Puszkin u Prusa


    Jakieś tydzień temu zajrzałem niby 
przypadkiem do Księgarni im. Bolesława 
Prusa.  A tam wśród przecen znalazłem
tomik zatytułowany: Alexander Pushkin,
Lyrics Volume 1"  (za 25 zł). To wiersze
Puszkina z lat szkolnych, kiedy był
uczniem Imperialnego Liceum w Carskim
Siole.  Wydanie dwujęzyczne z ilustracjami
i zdjęciami.  Choć autor wstępu pisze, że
utwory te nie są jeszcze porównywalne
z późniejszą nieco twórczością wielkiego
Poety, to dla mnie jest to lektura niezwykle
przyjemna.  Podziwiam nie tylko klasyczną
edukację, której więcej niż ślady można
odnaleźć w tych wierszach, ale przede
wszystkim nieprawdopodobny talent 
chłopca, który bez większego trudu nie
tylko imitował, ale nasycał znane tematy
własnym uczuciem.  A prawdziwą rozkoszą
jest dla mnie konfrontowanie oryginalnych
tekstów z angielskimi przekładami.  Większość
z nich znałem jedynie w polskich przekładach,
niekiedy bardzo udanych...Angielskie brzmią
bardzo klasycznie, ale sprawiają czasem
wrażenie dość chłodne, a widać, że Puszkin,
który niektóre utwory pisał też po francusku,
to jednak słowiańska dusza.  Trochę jeszcze
beztroska i nie znająca życia i poddana 
szkolnemu rygorowi...A wkrótce stał się
uosobieniem duszy rosyjskiej, co zauważył
już Gogol. 
      Załamuję ręce nad współczesną naszą
edukacją. Wśród studentów mam wielu
niemal analfabetów, których wyróżnia
jedynie to, że gadają po angielsku (z akcentem
określanym mianem wschodnio-europejskiego). 
     Kiedyś przytaczałem na Lunie epigramat
Puszkina, który znam w doskonałym polskim 
tłumaczeniu od czasu, kiedy sam byłem chłopcem 
i uważam za bardzo sobie bliski, a nawet ulubiony:

 "Tu leży Puszkin! Wesół z muzą w świat wyruszył.
   Kochał się, leniuchował, wreszcie kresu dobiegł. 
   Nie robił nic dobrego, ale w głębi duszy
   Był to, jak Boga kocham, dobry człowiek!"
       
   A oto jak to brzmi w angielskim przekładzie:

 "Here Pushkin lies interred, who with the Muse so youthful
   in love and indleness his days spent happily. 
   Good work he never did - and yet, to be quite truthful,
   a good chap through and trough was he!" 

   Męczyło się nad angielskim tłumaczeniem tego 
żartobliwego epitafium szesnastoletniego poety aż dwóch 
tłumaczy.  Z jakim skutkiem widzielibyśmy, gdybym
mógł tu umieścić oryginalny tekst. Choć przekład
jest chwilami mniej swobodny niż polski...
   Zaczynałem pisać w tym samym wieku (mego 
życia), kiedy powstawały najwcześniejsze wiersze 
Poety, ale gdybym był równie genialny, to świat już 
by o mnie z pewnością usłyszał ;-)  Niestety poziom 
edukacji carskiego liceum był również w mojej szkole 
nieosiągalny, choć była w niej obowiązkowa łacina.  
(Francuskiego uczyłem się dopiero podczas studiów).
Nie czytałem więc w oryginale Homera, Eurypidesa, 
Wergiliusza ani Horacego, ani również Racine' a, 
Rousseau, La Fontaine 'a, Moliera czy Woltera. 
A ten chłopiec to czytał! "Suprisingly, English and 
German authors are absent from this list." - dziwi się 
autor wstępu ;-)  Puszkin poznał ich jednak później. 
     Poczucie humoru, lekkość, autoironia, łatwość
wczuwania się w klasyczny styl, pierwsze porywy 
miłości, radość i smutek rozłąki,  przyjaźń, 
zamyślenie...To wszystko odnajdujemy w tych 
juweniliach. 
     Drugi egzemplarz wala się jeszcze w księgarni
na pół piętrze (jest w trochę mniej nieskazitelnym 
stanie). Gdyby kogoś to zainteresowało, to można
go tam odnaleźć ;-)
  



 

Komentarze

  1. Ja w dinozaura ani w grzesznicę nie rzuciłbym kamieniem :-) ...Niestety to się już dokonało: to przeniesienie wrażliwości z my na ja i to specyficznie rozumiane. Nie żeby być wolnym, ale żeby wygodnie żyć i jak najwięcej konsumować i posiadać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Księgarnie rujnują Cię finansowo, za to wynagradzają Ci to wielokrotnie w inny sposób wzbogadzając:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rujnują mnie, bo nic tam na ogół nie mogę kupić. Czasami czytam coś na miejscu. Dostaję "na rękę" o 500 zł mniej niż wynosi postulowane obecnie minimum socjalne netto...Ale jak już coś przeczytam to faktycznie mnie to wzbogaca :-)

      Usuń
  3. Ja niestety nie mogę Puszkinowi wybaczyć, że w sztuce Mozart i Salieri oskarżył tego drugiego o otrucie muzycznego geniusza.
    Jak to zwykle z oszczerstwem bywa, Puszkinowska plotka zagnieździła się w powszechnej świadomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak...I w "Amadeuszu" też Salieri jest tak przedstawiany, a w dodatku Mozart mówi, że
      "sra srebrem." Salieri , choć go nie słucham, był wybitnym kompozytorem. Był też w swojej epoce niezwykle doceniany. I nie miał, żadnego powodu uciekać się do podobnej podłości, a nie wiadomo nawet, czy w ogóle czuł jakiś resentyment wobec mozartowskiego geniuszu. Na pewno to oskarżenie ze strony Puszkina piękne nie było. Ale przychodzi mi do głowy inny wielki rosyjski pisarz - Dostojewski. Ile w jego utworach jest nienawiści do pewnego typu człowieka. Tołstoj nigdy nie przedstawiłby Łużyna w tak obelżywy sposób, jak zrobił to Dostojewski. Oczywiście Łużyn to postać literacka, ale ilu podobnych ludzi można było wtedy spotkać. Puszkinowskiego Salieriego należałoby również potraktować jako postać fikcyjną. Ale za bardzo się tego zrobić niestety nie da...

      Usuń
    2. Salieri zdecydowanie nie miał Mozartowi czego zazdrościć. Statystyki z lat 1785-1790 podają, że w tym okresie najczęściej wykonywanymi w Wiedniu operami były te autorstwa Paisiello - 160 wykonań, Salieri - 134, Cimarosa - 124, Mozart - 25 (dwadzieścia pięć).

      Usuń
    3. No właśnie...Ja go słuchałem kilka razy i wcale się nie dziwię, że był popularny.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty