Kiedy kończy się muzyka
W moim pokoju jest teraz ciemno.
Nie ma jeszcze piątej...Płomień
muzyki wprawdzie nie wygasł, ale już
jakieś dwie godziny temu postanowiłem
go zgasić. Słuchałem "Kunst der Fuge"
i chorałów lipskich Bacha, a potem
muzyki z teatru Kabuki i z pięknej płyty
"Soul of Angola." Był jeszcze na chwilę
Don Carlos z Roots Radics i na trochę
dłużej "Glowing Man" Giry.
Don Carlos
miał słodki głos i był niezwykle popularny
w Nigerii, ale niewiele jest jego nagrań
naprawdę udanych, a to akurat do nich
zdecydowanie należy (w czym też spora
zasługa świetnego zespołu). Takie jamajskie
roots reggae z dobrych czasów, smutnawe
słodkie jak wino i z dość potężną wibracją.
Lorenzo Ghielmi,
który niedawno wyrzucił mnie spośród
znajomych z Facebooka (nie mam pojęcia
dlaczego) to jeden z dwóch, trzech najlepszych
organistów na świecie, a jego interpretacja
Kunst der Fuge jest niezwykle ciekawa.
Gra tam między innymi z bratem, doskonałym
gambistą, niezwykle ekspresyjnym muzykiem.
A w partiach solowych na klawesynie i
fortepianie Silbermanna, który preferował
Bach. Ghielmi jest naprawdę genialny i
wiele można mu wybaczyć, nawet nietolerancję.
Poza tym jednak to człowiek z ogromną
kulturą muzyczną oczywiście. "Kust der Fuge",
mimo wyżyn abstrakcji nabiera w jego
interpretacji wyraźnych zmysłowych konturów,
a rozwlekłe chorały lipskie Bacha, które
uwielbiam, pełne są jakiejś niebiańskiej,
mistycznej poezji.
Muzyka z teatru Kabuki w wykonaniu
najlepszym chyba z możliwych nie jest dla
mnie ani trochę egzotyczna, choć jest
nieco w brzmieniu groteskowa. To po prostu
świetna, dramatyczna i ekspresyjna muzyka,
czasem bardzo smutna. No bo, co może być
wesołego w pół godzinnym utworze
opowiadającym przy brzęczeniu shamisenu,
biciu w bębenki, piszczeniu na fletach i
zawodzeniu głosów o tym, że jakiś wspaniały
mężczyzna oszalał z miłości do kobiety, która
okazała się demoniczna i doprowadziła go do
ruiny, i teraz biedak błąka się po pustej plaży
jak wariat...Uwielbiam w japońskiej muzyce
to, co w drzeworytach - obecność pustki
między poszczególnymi dźwiękami.
"Soul of Angola"
to muzyka z lat 1965-1975. Cudowny prezent
od przyjaciela.
W tym czasie w Afryce grano po miastach
funka, soul, psychodelię, rocka, bluesa, ale
też i akustyczną muzykę. Tu właśnie jest
taka muzyka, oczywiście pod wpływem
rytmów z Brazylii i innych rejonów
Ameryki, gdzie są czarni. Jednak muzyka
ta, przeważnie dość smutna, ma swój
niepowtarzalny klimat i jest dla mnie o wiele
ciekawsza niż samba, czy muzyka kubańska.
To nie jest tylko jakiś lokalny aromat, ale
rzeczywiście dusza.
Weteran Gira
zawsze mi imponował, ale co ciekawsze nie
tylko się nie starzeje, ale cały czas dojrzewa
jako artysta. Czytałem sporo recenzji
z nagrań "Swans", ale nie chcę tu powtarzać
tych wszystkich fachowych określeń, czasem
dość pretensjonalnych, charakteryzujących
tę muzykę, której można po prostu posłuchać.
Jeśli komuś 30 minutowy utwór wyda się
monotonny i ciężki, to może przestać go
słuchać, ale ja zatapiam się w jego nastrój
i te pół godziny jest dla mnie zwykle krótką
chwilą. Choć nie robię tego zbyt często. To
jest jakiś świat psychiczny i muzyczny zbyt
osobny i "totalny" (choć nie lubię tego słowa),
aby dało się o nim dobrze pisać, mroczny
i melancholijny, ale pełen ekspresji.
To tylko dość przypadkowy zestaw
utworów i wykonawców, bo muzyki, która
mnie bardziej porusza jest wiele.
Ale co pozostaje po wysłuchaniu tej
muzyki? Rytm, taniec, melodia, kontrapunkt,
nastrój? Poczucie, że za chwilę ten świat
się skończy? Piękno, nie zawsze przecież
w niej tak samo obecne?
Pozostaje milczenie, pustka. I to ona
brzmi tak słodko, jak nie brzmi żadna muzyka.
Wyjdę za chwilę z domu w noc i usłyszę
krakanie ptaszysk wirujących wśród
kościstych, nagich drzew, z tą słodką pustką
w sercu, choć na końcu tej drogi jest Nicość,
którą wypełnić może tylko miłość do życia.
Wszystko, co piękne, jest raczej trudne niż łatwe...
OdpowiedzUsuńNazumi,
OdpowiedzUsuńzapraszam Ciebie do posluchania piosenkarki z Nigerii, ma na imie Sinach
https://www.youtube.com/watch?v=hq6VMWBP-DQ
piszesz powyzej, ze po wysluchaniu muzyki, o ktorej pisales:
pozostaje Poczucie, że za chwilę ten świat się skończy
Pozostaje milczenie, pustka
za chwile wyjdziesz z domu w droge choć na końcu tej drogi jest Nicość
Czyli depresja po wysluchaniu tej muzyki.
Tymczasem jest muzyka, ktora gwarantuje, ze bedziesz sie radowal przez reszte dnia, bedziesz sobie przyspiewywal fragmenty, ktore szczegolnie zrobily na Tobie wrazenie.
zapraszam do posluchania Sinach
Polska jest jeszcze na etapie Ciemnogrodu -
nawet w Nigerii Bog jest znany z tego, ze uzdrawia, ze Bog jest wierny swoim wlasnym przyrzeczeniom.
Swiat poszedl daleko do przodu z wiara.
Gdy Piotrze posluchasz tej piosenki, zrozumiesz dlaczego ja wierze.
Ja jestem za postepem, za szeroko rozumianym postepem ludzkiego intelektu.
Widac to w piosence spiewanej przez Sinach
teraz troche o piosenkarce
https://www.youtube.com/watch?v=erdhWG32Jfc&feature=youtu.be
troche moze przydlugi wstep aby przyblizyc Jej osobe sluchaczom, ktorym jest nieznana.
Jednak warto posluchac wstępu.
sposob w jaki Piotr pisze o wierze, mieszajac w to szamanow, swiadczy jak Filozofia w Polsce zawiodla czlowieka.
Swiat poszedl do przodu, nawet w Nigerii jest 100 lat do przodu gdy Polska zostala z Rydzykiem w Ciemnogrodzie jak w rezerwacie.
Bardzo przykro czyta sie mnie w jakim stanie jest polska kultura.
Danek,
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)) Bardzo cieszę się z możliwości poznania tej piosenki i artystki.
Zwłaszcza, że jak mówisz, wprowadza w dobry, pozytywny nastrój.
...Depresja nie wiąże się z wysłuchaną muzyką. Bach w żadnym razie nie
jest depresyjny. W tych chorałach jest wiele ukojenia a nawet błogości.
Ta akurat muzyka japońska jest głęboko melancholijna, ale jest w niej ruch,
życie, ekspresja, energia. A muzyka z Angoli jest smutna, bo smutny
był los tego kraju w epoce kolonialnej. To nie ma nic wspólnego z kulturą lub
jej brakiem, czy brakiem postępu. Kultura muzyczna, moja akurat, jest dość
wysoka, a to samo mogę powiedzieć o mojej wrażliwości na różne przejawy życia.
Brzmi to trochę nieskromnie, ale upoważnia mnie do tego nie tyle znajomość
filozofii, mistycyzmu, poezji i muzyki, ale raczej to, że staram się świadomie
przeżywać swe życie, nawet wtedy, kiedy jest wyjątkowo ciężkie i trudne...
to wspaniale, ze posluchasz nigeryjskiej piosenkarki Sinach :)
OdpowiedzUsuńmam dla Ciebie absolutnie wspanialy jej concert zarejestrowany w California, USA
Nagrano podczas sympozjum poswieconego uzdrawianiu,
na ekranie telewizora widac napis: Atmosfera uzdrawiania.
Trwa 25 minut, jednak to jest prawdziwe doznanie polaczenia sie z Bogiem.
Tak jak w linku podanym w moim poprzednim wpisie, unosze obie rece do gory pozdrawiajac Jezusa, oddajac Jemu cześć, spiewam wraz z piosenkarką
https://www.youtube.com/watch?v=_irGKWmR_QY
od 3ciej piosenki zaczynajacej sie od slow: You (Jesus) deserve the Glory -
(Jezu) zasługujesz na chwałę
zaczyna sie prawdziwie wspanialy koncert
ja tez sluchalem stojac, obie moje rece w gorze w kierunku Jezusa.
Nazumi - Kiedy skonczy sie muzyka, (to tytul Twojego wpisu) bedziesz przez reszte dnia pod wrażeniem tej niebiańskiej, cudownej muzyki.
Dziękuję, posłucham. :-))
UsuńNa byciu pośrednikiem między tym, a tamtym, nadprzyrodzonym światem. można sporo zarobić. Nic więc dziwnego, że interes się kręci...
OdpowiedzUsuńPiotrze - podobnie kilkakrotnie czytales Pismo Święte, równierz tam nie znalazles Boga.
OdpowiedzUsuńOznacza to zapewne, ze jakis welon zasłania Tobie kontakt z Niebiem.
Żyj wiec sobie spokojnie poprzez logikę, w którymś z przyszlych wcieleniach Twojej duszy przyjdzie czas na poznanie Boga :)
Nazumi - po Twoim powyższym komentarzu oraz po opisanym spotkaniu z kolegą Filozofem w materiale, ktory usunales wynika jasno, ze zyjesz też w swiecie kierujac sie logiką.
Dobrze, ze nazywasz siebie mystikiem :)
Jestes wiec bardziej zaawansowany duchowo od Piotra, jednak żyć w wierze, to jeszcze obcy dla Ciebie koncept :)
Gdy kończy się muzyka panuje cisza i tylko w duszy może nam grać;)
OdpowiedzUsuń