Henryk ósmy, Szostakowicz i gąska
Słuchałem dzisiaj "Drogi za widnokres" Marka Grechuty
z CD wyprodukowanego w 93 r, które brzmi o wiele pełniej niż
to wydane przez Pomaton i marnie zremasterowane. Nieudany
remastering wyjaławia niestety muzykę. A ta tu brzmi lepiej
nawet niż z płyty analogowej.
Nie wszystkie poetyckie teksty trafiają mi do przekonania,
ale Grechuta w pewien sposób podnosi większość z nich
nadając im piękną muzyczną interpretację. Najbardziej
poetycko wyrafinowany jest wiersz Lipskiej. Jednak
melancholia ostatniego utworu (i kilku innych) jest szczególnie
piękna. I taka jest też aura całej płyty, najlepszej chyba z tych,
jakie nagrał.
Oczywiście z poetyckich tekstów, jakie śpiewa gdzie indziej,
uwielbiam "Pomarańcze i mandarynki" i "Ocalić od
zapomnienia", ale Tuwim i Gałczyński są poza wszelką
konkurencją jako poeci, a Grechuta cudownie się w nie
wczuwa.
W nagraniu Pomatonu są na końcu dwa cenne
bonusy (w tym moja ulubiona inna wersja tytułowego
utworu) i kilka nagrań z koncertu ( między innymi
"Korowód").
Smutny los Demarczyk, Niemena, Grechuty, czy
Miry (Kubasińskiej) pokazuje, jaką masakrą była w Polsce
komercjalizacja kultury...Dzieje się coś w ogóle bardzo złego
z kulturą i edukacją. Polonistka ubolewa nad tym, że
maturzyści mają wiedzę na poziomie czwartej klasy szkoły
podstawowej. Myślę, że nie ma w tym żadnej przesady.
Studenci wydziałów humanistycznych nie słyszeli często
o Arystotelesie, Cervantesie...a czasem nawet o Szekspirze.
Kiedyś by się tego musieli wstydzić, ale teraz - nie. Wiedza
już nikomu nie jest potrzebna. Może jedynie do wspierania
teorii o wpływie kosmitów na rozwój ziemskiej cywilizacji.
Przytoczę dwa zdarzenia z mego życia akademickiego,
które można potraktować jako anegdoty.
HENRYK VIII
Dość ładna i seksowna studentka o nazwisku Gąska
(naprawdę tak się nazywała) zapytana o to, który z
angielskich królów przyczynił się do powstania kościoła
anglikańskiego, dość długo milczała nieco zakłopotana.
To mówię jej...Henryk. I pytam, czy przypomina sobie
który z Henryków. Chodzi o podanie numerka. Ten,
co miał sześć żon, dodaję. I dwie z nich zamordował, bo nie
urodziły mu synów. Dziewczyna wczuwa się w atmosferę
zabawy, zaczyna robić uwodzicielskie miny, zmniejsza
dystans do nauczyciela i mówi, że będzie strzelać:
"Trzeci...piąty?...To ja niestety nie wiem. Niech mnie pan
spyta o coś innego." "A będzie pani wiedziała?" "Nie wiem!"
Trochę się jeszcze wesoło przekomarzamy i o coś dopytuję,
aż w końcu znajduję jedną rzecz, którą dziewczyna wiedziała.
Nie dziwię się za bardzo, skoro moi studenci umieszczają
Lutra w XII wieku, niektórzy nie wiedzą, kiedy była
ostatnia wojna światowa, albo mówią, że Hitler po raz
pierwszy zrealizował ideę zjednoczonej Europy. Oczywiście
dostała ostatecznie ocenę dobrą, bo nauczyciele akademiccy
(i to bardzo poważni) traktują ją często obecnie
jak dawniej dwóję. Miała dużo wdzięku i dobrą wolę
odpowiadania na pytania i wiele cierpliwości dla nauczyciela.
A mogła przecież powiedzieć: "Kończmy już! Nie będę
odpowiadać na pana tendencyjne pytania. Za pięć minut
mam autobus. Jak będę chciała wiedzieć, kto to był ten
Henryk, to sobie kliknę w necie." Bo i tak robią...
Do mojej znajomej z Instytutu Filozofii przyszła kiedyś
na egzamin studentka i przez cały czas nie odezwała się
ani słowem. Przyszła drugi raz i znowu milczy. Dostała w
końcu dwóję i konieczny był egzamin komisyjny, podczas
którego znowu się nie odezwała. Ale pretensje do Pani
Doktor były ogromne i to ze strony wysoko postawionych
w hierarchii uniwersyteckiej osób. (Dziewczyna nie była
niemową, nie cierpiała na autyzm, ani na zaburzenia
psychiczne. Po powrocie na korytarz nie tylko odzyskiwała
mowę, ale była bardzo elokwentna).
Tak więc większość nauczycieli przez życzliwość dla osób,
które pojawiały się od czasu do czasu na zajęciach (szkoda im
psuć dyplom), albo z powodów nieco konformistycznych,
rezygnuje z nadmiernej dociekliwości. Wiadomo, że w
szkole ich niczego nie nauczono. To studenci teraz
oceniają pracowników, a czasem nawet to, jak są ubrani i
czy obiektywnie ich oceniają ;-) A opinia o wydziale jest
bardzo ważna.
SZOSTAKOWICZ
Podczas zajęć poświęconych autorytaryzmowi w etyce,
w polityce i w religiach, wspomniałem o Szostakowiczu,
któremu po skomponowaniu symfonii ze zbyt mało
optymistycznym zakończeniem, groziła śmierć. Oskarżono go
o formalizm i pesymizm, nie zgadzający się z wizją
sprawiedliwego ustroju społecznego. Ocalił go sam
towarzysz Stalin umieszczając na liście osób chronionych,
ale to już po następnej symfonii, w której przezorny artysta
zakończył raczej ponury utwór w radosnym duchu ;-)
W podobny sposób podobno Hitler ocalił od śmierci śpiewaka
wagnerowskiego, który miał żonę Żydówkę.
Nagle podnosi się dziewczyna i ze wściekłością w
głosie krzyczy:
- Niech pan nam wyjaśni, kto to jest ten Szostakowicz,
bo my tego nie wiemy! -
Kiedyś studenci, jak czegoś nie wiedzieli, to przyznawali
się do tego z niejakim zmieszaniem, ale teraz każdy jest
mądry. Nie odbiega to zbytnio od standardów świata
zachodniego. Podobno większość Anglików nie ma pojęcia,
że Polska leży w Europie. Jak będzie ich interesowało,
gdzie leży, to sobie klikną. Ale jakoś mało interesuje.
Student zawsze może napisać w ankiecie: "Wykład
był nudny. Nauczyciel nie potrafił zainteresować studentów."
Kiedyś zatrzymałem się przed salą (czekałem na swój
wykład w sali obok) i przez prawie pół godziny dobiegały
mnie stamtąd salwy śmiechu. Wykładowca na wydziale
humanistycznym (może nie na każdym na szczęście) musi
być teraz showmanem. Ten, specjalista od prawa,
opowiadał dowcip za dowcipem. Dziwiłem się temu trochę,
a nawet byłem nieco zgorszony, dopóki sam nie znalazłem się
w podobnej nieco sytuacji, w grupie studentów, którym
można było jedynie opowiadać dowcipy. Poradziłem sobie
dobrze. Przełknęli moje zajęcia. Niektórzy nawet je dość
polubili. A ze dwie osoby powiedziały mi po nich:
"Współczujemy panu, widzieliśmy, że chciał pan nas czegoś
nauczyć. Ale rozumie pan chyba, że to beznadziejna sprawa.
Było super! Wstydzimy się za naszych kolegów."
Teraz nie ma na studia egzaminów, a ich ukończenie też
praktycznie niewiele znaczy. Ale dyplom jest wymagany.
Praktycznie każdy, kto chce i nie ma realnych
przeszkód życiowych, je kończy. Studenci często jednak
pracują i studia traktują jako dodatkowy obowiązek.
Dlatego też często idzie się im na rękę...
WSPOMNIENIE
Na moje studia było kilka egzaminów pisemnych i
ustnych. Z 240 zdających przyjęto 40 osób, a ukończyła
je jedynie połowa. Z powagą bywało różnie. W większości
wiedziano jednak, czym różni się wykład uniwersytecki
od show. Raz tylko pewien późniejszy profesor,
znany socjolog, a wtedy młody asystent, zjawił się na
zajęciach pod wyraźnym wpływem marihuany. Był
na zajęciach w zastępstwie i chciał zaimponować
filozofom. Z twardymi marksistami (było w grupie
dwóch takich) wdał się w żartobliwy spór, ale
trochę odleciał. Żart był dość subtelny. Stanął
przy tablicy, narysował coś i wyjaśnił, że Max Weber
postawił Marksa z głowy na nogi.
Marksiści ci byli zwykle dość destruktywni w swej
krytyce i koledzy ich nie lubili. Tutaj też Bronek zaczął
swą przemowę od uwagi, że już młody Karol Marks
wyśmiewał się z socjologii. Nie przeszkadzało mu nawet to,
że socjologia jeszcze wtedy nie istniała ;-) W nagrodę
Bronek jadł kotlety i pomidorową w stołówce KC, a inni -
niestety, jak to w życiu bywa - żywili się nieco inaczej,
choć niekoniecznie bardziej zdrowo. Jego kolega,
raczej chuligan niż student, ale syn znanego profesora
z innego miasta, nie miał szczęścia. Ponieważ
organizował naloty na spotkania niezależnej młodzieży,
został zamordowany.
Ale poziom przekazywanej na zajęciach wiedzy był
na ogół wysoki i poza kilkoma przedmiotami, nie czuło się
tam jakiejkolwiek indoktrynacji. Chciałem się po
skończeniu studiów zatrudnić jako wykładowca w Instytucie,
ale ówczesny dyrektor powiedział mi, że nieba by mi przychylił,
jednak nie ma etatu. Nie było to oczywiście prawdą, a ja
dostałem tam pracę dopiero w "wolnej Polsce." (Przez
wrodzoną dyskrecję nie napiszę kogo wtedy przyjęto).
Dziwne to były czasy. Egzaminował mnie ŚP. profesor
Szaniawski (niemal pewny kandydat na pierwszego
premiera trzeciej Rzeczpospolitej; zmarł niestety na raka
po powrocie ze Stanów) i uczestnik seminarium poświęconego
zagadnieniu jak obalić w Polsce realny socjalizm, które
odbywało się w PAN-ie ;-) Na przedmiotach ideologicznych
(były takie jedynie ze dwa) uczono marksizmu
w rewizjonistycznej wersji Kołakowskiego. A na historii
ruchu robotniczego lektorka, zasłużona i niezwykle
ideowa kobieta, opowiadała o cynizmie Lenina. Nazywała
go oczywiście inaczej - realizmem i elastycznością, ale
dostarczyła studentom wszelkiej niezbędnej wiedzy koniecznej
do tego, aby tak mogli pomyśleć.
Jedynie Studium Wojskowe strzegło wiernie ideologii.
Skacowany pułkownik zaczynał zajęcia od spostrzeżenia, że
jest wiosna i ptaszki świergolą, ale napier...go głowa, a potem
włączał magnetofon z nagraną audycją "Marksiz leniniz
o wojnie i wojsku", a sam czytał gazetę. Jednak kiedy
Bronek przegiął nieco, zapytał go groźnie "Czy wy, szeregowy,
jesteście Żydem?"
Uljanow podobno w ciągu dwóch tygodni zmienił swe
stanowisko w kwestii chłopskiej i wprowadził potem nową
politykę gospodarczą. Kiedy do Rosji zaczęli przyjeżdżać
kapitaliści z Zachodu, głodne dzieci zaczęto wyłapywać, a
nawet rozstrzeliwać, żeby nie wpatrywały się bezradnie w
wystawy sklepów i restauracji, co mogłoby sprawiać
niezbyt dobre wrażenie...Ale też, żeby nie kradły i nie
dokonywały rozbojów.
😃
OdpowiedzUsuńNiektóre dowcipy, niezależnie od intencji opowiadającego je, mogą sprawiać wrażenie okrutnych, choć wyrażają jedynie stan faktyczny...Ciekaw jestem, co będzie w r 2022. :-)
OdpowiedzUsuńPiotrze, to bylo naprawde dobre :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńdowcip rzecz jasna tylko w pierwszym wersie oddaje rzeczywistosc
a) https://innpoland.pl/144285,to-dlatego-ludzie-sa-coraz-glupsi-potwierdzaja-to-wyniki-badan
b) https://www.europarl.europa.eu/news/pl/headlines/society/20191129STO67758/co-powoduje-spadek-liczebnosci-pszczol-i-innych-zapylaczy-infografiki
c) https://sozosfera.pl/nauka-i-srodowisko/zanieczyszczenie-wody-hormonami-i-innymi-farmaceutykami-oraz-ich-degradacja/
ect. szkoda mi czasu
( nie zamieszczam poziomu zanieczyszczenia izotopami radioaktywnymi prob jadrowych, wyciekow z silowni oraz reaktorow, syfu splawianego drugi rok z rzedu wisla przez stolyce i pierdylion(ow) pozostalych skladowych
ludzie spolecznie to samobojcy, co wraz z indoktrynacja, oraz brakiem analizy nastepstw cynicznej polityki prowadzacej ku samozagladzie; da(je) rownanie autoeliminacji
w miejscu zarezerwowanym dla formy ps
(( https://www.youtube.com/watch?v=CJdT6QcSbQ0 ))
- | https://www.youtube.com/watch?v=l2V4NkIhrPI / -
Alma
OdpowiedzUsuńOdziu, Twój kawał dobrze oddaje rzeczywistość.
Ja codziennie mam do czynienia z systemem edukacji i codziennie wyję rozpaczliwie jak wilk do księżyca z powodu głupot, jakie w nim tkwią, żalu, że moje dziecko w nim tkwi, i braku sił. Braku sił, ponieważ to ja sama go nauczam wszystkiego (jeszcze daję sobie z tym radę merytorycznie i czasowo). Jeszcze.
Bo przecież raptem nasze wszystkie obecne w Polsce dzieci nie zrobiły się głupsze niż te sprzed kilku dekad!
Alma
OdpowiedzUsuńLedwo co daję radę - tyle to wszystko czasu pochłania. I latam wszędzie jak kot z pęcherzem. Gdzie tu ma być jakiś "spokój w sercu" o którym pisał Nezumi? Prędzęj chroniczne "przerażenie w oczach"! :-D
Pytam się potomka:
- Jak nazywał się ten król, który zwyciężył Turków. Jan III-ci.......
- Waza! - odkrzykuje potomek.
- Nie, Waza stoi na kolumnie na Starym Mieście. A to był Sobieski, Jan III Sobieski. Mieszkał w tym pałacu koło nas. Pamietasz? Byliśmy tam wiele razy. W tym pałacu w... no gdzie? w Wi... Wil...
- W Wilnie!
- W Wilanowie, na litość boką! Tam czekała na niego jego żona Ma..
- Maryśka!
- Marsieńka, jak wrócił spod Wiednia.
- Czy ty wiesz, stolicą jakiego kraju jest Wiedeń? A...Au...
- Australii!
- W sumie... husaria miała pióra, to i przefrunąć mogła...