Drzemiący tygrys

   "ŻYCIE JEST JAK TYGRYS PRZYCZAJONY"




   - mówi starożytny buddyjski poeta - nie można 
   mu nigdy ufać. Chwile miłości, szczęścia i spokoju
   nie trwają wiecznie. Bądź ufny jak dziecko, ale 
   pamiętaj o kolejnej przemianie.
        Ten mój post sprzed trzech lat przypomniał mi dzisiaj
     Facebook. Zaczynam już chyba trochę wierzyć w zrządzenia losu.    
   Ale oczywiście powstaje pytanie, dlaczego tak jest.  Jeśli metafora
    ta wyraża rzeczywiście istotną właściwość życia...Nie wchodząc
    w buddyjskie głębie i prawo karmy, które powiada, że pewnie w 
    zeszłym życiu musieliśmy coś spsocić, można to chyba wyjaśnić
    w dwojaki sposób.  
           Natura ma swe rygory i wszystko w życiu przemija i jest 
    naznaczone stratą i cierpieniem. Życie jest pełne energii i
    ekspansywne,  ale jego cząstką jest też rozkład. Tracimy nie tylko 
    rzeczy materialne, ale i najbliższe osoby, zdrowie, młodość i wiele 
    innych cennych rzeczy. A ostatecznie i samo życie. Czasem,
    chwili jakiegoś kataklizmu (jak teraz na przykład), spada na nas 
    coś nagle i dotyka wielu ludzi.  To, mówiąc w skrócie biologia. 
    Każdy organizm żywy ma czas swego istnienia i ostateczny kres 
    jego przemian, i właściwą sobie możliwość rozwoju i odporność 
    na destrukcję.  Oczywiście nauka ogromnie się rozwija i 
    możemy mieć spory wpływ na długość lub jakość naszego 
    indywidualnego lub gatunkowego życia, ale  jest on wyraźnie 
    ograniczony.  Jednodniowa ćma nie osiągnie nigdy wieku zółwia 
    żyjącego (podobno) pięćset lat.  
          Filozofie od starożytności  przekonują do akceptacji tego 
    stanu rzeczy i do pogodzenia się z niedogodnościami ludzkiego 
    losu, w wyniku czego uzyskać mamy pogodę ducha i 
    spokój.  Bardziej radykalny bywa mistycyzm, który uważa miłość 
    do bliskich i przywiązanie do życia za źdło cierpienia.  Ale,
    jak mówił  Budda, nikt nie moze sprawić, żeby to, co przemija
    nie przemijało, a to, co podlega śmierci, nie umierało.  
         A czego nie nadjadł lub nie pożarł ząb żarłocznego czasu 
    i choroby, to odbierają nam ludzie, którzy szaleją pod wpływem 
    namiętności, albo zachłannie realizują swój interes kosztem
    innych, albo obojętnieją, a ich serca twardnieją.  Seneka 
    z wielką wyobraźnią ukazał potęgę ludzkiej zachłanności,
    prowadzącej do podbojów i siłę namiętności, odbierającej  
    człowiekowi rozum.  Ale nie jest to jakaś filozoficzna konstrukcja,
    służącą jedynie jałowej moralistyce, a opis faktu.  
         Ludzie ci toczą z innymi wojny, ukryte lub jawne, prywatne 
    lub publiczne, albo stwarzają system ekonomicznego i 
    politycznego zniewolenia, któremu nadają znamiona  
    racjonalności.  Zmuszają też czasem do udziału w tych wojnach  
    miliony niewinnych ofiar.  Czy można wyobrazić sobie coś
    bardziej absurdalnego w swym okrucieństwie niż pierwsza 
    wojna światowa, którą toczyli ze sobą monarchowie krajów, 
    których lud marł z głodu?  A zaraz potem była krwawa 
    rewolucja, stalinizm i nazizm.  W XX wieku obawiano się też
    dobrodziejstwa broni nuklearnej, a teraz uważa się naiwnie, że 
    produkuje się ją wącznie w celach odstraszania i dla zysku, i 
    że nigdy nie będzie użyta, bo "kto by chciał zniszczyć samego
    siebie."  Trudno o większą naiwność    
         W skrajnym przypadku za racjonalne działanie może być 
    uważana eksterminacja albo zmuszanie do niewolniczej pracy  
    ludzi uznawanych za pod-ludzi, przerabianie ich ciał na mydło,  
    zabijanie chorych psychicznie, podejrzanych moralnie, wrogów   
    narodu lub ludu, albo biednych, eksperymenty medyczne na 
    bezbronnych ofiarach, zmuszanie do walki dzieci i inne akty 
    przemocy...A w czasach pokoju niewidzialna ręka rynku w sposób 
    równie niewidzialny dławi lub zabija miliony ofiar. (Jest to 
    prawdziwa babilońska niewola). 
         Kiedy zaś wynikające z wyzysku nierówności społeczne 
    pogłębiają się, nadchodzi  rewolucyjna rzeź i rytualny upust krwi, 
    w wyniku której zmienia się najczęściej jedynie dostęp do koryta.   
    Skrzywdzony i poniżony człowiek, któremu odbiera się prawo do 
    godnego życia, a czasem nawet do życia w ogóle, staje do walki, 
    któmanipulują zręczni i bezwzględni przywódcy.  
         Hegel nazywał to chytrością rozumu, który ma się przyczyniać 
    do rozwoju ludzkiej wolności, posługując się owymi przywódcami 
    jak marionetkami.  Taki przywódca ma prawo na swej drodze 
    "zadeptać niejeden niewinny kwiat", a sam jest postacią
    tragiczną, bo ta sama siła, która go użyła, niszczy go. To miłe 
    złudzenie rozumności.  A jak miło było, modyfikując nieco jego 
    teorięzarżnąć jakiego arystokratę, burżuja, albo kułaka. Czy ktoś 
    jednak, spytajmy retorycznie, widział kiedyś wolność, która byłaby 
    rzeczywistym wyzwoleniem człowieka i nie wiązała się z przemocą 
    i  z upokorzeniem?...To jest historia.  
          Człowiek potrzebuje do życia wspólnoty z innymi ludźmi, 
    ale rzekomo racjonalna więź, jaką tworzą państwo i społeczeństwo, 
    to tylko struktura społecznego zniewolenia (inwigilacja, ogłupiająca
    reklama, przymus ekonomiczny lub polityczny, zideologizowane 
    prawo, terror obyczajowy lub moralny), przed  którym nie mamy 
    dokąd uciecDemokracja, lepsza może niż jawny, mongoidalny  
    zamordyzm, jest dla tej struktury powszechnego zniewolenia 
    i ogłupiania jedynie parawanem. Zawsze chodzi o interesy 
    pewnej grupy ludzi chronione przemocą. 
         Wiadomo, że system stymuluje i manipuluje potężnie.  
    Dlatego mówi się dzisiaj obrazowo o wyścigu szczurów.
    Mamy rywalizować o dobra materialne, o władzę, albo o wpływ 
    na decyzje innych, a często nawet o możliwość sameg
    przeżycia.  Nikogo nie obchod rzeczywiste zdolności
    wrażliwość, ani inteligencja, o ile nie zostaną one odpowiednio
    zhandlowane.  
          Ci, co mają zbyt wiele, nie dzielą się z innymi.  A kiedy 
   nadchodzą kryzysy,  ludzie pokazują swe kły i stają się 
   często ludożercami (gotowi są zaszczuć, albo zagryźć nawet 
   lekarza, który ratuje im życie),  a demokratyczne państwo 
   pokazuje, że jest przede wszystkim aparatem przemocy. 
         Obecna "pandemia" odsłania pewną  inną demoniczną
    cechę życia społecznego.  Pod porządkiem prawnym 
    ukrywa się wszechobecny chaos, a potrzeby, o które 
    społeczeństwa powinny się troszczyć, zostały zepchnięte na 
    margines. Dlatego nawet w bogatych krajach służba zdrowia 
    okazuje się niewydolna, a ochrona socjalna ludzi słabych, 
    i chorych jest fikcją. U nas minister zdrowia przekonywał 
    niedawno, że głodowe racje żywnościowe w szpitalach
    wzmacniają jedynie altruizm rodziny, która przynosi  chorym
    jedzenie i sprawiają, że pacjenci nie blokują łóżek, a nie 
    wpływa na samą terapię. Teraz zaś uważa testy, nawet dla 
    lekarzy, za całkiem niepotrzebne marnotrawstwo Ten
    wielce zatroskany człowiek ma charyzmę i ludzie wierzą
    w jego pozorowane działania.  
          Ingerując w naturę, niszczymy samym sobie przyjazne 
    środowisko do życia, a udręczając miliardy czujących istot
    których ciała przetwarzane są w przemysłowy sposób,  
    naruszamy jako gatunek porządek natury. Religie i ideologie 
    oplątują nas siecią złudzeń, skłaniając do interesownej
    albo brutalnie fanatycznej wiary, która służy interesom 
    władzy, albo pomnażaniu zysków.  
         Ponieważ w życiu jest wiele cierpienia, jest też wiele niepotrzebnych   
    konfliktów, których można byłoby uniknąć, gdyby ludzie się wzajemnie 
    słuchali, a nie tylko w zaślepieniu wytaczali własne racje i decydowali
    za innych.  Chcielibyśmy żyć wygodnie i bezpiecznie, i w poczuciu, 
    że mamy do tego prawo i nikt nie będzie nam odbierał naszego spokoju. 
    Dlatego uważamy, że jeśli kogoś dotyka nieszczęśliwy los, to sam jest
    temu winien i staje się dla nas intruzem, który się naprzykrza, albo kimś 
    obcym, kto powinien zostać wykluczony, albo zadeptany, jeśli nie
    kozłem ofiarnym.  
         Dawno już i słusznie pisano o iluzji w rozpoznawaniu wartości
    i związanym z tym poniżeniu wartości wysokich.  Wartości utylitarne 
    stały się najważniejsze, uważa się je często za jedynie realne,  
    a szlachetność życia, wyrażająca się w tworzeniu kultury, filozofii
    czy sztuce, ale i często w codziennym życiu tak zwanego prostego 
    człowieka, o ile ma on jaką taką wrażliwość, jest tylko przedmiotem 
    szyderstw. Kulturę tworzą przecież nieudacznicy.  Jak powiedział 
    ostatnio nasz światły minister, dobrze, kiedy część  z nich, którzy nie 
    zapracowali na sukces, umrze z głodu. Czerwoni Khmerzy mieli
    może więcej szczerości, uważając, że osobę noszącą okulary 
'   należy uśmiercić.
          To o czym napisałem przed chwilą, siłą rzeczy skłania raczej
    do podejrzliwości i lęku, który zresztą wykorzystują tyrani, ukazując
    oczywiście ich przyczyny i potrzebę ograniczania wolności  w
    inny sposób.  Znamienny był wywód pewnego studenta z Chin, 
    który po moim wykładzie napiętnował przekonanie, że nie należy
    stosować kary śmierci z powodów humanitarnych. Jego przykład   
    dotyczył oczywiście wojny. Jeśli żołnierz nie będzie słuchał
    rozkazów, to dyscyplina upadnie. Dlatego opornych, albo 
    nadmiernie wystraszonych, należy rozstrzelać.  Ten bardzo 
    subtelny i kulturalny człowiek, który doskonale wczuwał się
    w przedmiot filozoficznego wykładu, przeoczył różnicę między
    pokojem, a stanem wojny.  Wolałbym rozmawiać z nim o estetyce
    układania kompozycji kwiatowych, niż o ludzkiej wolności.
         Ale, czy nasza ceniąca rzekomo indywidualizm i ludzkie życie 
    współczesna kultura nie zakłada, że dla pozyskania wpływów  
    na świecie wolno mordować ludzi w Wietnamie, w Iraku, w Libii 
    i w innych miejscach świata pod pretekstem wyzwalania tych,
    których się zabija. Największym terrorystą świata był przecież 
    Bush junior.
          Na pytanie, czy mimo wszystko, warto być ufnym, odpowiem, 
    że warto, ale nie porzucając krytycznego myśleniaA wartości, 
    których społeczeństwo nie ceni, można cenić w gronie bliskich 
    przyjaciół.
         Jednak, kiedy nadchodzi Hitler, zawsze może zapukać i do 
    naszych drzwi.  Ale pomijając już ten egoistyczny motyw, że
    sami możemy stać się ofiarami systemu, jest jeszcze solidarność
    z losem rzeczywistych ofiar. Dlatego nie możemy tak po prostu 
    tego przeczekać.  Zabezpieczamy się przecież przed chorobami, 
    których horror spaść może na nas nieoczekiwanie.  Temu w
    skali społeczeństwa służyć mają podobno demokratyczne 
    instytucje.
           Przyjaźni w złych czasach nie sposób przecenić. Więc kiedy  
    czujesz się zmęczony, albo zagubiony, albo masz wszystkiego dość, 
    to nie obwiniaj o to innych, a szczególnie tych, z którymi łączą 
    Cię uczucia, albo więzy przyjaźni, bo co Ci pozostanie 
    poza mściwą satysfakcją, że dałeś się pożywić własnej dumie i 
    nakarmiłeś własny lęk i że nagle osoba, którą może kochałeś, staje ci 
    się obojętna, wroga lub obca...Trzeba walczyć o swe prawa, czasem
    nawet z bliskimi osobami, ale często ta walka jest niepotrzebna i 
    nie można zapominać, że ten, z którym walczymy, jest też 
    człowiekiem
         Nie ma jednego, wspólnego wszystkim sposobu doświadczania
    życia. Jeśli myślisz, że tylko twoje własne poglądy na życie i emocje
    są jedynie słuszne, to w sposób  niezamierzony często krzywdzisz
    drugą osobę. Warto zawsze spytać: Czy może jest trochę racji
    w poglądzie, który ze wstrętem odrzucamy?  Jakaś cząstka prawdy
    przynajmniej... 
         To wiedział nawet Marek Aureliusz, który chociaż był cesarzem 
    i panem ówczesnego świata,  był dumny z tego, że się "nie scezarzył."  
    "...Racja jest po twojej stronie, albo i nie po twojej" - perswadował 
    samemu sobie.  Dlatego zawsze warto wysłuchać drugą osobę.  
    Niedługo wszyscy umrzemy, więc mamy okazję być życzliwi
    wzajemnie się wspierać, a nie niszczyć.
         Wierzę w wolną od chęci dominacji przyjaźń, która nie odwraca się 
    od nieszczęścianie jest zawistna o chwile szczęścia bliskiej osoby, 
    ale potrafi się nimi cieszyć, życzy jej dobrze i gotowa jest jej przyjść z 
    pomocą.  Wierzę w miłość, która nie jest grą hormonów, czy wyrazem 
    instynktu, ale dobrą wolą i współodczuwaniem, a czasem 
    poświęceniem...
          Mam nadzieję, że te moje dość naiwne i szczere uwagi dotyczące
    ludzkiego losu i postawy wobec życia, skłonią kogoś może do
    zaczerpnięcia oddechu i chwili zastanowienia w czasie, kiedy    
    tak trudno zdjąć maskę...   

 
      
     

         




    

Komentarze

  1. Głębszy oddech na pewno się przyda, zwłaszcza teraz. Dziękuję Ci za te słowa Nazumi :)
    A może ktoś to wszystko tak specjalnie ukartował i nałożyli nam te kagańce, żebyśmy nie mieli nic do powiedzenia (nie szczekali i szli równo i potulnie, dając się prowadziś jak na smyczy). Oby to nie był przedświt orwellowskiej rzeczywistości. Bo jakoś w tę stronę to wszystko zmierza.

    Dużo dobrej muzyki! Wyższe wibracje to lepsza odporność, no i zdrowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Lutano :-)

      Ja też mam niestety podobne obawy. Sytuacja sprzyja takim demonom. (:
      Z muzyką teraz nie jest łatwo. Ludzie mniej wychodzą i wszystko im przeszkadza. Był na mnie nawet donos, że słucham flamenco (Paco de Lucia). Lubię dobre wibracje, które dobrze wpływają na zdrowie duszy i ciała :-)

      Usuń
  2. Dziękuję :-)...Niestety to prawo rzeczywiście działa, a być na wszystko gotowym jest trudno, a nawet jest to chyba niemożliwe także w przypadku osób odpornych na przeciwności losu i silnych...Laozi pisał, że jeśli drzewo ma twarde gałęzie, to łatwo można je złamać, ale jeśli gałązki są elastyczne, to trudno to zrobić. Ta elastyczność to jednak zwykle bardziej cech kobiet, niż mężczyzn i może to być uwarunkowane hormonalnie...

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja słucham Paco de Lucia :) W takim razie proponuję muzykę reggae - otwiera serca, a gdyby to nie poskutkowało to sięgnij Nazumi po słuchawki, zawsze to cos i można się przy tym trochę pobujać.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reggae słucham od tysięcy lat, ale nie mogę tego robić przez słuchawki, bo nie mam na nie odpowiedniego wejścia. Miej ciepły i pogodny dzień :-)

      Usuń
  4. Nazumi, przecież wiem :) miałam tu na myśli dobroczynny wpływ reggae na twoich jakże "przyjaznych" sąsiadów. Reggae na full, bo jak to ich nie przekona to już nie wiem co to są za ludzie. Dzień miałam ciepły i słoneczny, dziękuję... choć tak jak Ziemia usycham z tęsknoty za życiodajnym deszczem, może popada jeszcze. Miłego i spokojnego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Chyba dzisiaj ma już trochę popadać...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty