Roots reggae dla Lutany
"Live at the Counter-Eurovision 1979." To fantastyczna płyta koncertowa wyrażająca nieco apokaliptyczną wizję kresu ludzkiej cywilizacji zdominowanej przez kult pieniądza. Jednym z najlepszych ich utworów jest pieśń o cudownym wodospadzie na rzece Zambezie - "Musi O Tunya". Niestety po tym, jak wokalistę połknął w Afryce krokodyl, zespół wszedł nieco w tło brytyjskiej muzycznej sceny. (Nie lubię tego określenia, ale trudno mi znaleźć inne). Utwór "Poor and Neady" z płyty "Earth" jest krzykiem protestu przeciwko ekonomicznemu zniewoleniu.
Niektóre ich nagrania są bardzo trudne do zdobycia i osiągają wysokie ceny. Long play "Earth" kupiłem kiedyś od Kazika Staszewskiego w jego mieszkaniu na Wałowej. Trochę pogadaliśmy, ale Kazik trzymał małe dziecko na ręku, więc trudno mi było jakoś specjalnie przedłużać rozmowę.
Pamiętam, że po masakrze na Placu Niebiańskiego Spokoju poszedłem pod ambasadę ChRL i że przez następne dni słuchałem singla Misty in Roots
z utworem "Cry Out for Peace", który wtedy bardzo mnie wzruszał.
Misty in Roots miało trochę inne brzmienie niż zespoły z Jamajki. W jednym z wywiadów na pytanie czym jest roots reggae odpowiedzieli, że o charakterze tej muzyki decydują przede wszystkim teksty, a nie samo brzmienie. Teksty są mistyczne, wizyjne i społeczne, przeciwstawiające się zniewoleniu socjalnemu i ekonomicznemu.
Ale Misty in Roots nigdy nie mieli plastikowego, komercyjnego brzmienia. Na ich koncercie słychać potężne bębny...Ciekawe jest zresztą to, że debiutowali płytą koncertową, co jest niezmiernie rzadkie.
Utwór, który tu wybrałem, nie należy do ich najbardziej znanych, ale szczególnie go lubię.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, Nezumi 💚
OdpowiedzUsuń...Oni byli najbardziej obecni w Polsce, dlatego o nich wspominam. Później byli też inni, między innymi Burning Spear i Ijahman Levy. Także Lee Perry. Niestety publiczność nie doczekała się przyjazdu Josepha Hilla (z Culture), który zmarł w przeddzień przyjazdu do Polski. Koncert Burning Speara na festiwalu Globaltica w Gdyni był najlepszym koncertem reggae, jaki tu widziano.
OdpowiedzUsuńPiękna rzecz (jak mawiał mój młody przyjaciel)...
OdpowiedzUsuńLutano
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie sprawiłem Ci zawodu. Najchętniej napisałbym o roots reggae bardziej poetycki i osobisty tekst...Ale tyle ich już napisałem. Ten jest trochę konwencjonalny i oschły, ale ponieważ pytałaś mnie o to, czym jest roots reggae, starałem się o coś w rodzaju jego definicji☘...I przypomniał mi się ten wywiad z Misty in Roots. Oczywiście najlepsze było brzmienie lat siedemdziesiątych.
Lubię te piosenkę, bo jest smutna, mówi o utraconej godności i jest w niej coś z muzyki...kubańskiej. Musujący, płynący rytm...
Przeciwnie. Mam teraz większą wiedzę o reggae roots dzięki Tobie :), tylko trochę się przejęłam tym, że wokalistę pożarł kokodyl, bo to jednak smutne, hmm...
UsuńNo tak...💧Na szczęście zdarza się rzadko. Gorsi są ludzie.
UsuńWielu jamajskich muzyków zostało zamordowanych. Z zespołu Marley' a np. nie tylko Peter Tosh, ale i Carlton Barrett. A wśród ofiar był także jeden z największych artystów Prince Far I i młodziutki, ale niezwykle utalentowany Hugh Mundell. Jeszcze większym wrogiem była kokaina, która skróciła życie wielu...
Ostatnio coronawirus przeciął życie trzech weteranów, ale to już przyczyna odejścia bardziej naturalna. To byli jednak dość witalni ludzie...
🙂
OdpowiedzUsuń