Dlaczego na Lunie nie ma porad duchowych

     Pytanie zawarte w tytule może wydawać się

dziwne z dwóch powodów. Po pierwsze księżyc

(lunę) uważa się za niezamieszkały, więc nie

ma też i tego, kto mógłby radzić. Po drugie,

wprawdzie nazumi13 pisze często o duchach,

ale prawie w ogóle o tzw. duchowości, której

istnienie podobnie jak istnienie duchów może 

wydawać się nieco problematyczne.  

     Na obie te wątpliwości  łatwo mógłbym

odpowiedzieć. Nie wszyscy uważają księżyc

za niezamieszkały. Pomijając naszego 

szlachciurę na kogucie, zamieszkują

tam np. jeszcze Zając (jak głosi chińska 

tradycja) i Dusze Zmarłych  (według Hinduistów). 

     Jeśli zaś chodzi o duchowość, to nie

wykluczam wcale jej istnienia, choć raczej

bym ją wiązał ze światem duchów niż żywych istot. 

     Ale mówiąc już całkiem poważnie, właściwy

powód jest inny. Chodzi o to, że życie nauczyło

mnie, jeśli tak mogę powiedzieć, żeby nikogo,

z wyjątkiem sytuacji  zupełnie wyjątkowych, 

nie pouczać jak powinien żyć. Owszem,

istnieją dość użyteczne zasady, które można by

tu przywołać, jednak prawdziwa wiedza na ten

temat pochodzi z doświadczenia. I jeśli się samemu

czegoś nie przeżyło i nie poznało, wszelkie rady

są dla nas rzeczywistością dość abstrakcyjną,

a nawet mogą  wywoływać w nas opór.

     Dlatego, w moim przekonaniu, zamiast narzucać

własny punkt widzenia, lepiej jest powiedzieć

komuś: "Masz możliwość wyboru, jeśli zrobisz tak, 

prawdopodobnie będzie to miało taki skutek, jeśli 

wybierzesz inaczej, ten skutek może być taki a taki." 

Ale warto mieć świadomość, że możemy się w

ocenie przyczyn i skutków mylić, a czasami nie ma 

z jakiejś sytuacji dobrego wyjścia. A kiedy coś

w postępowaniu innej osoby nas rani, warto 

zakomunikować jej jakie są nasze potrzeby. 

    Oczywiście istnieją sytuacje, w których widoczne 

jest jak nie należy postępować i czego nie należy

robić.  Chłopiec na przykład nie powinien ciągnąć

dziewczynki za włosy (o ile to jej nie ratuje życia).  

Nie można na ogół komuś zabrać jego rzeczy i myśleć: 

"To jest teraz moje!" Nie należy się wyśmiewać z 

osoby niepełnosprawnej lub w inny sposób 

skrzywdzonej przez los albo przez ludzi,  itp.

     Sartre, którego niezbyt lubię, zauważył 

jednak słusznie, że zwykle zasięgamy rady osób, 

których poglądy na życie wydają się nam bliskie,

choć przecież niekoniecznie to one muszą mieć

rację.  Słusznie też zauważa, że udzielając

innym rad lub pouczając ich, nie zauważamy 

jak bogate i różnorodne są przejawy życia i

jak sytuacje życiowe poszczególnych ludzi, mimo

pozornego podobieństwa, różnią się czasem od 

siebie. Dlatego często ogólnie słuszne rady

i pouczenia trafiają w próżnię lub są po prostu

szkodliwe w danej sytuacji. 

     Tak zwany sytuacjonizm uważany jest czasem 

przez etyków za stanowisko niebezpieczne. Sens 

zobowiązań moralnych jest bowiem taki, aby 

ludzie w podobnych sytuacjach postępowali 

podobnie.  A kiedy ktoś chce się powołać jedynie 

na własne poczucie wartości, czy głos sumienia, to 

wiąże się z tym niebezpieczeństwo moralnego 

relatywizmu, egoizmu albo konfliktu z uznawanymi 

przez społeczeństwo normami i ocenami.

      Jeśli jakaś kobieta chce przerwać

ciążę na bardzo wczesnym jej etapie, to zwykle

woli posłuchać raczej lekarza, który to zaaprobuje

niż tego, który ją potępi i zechce zmusić, albo

będzie namawiał, do zachowania płodu. 

Tak zwany absolutysta moralny powie, że 

głos jej wrażliwości  i ocena sytuacji życiowej

nie mają tu nic do rzeczy, ponieważ trzeba 

wspierać życie, a nie wolno go niszczyć. 

I nie ma znaczenia, co ta osoba czuje i czy

będzie potrafiła kochać dziecko i zapewnić

mu właściwy rozwój i warunki życia. 

      Maria Ossowska wykazała kiedyś, że

nie istnieją normy moralne uznawane przez

wszystkich ludzi i obowiązujące bezwyjątkowo

w każdej sytuacji. (Na przykład dopuszcza 

się często aż siedem wyjątków od normy

"Nie zabijaj!", choć jest ona tak szczególnie

moralnie ważna).  Niestety dyskusje na

doniosłe kwestie moralne są zwykle mordercze

i nienawistne, i głos rozsądku w nich niemal 

całkowicie niknie, a prawodawcy kształtują 

prawo według własnego uznania. 

      To jeden z powodów, dla których, choć etyka 

była moją uniwersytecką specjalizacją, dawno 

przestałem się nią prawie zajmować (za wyjątkiem 

rozmów ze studentami).  Nie uważam tej swojej 

decyzji za ucieczkę od refleksji. Mam własne 

poczucia moralne, a także przekonanie, że 

wartości moralne nie są jedynymi ważnymi 

wartościami, ale nie chcę ich nikomu narzucać.

      Wspomniałem tu wczoraj o możliwości 

zakończenia życia racjonalnym samobójstwem. 

Myślę, że zdarza się to niezwykle rzadko i 

że najczęściej działa tu ostatecznie ślepy 

impuls, co Tołstoj znakomicie opisał w 

"Annie Kareninie." Wczoraj zresztą moja

matka wyznała, że raz w życiu chciała 

wskoczyć pod pociąg jak Karenina,

ale uratowała ją myśl o dzieciach.  Stojąc

na peronie zobaczyła światło, które 

oświetlało tę lokomotywę i jakaś siła

zaczęła ją pchać pod koła. 

     Ale też od końca XVIII w postęp moralny 

doprowadził w naszym kręgu kulturowym 

do tego, że nie potępia się już tak

powszechnie samobójców.  Podobnie jak

przestano widzieć osobistą winę w chorobach

i cierpieniach psychicznych...Niestety to wciąż

jeszcze pogląd, który z trudem się upowszechnia

i czasem dziwię się, że ludzie o głębokiej wiedzy

i niekwestionowanej inteligencji i wrażliwości 

patrzą  na samobójstwo i chorobę 

psychiczną z lękiem i potępiają je jako przejawy 

złej woli (co ma najczęściej powody natury 

religijnej). To skutkuje niestety izolowaniem 

osób, które mają problemy i które często

bardziej niż pomocy lekarza potrzebują 

życzliwości i zrozumienia.  Towarzystwo do

walki z depresją wydrukowało nawet specjalną

broszurkę, w której jest mowa o przesądach

związanych z rozumieniem tego, czym jest 

depresja. Niestety z tej wiedzy prawie nikt

nie chce korzystać. Ludzie wciąż myślą, że

depresja to chandra i ma związek z pogodą,

brakiem pogody ducha i niepoukładaniem 

własnych myśli.  Dlatego łatwo oburzają się

na jej przejawy zamiast je rozumieć. Zdarzają 

się nawet lekarze, którzy z oburzeniem mówią-

"Jak to trzeba nie szanować życia, żeby myśleć

o samobójstwie!"  

      Pisałem już o tym, że kilku osobom 

o skłonnościach wyraźnie samobójczych 

i destrukcyjnych udało mi się pomóc i nie chcę

się powtarzać, ani być podejrzewanym o to,

że się tym chwalę, albo zgoła coś zmyślam. Tym 

bardziej przykre jest dla mnie, kiedy ktoś, jak 

ostatnio Lutana, podejrzewa, że myślę o życiu 

negatywnie i powinienem się psychicznie 

zresocjalizować tak, jakbym nie dość doceniał 

wartość życia, uwielbiał się "dołować" 

stawiać wymagania innym, a nie samemu sobie

i jakbym sam był winien opresji życiowych,

w jakich się czasem znajduję.  Do tego dodaje

teorię psychicznego przyciągania zdarzeń, 

którą psychologia od dawna traktuje z

ogromną rezerwą. Z tej teorii wynika np. 

że jeśli Janusz Korczak kochał dzieci, to

nikt go nie powinien za to z tymi dziećmi 

zmasakrować, bo dobro przyciąga dobro. 

     Gdybym nie szanował wartości

życia, to byłby mi obojętny los tych osób i

wolałbym nie robić sobie kłopotu (miałem

dostatecznie wiele swoich), a własne życie

zakończyłbym już dawno.

     Przykrość takich podejrzeń jest tym większa,

im bardziej uważa się taką osobę za życzliwą 

i serdeczną osobę, która robi to w najlepszej

w najlepszej wierze. Można jednak powiedzieć, 

że człowiek sam sobie jest winien, bo mu się coś 

wymknęło i wspomniał o samobójczych myślach 

- musiał więc się liczyć z pouczeniami, albo nawet 

z potępieniem.   

     Tego rodzaju trudności, jakie już dawno 

zauważyłem w komunikowaniu się ludzi

(kiedy emocje biorą górę) sprawiły, że zająłem 

się filozoficzną psychologią i wolę poznawać 

ludzką psychikę niż moralizować, czy teoretyzować 

na temat tego, jak uczynić drugiego człowieka

bardziej szczęśliwym z pożytkiem dla 

społeczeństwa. 

      Spośród pięciu największych pisarzy 

japońskich, którzy popełnili samobójstwo

w XX wieku, ze dwóch było po prostu chorych, a 

pozostali nadwrażliwi i zaniepokojeni upadkiem

kultury i rozkładem więzi społecznych.  Może 

jedynie jeden miał poglądy nihilistyczne, ale

był też poważnie chory. Ponieważ byli wybitnymi 

literatami, nie osądza się ich jak zwykłych 

ludzi.  Jak mógłbym potępiać np.  Kawabatę, 

który był i mądrzejszy i bardziej wrażliwy od

większości żyjących na świecie ludzi? Nawet, 

gdyby nie napisał ani jednego słowa, a mógłbym

go w jakikolwiek inny sposób poznać, nie

przyszłoby mi to do głowy...

     Ja jestem zwykłym człowiekiem,

nie jakimś literackim bogiem i moich utworów

nie czytają nawet uważnie, albo w ogóle

ich nie znają, osoby mi najbliższe. Dlatego

wszystkie te utwory niedługo znajdą się na

śmietniku. Moja wrażliwość i uzdolnienia nie 

są jakoś szczególnie wyjątkowe, ale staram się 

rozumieć życie i przeżywać je na ile potrafię 

w sposób autentyczny.  

      Stąd też, mimo szacunku dla życia,

uważam, jak stoicy, że "drzwi są otwarte" 

i każdy ma prawo opuścić życie, jeśli wydaje 

mu się ono niemożliwe do zniesienia (choć 

warto pamiętać, jak mylące mogą być takie 

odczucia i nie tracić nadziei)...i nikogo tym za 

bardzo nie zmartwi. (Ten dodatek na końcu 

zdania jest już mój, choć zdaję sobie sprawę, 

że nie każdy się z nim zgodzi). Nigdy jednak

nikogo nie namawiam do zakończenia życia

w ten sposób, a przeciwnie zrobiłem wiele,

aby tak się życie innych nie kończyło.

     Odziu czasami śmieje się z jakichś

moich autoportretów, zdjęć na których 

nie widać połowy twarzy, tonących w czerni 

i mówi (a raczej pisze): "Ja się ciebie nie 

przestraszyłem." 

     Tak właśnie też myślę - nie trzeba się bać 

ani mnie, ani tego, co piszę, nawet jeśli

czasem komuś wyda się to niepokojące.

A  przy uważniejszym czytaniu nie tak trudno

zauważyć, że nie jest moim celem obniżanie 

komuś nastroju. Mam wiele współczucia dla 

losu i cierpienia innych ludzi i nawet, kiedy 

piszę o rzeczach, o których inni nie mają 

odwagi pisać, nie jest to całkiem pozbawione 

sensu... 

 

         


 


 

Komentarze

  1. Jedną z niewielu osób, które rozumiały sens pisania o depresji była Ninel. Zachęcała mnie nawet, żebym napisał książkę na ten temat. Uważała, że w Polsce jest calkowicie niewłaściwy stosunek do depresji.
    Bardzo brakuje mi jej właśnie rad, bo chociaż czasem się z nią nie zgadzałem, nigdy nie były związane z jakąś arbitralną oceną.

    OdpowiedzUsuń
  2. dygresja
    skoro nawet w wawie nie da sie porzadnie przygotowac oczyszczalni sciekow, to czego mozna wymagac od statystycznego mieszkanca.
    Niemcy powtrzali od konca komuny.
    " polski rzad jest najbogatszy na swiecie. Nawet nas nie stac aby drogi remonotwac co roku wraz z wymiana warstw glownych " Samorzad poszedl o krok dalej. Co roku program 12 baniek do zagospodarowania .

    Co do sytuacji z powodami depresji.
    Koniec lata - opady, dodatkowe obowiazki ( jezeli nie zmieni sie prezydent L, bedziecie miec dodatkowy rocznik, a to znaczy dodatkowe ilosci godzin wykladowych. Tyle ze zamiast jezykow z zachodu, mozesz uczyc po bialorusku i to z nalecialosciami ktore tu sa czesto niezrozumiale ).
    Dodatkowo arogancja z obostrzeniami ( "nie zakladam maseczki a plyn dezynfekujacy smierdz"i ;)

    Co do zachowan ludzi. Od dawna nie wymagam juz od obcych kultur. Szkoda czasu i zapalu do walki z impertynecjonalnymi uwagami.

    Co do wypowiadajacych sie w komentarzach.
    Dla mnie do momentow kiedy zaczynaja sie wyrzuty i pyskowki jest znosnie.

    To ze intelektualista w pl to niemal wyrzut , oraz naganne wskazywanie przywar narodowych partyzantow proznosci, zas o tablicy pamiatkowej mozna pomarzyc - chyba ze sam ktos ja wykuje w powszechnie wciaz wystepujacym bazalcie, post socjalistycznej prozaicznosci.

    ;)

    ( https://www.youtube.com/watch?v=Rf7pgzB3A2c )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak...Ja nie mam jakichś wielkich oczekiwań w stosunku do ludzi. Dobrze jeśli nie są ludożercami i nie tratują się w drodze do wodopoju...A podczas epidemii mogliby trochę pomyśleć o innych.

      Usuń
  3. Cóż, szkoda, że tak to wszystko widzisz. Chcialam dobrze, a wyszlo jak zawsze. Ile ludzi tyle zdań... Ja nie psycholog, ja tu tylko bloguje, marnie zresztą , Wybrałam jasną stronę! Smutek i skupianie się na zlu tego swiata jakoś mi nie służy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że tak to napisałaś...Nie ma jasnej ani ciemnej strony. Życie jest jedno.

      Usuń
    2. Pozdrawiam Cię serdecznie...

      Usuń
    3. Dziękuję za tą lekcję, Nazumi
      i ja Cię serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    4. Lutano, to nie była lekcja. Raczej pokazanie mojego punktu widzenia, który niekoniecznie zgadza się z Twoim. Ja zawsze pamiętam o Twoich dobrych intencjach i życzliwości.

      Usuń
  4. Nazumi,
    jak zapewne zdajesz sobie sprawe, depresja oraz choroby psychiczne to dwie kompletnie rozne sprawy.
    Choroba psychiczna, szczegolnie gdy slyszy sie glosy to wynik tortur psychicznych przez szatana, nawet nie jednego ale dwoch i wiecej.
    Na szczescie jest w miare prosty zabieg uleczenia poprzez usuniecie tej ciemnej energii z ludzkiego ciala.
    Trudniejsza sprawa jest z depresją.
    Tutaj juz trzeba popracowac. Najpierw trzeba doprowadzic trzecią czakre do optymalnej sprawnosci - nastepnie wyeliminowac wszystkie energetyczne bloki, ktore uniemozliwiaja swobodny przeplyw zyciodajnej energii Qi ( z chinskiego: czi )
    Stabilizacje trzeciej czakry najlepiej przeprowadzic poprzez zabiegi vibracją akustyczną.
    Natomiast bloki zablokowanej energii usuwamy samodzielnie poprzez specjalny sposob oddychania energia Qi kanalem Hara line.
    https://youtu.be/mBhh5qHlDwo
    Powyzszy link to doskonala prezentacja Wendy Stern jak radzic sobie ze wszelkimi zablokowanymi energiami w ciele czlowieka.
    Juz sam fakt, ze jak pisales Twoj ojciec byl gwaltowny, robil awantury - zablokowalo ogromna ilosc energii w Twoim polu elektrycznego ciala.
    Dlatego teraz masz tyle problemow depresyjno-zdrowotnych.
    Jest naprawde prosty sposob jak to wszystko uwolnić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zablokowane energie to rzeczywiście jest problem. Dziękuję. Dopiero powoli wracam do domu :-)

      Usuń
  5. Nazumi - nie ma na Lunie porad duchowych z tego prostego powodu, ze nie masz nic wspolnego z duchowoscia.
    Jestes wytworem polskiej oraz europejskiej filozoficznej mysli kreowanej przez kierunek Logiczny w Filozofii.
    Jest to nic innego jak dead end, cul-de-sac - Czy filozofia to ślepy zaułek jest tematem bardzo wielu sympozjow intelektualnych.
    Diabeł uzyskał tutaj zwyciestwo nad ludzkim intelektualizmem. Przekonał ludzi, ze logika jest jedynym narzedziem, jak powinien byc postrzegany swiat.
    Oto co piszesz powyzej Nazumi:
    Jeśli zaś chodzi o duchowość, to nie wykluczam wcale jej istnienia.

    Jest to deklaracja zwyciestwa logiki nad duchowością.

    Jak wiec w ogole mozesz udzielać porad duchowych jesli nie jestes calkiem przekonany ze swiat duchowy w ogole istnieje?
    Piotr wrecz obnosi sie, ze ma temat do żartów "Osoby zajmujące się zawodowo poradami "duchowymi" to mój stały temat do żartów."
    Naturalnie Polska jest we wszystkim do tylu wiec i te osoby dajace duchowe porady tez sa wieki do tylu za czołówką swiata. Jednak nie uczą te osoby niczego, co byloby tematem do żartów.
    Oznacza to jaka ignorancja panuje w Polsce.
    Nazuni, dopuki nie uwierzysz w 100% ze swiat duchowy istnieje, doputy powstrzymaj sie od dawania duchowych porad :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danek,
      Jak zawsze kiedy mnie krytykujesz muszę coś sprostować. Gdybyś znał moje teksty filozoficzne to wiedzialbyś, że nie utożsamiam się ze ściśle logicznym punktem widzenia filozofii analitycznej. Ale to nie znaczy, że racjonalne myślenie nie istnieje i że można się z nim w ogóle nie liczyć...Żartuję sobie od czasu do czasu, ponieważ samo pojęcie duchowość wydaje mi się dość niefortunne. To rodzaj worka, do którego można wrzucić wszystko. Ale to nie znaczy, że kwestionuję istnienie tego, co potocznie nazywa się życiem duchowym...

      Usuń
  6. Teraz Nazumi dam tylko Tobie przedsmak tego czym jest prawidlowa porada duchowa.
    W uprzednim Wpisie napisales o Twojej medytacji nad pastwieniem sie oprawców nad ludzmi, ludobójstwo, masowe mordy, tortury etc.
    W ten sposób przyswajasz, absorbujesz energie, ktora nie jest Twoja.
    Organizm Twoj nie jest przystosowany do metabolizmu tego rodzaju informacji, tego typu energii,
    jesteś zbyt wrażliwy, you are too sensitive to process this information.
    Nieprzerobiona energia nie uchodzi z Twojego ciala, zostaje zablokowana w Twoim polu elektrycznym w postaci bloku zablokowanej energii.
    Za kazdym razem, gdy myslisz, gdy medytujesz o ludzkich cierpieniach, energia Twoich mysli uderza w ten blok, zablokowana energia zaczyna ponownie wibrowac, jeszcze bardziej robisz sie chory na sama mysl o tych nieszczesciach.
    Twoj system metabolizmu nie wytrzymuje takiej presji, zaczynaja sie problemy z układem pokarmowym. Najgorzej zaatakowany zostaje Twoj system odpornosciowy.
    Kiedy wchłaniasz energię, która nie jest twoją własnością, siedzi ta energia w jelitach, powodując chorobę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest w moim przekonaniu porada duchowa:-)
      Żyjemy na świecie nie po to, żeby zawsze czuć się komfortowo. Twoja porada ma charakter terapeutyczny. W buddyzmie jest na przykład medytacja o niterwałości istnienia, a nawet o stanach rozkładu ciała po śmierci. Mówiąc najogólniej medytacja może dotyczyć ludzkiego cierpienia...

      Usuń
    2. Nazumi, rzeczywiscie jest to porada z kategorii, ktore po tej stronie Oceanu nazywamy Energy Medicine. Nie wiem czy w Polsce nazwano juz te dziedzine wiedzy, zapewne powinno byc Medycyna Energetyczna?
      Co do porady duchowej, jak najbardziej nie zawsze powinnismy czuc sie komfortowo. Gdy czujemy sie komfortowo nie rozwijamy sie, przynajmniej wg Nieba.
      Dlatego Bog swoim Slowem poprzez Biblia powiada:
      Psalm 110:1
      Sit at My right hand, until I make Your adversaries Your footstool.
      czyli: "Siądź po mojej prawicy, aż uczynię Twoich przeciwników Twoim podnóżkiem."
      Bog więc wymaga od wierzacego abysmy nie angazowali sie w kłótnie czy walke z naszym przeciwnikiem, abysmy zachowali calkowity spokoj, wtedy te sytuacje zamieni w ten sposob, ze nasz adwersarz stanie sie dla nas podnóżkiem, po ktorym wejdziemy na wyzszy poziom.
      Niekomfortowe sytuacje w naszym zyciu sa potrzebne abysmy rozwijali sie, abysmy korzystali z danych nam talentow.
      Zawsze trzeba widziec , zobaczyć wyzwanie w niewygodnej sytuacji.
      u Hebrajczykow, Hebrews 1:13
      Be seated, God will make your enemies your footstool.
      Powyzsze to zdecydowanie porada duchowa :)

      Usuń
    3. To z całą pewnością jest porada duchowa :-)...Tradycja buddyjska dość podobnie to ujmuje. Dalajlama często pisał o tym, że pożytek z wrogów i z przeciwności jest właśnie taki, że człowiek niejako wznosi się na wyższy poziom rozwoju...duchowego ;-) "I Cing" też tak to ujmuje - kiedy woda nie może pokonać piętrzącej się przeszkody, wznosi się ponad nią lub przepływa przez szczeliny, albo jakoś bokiem, szukając sobie ujścia. To sugestywny obraz działania ludzkiego charakteru w sytuacji opresji (zamknięcia, zablokowania, uwięzienia, zniewolenia) ...Ale oczywiście nie zawsze tak jest. Łatwo można wyobrazić sobie sytuację (i oglądamy je czasem w życiu), kiedy wróg kogoś po prostu niszczy, a z sytuacji wyjścia żadnego nie ma. A wtedy dość trudno odnosić się do niego z życzliwością, czy z wdzięcznością, jak chce Dalajlama, bo strzeli nam w tył głowy i popchnie do dołu z wapnem, albo co gorsza zrobi to potem z naszą żoną lub dzieckiem. Dobrze, jeśli nie będziemy czuć do niego nienawiści, ale pytanie, co wtedy czuć powinniśmy, pozostawiam bez odpowiedzi...To chyba nie najgorsza ilustracja tego, że wszelkie porady duchowe nie mogą być przyjmowane ani głoszone w sposób bezrefleksyjny.

      Usuń
    4. ...I mają zwykle dość ograniczone zastosowanie, choć może się wydawać, że jest inaczej, albo chcielibyśmy, żeby było inaczej.

      Usuń
    5. Nazumi, piszesz z pozycji czlowieka, ktory nie oczekuje od Boga za wiele.
      Tyle ile oczekujesz, tyle otrzymasz.
      Matthew 9:29-31
      Jesus powiada: “Become what you believe.” czyli Stań się tym, w co wierzysz.
      Deklarujesz wszem oraz wobec, z pozycji Logika jakim jestes chociaz nie chcesz tego naznaczenia, deklarujesz:
      "Ale oczywiście nie zawsze tak jest. Łatwo można wyobrazić sobie sytuację (i oglądamy je czasem w życiu), kiedy wróg kogoś po prostu niszczy, a z sytuacji wyjścia żadnego nie ma"
      Czyżby wg Ciebie Bog utracil Wszechmoc?
      Czyżby Bog zawiodl wiare pokladana w Nim przez wierzacego.
      Nie ma ani jednej wzmianki, ze kiedykolwiek Bog zawiodl Davida.
      Gdy idzie jakies zagrozenie, nie czekasz az wsadzą do komory gazowej aby testowac Boga czy aby wszystko moze zrobic.
      Dziekujesz Bogu, ze pomimo wojny nic Tobie oraz Twojej rodzinie sie zlego nie przydarzy, ąe Aniolowie beda mieli caly czas opieke nad Toba.
      Że jak Job (Hiob) wyjdziesz z tych tarapatow podwojnie wynagrodzony za wszelkie trudy jakie doznales.
      Taką pokazujesz wiare, nic nigdy zlego Tobie nie grozi.
      Bog jest wierny swojemu Słowu.
      Ja zaczynam kazdy dzien od podziekowania, ze cos dobrego sie mnie przydaży dzisiaj.
      Amen?

      Usuń
    6. Danek, nie jestem ani nie czuję się logikiem, ale przeszedłem solidny trening logiczny. Moi nauczyciele byli wybitnymi logikami a jeden z nich znanym na świecie matematykiem. Moja żona była też logikiem, choć w życiu czasem jej logika bywała dziwna (jak to u kobiety). Ja sam nie mam takich uzdolnień. Znam dość dobrze tradycyjne mistyczne różnych kultur i filozofie i to one ukształtowały mą postawę wobec świata i życia. Nie potrafiłbym ani nie chcę w porze zmierzchu odrzucać racjonalnego myślenia, bo w mroku i we mgle czasem bez światła można się potknąć ...

      Usuń
    7. Dla tego, kto jak Ty jest oddany Bogu jako Osobie, trudne jest czasem do wyobrażenia to, że można zupełnie inaczej wyobrażać sobie Boga, albo być zgoła ateistą. Niestety wiara w Boga przed niczym człowieka nie chroni. Większość chrzescijan w Niemczech poparla z entuzjazmem obłęd Hitlera (z wyjątkiem jedynie Świadków Jehowy)...A jeśli chodzi o mistycyzm to bywa on tak różny, że gdybyś trochę poczytal mistyków,
      to być może Twoja wiara ległaby w gruzach, albo stałaby się nieco inna.

      Usuń
    8. Nazumi, jesli podniesiesz swoja wibracje, jesli pozostajesz z Bogiem to jestes swiatlem na tym doczesnym swiecie, wiec nie masz co martwic sie o chodzenie bez światła, nie można się potknąć gdy jestes sam swiatlem :)
      to raz
      po drugie kilka razy czytalem Twoja odpowiedz powyzsza, piszesz, ze jestes uksztaltowany przez tradycje mistyczne różnych kultur i filozofie i to one ukształtowały Twą postawę wobec świata i życia.
      Ja widze tutaj taki problem, ze nie masz wlasnego zdania.
      Podpierasz sie zawsze autorytetem tego czy innego filozofa zamiast napisac wyraźnie jakie jest Twoje stanowisko czy Twoj wizerunek swiata.
      Mnie niejako zarzucasz, ze mam swoj wyrobiony obraz Boga,
      ktorego ja nie ograniczam w tym co moze dla mnie zrobic.
      Ty w kazdym komentarzu nt. duchowosci rezerwujesz sobie boczna furtke na wyjscie z wiary, bo przeciec to niejako sa pobożne życzenia, ludzie ida do komory gazowej czy do dolu przysypani wapnem.
      Kto idzie ten idzie.
      Kto zawczasu deklaruje, ze moj Bog jest Wszechmocny, ja z wojny wyjde z co najmniej podwojna rekompensata za doznane cierpienia, ta osoba do gazu nie pojdzie.
      Zapewne czujesz sie w silach dawac porady duchowe, jednak Twoja wiara to wiara w Boga, ktory ma tyle obliczy ile jest filozofow.
      Bardzo chcialbym uslyszec Twoja autentyczna porade duchowa, bez powolywania sie na autorytety.
      Juz najwyzszy czas aby kazdy mieszkaniec tej planety dawal wyraz temu do czego jest przekonany.
      Kazdy z tych filozofow glosi cos innego wiec razem, jeden drugiemu zaprzecza, porada duchowa nie bedzie miala zadnej autentycznej wartosci.

      Usuń
    9. Danek, to absolutnie nieprawda, że się czymś podpieram. Wielokrotnie tu i w moich tekstach filozoficznych przedstawiałem własne poglądy na życie. Mam też jednak pewną wiedzę i trudno, żebym nie robił z niej użytku. Ty też robisz użytek z tej, jaką masz...Dam Ci prosty przykład. Kiedyś zauważyłem, że życie jest w jakimś stopniu także cierpieniem. To było moje własne odkrycie. Ale, choć sam to zauważyłem, nie wymyśliłem przecież tego. Ludzie wiedzą o tym od tysięcy lat. A wśród nich na przykład Budda. Ten jednak sformułował myśl znacznie bardziej radykalną, że życie jest z istoty swej cierpieniem. Trudno, żebym udawał, że o tym nie wiem...Wyobraź sobie, że spaceruję po mieście i nagle przychodzi mi do głowy genialna myśl: "Wiem, że nic nie wiem." Wystukuję to na Fejsie, a ktoś mi mówi "Panie, przecież ja już to gdzieś słyszałem!" "Jak Pan mógł to słyszeć, przecież ja to dopiero co wymyśliłem!" "Ano, proszę Pana, ktoś już tak wcześniej mówił. Niejaki Sokrates." ...Filozofia to poszukiwanie prawdy, którą odkrywamy może często sami, ale musimy jak wiedzieć, jak to próbowali zrobić inni...A co do tego światła, to ja też miałem na myśli wewnętrzne światło. A jest to światło rozumu i duszy...A nie tylko latarkę. Choć zapewniam cię, że i ona się czasem przydaje :-) Ale Ty chyba myślisz, że to Pan Bóg Cię oświeca.

      Usuń
    10. Nezumi oto co powiada Jesus:
      John 10:10
      A thief comes only to rob, kill, and destroy. I came so that everyone would have life, and have it in its fullest.
      Złodziej przychodzi tylko po to, by rabować, zabijać i niszczyć.
      (Jesus) Ja Przyszedłem, aby każdy miał życie i miał je w pełni.
      Zycie dla wierzacego jest cudowne.
      Ja jestem chodzacym przykladem a przeciez nie wymagam od Boga wiele.
      Wierze jednak, ze jest Zbawcą oraz w Jego Słowo.

      Usuń
    11. Piotrze, ja o jednym a Ty o zupełnie czym innym piszesz.
      Ja napisałem po co na ten swiat przyszedł Jezus wg Biblii.
      Nie wiem czy to jest wynikiem Twojej złosliwosci, czy ignorancji.
      Jak najbardziej, Biblia tez powiada, czyli Bog mowi do nas Swoim Słowem:
      deszcz pada na wierzacych oraz na niewierzacych, jednak wierzacy zawsze wychodzi zwyciesko z trudnej sytuacji.
      Tak wiec nawet, gdy cos sie stanie osobie wierzacej ma przyrzeczenie złozone przez Wszechmocnego Boga, ze jesli osoba ta pozostanie w wierze ma zapewnioną co najmniej podwojną rekompensate za poniesione szkody.

      Usuń
    12. Danek,
      Nie podejrzewaj Piotra o złośliwość i ignorancję. Jedno i drugie nie leży w Jego charakterze. To, co nazywasz Słowem Bożym, można odczytywać w zupełnie inny sposób niż to robisz...

      Usuń
    13. Nezumi, ja napisalem: ze Jezus powiedzial:
      Przyszedłem, aby każdy miał życie i miał je w pełni
      Piotr napisal na to:
      "Co gorsze to wierzacy są często złodziejami, którzy rabują, mordują i niszczą."
      Nie ma sie to nijak do tego co napisalem.

      Usuń
  7. Dziękuję i bardzo to doceniam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nezumi, powolalem sie na Słowo z ksiegi od Jana 10:10 aby polemizowac z Toba odnosnie, ze jak napisałes, powołujac sie tez na "mądrość" od Buddha że życie jest z istoty swej cierpieniem.
    Wierzacy w Jezusa ma zapewnione zycie w pełni. Czyli w radosci, w dostatku że ludzie widza, że tej osobie sie powodzi.
    Niestety logiczna aż do bólu Filozofia omija ten temat z daleka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danek :-) ...A może to Ty Jesteś uparty aż do bólu w przypisywaniu mi kultu Logiki? Zauważ, że mój pogląd różni się od poglądu Buddy i nie jest tak radykalny. Ja mówię jedynie, że w życiu jest nie tylko radość, ale i wiele (czasem ogrom) cierpienia. Nietrwałość życia i jego przemijanie nie skłaniają mnie do tego, aby myśleć, że życie jest z istoty cierpieniem. Nie akceptuję też konsekwencji do jakich Buddę doprowadziło przyjecie takiego założenia. Gdyby wierzący chrześcijanin miał zawsze życie w dostatku i radości, to po co miałby jeszcze dźwigać swój Krzyż? Widać, że nie przeżyłeś wojny. (W moim domu stale o niej mówiono). Nie przeżyłeś utraty pracy i środków do życia, ani poniżenia. I dlatego myślisz, że każdemu, kto wierzy, tak dobrze się powodzi.

      Usuń
    2. Nezumi, zludzeniem jest, ze pracuje sie dla ludzi.
      Pracuje sie po okiem Boga, dlatego nalezy swoja prace wykonywac jak najlepiej.
      Przypowieści Salomona 13: 4
      Dusza leniwego pragnie, a nic nie ma, a dusza pracowitych zostanie obficie nasycona.
      albo: Leniwiec łaknie, a nie nasyci się dusza jego; ale dusza pracowitych będzie obfitująca.
      Bog obiecuje, ze gdy jestes pracowity nie tylko masz prace, lecz owoce pracy zapewnia dostatnie zycie.
      znalazłem przy okazji te przypowieść: to z dedykacja dla Piotra :)
      13:13
      Kto gardzi Słowem, ten ginie; lecz kto szanuje przykazania, temu będzie odpłacone.
      Nezumi, wierzacego z definicji Bog nie moze zawieść, jesli ktos jest to Bog jest wierny swojemu Słowu.
      Oczywiscie jest absolutnie pewny, że każdemu, kto wierzy, dobrze się powodzi.

      Usuń
  9. Nezumi, piszesz o Nietrwałości życia.
    Tymczasem z mystycyzmu wiemy, ze życia nie mozna zabic, zycie jest bez konca.
    Żyjemy wiecznie.
    Gdy te mądrość czlowiek sobie przyswoi, wtedy nie ma zadnego stresu przez nieuchronnym koncem zycia fizycznego ciala.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piotrze, powiem Tobie otwarcie, ze sie mylisz.
    Życie nie konczy sie z chwila smierci fizycznego ciala, nawet na chwile nie przestajemy istniec. Nasza swiadomość nie jest częścią fizycznego ciala, świadomość jest w postaci energii, znajduje sie na ok metr dookola czlowieka, w polu, ktore nazywane jest elektrycznym ciałem.
    Cały czast jestesmy sobą czy to w ciele fizycznym, czy tez po smierci fizycznego ciała nie przestajemy byc sobą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Piotrze, na szczescie to nie Ty decydujesz co jest Nauka a co Nauka nie jest :)
    Nezumi wydal pieniadze niedawno aby kupic ksiazke o Energii Qi ktora wg Ciebie nie istnieje.
    Tak wiec tutaj na blogu jestes w mniejszosci

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty