Mysz polna o genezie powstania Zapisków myszy polnej


        Urodziłam się na początku epoki Edo. Potem przechodzilam przez wiele wcieleń, ale zawsze odradzałam się jako mysz.  Byłam najzwyklejszą myszą polną, ale na krótko przed rokiem 1868 sprowadziłam się do pałacu sioguna. Jego córeczka uratowała mi życie i bardzo mnie polubiła. Zrobiła mi nawet malutką huśtawkę, abym mogła bawić się w ogrodzie. Moje dzieciństwo było szczęśliwe i beztroskie dopóki siogun nie zmiażdżył mi butem głowy. Co ja się napłakałam! Jednak łez niewinnego stworzenia nikt nie słyszał. Tylko dziewczynka płakała po mnie i pochowała mnie w malutkim grobiku wśród zieleni. A potem stała się rzecz straszna. Zostałam czarnym kotem, porwano mnie i na okręcie przewieziono do Zjednoczonego Królestwa. Ponieważ jednak na pokładzie nie polowałam na myszy, omal nie umarłam z głodu, a potem wyrzucono mnie w porcie na zbity łeb. Tułałam się po Anglii aż dotarłam do miejscowości zwanej London. Tam jednak też nie polowałam na myszy a nikt nie chciał karmić darmozjada i którejś zimy rozszarpały mnie uliczne psy.  I wtedy spotkało mnie wielkie szczęście - znów byłam myszą polną, a po jakimś czasie zadomowiłam się w domostwie bajkopisarza.  Był to nadzwyczaj poczciwy człowiek i zdolny literat, ale bieda u niego aż piszczała.  Mimo to nie tylko dzielił się ze mną każdym okruszkiem chleba, ale postanowił spisać moje dzieje. Niestety którejś zimy zamarzł nie dokończywszy dzieła. Szczęśliwego losu nic nie mogło jednak powstrzymać. Rękopis odnalazł bowiem Pan Hampster i zachomikował go w swych zbiorach. Człowiek ten był cenionym erudytą i szybko zorientował się w nadzwyczajnej wartości rękopisu. Otoczył mnie więc opieką i polecił dokończyć mą opowieść. Ja jednak nawet za pensa nie miałam talentu i Pan Hampster złościł się, że psuję całość.  Miał jednak przemiłą córkę, a ta przeczytawszy o tym, że bujałam się na huśtawce w ogrodzie sioguna, zrobiła mi podobną i dawna beztroska powróciła.  W przerwach w huśtaniu redagowała ze mną mój tekst.  Trwało to aż do mojej śmierci i nigdy potem nie zaznałam już słodyczy tak pięknej przyjaźni. Zgubiły mnie jednak wieczorne przechadzki i późną jesienią 
utopiłam się w jakiejś sadzawce. Pan Hampster pieczołowicie przechowywał jednak me "Zapiski myszy polnej." Doszedł do wniosku, że zepsuty styl dodaje tylko mym opowieściom uroku i czyni je bardziej wiarygodnymi. Ach, pamiętacie może, co mawiali starożytni Grecy: "Mysz to zgłoska. Mysz zjada ser. A zatem zgłoska zjada ser." Czy to nie urocze? 


Komentarze

  1. Świetne opowiadanie.
    Z ogromna przyjemnością, nawet z zapartym tchem czytalem ciekawy jak dalej potoczy sie te opowiadanie.
    Dziekuje bardzo Nezumi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty