Cuda natury
(Pierwsza wersja tego tekstu rozpłynęła się
we mgle wczoraj o szóstej rano. Próbowałem ją
odtworzyć pisząc od nowa, co zajęło mi następne trzy
godziny, ale tekst utracił poprzednią lekkość i zmienił
nieco charakter - wiele rzeczy, które może powinny
zostać niedookreślone, dopowiada...
Jego początek był zresztą zupełnie inny i odnosił
się przede wszystkim do słów Zhuangzi. Nie mam
siły poprawiać go dalej i przywrócić mu pierwotną
jedność myśli i przeżyć oraz prostotę).
W świecie jest tyle naturalnego, zmysłowego
i pozazmysłowego piękna, a także rzeczy tajemniczych
i dziwnych, że skłania to co wrażliwsze dusze - nie
tylko idealistów - do podziwu lub zachwytu.
I nie zmienia tego poczucia i pragnienia afirmacji istnienia
nawet to, że jak ktoś słusznie napisał, życie jest straszliwe
i cudowne zarazem...A czasem już tylko przerażające lub
nawet upiorne, jak w okrucieństwach wojny i totalitaryzmu,
w nieuleczalnej chorobie, albo w mroku osamotnienia i że
samo istnienie bywa odczuwane jako niedogodność.
Ale właśnie na skutek poczucia bezsilności wobec
cierpienia jakie niesie życie, sama afirmacja jest czasem
postrzegana jako rodzaj nieszczerości. Tak ją widział na
przykład Cioran. "I s t n i e ć to stan równie mało
zrozumiały jak jego przeciwieństwo; co ja mówię! -
jeszcze mniej zrozumiały."
Jednak afirmacja życia ma do pewnego stopnia
spontaniczny charakter i często jest wyrazem nie
tyle rozumienia, co raczej głębokiego i nie do końca
określonego przeżycia. Tak jest na przykład w
przypadku mistycznej afirmacji istnienia związanej
z przeświadczeniem o istnieniu Boga. Jej źródłem
ma być nieskończona miłość i dobroć Boga i piękno
stworzenia. Wprawdzie św. Franciszek nie był turkawką,
ani górskim fiołkiem i jego istnienie nie było równie
niewinnie, ale cieszył się życiem w sposób bezpośredni
i nie przeszkadzało mu w tym ubóstwo, słabe zdrowie i
upokorzenia jakich doznawał od ludzi, trwając w
mistycznej ekstazie. A intelektualista Olivier Messiaen
"zaludnił" swe utwory ptakami, tworząc muzykę na chwałę
Bożą, chociaż jego organowa agonia (walka życia ze śmiercią),
jest utworem przejmującym. Istnienie nie musi mieć za
sobą żadnej racji poza tą, że jest darem Bożym, albo
nawet, że w ogóle zaistniało, albo było "od zawsze."
Dość banalna wydaje się konstatacja, że nie
dostrzegamy często wartości życia, a jego pozytywne
czy cudowne przejawy umykają naszej uwadze, podobnie
jak niedogodności i tragiczne ograniczenia egzystencji.
Niedostrzeganie jednych, albo drugich, jest często
uwarunkowane pewną sytuacją życia i charakterem
doświadczenia życiowego osoby, albo deformowane przez
nastroje i stany psychiczne takie jak np. depresja.
Czasem też przez charakter człowieka, jego światopogląd
i skłonność do popadania w nadmierny pesymizm lub
w złudną euforię optymizmu.
To, że ich nie zauważamy, ma jednak najczęściej źródło
w niedostatkach naszej wyobraźni, niezdolnej nie tylko do
kontemplacji i marzenia o czymś innym, niż o rzeczach
materialnych, ale czasem nawet do najprostszego wydawałoby
się skupienia na czymś i postrzegania.
Jednak istniej poważniejszy powód tego braku
"uważności." Jest nim niedostateczne odróżnianie wartości
istnienia i różnych jego przejawów od wartości tego,
co bezpośrednio użyteczne. Radość życia trudno sprowadzić
do korzystania z życia i używania. Jej źródłem jest
kontemplacja piękna świata lub innych jego metafizycznych
jakości. W przeżyciu tym jest coś zarazem głęboko
bezinteresownego, ponieważ kontemplacja jest
wygaszeniem pragnień. Dlatego afirmację życia wiąże
się często słusznie z miłością, a nie z wygodą, komfortem
życiowym, poczuciem władzy, albo z intensywnością
przyjemnych wrażeń lub brakiem cierpienia.
W kontemplacji odsłania się przed nami wartość tego,
co pozornie nieużyteczne, jak wielkie drzewo, które nie
tylko daje cień i schronienie tysiącom istot żywych,
ptakom i nam ludziom, i dokonuje w atmosferze przemiany
korzystnej dla naszego oddychania, ale może też być
samo w sobie piękne, tajemnicze, albo przedziwnie
powikłane. Nie jest ono jedynie drewnem, materiałem,
z którego można coś zrobić, albo przeznaczyć je na opał.
Jest to zatem powód, który ma swoje
źródło nie tylko w ograniczoności samych przeżyć
i odczuć, ale w czymś, co nazywa się czasem nazbyt
ograniczonym i opartym na iluzji czuciem wartości.
Ktoś mógłby znacznie głębiej i pełniej żyć, gdyby
uświadomił sobie istnienie wartości nie związanych jedynie z łatwo zauważalną użytecznością.
Jest to o tyle trudne, że cała pragmatyczna i miejska
cywilizacja oparta jest na dążeniu do korzyści i zysku,
na rabunku, zniewoleniu i przemocy. Starożytni
Chińczycy, Hindusi, Indianie, czy nawet Grecy, mieli jeszcze
jakiś kontakt z ogromem natury, z nieogarnioną całością
istnienia. Ale nasza cywilizacja, w której własność jest
czymś ważniejszym od człowieka, ten kontakt niemal zupełnie
zatraciła.
Co nas może obchodzić żółw, "który żyje pięćset wiosen
i tyleż jesieni", albo "jednodniowy grzyb, który nie wie,
co to nów, a co pełnia." Nie mamy świadomości krótkości
naszego życia, ani ograniczoności własnej wiedzy. Tę
deformację naszego postrzegania, dla którego istnieje jedynie
zysk, opisał w wierszu o odzieraniu kory z drzewa
cynamonowego Thomas Merton. Ten sugestywny w swym
pięknie utwór jest właściwie przekładem - jego treść
zaczerpnął bowiem wprost ze słów księgi Zhuangzi.
Nie zamierzam tu rozwodzić się nad ułomnościami
naszej świadomości ekologicznej, ani żalić się, że niszczymy
naturę i że na naszych oczach ginie większość gatunków
zwierząt i roślin, podczas gdy my wpatrujemy się
w magiczne ekrany telefonów i laptopów, cedując naszą
wrażliwość na kapłanów, myślicieli, mistyków i poetów, i
innych dziwaków. W żaden sposób nie chroni nas to
jednak przed fanatyzmem i manipulacją, a nawet staje się
dla nich, jak wszelki brak krytycyzmu, najlepszą pożywką.
Żyjemy w coraz większym pośpiechu, co z niepokojem
zauważał już Goethe. Wystarczy pójść do miejskiego parku,
żeby zauważyć, jak mało ludzie interesują się tym, co ich
otacza. Sprawia to dość przykre wrażenie. Jedni spoceni
uprawiają jogging i z trudem łapiąc powietrze
gadają z kimś, kto z nimi biegnie, rozmawiają przez telefon,
albo słuchają czegoś przez słuchawki rozdeptując
wszystko po drodze. Inni, w parach lub w hałaśliwym stadzie,
odgrywają swe role, albo kłócą się ze sobą, fotografując w
pędzie, co się da. Dzieci wrzeszczą goniąc wiewiórki i pawie,
a staruszki stukają w ziemię kijkami norweskimi. Z pobliskiego
koncertu dociera ogłuszająca muzyka, ale osoby samotne
nawet na chwilę nie wyłączają "wewnętrznego radia" (jak
ktoś słusznie nazwał gonitwę myśli), ponieważ bycie
świadomym siebie przeraża je...I dopiero przed zmierzchem,
kiedy park pustoszeje, można usłyszeć ciszę i zobaczyć ukryte
życie i piękno natury.
Nie chcę jednak wskazywać na "innych." Wszelką zmianę
świata należy zaczynać od siebie i to nie bez zastanowienia,
czemu miałaby ona służyć. Krishnamurti nazywał słusznie
taką wewnętrzną przemianę życia poprzez kontemplację
"jedyną rewolucją."
Kiedyś ogromne wrażenie wywarły na mnie dzienniki
Krishnamurtiego, który myśli swe konfrontował nie
z jakimś obrazem natury, ale z tym, co zauważał z głębi
własnej samotności jako uważny i wnikliwy obserwator
tego, co się w danej chwili dzieje. Nazywał to bierną
odbiorczością i rejestrowaniem przejawów życia.
Dzienniki te to prawdziwe arcydzieło życia duchowego.
Jednak Krishnamurti, który z pasją zwalczał wszelkie
pozorne autorytety, nie ustrzegł się pewnej retoryki, czy
nawet świadomej agitacji, która miała w jego poczuciu
przyczyniać się do pogłębienia samoświadomości innych.
Gdyby ograniczył się do naturalnego wpływu na psychikę
czytelnika, uniknąłby być może niezamierzonych skutków
swej duchowej misji.
Skąd możemy wiedzieć, czy zawsze są one dobre?
Kiedyś poznałem pewną starszą kobietę, wyjątkowo
wrażliwą i obdarzoną twórczą wyobraźnią
i inteligencją. Miała niezwykły dar zauważania rzeczy,
których inni nie dostrzegali i wczuwania się w innych
ludzi, co znalazło żywy wyraz nie tylko w jej twórczości,
ale i w czymś, co można nazwać mądrością życia. Jednak,
mimo to, co pewien czas dopadały ją bolesne wspomnienia
z przeszłości, które nawet w późnej starości nie przestawały
być w niej żywe, chociaż psychicznie była osobą bardzo
młodą.
Byłem od niej dramatycznie młodszy i miałem w tym
czasie bliską osobę, nie widziała jednak większej różnicy
między sobą a mną i mówiła "My to jesteśmy ludzie przeżyci
i dlatego nie tylko patrzymy, ale i widzimy." To "widzenie",
czy raczej poczucie "bycia widzącym", pomagało jej z
heroizmem znosić samotność, kiedy żyła już praktycznie
niemal poza społecznym światem.
Podczas swego pobytu w Paryżu poznała pewnego
intelektualistę, z którym była szczęśliwa przez długie lata
i który odwzajemniał jej uczucia, był nią zafascynowany
i dzielił z nią podobny styl życia. Później jednak pod
wpływem nagłej decyzji porzuciła go. Powodów mogło być
oczywiście wiele, jednak ona sama wskazywała na przemożny
wpływ myśli Krishnamurtiego i doznane jakoby oświecenie.
Nie mam powodu, aby, znając trochę jej życie, kwestionować
to jej przekonanie. Dokonała wyboru wartości życia, który
okazał się dla niej po latach źródłem smutku graniczącego
z rozpaczą. Często powtarzała, że żyje w pustce. Próbowała
jeszcze jakoś potem swój błąd naprawić, ale było już za późno.
Mistrz nie byłby z jej decyzji zadowolony. Chodziło mu
przecież nie o naginanie ludzi do własnych przekonań, a o
budzenie w nich samoświadomości, która w tym przypadku
okazała się niepełna i stała się źródłem bolesnego rozdarcia
i cierpienia.
Problemu tego nie zauważają zwykle zwolennicy
psychoterapii mindfulnes, którzy poprzez ukazywanie
możliwości czysto technicznego treningu psychicznego
pogłębiającego samoświadomość, chcieliby leczyć depresję
i ograniczenia psychiczne niejako "w ciemno." Do książek
dołączają czasem szczegółowe instrukcje, które sugestywnym
głosem wmawia słuchaczom znany aktor. Są przekonani,
że skutki treningu muszą być dobre, skoro kryje się za nimi
praktycznie sprawdzona psychologiczna wiedza i
wielowiekowa mądrość medytacji. A przecież indywidualne
potrzeby rozwoju osoby mogą być z nimi w danej chwili życia
niezgodne.
Czy należy w ogóle ingerować w życie psychiczne innych
ludzi - pomijając oczywiście przypadki, w których jest to
absolutnie konieczne z psychologicznego, czy medycznego
punktu widzenia, dostarczając im jakiejś praktycznej
filozofii życia w formie psychoterapii? Ja sam staram się
tego nie robić nie tylko dlatego, że nie mam wystarczającej
wiedzy. Być może, gdyby moja córeczka żyła,
chciałbym ochronić jej psychiczny wzrost, nie mając
jednak do końca pewności, czy nie jest to wyrazem jakiejś
mojej zaborczości.
Miłość do dziecka, czy innej osoby postrzeganej
przez nas jako zależna i słabsza, może być niestety neurotyczna,
a nawet mieć w sobie coś z sado-masochistycznej potrzeby
kontrolowania (co w sposób sugestywny opisał Fromm).
Jednak mimo tych zastrzeżeń, wydaje mi się dość oczywiste,
że kiedy kogoś kochamy, to chcemy w jakiś sposób chronić
go przed destruktywnością życia lub nauczyć tego, aby
sam się przed nią chronił. Dlatego zgadzam się z Maslowem,
że naturalną granicą stosowania taoistycznej zasady
nieingerowania w psychikę i życie bliskich (wyrażaną
czasem słowami "Let it be!"), jest miłość. Ale taka ingerencja
w duchu miłości nie może być niszczeniem...
Bardzo ciekawy opis stanu swiadomosci Filozofow zagubionych w zdefiniowaniu czym jest zycie, po co w ogole zyjemy, rola cierpienia oraz afirmacji zycia w postrzeganiu sensu zycia.
OdpowiedzUsuńPraktycznie same zapytania, zadnej zdecydowanej odpowiedzi na nurtujace tzw myslacego czlowieka pytania o sens zycia.
W komentarzu moge tylko w prosty sposob powiedziec -
Robicie ludziom młyn w glowie.
Nie ma nic gorszego niz debatujacy nad sensem zycia intelektualista.
Nawet potrafi zdołowac cieszacego sie zyciem czlowieka, nazywajac radosc z zycia czyms negatywnym.
Jest bardzo interesujace, ze dla Filozofa w ogole nie istnieje siła supernaturalna.
Przytoczony przez Ciebie Filozof Cioran jest kwintesencja stanu umysłu Filozofii.
Nie zdawałem sobie sprawy, ze jest az tak źle z umyslem czlowieka.
przytoczyles Ciorana:
"na skutek poczucia bezsilności wobec cierpienia jakie niesie życie, sama afirmacja jest czasem
postrzegana jako rodzaj nieszczerości. Tak ją widział na przykład Cioran. "I s t n i e ć to stan równie mało zrozumiały jak jego przeciwieństwo; co ja mówię! - jeszcze mniej zrozumiały."
Nezumi - toż to bełkot intelektualisty.
Czemu nawet jeden Filozof nie powie ludziom, ze nie ma zadnej bezsilności.
Poczucie bezsilności wobec cierpienia jakie niesie życie jest złudzeniem.
szatan zaciera rece, gdy czyta takie intelektualne twory wmawiajace ludziom, ze sa bezsilni wobec tego co niesie nam życie.
Nezumi, w kazdym czlowieku, ktory przymuje Jezusa za swojego Zbawce -
w kazdym Zbawionym czlowieku zamieszkuje Duch Święty.
W tym momencie otrzymujemy te sama supernaturalna siłę, jaka mial Jezus gdy chodzil po Ziemi a nawet jeszcze wiecej -
zapowiada Jezus poprzez Słowo na stronach Biblii.
Ludzie nawet nie zdaja sobie sprawy jak sa potezni.
Nic dziwnego, gdy mamy takich Filozofow - dołujacych ludzi zamiast pozwolic kazdemu człowiekowi rozwinąć skrzydła.
Ten swiat wygladalby zupelnie inaczej gdybysmy mieli naprawde madrych Filozofow wskazujacych ludziom jak zyc aby radowac sie kazdym dniem.
Danek
OdpowiedzUsuńGdybyś nieco uważniej czytał to, co napisałem, to zauważyłbyś, jak bardzo afirmatywny jest mój tekst. Niestety przeoczyłeś to, jakbyś uprawiał jogging zamiast przystanąć na chwilę.
Nigdzie nie napisałem, że zgadzam się z Cioranem w kwestii afirmacji...Czy nie potrafisz odróżnić myśli autora od poglądów, jakie przytacza? Istotą myślenia jest to, że się poszukuje odpowiedzi, a nie w sposób dogmatyczny ją zakłada...A jeśli chodzi o to, co nazywasz dołowaniem, to mnie najbardziej dołuje bezrefleksyjne przyjmowanie czegoś po to tylko, żeby sobie coś wmówić i lepiej się poczuć. Poglądów na życie jest wiele i Twój też ktoś może nazwać bełkotem, ale niewiele z tego wynika.
...Jest czasem bezsilność, od której czczą gadaniną nie odwrócisz uwagi.
Nezumi -
Usuńmoj poglad na zycie sprawdza sie za kazdym razem, kazdego dnia bez wyjątku.
Jesli cos dziala jak w szwajcarskim zegarku poprzez logiczne rozumowanie moge stwierdzic, ze jesli to dziala w 100% za kazdym razem to jest prawdziwe.
Bog jest żywy.
Bog jest ten sam kim byl wczoraj oraz dzisiaj, tym samym bedzie jutro oraz po wsze czasy.
Wszystko co ja deklaruje, kazde przyrzeczenie, ktore dla osoby wierzącej obiecal Bog dziala w moim przypadku.
Zawiodlem sie na Filozofach.
Nigdy nie zawiode sie ma moim Bogu. Zawsze na Nim moge polegac.
Takie terminy jak bezsilność to jest bełkot intelektualisty.
Osoba ktora otrzymała Zbawienie ma w sobie moc Ducha Świętego.
Mam wiec do dyspozycji moc nadprzyrodzoną, z czego korzystam kazdego dnia.
Nezumi, bardzo uwaznie czytam Twoje posty.
UsuńNawet nie zdajesz sobie sprawy co czynisz.
Zastanow sie co powyzej napisales w tym fragmencie:
"ponieważ kontemplacja jest wygaszeniem pragnień"
Nasz Bog chce abysmy pragneli.
Abysmy mieli marzenia.'
Ba, Bog chce abysmy mierzyli tak wysoko w naszych pragnieniach, ze bedziemy potrzebowali supernadprzyrodzonej mocy.
Do czego Ty namawiasz swoich czytelnikow?
Do kontemplacji rozumianej jako wygaszanie pragnień.
Aby ludzie jak najmniej pragneli.
Nie musze Tobie powtarzac, kto za tym podszeptem stoi.
Praktycznie wszystko, co powyzej napisales nie jest afirmacja zycia lecz zaprzeczeniem afirmacji zycia.
O zgrozo nawet nie zdajesz sobie sprawy co czynisz.
Nigdzie nie nazwałem radości życia czymś negatywnym, ani tego nie sugerowałem. Miałeś chyba jakieś przywidzenie...Podobne do tego, że rozumiesz, co mówi do Ciebie Jezus.
OdpowiedzUsuństarasz sie mnie oceniac podpierajac sie Jezusem.
UsuńZadales mnie kiedys prace domowa, zapoznanie sie z przeslaniem jakie wyglosil na Wzgórzu Jezus.
Napisalem Tobie wtedy, ze nie bylo tam zadnej afirmacji kłaniania sie biednym czy niedorobionym.
Ja bardzo lubie dyskutowac a sposob merytoryczny.
Ty dajesz mnie łajanie z pozycji intelektualisty, tego co najlepiej wszystko wie bez wskazywanie na dane źródłowe.
Gdy w sposob merytoryczny dyskutuje z Toba, czasem bowiem wskazujesz vers z Biblii, kończysz dyskusje zanim jeszcze sie ona zacznie.
Niedorobiony...To chyba jednak Twoje słowa a nie Boże 😀
Usuń...Spojrz tylko jak mój skromny utwór pozwolił Ci rozwinąć skrzydła 🙂
OdpowiedzUsuńNezumi, spotkanie Ciebie spowodowalo, ze rozwijam moje skrzydła :)
Usuńlogika ludzka to zart
OdpowiedzUsuń1500 lat wstecz - lira - piesn nad piesniami
milosc bywala utozsamiana z uczuciami boskimi
obecnie - ameryka | danek dudnienie sprzetu zmechanizowanego w formie glosnik(ow) z basami za 1000 dolcow - oraz wniosek iz to milosc rowna sie umilowaniu forsy, albo w najlepszym wypadku siebie
to degeneracja czy rozwoj?
pomijam ze herosi amerykanscy ( z odniesieniami ku zdowskiej mitologii ) nie mieli nigdy nic wspolnego z |tam)tymi ziemiami, zas myslenie iz patriarchalny bog, przeradzajacy sie z czasem w bezosobowego, by stac sie podobnie jak greccy, czy rzymscy uwiklanymi w ludzka prymitywna semantyke, ma dac zbawienie, w sytuacji kiedy dany osobnik czci dorocznie diabla, oraz kpi z innych narodow, ktore takiej fajansiarskiej groteski nie czyniac, izolowaly sie od nurtu samozaglady jest tylko jedna z oblednych ideologii, ktore uniemozliwialy progres filozoficzny.
czy milosc wsrod ludzi w ogole istnieje ?
uwazam ze naprawdopodobniej nie
jeden zabujawszy sie w kasie, nigdy nie dostrzeze biednego wybranka z tlumu
druga z osob kocha blichtr, za nic majac cichego prostego jej wielbiciela
dzieci wykoslawione przez reklamy, kochaja klocki wiadomej firmy, miast szanowac starszych, oraz kochac najblizszych
proste; zmienia sie w coraz bardziej prostackie
prymitywizm juz nawet nie stara sie kryc w przasnej sieni intelektualnej zbrodni,
ktora to jeszcze w ubieglym wieku purpurowiala
na sam dzwiek slowa; wybitna, czy niepodrabialny
jakie traktowanie wychowania, czy sztubackie gmeranie przy de(formowaniu) oswiaty, taki bedzie swiat ludzki w przyszlosci
plus dzis nie zaistnieje
za to i tak edukacja przetrwa
mniejsza ilosc mieszkancow polskich, oznaczac bedzie to ze z uwagi na niewielki koszt edukacji coraz wiecej z cudzoziemcow wybierac bedzie tutejszy system ( ktory przez zachod bedzie utozsamiany z archaicznym ) z jego wielowymiarowoscia oraz usystematyzowana minimalna jakoscia
czy ktos bedzie tworzyl poematy?
jak z(rozumiec) iz wiosna to nie pora zakochanych, lecz chemicznych reakcji towarzyszacych przyrodzie wracajacej ku wzrostowi oraz plennosci gatunkow?
ludzie byc moze zauwaza, iz nie sa centrum ewolucji gatunkow, a tylko finalnie dewastuja po wielokroc cuda natury
piekno to nie peany o milosci, lecz czynienie z wartosci empirycznej, wymiernych aspektow,
ktore moga estymatycznie ewoluowac
w wyjatkowe, bezpretensjonalne cnoty
z zoltej galezi rozmyslania
nad przekorna Melodia zYcia
piaty takt wspomnien - zastygajacych u zbocza gejzeru staromodnej Nadziei
Anonimowy, jestes wychowany w świecie bez Boga wiec nie rozumiesz czym jest akt Zbawienia.
UsuńBog dopuszcza wszystko co dzieje sie na calej Ziemi.
Ja mam sie radowac moim wlasnym zyciem a nie wtracac sie do świata, ktory stworzyl Bog.
Ty celujesz w ocenianiu innych.
Ja biore świat takim jaki jest.
Bog siedzi na Tronie, śmieje sie gdy ludzie chca byc lepsi od Boga.
Daruj wiec sobie ocenianie innych.
Psalm 2:4
The One enthroned in heaven laughs; the Lord taunts them. 5Then He rebukes them in His anger, and terrifies them in His fury
po polsku
Ten, który jest na tronie w niebie, śmieje się; Pan szydzi z nich. Następnie karci ich w swoim gniewie i przeraża ich w swoim gniewie
danek
Usuńbyles w 4d w prl - sam zdegradowales sie do trzyd
stad z poziomu wyznawcy, jestes obecnie czcicielem diabla co kazde amerykanskie swieto diabla
cieszysz sie kazdym dzieckiem ktorego traktujesz rytualami opeania, zas wszystko tlumaczysz miloscia do forsy
grauluje ci glupoty oraz efektow wlasnej ignorancji
zamiast 5d bedziesz sie bujal coraz nizej az wibracje twojego ducha zanikna
mnie to lotto, zas cala odpowiedzialnosc spadnie na wychowanie przez twoja rodzine
dla mnie amerykanskie dzialania to samobojstwo, zas to ze niszczycie przy okazji innym mozliwosc rozwoju, ukazuje tylko to jak postrzegani sa jankesi na calym ludzkim swiecie
wszak co 2 lata idzie z dymem wasza ambasada, ostatnio spadl caly samolocik z kasta CIA, - to ze odrobine jestescie ponad ruskie standardy, zas akumulujac dlug wobec skosnoookich, macie takie same podejscie do zycia - czyli niszczenie oraz na 46 prezydentur - slownie jedna ktora miala szasne byc utozsamiana z droga zycia, zas w efekcie zakonczyla sie zdemolowaniem kapitolu, ukazuje jak idiotyczna demokracja jestescie
dyktat kapitalizmu oraz bezczelne stwierdzenia ( nawet twoje ze dlugow nie nalezy oddawac - wide przykazanie nie kradnij ( w zywe oczy w tym przypadku ), prowadzi was ku autoeliminacji
mnie w ludzkiej glupocie nie uswiadczysz i nigdy nie tylko sie nie spotakmy, ale nawet nie zamierzam wspominac czasu wsrod ludzi ( otumanionych mamona )
to ze wycierasz zady wyznawcom diabla made in usa w tym kurorcie, tylko ukazuje gdzie jestes oraz gdzie skonczysz
takze co 30 lat minus 1d i za trzydziesci bedzie po grze
brawo wy
dla ulatwienia z 15d nie ma znaczenia ilu idiotow zniknie wraz z ich toksyczna ideologia
takze -
niebo jest w rejonie basenu morza srodziemnego ( z ktorym nie masz nic wspolnego poza obludnymi deklaracjami ), zas w usa jest konglomerat wyznawcow satanizmu
udanego samozaorania
ps. sprawdz sobie jakie jeszcze kulty tam sobie wychodowliscie
znikam
(( https://www.youtube.com/watch?v=9-wYM306DVs ))
Rzeczywiscie Anonimowy - zapewne masz racje, te niebo znajduje sie w basenie morza srodziemnego - jednak jest to niebo tylko dla wybranego narodu.
UsuńJeruzalem znajduje sie w basenie morza srodziemnego.
Anonimowy - moja świadomość istnieje w 5D jest bowiem poza swiatem materialnym 3D.
UsuńKawałek materii nie jest w stanie nigdy posiąść świadomości.
Twoja wiec logika spadania w coraz nizsza przestrzeń nijak sie ma do naukowych badań prowadzonych przez quantum physics czy jak poprawnie sie mowi quantum mechanics.
Materialne cialo zawsze pozostaje w swiecie 3D
Świadomość zawsze istnieje w 5D
Jak widzisz z przyjemnoscia dziele sie z Toba wiedzą aby nie bylo, ze to jakas wiedza tajemna.
Jesteśmy dzisiaj dość ubodzy w nadzieję...Ale może jakoś i ona przetrwa🥀
OdpowiedzUsuńPiotrze, trafiłeś w dziesiatke.
OdpowiedzUsuńKazde zycie jest niepowtarzalne, próba wiec kreowania jakiejś ogolnej definicji jest skazana na niepowodzenie.
Co do leczenia ludzkiej psychiki -
Bóg - (Jezus) pokazal, przynajmniej dwukrotnie na stronach Biblii, że schizofrenie leczy sie poprzez wyrzucenie demonów z ciala takiej osoby. Sytuacja ze schizofrenia jest wiec jasna, żadne leczenie nie pomaga pomimo niezliczonych prób przez tzw lekarzy.
Co do leczenia depresji -
sytuacja tez jest jasna.
Zadne medykamenty nie lecza, lekarz wiec jest bezradny.
Na szczescie istnieje wiedza spoza wiedzy medycznej.
Za depresje odpowiedzialna jest energia trzeciej czakry, solar plexus (splot słoneczny).
Leczymy wiec usuwajac wszelkiego rodzaju energetyczne blokady zapobiegajace swobodny przeplyw energii Qi
Energia Qi odbija sie od tych blokad, wraca skąd przyszla, w efekcie czlowiek ma niedomiar energii, deficyt.
Ujawnia sie ten deficyt zyciodajnej energii słabością takiego czlowieka, nie potrafiącego emanowac mocą swojego ducha.
Wiedza ta jest powszechnie dostepna, trzeba jednak chciec nauczyc sie przydatnych w zyciu rzeczy.
Aż wstyd się przyznać , że tydzień cały tu nie zaglądałam . Dziękuję za wszystko dobro jakie tu otrzymałam . Cudownego sobotniego popołudnia życzę :) Bardzo serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, że Jesteś :)
UsuńJa Piotrze mialem w sobie demona, zaplacilem $100 -
OdpowiedzUsuńurodzony we Francji Antoine Chevalier potrzebowal ok 15 minut aby wyciagnac wszystko ze mnie. Widzialem pot na jego czole podczas zabiegu.
Zapytalem go co takiego ze mnie wyciagnal - odpowiedzial ze mnie nie powie bo nie chce abym o tym myślał.
Zamiast tego chce abym koncentrował sie na relaksie, aby uzdrowienie sie w pełni przyjęło.
Jednym z bezposrednich obserwacji we mnie - zauwazylem, ze jade autem znacznie wolniej teraz.
Zapewne byl t5o jais demon szybkości :)
Piotrze - świat bez Boga oczywiscie probuja tworzyc ludzie.
OdpowiedzUsuńJak im sie to udaje widzimy w Sowieckiej Rosji czy w North Korea, na Kubie.
Anonimowy jest w polowie 80-tki wiec mlodosc przezyl gdy mlodzi w Polsce fascynowali sie komunistyczną wizją dla kraju.