Kurchan zapomnianego Poety

     
     Idąc daleko na północ, w okolicach Jesiennego 
Pustkowia znajdziesz się na Smętnym Odludziu.   
Nie spotkasz tu żywej duszy.  Czasem usłyszysz
krzyk gęsi, łopotanie skrzydeł sowy albo szeleszczącą
w liściach mysz.  Nie ujrzysz już nic poza mgłą 
i dopiero nad ranem z jej oparów wyłonią się 
kontury kształtów.  Poczujesz jak chłód przenika
twe kości. W tym stanie ducha zaczniesz 
dostrzegać obecność duchów, zjaw i widm,
które mają tu swe domostwa. A kilkadziesiąt
metrów dalej przed twoimi przymkniętymi 
oczami odsłoni się Kurhan Poety. Jego istnienie 
uznasz za rzecz niemożliwą. A jednak kilkanaście 
wieków temu byli tu jacyś ludzie, którzy go 
usypali, albo zrobił to wiatr.  
     Poeta nie przebywał w dobrym, ani w 
w wesołym towarzystwie i nie był członkiem 
szacownej akademii sprzedajnych nieuków 
i pochlebców.  Do głowy by mu nawet nie 
przyszło, że jest poetą.  Być może znały go 
pola i drzewa, przybłąkał się do niego pies 
z kulawą nogą, albo podobne duchom 
kociątko, które zgubiło matkę. Kto je 
przygarnie, jeśli nie samotnik? 
     Nie miał nigdy własnego domu i gdyby jakimś 
przypadkiem zabłądził do wsi, uznano by go za 
żebraka i poszczuto psami, a dzieci śmiałyby 
się z niego i podstawiały mu nogę. Ale musiałby 
mieć szczęście, żeby nie wzięto go za blade,
księżycowe widmo, które całkiem nie pasuje 
do białego dnia, albo za pijaka, choć upojony 
mógł być tylko deszczem, wiatrem i mgłą.  
Przechodząc zajrzałby może w okna jakiegoś
domostwa, ale ponieważ nie zapiał jeszcze 
kogut, widziałby tylko jak ludzie przesypiają 
swe życie, czasem nie budząc się nigdy. Choć
na wsiach nie zamykano jeszcze drzwi na skoble,
wiedział, że prawdziwe drzwi prowadzą donikąd. 
     Pił poranną rosę i żywił się mgłą. Uśmiechał
się przez łzy do całego świata, ale wyglądało
to, jakby się krzywił.  Dlatego nikt go nie kochał,
ani nie wielbił, poza stworzeniami, które objadły
jego ciało do pożółkłych kości.  
     Kiedy odnajdziesz czaszkę porzuconą w polu, 
jak dynia jesienią, powiesz być może "Szukanie 
poklasku jest jak klaśnięcie w dłonie i cieszy 
jedynie stado głupców", ale odpowie ci tylko 
śmiech puszczyka... 



 




Komentarze

  1. Bardzo interesujaca opowieść Nazumi.
    Naprawde pokazujesz dno gdy ludzie funkcjonuja bez Boga.
    A juz zakonczenie to prawdziwy majsterszyk.
    Jestes wielki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazwyczaj jak Cię czytam, przenoszę się w całkiem inny świat. Pięknie napisane wyobcowanie, tak napisane, że mimo sytuacji prawie zazdrości się poecie...;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że mam dla kogo pisać :-)

      Usuń
  3. Alma
    Pragnę życzyć Wszystkim, których na tym blogu spotkałam, spokojnych i spędzonych w radosnej atmosferze Świat Bożego Narodzenia! Żeby dobrze się działo także w Nowym Roku!
    Pozdrawiam serdecznie!
    Alma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Almo za życzenia w imieniu Wszystkich i życzę Ci tego samego :-))

      Ja sam niestety nie zdołałem już poprzedniej nocy wpisać życzeń, choć miałem taki zamiar, bo ścięło mnie z nóg.

      Usuń
  4. Spokojnych Świąt z Najbliższymi. Oby zdrowie Wam dopisało i oby czas spędzony razem niósł ukojenie dla ciała i dla ducha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i życzę Ci i Twoim najbliższym zdrowia i dobrego samopoczucia oraz chwil wspólnej radości. :-)

      Niestety spokoju nie było...Spodziewałem się tego, ale nie potrafiłem uniknąć takiego losu.

      Usuń
    2. Ech..., przykre, ale jakże prawdziwe. Pozostaje mieć nadzieję ...na lepsze.

      Usuń
  5. "Po których jedna kostka nie zostanie, choć będą ludzie jak byli" :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. :-))


    Wszyscy bardzo dziękujemy
    i wesoło się śmiejemy.
    Choć do śmiechu nie jest czasem,
    ale po co walczyć z czasem ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty