Śmierć melomana
Zdjecie Anonim: Nazumi13,
Czy coś takiego może się wydarzyć kiedy nie opuszcza się miasta i nie przechodzi nocą obok cmentarza, albo jakiegoś pustkowia? Zmyślano o podobnych rzeczach wiele historii od czasów dawnych, niektóre z nich są bardzo znane, ale żadna nie jest taka jak ta. Opowiedział mi ją nie literat, ale człowiek jakich wielu - a tacy czasem trzymają się prawdy, ponieważ erudycja i wyobraźnia ich zawodzi. A zresztą dawnych mistrzów trudno byłoby prześcignąć. Ja też niczego do niej nie dodałem. Jej bohater był melomanem i rytm jego codziennego życia toczył się od jednego do innego zasłyszanego utworu. W tym ulotnym i przemijającym świecie chwilowych radości i cierpienia miłość do tego, co wyraża piękna muzyka z czasów dawno minionych była jedynym punktem oparcia.
Tamtego wieczoru w dniu Świętej Cecylii, patronki muzyki, uroił sobie, że rano posłucha "Muzycznej ofiary" Bacha, ponieważ dobrze się jej słucha w porannej, jesiennej mgle, nawet jeśli jest ona tylko za oknem i to wcale nie przez miłość do geometrii. Ale jeśli zrobiłoby się bardziej zimowo i spadłby śnieg, to może znalazłby gdzieś jakiś poemat muzyczny, albo symfonię Sibeliusa. Tak, czy inaczej musiał czekać do rana, aby zaspokoić swe pragnienie, a czekanie na ową chwilę było dla niego udręką. Dlatego nie mógł zmrużyć oka. W dodatku poprzedniej nocy we śnie przyplątał się do niego ten wiersz:
"Przeszłość to lamus,
gdzie przechowują
dawno minione już dni..."
To jeszcze miałoby może jakiś sens, ale przyplątał się i drugi:
"Wdowa przy grobie
opłakująca męża
znów zaszła w ciążę..."
Wieczorem miał zadzwonić do Noriko i zapytać ją, co to znaczy. Ona zawsze opowiadała mu swoje sny, ale chyba nigdy nie śniły się jej jakieś utwory. Nie znała Junga i jej interpretacje zawsze były bardzo proste, by nie powiedzieć - naiwne, jednak chciała wiedzieć coś więcej i nie oczekiwała od niego jakiejś finezji. Niech powie to, co mu się wydaje. On jednak również daleki był od interpretacyjnego kunsztu i często bywał bezradny. "Mogłoby ci się mniej śnić"- mówił czasem do siebie. - "Ale, co ona ma do roboty? Mieszka z rodzicami jak kot za piecem i nic nie wie o życiu".
Około drugiej w nocy nie wytrzymał i wyszedł na spacer do parku nad jeziorkiem. Wszedł na pomost i patrzył na rozświetloną ulicę po drugiej stronie. Hałas, który stamtąd dobiegał był tak duży, że sprawiał mu niemal fizyczny ból.
- Przecież to kompletni wariaci. Dokąd oni jadą po nocy? Nie można mieć nawet chwili spokoju. - wykrzyknął.
Myślał, że jest sam, ale najwidoczniej ktoś się za nim skradał, bo usłyszał kobiecy głos. Rozpoznał sopran o ciemnej barwie, ale nie wydał mu się znajomy. Głos powiedział:
- Uu uu u! - Jak czasem wołają małe dzieci, kiedy chcą kogoś nastraszyć dla żartu.
Odwrócił się i zobaczył przed sobą dziewczynę. Była średniego wzrostu, miała ciemne trochę dłuższe włosy i ubrana była w kremowy płaszczyk, poplamiony przy kieszeni czymś, co w świetle latarni przypominało krew. Wyglądała dość zwiewnie, może dlatego, że wiał przenikliwy wiatr. Musiała być bardzo młoda, ale nie potrafił zobaczyć jej twarzy. Tam, gdzie patrzył, wyzierała pustka. Nicość. Nie miała twarzy, oczu, brwi, powiek, rzęs, czoła, policzków, ust.
- Kim jesteś? - spytał zaniepokojony.
- Jestem sobą. - odpowiedziała, albo mu się tak wydawało.
- Gdybyś była sobą, to miałabyś twarz. Wszyscy je mamy.
Dziewczyna ukłoniła się na pożegnanie i szybkim krokiem oddaliła. Powoli wracał do domu, a potem nawet przez chwilę drzemał, albo spał, a kiedy się obudził przypomniał sobie to spotkanie, z wyjątkiem jednego szczegółu. Nie pamiętał czy z kimś rozmawiał. Był przekonany, że dziewczyna przez cały czas milczała, bo jak może mówić ktoś, kto nie ma ust.
Rano oczywiście nie miał czasu niczego posłuchać, bo musiał iść do pracy. Studenci już pewnie czekali w sali rozmawiając ze sobą lub jedząc kanapki. Wybiegł z domu i na przystanku wskoczył do autobusu. Próbował zanucić sobie "Canon perpetuus super Thema Regium", ale nie szło mu zbyt dobrze i ostatecznie przypomniało mu się "Undead, undead" z "Bela Lugosi's Dead". "Bauhaus" nigdy nie wydawał mu się zbyt teatralny...
Ledwo zaczął mówić zakrztusił się przy słowie Persefona i musiał wyjść na korytarz. Kiedy wrócił jakaś studentka powiedziała, że musi na chwilę wyjść i poprosiła, żeby ją zwolnił. Jej sopran wydawał mu się znajomy. Zgodził się. Po chwili zjawiła się i postawiła na jego stole kubek z kawą. Miała ze sobą dwie saszetki z cukrem, porcję skondensowanej śmietanki i mieszadełko. Spytała go, czy słodzi i lubi kawę ze śmietanką. Powrócił już do tematu koncepcji zaświatów w mitologii greckiej. Przerwała mu, co niekoniecznie lubił, ale mimo wszystko rozczuliła go tym nieoczekiwanym przejawem troski. Podziękował i spojrzał jej w twarz...Ale jej nie miała.
Wieczorem zadzwonił do Noriko, opowiedział jej sny i wspomniał o nocnym spotkaniu, i o tym, że ta studentka...
- No wiesz, ona też nie miała twarzy.
Noriko zaczęła z niego żartować:
- Widzę, że się zakochałeś, no, no! W twoim wieku. Tylko nie rozumiem tego zachodzenia w ciążę. Poza tym, nie mogła być chyba wdową. Następnym razem ją o to zapytaj. W końcu okazało się, że jednak nie jest niemową.
- Dlaczego nie chcesz poważnie odpowiedzieć. Ja zawsze staram się reagować na twoje sny i nigdy ich nie wyśmiewałem, nawet kiedy wydawały mi się absurdalne. Taka jest przecież natura snów. W snach nie ma logiki. Ale na jawie powinna istnieć.
- Chyba nie byłeś pogrążony we śnie wytrzeszczając na nią gały. Sny przede mną ujawniłeś, a jawę starasz się zataić, jakby to była jakaś mroczna, mnisia tajemnica.
- Niczego nie ukrywam, Noriko...Ale faktycznie, teraz sobie przypominam, tam na pomoście powiedziała do mnie "Uu uu u!"
- To przerażające! Na pewno była duchem! - roześmiała się Noriko. - I ty oczywiście nie wiesz, skąd się wzięła, ani kto to jest.
- Powiedziała tylko: "Jestem sobą" i znikła.
- A zapytałeś ją, dlaczego nie ma twarzy? Przecież to nieprzyzwoite.
- Chyba tak.
- I dziwnym trafem pojawiła się u ciebie na zajęciach.
- Tak, bardzo dziwnym trafem. Dlatego ci o tym mówię. Ale nie wiem na pewno, czy to była ona. Poznałem ją tylko po głosie.
- No tak, całkiem zapomniałam, że jesteś starym melomanem. Albo zmyślasz, albo mieszka gdzieś blisko i wiedziała, że ciebie tam spotka. A właściwie, co tam robiłeś? Włóczyłeś się?
- Chciałem popełnić samobójstwo, ale nie mogłem, bo nie posłuchałbym rano Bacha.
- No to chyba ja mam być tą wdową. Całe szczęście, że jesteś melomanem...A, prawda, zapomniałabym, przez cały tydzień będzie bolała mnie głowa.
- Przecież wiesz, że kocham cię platonicznie.
- No właśnie i nie będziesz gadał. Odpoczniesz. Potrzebujesz teraz sił, żeby uporać się ze swym problemem.
- Noriko, ja jestem przerażony...
- Tak? To ciekawe, a może nawet bardziej interesujące.
- Ta dziewczyna nie żyje. Jestem tego pewien!
- I ona też z ciebie sobie żartowała?
- Właściwie chyba nie mogła. Nie ma żadnych uczuć. Jest nikim, wyobraź sobie, nie ma nawet oczu. Z jakichś powodów nie może zniknąć z tego świata nawet po swej śmierci. Czy to nie straszne?
- I przyniosłaby ci kawę? To nielogiczne! Takie istoty, które straciły twarz, nie są zdolne do współczucia i szczątkowej nawet czułości. Ale ty chyba coś do niej czujesz...Albo ją sobie uroiłeś.
- Musisz odróżniać realizm naiwny od realizmu krytycznego i idealizmu subiektywnego. Obraz świata, jaki się jawi naszym zmysłom może być złudzeniem, ale poza tym jednak coś istnieje i ona fizycznie istniała ponad wszelką wątpliwość. Możesz oczywiście stać na gruncie innej ontologii, ale pamiętaj o tym, że jest grząski.
- A nie duchowo? Byłeś u Pana Doktora?
- Jeteś beznadziejna, Noriko.
- I ty też, bo byś się we mnie nie zakochał.
- Nonsens!
- Poproś go, żeby przepisał mi Tramal. Chcę być w błogim nastroju, kiedy będę zachodziła w ciążę z tym innym. Oczywiście po twojej śmierci. A może i ja nie mam twarzy?
- Ty już jesteś w żałobie. Ubierasz się na czarno i stronisz od ludzi. Wciąż tylko opowiadasz o swym zmarłym ojcu. Czy jestem do niego podobny? Pamiętaj, że ludzie w nieszczęściu szybciej się starzeją. Największy jest ból, gdy rany zadają nabliżsi. - Nie potrafił już mówić nie wplatając w słowa starożytnych sentencji.
Tego wieczoru nie pojechał do niej, chociaż byli umówieni. Po zmierzchu wyruszył do parku i przechadzał się po pomoście. Jednak nikt nie nadszedł. Nie porafił sobie tego wytłumaczyć. Ale z koniecznością nawet Bogowie nie walczą.
Przez następne dni nie odzywał się do Noriko i tak dotrwał do dnia swego wykładu. Tym razem się nie krztusił. Ale zaczął tak nietypowo, jakby był kimś innym, niż zawsze był.
- Co to jest? - zapytał - Kto tu to postawił?
Nigdy w podobny sposób nie zwracał się do studentów.
- To kawa dla Pana Profesora. Stało się to już naszym niepisanym zwyczajem. - odpowiedział ktoś.
- Ale, gdzie jest Mitsuko? Przecież to ona przyniosła mi kawę.
- Nie wiem, czy to była Mitsuko, podejrzewam, że pan też tego nie wie. Mitsuko nie żyje. Utopiła się w jeziorku, przy pomoście, tam gdzie Pan mieszka. Przed główną bramą jest jej nekrolog. A policjanci u pana nie byli?
- Kiedy ją spotkałem już nie żyła.
- Musi Pan chyba trochę odpocząć. Wiemy, jaki to jest dla Pana wstrząs. Lubił ją pan...
- Ja...lubiłem?
- Ona Pana Profesora też lubiła, dlatego przyniosła panu kawę.
Spojrzał na tego, który to mówił i na chwilę zamarł, jakby nie mógł znaleźć właściwej odpowiedzi. Wydawało mu się, że on też nie miał twarzy.
- U uu uu! - powiedział i wyszedł z sali.
Tego dnia Noriko dzwoniła do niego 77 razy, ale telefon milczał...jak zaklęty. Chyba nie dowiemy się, co słyszał w chwili śmierci...
Św. Cecylia, patronka Muzyki




W utworze zamieściłem dwa haiku dawnych japońskich poetów (chyba w przekładzie Kotańskiego).
OdpowiedzUsuńThema Regium (temat królewski). Miał go zaproponować Fryderyk Wielki. Cały utwór Bacha nawiązywał do niego. Miała to być muzyczna ofiara, ale znając Bacha, nie dla króla...
Wplotlem w tekst dwie starożytne greckie sentencje nie biorąc ich w nawias. Ale w pewien sposób oznaczyłem to miejsce.
Św. Cecylia była, jak wiemy, patronką muzyki religijnej, jednak piękne ody Purcella i Handla wyrażały pochwałę wszelkiej muzyki. 🥀
Utwór łączy ponurą groteskę z opowieścią grozy. Motyw osoby bez twarzy, najczęściej kobiety, pojawiał się często w japońskich opowieściach niesamowitych. Nie idę jednak ich tropem i umieszczam jego ledwie zarysowaną akcję we współczesnych realiach.
OdpowiedzUsuńIstotą mej opowieści jest jednak niedopowiedzenie...
OdpowiedzUsuńSny z postaciami bez twarzy to u mnie norma. Choć ostatnio, żadnych snów jakoś nie zapamiętałem. Nie wierzę w duchy, ale w to, że są takie, które nie mogą odejść, to już tak. 😀 Ludzie zazwyczaj pozostawiają po śmierci niezałatwione sprawy, a w przypadku silnych emocji z tym związanych, mogą jeszcze długo nie dawać spokoju umysłom tych co jeszcze żyją. Ludzie wierzą, że duch może tutaj utknąć, a ja myślę, że to jest taka metafora, tego, że zmarły długo nie opuszcza myśli tych których zostawił.
OdpowiedzUsuńBardzo ładna czaszka. U mnie trochę na czasie, bo piszemy właśnie wniosek o grant na badanie choroby, gdzie ludziom dosłownie kruszy się twarzoczaszka. Zaczyna się od nosa. Wszystko po prostu samo odpada. Odtworzenie tego niemożliwe - żaden implant nie utrzyma się z powodu niedokrwienia. Ot, rzeczywisty horror.
OdpowiedzUsuń