Połowa szczęścia

.............
            (zdjęcie i tekst nazumi13) 

     Plaża była opustoszała, a nad urwiskiem
które znajdowało się ponad nią, wznosiły się
sosny o pokręconych gałęziach. Filip Emanuel 
idąc wpatrywał się w zachód słońca. Wiał
wiatr. Morze szumiało, a w powietrzu unosiły
się ptaki. Ich krzyk budził go od czasu do
czasu z zapomnienia, w jakie się pogrążył,
licząc na to, że zapomni także kim jest i stanie
się już tylko czymś podobnym do kamyka
lub muszelki wyrzuconej przez morze na piasek. 
A kiedy na niebie ukazał się księżyc w pełni,
poddał się jego magii.  
     Amalia zauważyła, że nie ma go w sypialni,
ani w jego ulubionym pokoju. Przez cały 
wieczór nie mogła uwolnić się od towarzystwa 
dwóch ciotek, których miała serdecznie dość.   
Chciała mu o tym opowiedzieć. Szukała go
w całym pawilonie, zajrzała nawet do pokojów
kamerdynerów, aż w końcu jakiś niepokój 
wypchnął ją na dwór. Chodziła nerwowo po
parku i zastanawiała się dlaczego z szuflady
w jego biurku zniknął rewolwer.  
     Park sprawiał wrażenie wymarłego, ale
co jakiś czas spotkać można było jakieś
ludziki, oświetlające sobie drogę światełkami
świec. Księżna zorientowała się, że niedawno 
skończył się koncert w Starej Oranżerii, który 
mieli z mężem uświetnić swą obecnością. 
Przed wejściem stał dyrektor muzyczny Pan  
Wassenauer, który w księżycowej poświacie
wyglądał jak duch.
     - Nie było tu mojego męża? - zapytała. 
     - Z pewnością bym go nie przeoczył,
     Łaskawa Pani. Ale może ukrył się gdzieś
     w szparach podłogi? Mam nadzieję, że
     wybaczy mi księżna ten żarcik niskiego
     lotu. Wszyscy wiemy, że Najjaśniejszy
     Pan ma słabość do kotów. -
     - Takich rzeczy się nie wybacza Panie, 
     jak Panu tam?  Wassen...coś tam. -
     - Mimo wszystko służę kluczami. - 
     Księżna błąkała się chwilę po oświetlonych
jeszcze korytarzach, aż w końcu poddała
się i zasiadła w pierwszym rzędzie w sali,
jakby za chwilę miał się odbyć koncert, 
który miał miejsce pół godziny wcześniej. 
Jej pobudzenie nerwowe było tak silne, że
nagle zapadła w drzemkę, z której obudziło
ją dopiero bicie zegara. A w chwilę potem 
usłyszała nagle tęskny głos fletu. Spojrzała
w stronę, z której dobiegał, a wtedy usłyszała
skrzypce, a potem wiolę i klawesyn. Ale 
choć je słyszała, nie mogła zobaczyć 
grających na nich postaci, a muzyka pełna
była dysonansów. A może uroiłasobie? 
      Książę szedł przed siebie niepomny
już kim jest i dokąd kieruje swe kroki. 
Księżyc ogromniał w jego oczach, a morze
i niebo wypełniała pustka. Namacał w 
kieszeni płaszcza rewolwer i przystawił go
do czoła.  
     Upiorna muzyka nagle umilkła i księżna
Amalia usłyszała wystrzał. Ale przecież
nikogo tu nie było!...Straciła przytomność
i obudziła się dopiero, kiedy po sali zaczęli
kręcić się jacyś ludzie, a ze sceny wynoszono 
trupa. 
     - Nie chciałem Pani budzić - powiedział
Pan Wassenauer. - Ale widzi chyba Pani,
co się dzieje. Dla mnie to nie lada gratka.
Nie spodziewałem się nieboszczyka, będzie
ceremonia i z pewnością Pani dostojny 
małżonek zamówi jakąś kantatę żałobną,
za co spodziewam się niezłej sumki, o ile
nie wybierze Włocha. -     
     - Niskie urodzenie sprzyja podobnie
nikczemnym uczuciom. Nie lękasz się
gniewu Stwórcy!  - 
     - Ach, ja to wszystko robię na chwałę
Bożą i dla ukontentowania księcia. 
Honorarium to jedynie zwrot części 
kosztów, jakie dotąd ponosiłem. -
     - Mój mąż nie żyje! - ucięła Księżna. 
     Dyrektor Muzyczny dziwił się mocno
jej przypuszczeniu, ale Amalia zapewniła 
go, że jest tego całkiem pewna, bo
w nocy przyśniła jej się wizja tego, co
się stało, a potem, albo przedtem, 
usłyszała wystrzał. No i przed chwilą
wyniesiono trupa. 
     - Ale to nie jest...- 
     - Nie przerywaj mi, podły człowieku! 
Masz natychmiast udać się na plażę
w Kuhnau. Tam odnajdziesz ciało mego
drogiego męża. -
     - Ja rozumiem, Pani, że po opium
można mieć różne wizje, ale co ja mam
z tym wspólnego?  Odpowiadam za 
muzykę. To zadanie musisz powierzyć
komuś innemu. - 
     - Ma rację. - zauważyła ciotka Klara.
- Gratuluję wczorajszego przedstawienia.
Jednak Hasse to doskonały artysta i 
muzyczny sługa!  Nie nudziłam się ani
przez chwilę. - 
     - To nieładnie ciociu tak kłamać! -
obruszyła się Księżna. 
     W końcu za dodatkową opła
Wassenauer przystał na żądanie Amalii
i wraz z trzema pomocnikami udał się
na pobliską plażę. Zgromadziło się
na niej wielu wieśniaków, bowiem 
okazało się, że w nocy wypłynął na
piasek wieloryb. Jego biały od soli brzuch   
był wzdęty. Stwora tego nie widziano 
na Pomorzu od wielu, wielu lat. 
Dyrektor zaczął wypytywać ich o Księcia,
ale kręcili tylko przecząco głową i powrócił
do pałacu z niczym.  Za to ciotka Klara
przedstawiła Księżnej pewnego krzepkiego
jegomościa z przystrzyżoną bródką. 
      - To Morelenbaum, filozof! - 
      -  Wiesz dobrze Klaro, że nie rozmawiam
z wyznawcami Talmudu. - skarciła ją.   
      - Nie musisz się o to martwić, Pani.
Dawno już porzuciłem swą wiarę. Wierzę
w Boga Spinozy. - 
      - Jak jesteś taki mądry, to powiedz mi,
gdzie znajduje się ciało mego małżonka. -
      - To dziecinnie proste. Zapewne połknął
go ów wieloryb. - 
      Nie miało to sensu. Chłopi przecież
z pewnością przetrząsnęli wnętrze wieloryba
w poszukiwaniu jakichś morskich 
kosztowności. Niemożliwe, aby przeoczyli
ciało księcia. 
      Amalia postanowiła zatem spędzić noc
na plaży w oczekiwaniu, aż pojawi się tam
duch Księcia i wyjawi swą straszną tajemnicę. 
Jednak przez całą noc nie mogła niczego
dostrzec, taki panował tam mrok. Zdziwiło
ją to niepomiernie - przecież księżyc miał
być w pełni!  Opadła już całkiem z sił, kiedy
naszedł Morelenbaum i nie potrafiła wyrzec
słowa, ale Gerda, która jej towarzyszyła  
objaśniła mu, co i jak.
      Morelnebaum rozpromienił się, jakby 
nie chodziło o tragedię i oznajmił wesoło:
      - W Naturze wszystko ma swą przyczynę. 
Zanim morze wyrzuciło na piasek tego 
oto wieloryba, połknął on księżyc i dlatego 
ten nie mógł rzucać światła. Doprawdy jest
to całkiem naturalne zjawisko. Trzeba 
teraz pobudzić gada do tego, aby otworzył
paszczę i wypluł księżyc, bo w przeciwnym
razie zaleje nas potop. - 
      Ale Księżna mówiła tylko coś do siebie,
nie słuchając go. Przewieziono ją do pałacu
i położono na łóżku, a Wassenauer począł
sobie ostrzyć zęby na trzy pogrzeby - bo
oprócz zamordowanego w książęcej operze
i samego Księcia, zejść miała także i Księżna.    
Nie pomyślał nawet, kto miałby za nie zapłacić
A ponieważ Amalia była przeziębiona, modlił
się skrycie o zapalenie płuc.
      Nie będę już jednak przedłużał mej
opowieści. Nie chcę bowiem odbierać 
łaskawemu czytelnikowi cennych chwil 
sennego marzenia.  Otóż, kiedy łoże  
Księżnej przesłonięto czarną kotarą, 
nieoczekiwanie zjawił się Filip Emanuel
Nie trudno sobie wyobrazić, że Księżna 
niemal natychmiast odzyskała siły, a w 
dziewięć miesięcy później, z woli Dobrego 
Stwórcy urodziła prześliczną córeczkę  
o imieniu Klara 
      A potem małżonkowie mieli jeszcze 
dwanaścioro dzieci, z których przeżyło 
dwoje. W trzy lata później koń Księcia 
potknął się i przewrócił, a w złamaną 
nogę Filipa Emanuela wdała się gangrena. 
Lekarze bali się ją uciąć, bowiem Książę 
mógłby się na nich o to mocno pogniewać. 
Amalia przeżyła swego męża o lat 
siedemdziesiąt i zmarła w wieku 96 lat 
w przytułku w okolicach Hannoveru. 
Gdyby Morelenbaum tego dożył, powiedziałby









 





       
    


  


      
      


 
         




  



  
     


     
 

             




    
  
     







Komentarze

  1. ja dotarlem do konca opowiesci :)
    bardzo obrazowo wszystko napisales, przxeczytalem z zapartym tchem.
    Jedna tylko uwaga: gdy wieje mocny wiatr nad morzem, ptaki nie lataja, jest zbyt wietrznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :-) ...Pisząc zastanawiałem się nad tym, czy latają. Dawno już nie byłem nad morzem i wydawało mi się, że je widywałem, ale w takim razie poprawię to :-)

      Usuń
    2. Wolałem jednak w końcu usunąć słowo "silny"...

      Usuń
  2. Też czasami tak mam, że w emocjach usypiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty