerobione przez czlowieka w zyciu, emocje, ktore zablokowaly sie powodujac roznego rodzaju choroby czy bóle w ludzkim ciele a nawet przechodzace na nastepne pokolenia.
      Temat niezwykle dla mnie fascynujacy.
      Medycyna próbuje leczyć objawy poprzez chemiczne medykamenty gdy prtzyczyna choroby czy bólu tkwi w zablokowanych emocjach naszych czy z naszych przodków.
      Kilka dni temu doznalem naglego bólu w lewym kolanie.
      Kilkuminutowa sesja z wahadelkiem -
      okazalo sie, ze przyczyna bólu byla emocja abandonment czyli emocja porzucenia jaka powstala u mamy mojej mamy.
      Babcia w wieku ok 5 lat zostala osierocona, umarla jej mama, ojciec ozenil sie z kobieta, ktora juz miala dziecko.
      Nie przelewalo sie w 1923 roku wiec macocha ograniczala jej pozywienie.
      Ta emocja byla tak silna, ze odziedziczyla tę emocję moja mama oraz ja.
      Moja mamę tez bolało lewe kolano.
      Po zabiegu okazało sie, ze nie tylko uleczylem ból w moim kolanie, takze usunalem te emocje jednoczesnie z mojej mamy, ból kolana u niej tez ustąpił.
      Poznajemy coraz to nowe sposoby jak radzic sobie z problemami typu chroniczne dolegliwosci.
      Dla mnie jest to absolutnie niezwykłe oraz ciekawe.

      Usuń
    2. jeszcze dopiszę o moim uzdrowieniu bolącego kolana.
      Przeżyłem naprawde straszny ból, taki 8 - 9 w skali do 10ciu.
      Nie wiem skąd sie wziął, tak po prostu znikąd, nagle.
      Piotr wbija mnie do glowy swoją logike nieubłaganej rzeczywistosci juz zapewne 5ty rok.
      Troche sie wystraszyłem, ze juz teraz tak bedzie trzeba zyc, w bólu.
      Nawet mialem problem włożyć stopę do adidasa, tak bardzo bolało
      Na szczęście ja jestem uduchowiony, posiadam prawdziwą wiedze o Filozofii stosowanej, wiec natychmiast modlitwa o uzdrowienie.
      Bóg Ojciec, uzdrawianie poprzez Święte imię Jezusa wraz z Duchem Świętym - przywolalem ile tylko bedzie potrzeba Healing Angels - uzdrawiających Aniołów.
      Wyciagnąłem moje uzdrawiajace wahadełko -
      wyciągalem co najmniej trzy zablokowane emocje w mojej aurze, spowodowalem, ze energia Qi zaczela swobodnie przeplywac przez kolano, dzisiaj drugiego dnia chodze juz bez zadnego bólu. Jakby nigdy sie nic nie stało.
      Ja zyje tak, jakby cudowne uzdrawianie bylo dla mnie w kazdej chwili, gdy tego potrzebuje.
      Nie rozumiem, jak w latach 20tych XXI wieku mozna siedzieć jak w ciemnogrodzie, polegać tylko i wyłącznie na Medycynie.
      Moją zone zabili juz pierwsza serią chemo gdy zaczeli leczyć ją z raka płuc.
      Wielka szkoda, ze nie posiadałem tej wiedzy wtedy, juz prawie 9 lat temu, wiedzy, którą posiadam dzisiaj.

      Usuń
    3. Piotrze, gdybys cokolwiek zrozumial z wielokrotnie przeczytanej Biblii, wtedy wiedzialbys, ze Bog wymaga, ze zrobimy to co mozemy sami zrobic a wtedy Bog zrobi co tylko Bog moze zrobic.
      Czyli wahadełko to jest to co ja moge zrobic, reszte zrobi Bog oraz uzdrawiajace Anioly.
      Jednak ja mam juz dosyc dalszych dyskusji z Toba, u Ciebie Piotrze wszystko jest na NIET.
      Tak po prostu z przekory, dla zasady.
      Zachowujesz sie w moich oczach jak jakis krnabrny chlopak z podworka.
      Ja musze schodzic kilka poziomow aby dyskutowac z Toba.
      Pozwól, ze w tym miejscu juz przestaje komentowac, to co piszesz wobec mnie.
      To jest blog Nezumiego, dla Niego jestem tutaj.
      Jeszcze a'propos wahadełka - maszyna na prawdomownosc, czyli poligraf nie pyta sie fizycznego mozgu, ktory kontrolujemy -
      ta maszyna zapytuje tak jak wahadełko bezposrednio nasza aurę, czyli nasza świadomość, ktorej nie jestesmy w stanie naszym fizyvcznym mozgiem kontrolowac.
      Jak najbardziej - konstruując tę maszynę korzystano z Logiki.
      A teraz pozwól ze pozostane juz tylko z Nezumim.

      Usuń
    4. Piotrze zapytaj sie swojego lekarza podczas wizyty czy poza systemem nerwowym jakakolwiek energia elektryczna jest generowana przez serce czy inne organy czlowieka.
      Logicznie wg dzisiejszej medycznej nauki, tylko mozemy leczyc poprzez medykamenty.
      Tymczasem energie np miłości generowaną przez czakrę serca jak najbardziej mozemy mierzyc miernikiem energii elektromagnetycznej.
      Energia miłości generowana przez serce?
      Logiczne?
      Tę energię mozna mierzyc nawet kilka metrow od zakochanego czlowieka?
      A maszyna Bemer?
      Powiedz lekarzowi, ze na Bemerze podniesiesz sobie napięcie w bilonach komorek swojego fizycznego ciala w milivoltach z np 40mV do 80mV i wyleczysz np raka.
      Czy wyleczysz raka olejkami ezoterycznymi mającymi bardzo wysoką częstokliwość.
      Piotrze logika medycyny to zbijanie kasy.
      Leczenie ludzi to szamanizm.
      Prawie za darmo.
      Dwa tygodnie zabiegow organic olejkami aby wyleczyc raka to wydatek ok $400 moze $500 dolarow.
      Leczenie raka przez medycyne to minimum $150,000 jeszcze w 1995 r gdy moja zona dostala raka piersi.
      Dzisiaj to zapewne $250,000
      Czy czujesz logike zysku?
      na leczeniu u szamana przemysł medyczny nie zarobi ani grosza.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty