Wiersze przypomniane

          Natknąłem się na Facebooku na cztery moje utwory liryczne zamieszczczone tam ze dwa lata temu przez Przyjaciela. Pisałem je mniej więcej w tym samym czasie, ale nieco wcześniej. Choć specjalnie na to nie liczę może komuś wydadzą się bliskie lub godne chwili uwagi. Trudno byłoby mi komentować własną twórczość, dlatego po prostu je tu przypominam. 

 

        CHMARA

       

       Kiedy nocą wychodzę z domu

       ptaki wirują w mroku nieba

       krzycząc ochryple

       wiatr unosi je niby liście 

       rzucając to tu to tam

       w złotym świetle latarni

       wyglądają jak rój upiorów

       jest ich tak dużo

       że zajmują cały przestwór

       w moim domu nie pali się

       ani jedno światło

       wszyscy śnią

       o bieżących sprawach

       pracy dzieciach kłopotach

       rozrywkach zakupach

       zyskach i stratach

       nawet bezdomny ominął

       sanktuarium śmietnika

       ja jeden wiem że życie się kończy

       wychodzę z domu 

       i nigdy nie wracam

 

     

       OCZY JESIENI

 

      Jesień patrzy na mnie

      oczami pełnymi łez

      mgła spowiła jej twarz

      po co to robisz pyta

      przecież chwila a Cię nie będzie

      po co ci ta rozmowa spacer

      list praca muzyka

      prześwit kropla deszczu

      czas zasnął musisz go obudzić

      a czy ja byłem kiedykolwiek

      próbuję ją pocieszać

      nikt mnie nie kocha

      nie jestem nawet powietrzem

      dlaczego mam pamiętać

      o moim istnieniu

      mniej realnym

      niż egzystencja liścia

      chmurzy się

      a w jej oku pojawia się błysk

      zapomnianej letniej burzy

 

 

     UTOPIONE SŁOŃCE

 

     W pustce tego dnia

     ujrzałem gawrona

     pochylonego nad kałużą

     pił wodę tak łapczywie

     jakby w padającym deszczu

     utopiło się słońce 

     być może od tego zależało jego życie 

     pomyślałem

     a gawron skinął głową

 

 

    CHIŃSKA PODRÓBKA

 

    Drwal Yu schwycił siekierę

    i porąbał ogromną gwiazdę. 

    Jej żar rozproszył się

    na miliony świetlików 

    świecących na mej drodze. 

    Kiedy chciałem złapać jednego

    poparzył mi dłonie. 

    Spytałem Mistrza, czy wobec tego

    słońce i księżyc będą jeszcze świecić. 

    Popatrzył na mnie ze smutkiem

    i powiedział: "Dopoki żyjesz!"

    Zgasła ostatnia iskierka nadziei. 

    Ale Mistrz zdmuchnął dmuchawiec

    i znowu się rozżarzyła.  

     

     

        

 

    

       

Komentarze

Popularne posty