Wizyta w bibliotece. Opowieść rosyjska

       Nikłe jest w ostatnich dniach moje istnienie - ledwo się tli,

choć nie całkiem zagasło.  Chciałem nawet pożegnać się z

najbliższymi, ale okazało się, że ich nie ma i że żyję w pustelni,

albo na pustkowiu.  Poszedłem do biblioteki i spytałem o

"Pustelnię parmeńską"  Stendhala, ale bibliotekarz uśmiechnął

się i powiedział:

     - Nie radzę panu tego czytać, to straszne nudziarstwo. 

Nic takiego nigdy nie mogło się wydarzyć. -  

     - A co mi pan doradza? -

     - Lwie Iwanowiczu, znamy się nie od dzisiaj.  Jestem pewien,

że sam pan wybierze odpowiedni tytuł.  -

     - A to pan oczywiście zna? 

     "Pismem się żywię, lecz zgoła nie wiem, co pismo oznacza.

       W księgach żywot swój pędzę nie stając się przez to uczony. 

       Wszystkie Muzy pożarłem, bez żadnej dla siebie korzyści."

Tak i ja... -

      - Z pana jak zawsze filozof.  Obaj dobrze wiemy, że nie jest

pan molem książkowym.  Przytacza mi pan wierszyk z czasów

rzymskich, a mamy całkiem inne czasy...Nastia o pana pytała. - 

      - Kto? - 

      - Nastazja Filipowna.  Prosi, żeby pan przyszedł do cerkwi.

Będzie się za pana modliła.  O dwunastej.  Śniło jej się, że pan

umiera. - 

      - Jak pan widzi Nikołaju Piotrowiczu, jestem tutaj we 

własnej osobie. - roześmiałem się.  

      - O, to może być czasem bardzo mylące! A skąd wiadomo, 

że nie jest pan duchem?  -

      - Duch przychodziłby po książkę? -

      - To zależy od jego inteligencji i od wykształcenia. Tępak

chwali się, że niczego nie czyta, poza gazetami i uważa, że

jest najmądrzejszy. Po śmierci to się nie zmienia.  Schuberta 

on też nie posłucha.  A pan taki wrażliwy, subtelny...To nie

moje słowa, to ona tak powiedziała.  -

      - Ona? -

      - Nastazja Filipowna.  Jechała na łyżwach i wpadł na nią

jakiś jegomość. Nieźle się porozbijała. Ale zaczeka na pana.

Nie może się pana nachwalić, Lwie Iwanowiczu.  Taki skromny

- mówi  - i nie filister.  Ten człowiek ma duszę! -

      - Wszyscy mamy duszę. -

      - Niech pan nie udaje, że nie wie, o czym mówię. Mnie

też jest przykro, że pan nie żyje. Lubiłem pana. Jest pan trochę

śmieszny, jak każdy staruszek, ale można to przeboleć...

Nie musi pan wchodzić do cerkwi - wyjdzie z niej.  Proszę

się nie przerażać, będzie z nią Gruzin Dżugaszwili.  Podobno 

podkłada bomby, ale to dobry człowiek. Był nawet w seminarium

duchownym.  Spławi go pod jakimś pretekstem i podejdzie do

pana. - 

      - Organizacja terrorystyczna, spiskowa, to nie dla mnie... -

      - Szczególnie teraz, kiedy pan nie żyje...Ja też nie mam dla

nich sympatii.  Knują coś ciągle i knują, a Ruś cierpi.  Ale ona

powiedziała mi, że poznała go przypadkiem, a nawet, że ją

nagabywał i dlatego umówiła się z nim w cerkwi. A przy okazji

się za pana pomodli.  Mówi, że jest pan przystojny i kilkadziesiąt

lat temu musiał być pan interesującym mężczyzną.  Pytała mnie

czy ciągnie pan swą powieść... -

     - Niedawno zarzuciłem... - 

     - To szkoda.  Znalazłem nawet dla pana wydawcę. Widzi pan

jak się o pana wszyscy troszczymy?  Dlaczego pan to zrobił? -

     - Ale co?  -

     - Utopił się pan nam.  -

     - Ja się utopiłem?  - 

     - Ach, prawda, nie czyta pan gazet...Niech pan zobaczy

"Domorosły pisarz (taki a taki) odebrał sobie życie skacząc

z mostu w nurt Newy.  W pokoju na biurku pozostawił list

wyjaśniający, że odbiera sobie życie z powodu czekającej

go eksmisji z mieszkania.  Nie wyobraża sobie życia bez

pisania i książek.  Jednak jego znajomi twierdzą, że przeżył

niedawno zawód miłosny. Policja wykluczyła możliwość, że

padł ofiarą zabójstwa."

      - Ależ zapewniam pana, że nic takiego się nie wydarzyło. -

      - No...na razie jeszcze nie. Ale to tylko kwestia czasu.  Dlatego 

ona będzie się za pana modlić.  Samobójstwo to grzech 

śmiertelny.  -

     - To dlaczego wmawia mi pan, że już nie żyję?  -

     - Bo tak jest!  -

     - Przecież to nielogiczne!  Już prawie panu uwierzyłem,

ale mówi pan, że dopiero się zabiję, a tymczasem  jakaś 

gazeta o tym donosi. -

     - Pański umysł tkwi niestety w szponach logiki.  Głęboko 

panu współczuję.  Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych!  

Nie powinno się ignorować notatki prasowej - oni wszystko

sprawdzają zanim ukaże się drukiem. Dlatego lękamy się o 

pana.  Gdyby pan umarł z głodu, albo zamarzł, byłoby to 

całkiem przyzwoite, ale to, co pan zamierza zrobić jest, nie 

waham się użyć tego słowa, straszne!  Szatan zaciera ręce! 

Nadjedzie bowiem dzień sądu, Lwie Iwanowiczu.  A spłonąć 

w ten czas to naprawdę błahostka. Nawet nie przypuszcza

pan, co pana czeka. -

    - A więc dopiero zamierzam  to zrobić? -

    - Nie, już pan to zrobił!   I zabił pan studenta Kolesnikowa,

którego zabije pan za trzy dni - w jaki sposób, nie muszę chyba

panu tego mówić.  -

     - Nikołaju Piotrowiczu...obawiam się, że to pan postradał  

zmysły. Dlaczego miałbym go zabić? -

     - Wiedziałem, że pan to powie.  Doskonale to pamiętam! 

Bo adoruje pańską Nastię - oto dlaczego! - 

     - Nic nie jest w ten sposób nieuniknione jak pan myśli. -

     - Przekona się pan, że miałem rację!  Czas to pojęcie 

względne...mgliste. - 

     Pożegnałem się i wyszedłem.  Może byłem za mało uprzejmy?

A potem udałem się w kierunku cerkwi.  Nastia zaczęła na mój

widok machać rękami.  

    - Modliłam się za pańską duszę. - powiedziała -  Nie mógł

pan trochę poczekać?  Lubiłam pana. Wcale nie był pan taki

samotny!   Z pana to naprawdę jakiś biały kruk...Ale, kto

podnosi na siebie rękę, ten podnosi rękę na Boga!   Jutro 

ma być śnieg!  Pojeżdżę trochę na saneczkach...Lubi pan jak

dzwoneczek dzwoni? Naprawdę szkoda, że już pan nie żyje...

    


 


 

 

        

   

 


      

Komentarze

  1. Problemy...Ludzie mają sporą tendencję do przekonywania niektórych innych, że nie istnieją. Muszą tylko trafić na odpowiednią osobę. Prawo do życia to rzecz względna.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...Odrzucenie logiki jest w tym niezmiernie pomocne 😀

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak wypada się czasem z nurtu świata. Jest się poza czasem i poza sprawczością . Dziwny stan. Ale pozwalający niektórym przypomnieć sobie kim się jest. Może właśnie duchem własnych myśli.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty