Zimowy wieczór (Opowieść rosyjska)

      - Zauważyłeś Aleksieju Iwanowiczu, że
cmentarna latarnia potrafi czasem nieźle
wystraszyć? - spytał młody człowiek.
   Starszy pan nie odpowiedział. Całą swą
uwagę skupił na księżycu, który ukazywał
się co pewien czas między konarami
strzelistych drzew.
    Nie musiał odpowiadać, był od
swego rozmówcy starszy wiekiem
i szlachetniejszy urodzeniem, a jego
reputacji nie zbrukała dotąd zarobkowa
praca, podczas gdy jego towarzysz był 
urzędnikiem niskiej rangi, choć zarazem
człowiekiem o chłonnym umyśle, garnącym
się do wiedzy o zjawiskach ponadnaturalnych.    
   Poznali się na zebraniu Petersburskiego
Towarzystwa Wiedzy Tajemnej, podczas
którego młody człowiek wygłosił referat pod
znamiennym tytułem "Niezbity dowód na
istnienie duchów i zjaw pierwszego rodzaju." 
Dyskusję nad tezami referatu zagaił profesor
Szyszkin.
   Aleksiej Iwanowicz zdrzemnął się podczas
tego wystąpienia i nie bardzo mógł się
dobudzić, jednak jego uwagę przyciągnęła
młoda i energiczna kobieta, która zrugała
autora zarzucając mu brak kompetencji
i wiedzy. Wyglądała na tzw. kobietę
wyzwoloną. Grzywkę miała przyciętą, jej
ruchy były kanciaste, głos męski, a na domiar
złego była jeszcze, o zgrozo, w spodniach.
Już to samo wystarczyło, żeby hrabia nabrał
sympatii dla referenta. Podniósł się energicznie
z krzesła i powiedział:
     - Uważam, że referujący doskonale
obronił swe stanowisko. Czy wolno wiedzieć
jak się pani nazywa? -
     - Jestem Róża Goldberg. Dziwię się, że
umknęło to pańskiej uwadze. Czy to pan
przed chwilą chrapał? - 
     - Tak przypuszczałem. Czuć od pani
zapach kubańskich cygar. I oczywiście w
Boga pani nie wierzy. Mam wrażenie, iż 
wyemancypowała się pani ze wspólnoty
starozakonnych i Mojżesz powinien przylać
pani za to laską. -
     Podniósł się rwetes. Jedni ze słuchaczy
zgadzali się z tym, co powiedział Aleksiej
Iwanowicz, a nawet bili brawo, a inni dość
ostro się temu przeciwstawili. Ale dyskutantka
wyszła na środek sali i donośnym głosem
zakomunikowała:
    - To był tylko żart. Jestem księżna
Twerska! - 
    Hrabia zreflektował się i zmieszany
wymamrotał:
    - W takim razie najmocniej przepraszam.
Pozory czasem mylą, nieprawdaż? Uważam
jednak, że prelegent doskonale wywiązał
się ze swego zadania. Podczas seansów
spirytystycznych widujemy jedynie najlichsze
duchy. Mogą to być duchy naszych bliskich
lub nawet sławnych ludzi, ale na tamtym
świecie nie znaczą wiele, albo prawie nic
i nie mają żadnej mocy. Pierwszorzędny
duch nigdy nie ulegnie ludzkiej sugestii.
Jest na to zbyt dumny. Tam jest zupełnie
inna hierarchia. Cezar może tam
być nikim, a przeciwnie jakiś człek pospolity
za życia, oczywiście nie chłopina czy
pijak, może być kimś wielkim. - 
    - To niestety ignorant!  Nie odróżnia
duchów pierwszego rodzaju od drugiego
rodzaju. Gra pan czasem w szachy hrabio?
To tak, jakby ktoś nie odróżniał piona od
królowej. Doprawdy dziwię się. Jest pan
przecież wykształconym człowiekiem, a
pańskie poglądy trącą anarchizmem. -
    - Przepraszam, że się wtrącę - powiedział
przewodniczący PTWT, łysawy jegomość
o wyglądzie starszego kelnera. - Niepotrzebny
spór. Oboje państwo macie rację. W tych
tragicznych chwilach po próbie zamachu na
naszego Cara nie powinniśmy spierać się o
drobiazgi. Rosja krwawi. Na szczęście tym
razem zamach się nie udał, ale pamiętamy
jeszcze co stało się przecież tak niedawno. -
    Niektórzy przyglądali mu się ironicznie,
jakby byli czytelnikami popularnych gazet,
które obwiniały cara albo jego ministrów o
wszystkie grzechy świata.      
    Wygłoszono potem jeszcze kilka referatów,
ale Aleksiej Iwanowicz zainteresował się
młodym człowiekiem. Przysiadł się obok
niego i w ten sposób nawiązała się ich
znajomość. Z satysfakcją zauważył, że
jest on głęboko zainteresowany poruszanymi
przez siebie kwestiami, a nawet powziął 
już w tym względzie pewne idee. Precyzyjnie
odróżniał zmory i upiory od widm i innych
zjaw i miał sporą wiedzę o ich zwyczajach.
Poddał też rewizji istniejące koncepcje
lunatyzmu i somnambulizmu.
    Spotykali się potem dość często w kawiarni
i tak narodził się pomysł rozkopania grobu
hrabiny Sugrobiny. Nasz urzędnik był bowiem
przekonany, że hrabina wychodzi nocami z
mogiły i udaje się na przechadzkę, podczas
której dusi swe ofiary. W chwili, gdy zapada
zmierzch śpi jednak jeszcze jak zabita i
budzi się dopiero po północy. Wystarczy się
tam zaczaić i cierpliwie czekać aż się
odkopie, a potem przetrząsnąć grób. Muszą
być tam jakieś świadectwa popełnianych
przez nią zbrodni.
    Stała się jednak rzecz zgoła
nieprzewidziana. Kiedy wybrali się na jej
grób już go tam nie było. A na jego miejscu
pojawiła się mogiłka jakiegoś trzymiesięcznego
dziecka.
    Wracali więc stamtąd z poczuciem pewnego
zawodu, ale w przekonaniu, że dzieje się coś
niezrozumiałego i tajemniczego. Byli już
prawie przy bramie, kiedy Aleksiej Iwanowicz
przypomniał sobie o zadanym pytaniu i rzekł:
   - Faktycznie, latarnie - tak! -
   Ale z kolei urzędnik zapomniał o nim i
zauważył tylko:
   - Mam nadzieję, że tego Uljanowa i
 przyjaciół ludu powieszą. - 
   - A kto to jest ten Uljanow? - 
   Wyszli na ulicę. Zrobiło się sennie i niemal
w tym samym czasie obaj zaczęli ziewać.
Rozstali się przy moście i Aleksiej Iwanowicz
udał się na prawo, a młody człowiek na lewo.
   Spadł śnieg i hrabia postanowił pospacerować
jeszcze trochę po bulwarze licząc na to, że
rześkie powietrze go w końcu otrzeźwi. A na ten
sam pomysł wpadł jego znajomy.
   Obaj nigdy nie powrócili już z tego spaceru.
  




       




Komentarze

  1. Dziękuję🙂 ...No tak. Trudno wniknąć w jego motywacje bez jakiejś psychoanalizy. Historia Rosji jest tragiczna...Ale jego starszy brat Aleksander wraz z naszym późniejszym marszałkiem Józefem i kilkoma innymi przygotowali nieudany zamach na Aleksandra IIl. Józef dostal tylko pięć lat i dzięki temu mógł walczyć o wolną Polskę, a brat Wołodi KS. Poprosił cara, żeby mu darował. Jako człowiek honoru uważa, że zasługuje na śmierć, ale ma matkę, która tego nie przeżyje. Jednak to, że car przeżył było tylko kwestią przypadku i sprawnego działania Ochrany. Poza tym kilka lat wcześniej w zamachu zginął jego Ojciec...Wolodia cenił idealizm brata, ale powziął przekonanie, że jedyną możliwą strategią jest rewolucyjna rzeź. Ale po wszystkim, co już na ten temat napisano, trudno mówić o tym z jakimiś namaszczeniem
    i powagą...Zdecydowanie wolę skromnie żyć niż być pierwszorzędnym duchem🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Na carskim dworze bardzo się interesowano spirytyzmem i wywolywano duchy 😀

    OdpowiedzUsuń
  3. Alma
    Duszyczka 😊

    - Mamo, mamo, a kiedy ja będę mógł zniknąć?
    - No, jeszcze trochę.
    - Ale kiedy, kiedy? Ja już bym chciał!
    - Nauczysz cię w szkole.
    - A ty nie możesz mnie nauczyć?
    - Nie mam czasu. Najpierw to trzeba nauczyć się pojawiać w odpowiednim momencie i w odpowiednim miejscu.
    - Czy to trudne?
    - Bardzo! Twój ojciec do dzisiaj nie opanował tej umiejętności.
    - A kiedy ja dorosnę?
    - Nigdy. Zawsze taki będziesz.
    - Naprawdę?
    - Tak. Po wsze czasy – przewróciła oczami matka.
    - A kiedy będę mógł pić Duchweisera? I narkotyzować się?
    - … Jak to?...
    - Jak tata nad grobem stryjenki…
    - To on cię tam zawlókł… truchło jedno?!! Już ja z nim pogadam! – zaklęła w duchu.
    - A czy mogę iść podusić się z innymi duszkami?
    - Z duchami tak, na duszki za wcześnie jeszcze. Tylko pamiętaj, że o północy masz być z powrotem! Nie będę tolerować spóźnień!
    - Tak, mamo! Będę pamiętał! Na pewno! Obiecuję! Ale zawołaj mnie, jak zapomnę!
    - Masz tu jeszcze prowiant duchowy na drugie śniadanie. I strasz się dobrze! 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo interesujący i życiowy dialog :-) ...Dzieci nigdy nie dorastają :-) Ale z tym pojawianiem się i znikaniem to wcale nie łatwa rzecz. Pojawiać się można wiele razy w różnych miejscach i czasie, znikać też, ale zniknąć można tylko raz. W pewnym wieku na duszki jest na pewno jeszcze za wcześnie ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty