Przerażająca historia lorda Jenkinsa

  
    Napisałem tu już sporo różnych opowieści,
ale tę miałem zamiar pozostawić okrytą 
milczeniem, zarośniętą trawą i bluszczem   
niby "nagrobek smętny starty czasu nogą."
Zbliżam się już jednak powoli do kresu mych
nocy i dlatego pomyślałem, że jedna opowieść
więcej nikogo nie zdziwi.  Nawet, jeśli nie
ma początku i końca, ani specjalnego sensu. 
    ...Któregoś dnia Lord Jenkins, który 
skończył już czterdzieści lat i był zażywnym,
pulchnym staruszkiem, znalazł w parku 
lalkę, którą bawiła się jego prababcia Eleonora
Jenkins, kiedy była dzieckiem i w późnej 
starości.  Tuż obok tego miejsca wśród 
krzaków herbacianych róż leżało ciało kruka 
z odgryzioną głową.  
     Lord Jenkins był tym odkryciem wstrząśnięty 
i resztę wieczoru spędził w bibliotece na 
lekturze starożytnych opowieści i przepowiedni. 
Rozmawiał też sporo z prababcią Eleonorą, a ta
zapewniła go, że to nie był znak od niej i że
nie stanie się dla niego zmorą, choć nigdy
go nie widziała i nie wie nawet jak wygląda.   
Nie spał całą noc i rano wysłał kogoś po 
wielebnego Hopkinsa. 
    - To znak...Albo ktoś chciał mnie nastraszyć.
Nie wiem, co gorsze...Może trzeba ukarać 
kogoś ze służby? - wyznał. 
    Wielebny uspokoił go na chwilę mówiąc, że 
w modlitwie poleci jego duszę Panu. Mimo to 
czuł się przez cały dzień niespokojny. Hopkins
bowiem nic sensownego o tych znakach nie 
powiedział i wyraźnie je bagatelizował. Lord
był człowiekiem łagodnym i nie tylko nikogo
nie ukarał, ale nawet nikomu poza duchownym
nie opowiedział o tym, co zaszło.
      Było już późno w nocy, kiedy wstał
nagle z fotela, na którym drzemał i udał się w 
miejsce, gdzie widział ciało kruka. Leżało tam 
nadal, a dwa inne kruki rozdziobywały je z 
lubością.   
     - Co za okropieństwo! - wykrzyknął, ale 
w chwilę potem zamilkł, bowiem ktoś uciął
mu głowę. 
     Musiał to być wytrawny szermierz. 
Głowa Lordowskiej Mości potoczyła się kilka
kroków dalej, a kruki żywo zainteresowały się 
jej oczami. Morderca podniósł z ziemi 
szmacianą lalkę ubraną w piękne koronki, której, 
to naprawdę dziwne, Jenkins nie zabrał 
poprzedniej nocy. 
     W mowie pogrzebowej wielebny Hopkins
położył nacisk na zło natury ludzkiej, od 
którego jedynym wybawieniem jest łaska 
Pana naszego Jezusa Chrystusa. Niektórzy
ze zgromadzonych płakali, albo ukradkiem 
ocierali łzy. Wszyscy jakoś Lorda lubili. Był
mało wyniosły, spokojny i cichy, a nawet 
skromny. Ale słowo wszyscy, nie jest tu
chyba najbardziej odpowiednie...
     
     

Komentarze

  1. Lord Jenkins nie byl mistykiem, wiec nie potrafil odzyskac spokoju duszy po doswiadczeniu znalezienia lalki prababki oraz glowy kruka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszyscy są mistykami i właściwie reagują na złe znaki...

      Usuń
  2. Mam sporą sympatię dla kruków i innych podobnych ptaków, ale ostatnio już dwa razy widziałem jak moje ulubione gawrony rozdziobują przejechanego przez samochód kolegę...Za pierwszym razem myślałem, że z żalu i z ciekawości, ale one go chyba po prostu jadły...W tym miejscu samochód powinien jechać bardzo wolno, ale kierowcy rozjeżdżają wszystko i wszystkich...Prawie codziennie
    widzę przejechane ptaki lub koty...

    OdpowiedzUsuń
  3. Złudzeniem jest myśleć, że jeśli jesteśmy dobrymi ludźmi, to wszyscy nas lubią i nie mamy wrogów...A najgorsi są chyba ci bezinteresownie okrutni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśleć, że jesteśmy dobrymi ludźmi?
      Bardzo niewłaściwe.
      Natomiast jak najbardziej właściwe jest myśleć, że wszyscy nas lubią.

      Usuń
    2. Nie jest może dobrze myśleć, że się jest dobrym człowiekiem, bo łatwo wbić się w pychę,
      ale o ile staramy się nikogo nie krzywdzić i to nam się udaje, możemy przyjąć, że mamy przynajmniej dobre intencje. Nie jest chyba właściwie myśleć, że wszyscy nas lubią, bo
      chociaż staramy się i nam na tym zależy, ale nigdy nie spełniamy oczekiwania wszystkich. Wiele też zależy od tego, w jakim środowisku przebywamy. Można sobie np. wyobrazić sytuację wychowanka z powieści Musila, który żyje wśród sado- masochistów, a sam nie będąc kimś takim, nie jest też akceptowany. Pragnienie bycia lubianym przez ludzi odgrywających złe role niesie ze sobą niebezpieczeństwo, że się do nich upodobnimy.

      Usuń
  4. ja zyje sobie beztrosko, niczym sie nie przejmuje czy ktos mnie lubi czy nie lubi.
    Jakos nie spotykam w ogole jak piszesz "bezinteresownie okrutnych" - dla mnie to teoretyczne dywagacje. Ludzie generalnie sa dobrzy, jednak wiele osob jest pozbawionych rozsadku stad te rozpedzone auta w miejscu, w ktorym powinny respektowac zmiejszona predkosc jazdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety spotykam bezinteresownie okrutnych ludzi aż za często...I widzę do czego ich okrucieństwo prowadzi.

      Usuń
  5. Zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś :-)...i przede wszystkim z tym, że nie ma ludzi absolutnie dobrych. Często zresztą postępując dobrze naruszamy jednak czyjeś egoistyczne interesy. Ale osobną kategorią ludzkich działał są działania destrukcyjne wynikające z zawiści, braku tolerancji dla odmienności ludzi, resentymentu, sado- masochizmu. Tu już nie chodzi o to, że następujemy komuś na odcisk, ale o to, że osoba ta znajduje satysfakcję w pozbawianiu nas czegoś lub niszczeniu naszego życia, choć nie czerpie z tego żadnej korzyści. Słusznie zwracał na to uwagę Schopenhauer odróżniając złość od egoizmu.
    Egoista dba o własny interes i inny człowiek go nie obchodzi, o ile nie wiąże z tym własnej korzyści lub straty. Złość polega na tym, że zbliżamy się do drugiego człowieka po to, żeby mu zaszkodzić lub sprawić, że będzie cierpiał. Jest wstrząsająca relacja na ten temat z pewnego gułagu. Jakiś więzień zakochał się w dziewczynie i spotykał się z nią także w baraku. Początkowo ta piękna miłość wydawała się budzić sympatię współwięźniów, aż do chwili, kiedy dokonano na niej zbiorowego gwałtu (a jego ciężko pobito) nie dlatego, że nie można było pewnych potrzeb zaspokoić inaczej, ale po to, żeby ich oboje upokorzyć i pokazać zakochanemu, że musi być lojalny wobec stada i że na miłość i ludzkie uczucia nie ma tu miejsca. Przykład jest ekstremalny, ale każdy kto ma jakieś doświadczenie życiowe wie, jak często ludzie chcą zniszczyć czyjąś miłość, albo czyjeś (domniemane) szczęście i jak drażni ich czasem to, że ktoś wydaje im się dobrym człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli ktoś tej opowieści nie przeczytał, to z pewnością tego nie żałuje, bo albo nie wie o jej istnieniu, albo wie i nie chce mu się kliknąć...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty