O samozadowoleniu
Nishino Yoichi
"Kiedy spotyka cię nieszczęście
przyjrzyj się własnemu życiu"
(Mikołaj Gogol)
Przyglądam się...Ale nawet w nieszczęściu trzeba mieć trochę szczęścia. Czasem mówię do siebie w opresji, kiedy jest trochę lżej "Połowa szczęścia", zamiast "Całe szczęście!" Na przykład kiedy dokądś się śpieszę i udaje mi się zdążyć na autobus. To, że się nie spóźniłem nie oznacza przecież, że wszystko dalej ułoży się pomyślnie. Lubię żartować w ten, czy inny sposób, kiedy sytuacja jest poważna, nie może to być jednak jakaś błazenada, skoro licho nie śpi.
Dobrze jest nie popełniać tych samych błędów, ale sporo w życiu zależy też od splotu przyczyn, na które nie mamy większego wpływu, nazywanych często w sposób metaforyczny losem. Są one istotnym ograniczeniem nie tylko wolności, ale i samego życia, z którym próbujemy się godzić. Jednak "Najtrudniej pogodzić się z samym sobą" - konstatuje słusznie pisarz i zauważenie, że tak wiele rzeczy od nas n i e zależy nie może być wymówką.
Zaglądam czasem w zwierciadło społeczne, ale nie po to, aby przed nim robić małpie miny, albo odgrywać jakąś rolę, ale żeby się czegoś o sobie dowiedzieć. Nikt jednak nie zna nas tak dobrze, jak my sami. Czasami jakaś osoba, której nie znam, nieoczekiwanie mnie chwali:
Cieszą mnie takie wyrazy uznania będące wyrazem oceny jakiejś mojej twórczości - kiedy ktoś osobiście mnie nie zna, sprawiają wrażenie bezinteresownych. Ale przez pochwały człowiek nie staje się lepszy. Jak podobno mówił Budda

nie należy przejmować się pochwałami, napaściami, ani lekceważeniem. Są to bowiem rzeczy zewnętrzne wobec nas samych. Podobnie nie należy szczycić się z posiadania czegoś, ani martwić tym, że czegoś nie posiadamy. Co z tego na przykład, że mamy elegancki i szybki samochód, albo piękny dom, albo, że możemy gdzieś daleko podróżować. Nie jest to żadna nasza osobista zaleta, ani zasługa. Jeśli ktoś ma dobry charakter, albo potrafi być dla innych życzliwy, wtedy dopiero można mówić o jakichś powodach do dumy. Ale tacy ludzie nie unoszą się dumą - są skromni i nie widzą w tym niczego wyjątkowego.
Poza tym oczywiście wszystko to możemy utracić, a jeśli szczęśliwie nie utracimy, to nie przybędzie nam od tego rozumu. Ludziom trudno czasem zrozumieć, że kolekcjonerzy rzeczy materialnych, czy przeżyć, umierają tak samo jak inni ludzie. I tak samo umierają ci, którzy mają wielu przyjaciół i samotni. Stoik Epiktet słusznie napominał "Nie szczyć się nigdy z zalety cudzej", np. z tego, że jesteś posiadaczem pięknego konia.
Budda szedł dalej uznając nierealność naszego ego (duszy, "ja"). Aż wyszedł poza realny świat, a jego uczniowie błąkali się drogą zawrotnej metafizyki myśląc, że kroczą ścieżką wyrzeczenia i współczucia. Tak powstał ideał tzw. mahajany (szerokiej ścieżki) - człowiek oświecony rezgnuje z wejścia w nirwanę pragnąc wyzwolić od cierpienia wszystkie czujące istoty. Ale ogrom cierpienia jest tak wielki, że owo wyzwolenie możliwe jest w perspektywie niemal kosmicznej.
Później porzucili metafizykę na rzecz pragmatyzmu i intuicji. Nie zmieniła się tylko potrzeba wewnętrznego samodoskonalenia. To czyniło ich wyczulonymi na wszelki fałsz i obłudne podążanie za autorytetem. Znajduje to wyraz w owym obrazoburczym powiedzeniu jednego z mnichów zen: "Jeżeli spotkasz Buddę, powiedz mu, że jest psem". Nie budziło ono zgorszenia. Zwracało uwagę na fakt, że nikt nie staje się lepszy dlatego, że uważa się za ucznia Buddy i czerpie stąd poczucie wyższości nad innym ludźmi, którzy nie rozpoznali jeszcze czterech szlachetnych prawd.
To nie jest żadna filozofia, ani moralizowanie, ale głos rozsądku. Nikt nie staje się lepszym człowiekiem przez próżną gadaninę. Może przechwalać się, że jest silny i nieustraszony jak lew i czuć zwierzęcy niemal strach w sytuacjach wymagających osobistej dzielności, jak Stefek Burczymucha (starsi ludzie pamiętają tę zabawną postać). Nie jest tak ważne za kogo człowiek jest uważany, ale to, kim jest. Niestety nasza współczesna ciasna kultura zapoznaje tę prawdę.
Można by zatem powiedzieć - rozmawiaj ze sobą i poznaj samego siebie. Jeśli twoim nauczycielem jest Budda lub Jezus, to staraj się chociaż trochę być do nich podobny. Jeśli czerpiesz wzór ze źródła życia, z doświadczenia, to nie przypisuj sobie szczególnej mądrości. To Życie jest twoim nauczycielem, a ty jesteś tylko mniej lub bardziej pojętnym uczniem...
Ciekawe jest życie intelektualne intelektualisty gdy przeanalizuje się co powyżej Nezumi napisałeś.
OdpowiedzUsuńIntelektualista nie ustaje w myśleniu jak naprawić ten świat.
Nie macie jednak wyraźnej recepty, jak ma w ogole wyglądać ten świat utopii ani nie sprecyzowaliście wyraźnie miejsca dla każdego mieszkańca tej utopii intelektualnej doskonałości.
A może jednak można inaczej.
Po prostu korzystać z wolności dorabiania się zamiast liczyć, że instytucja państwa pomoże.
Problem utopii jest taki, że wszyscy maja mieć mniej więcej po równo.
Tymczasem ja żyję w kraju, gdzie każdy może tak żyć jak chce.
Nie każdy chce płacić rachunki co miesiąc.
Dlatego wybiera bezdomność co jest wolnością od obowiązków.
Tego nikt nie zrozumie, tej wolności do czasu aż porozmawia z takim czlowiekiem.
Po prostu nie chce mieć on czy ona żadnego obowiązku.
Ja z kolei cieszę sie każdym dniem.
Każdy dzien jest inny, po prostu żyję sobie w czasie teraźniejszym.
Nie muszę ani uzdrawiać społeczeństwa, ani nie mam obowiązku robić życie bardziej znośnym dla innych ludzi.
Po prostu sobie żyję dzisiaj.
Ciekawe, że intelektualista nie nakłada żadnego obowiązku na bezdomnego.
Robią dzieci ale wg intelektualisty to instytucja państwa ma obowiązek to dziecko wychować, wyżywić.
To jest po prostu chora koncepcja.
Bardzo szybko intelektualista nakłada obowiązek na kogoś kto już coś ma aby oddawał na tych nie radzących sobie w życiu.
Ja żyję sobie dniem dzisiejszym, cieszę się nawet gdy pada deszcz.
Mam prawo po prostu cieszyć się życiem.
A kto Ci zabrania cieszyć się życiem? 🙂
UsuńJako Chrześcijan masz o obowiązek troszczyć się o innych, bo Jezus tak postępował...Ty słyszysz tylko "Kochaj samego siebie".
UsuńMasz prawo żyć jak chcesz, ale nie powołuj się na autorytet religii.
Nie staram się naprawiać świata, ani nie pouczam innych jak mają żyć. Ale nie godzę się na sposób myślenia o życiu narzucany teraz wszystkim przez reklamę i propagandę polityczną. Nazwę go tu w uproszczeniu konsumpcjonizmem. Niewolnik potrzeb materialnych może uważać się za człowieka wolnego, ale nim nie jest.
UsuńNezumi, to jest Twoja prywatna opinia, kto jest i kiedy jest tym niewolnikiem.
UsuńMoja opinia w tej sprawie jest zupełnie odmienna.
Szukanie samozadowolenia w porównywaniu się do innych to błąd logiczny, bo zawsze można znaleźć zarówno lepszych jak i gorszych od siebie, a nie można być jednocześnie człowiekiem wartościowym i nie wartościowym. Każdy ma jakąś wartość i każdy ma inną, różnej wagi i różnego znaczenia dla otoczenia, a wyjątkowo nawet dla świata. Natomiast samozadowolenie albo jego brak, powinno być oparte na samoocenie bez porównań, na wartości jaką mamy dla siebie. My znamy siebie najlepiej, przed sobą przecież nie da się udawać kogoś innego (pomijając choroby psychiczne), ale to nie znaczy, że potrafimy najlepiej się ocenić. Ludzie mają różne ambicje i różne pojęcie szczęścia, a to niekiedy fałszuje rzeczywisty obraz. Podstawą dobrego samozadowolenia jest banalne polubienie samego siebie, a potem to już wszystko jest łatwiejsze. Dla jednych życie jest mniej opresyjne, dla drugich bardziej, jedni potrafią łatwo lawirować w meandrach życia, inni gorzej, jedni mają talent do tego by stawać się lepszymi, inni to zupełne beztalencia w tym względzie, ale jakiś stopień zadowolenia z siebie każdy powinien mieć. Bez tego trudno mówić o jakimś zadowoleniu z życia w ogóle.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za ten komentarz. Napisałeś pokrótce niemal wszystko, co powinno się na ten temat napisać. Ja właściwie zwróciłem jedynie uwagę na powody do samozadowolenia, które uważam za śmieszne, ponieważ życzliwa akceptacja siebie powinna w moim poczuciu opierać się na czymś realnym. W innym wypadku człowiek nadyma się jak ropucha i przypomina "nocnik pełen samozadowolenia". U Szekspira podoba mi się też fraza "Twój ojciec spłodził cię po pijanemu".
Usuń"Twój ojciec spłodził cię chyba po pijanemu".
UsuńJestem w rozwojowym okresie późnej dojrzałości, jak to mówiła Maria Czubaszek, dlatego moja świadomość, pobudzona twoimi utworami, potrafi się wysilić i piszę coś, co ma jakąś wartość dydaktyczną. 😀 Nie jesteś może dla mie natchnieniem, bo natchnienie to miał na przykład Słowacki, ale wzorem to na pewno. 😉
UsuńPrzeciwieństwem samozadowolenia jest niezadowolenie z siebie, z tego co się osiąga.
OdpowiedzUsuńWyciąganie ręki do innych aby pomagali nie jest moim sposobem na życie.
Ja biorę swoje sprawy w moje ręce.
Mogłem siedzieć w Polsce i dzisiaj po 40 latach narzekać, będąc niezadowolonym.
Jestem zadowolony z miejsca w którym jestem dzisiaj w życiu.
Mam wszystko co potrzebuję do życia życiem będąc zadowolonym.
Śmieszne jest gdy osoba o komunistycznych przekonaniach mowi co ma robić chrześcijanin, jak ma żyć.
To jest śmieszne, żeby nie nazwac po imieniu czym taka postawa jest.
Najpierw trzeba poznac Jezusa, trzeba zapewnić, ze Jezus mnie zna aby wypowiadać sie w imieniu Królestwa Nieba.
Danek, nie chciałbym żebyś był niezadowolony z siebie. Niezadowolenie z siebie jako rzecz konstruktywną pozostawiam sobie. Ale piszesz takie bzdury, że nie wiadomo naprawdę, co z tym zrobić. Czujesz się chyba niedowartościowany i dajesz upust swojej agresji. To, że ktoś nie jest bogaty nie oznacza , że wyciąga ręce o pomoc. O tym, jaka jest treść Ewangelii nie masz najmniejszego pojęcia. Przeczytaj kiedyś uważnie i z szacunkiem dla swego Nauczyciela, nie pomijając żadnych przypisywanych mu słów. Potem porozmawiamy.
UsuńDanek
UsuńNie mam komunistycznych przekonań. Wyrzucili mnie kiedyś z pracy za "antymarksizm". Nie byłem antymarksistą, ale prowadziłem zajęcia według własnego programu. Ty niestety przypominasz Lorda Halifaksa, który "Szukał komunistów pod łóżkiem". Oczywiście Lordem nie Jesteś 😉
Skoro lubisz przysłowia, to odpowiednie byłoby tu takie: "Czego się Jaś nie nauczy, tego Jan nie wie".
UsuńNezumi,
UsuńZapewne nie wiesz jak matematycznie wyliczyć aby rakieta nie tylko doleciała na Marsa ale tez aby tam wyładowała nie rozbijając się przy lądowaniu.
Twoje przysłowie jest więc bezwartościowe dla mnie.
Ja nauczyłem się oraz dalej uczę się rzeczy potrzebnych dla mnie :)
Nezumi, powiadasz: "O tym, jaka jest treść Ewangelii nie masz najmniejszego pojęcia"
UsuńKupiłem sobie w Kanadzie za $128 kanadyjskich dolarów Biblię, gdzie czerwona czcionka jest zapisane co powiedział Jezus aby czytający nic nie ominął.
Nie sądzę abyś czytał aż tak dokladnie Ewangelię abyś mógł się z autorytetem wypowiadać w tym temacie.
Oto co poprzez ewangelię Łukasza, rozdział 10 powiada do nas Jezus.
Tutaj nie trzeba nic tłumaczyć sobie, wszystko jest jasne dla osoby czytającej.
Tylko głupi powie, ze trzeba jakiejś wykładni Ewangelii.
Jezus w Ewangelii używa prostego języka aby każdy czytający zrozumiał co czyta.
Gdy posłał przez siebie do miast oraz miejsc, które odwiedzi osobiście - 72 posłańców, po dwoch w każde miejsce - gdy oni wrócili fascynowali się, że byli w stanie różne cudowne rzeczy dokonywać pomiędzy ludźmi.
Jezus ten ich zachwyt krótko uciął.
Radujcie się, że wasze imiona zapisane są w Niebie.
Jesli więc Nezumi Twoje imię nie jest zapisane w Niebie nie ma znaczenia ile dobrych rzeczy robisz.
To jest obiecanka szatana dla waszych intelektualistow, że dobry czlowiek nie wyląduje w jeziorze wiecznego ognia.
Radujcie się, że wasze imiona zapisane są w Niebie.
Wszystko inne jest drugorzędne.
Dlatego tak ciasne jest wejście do Nieba.
Mam nadzieje, ze kiedyś to zrozumiesz a wtedy sobie porozmawiamy.
Umiarkowane odczucie zadowolenia - jak najbardziej... Byle nie takie napęczniałe i syte, które sprawia że stoimy w miejscu, a mamy wzrastać - nie tkwić w sztywnym stelażu samozadowolenia i upajania się sobą.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak 🙂
UsuńChciałbym jeszcze napisać coś o tym obrazku. Księżycowy królik jest w Japonii symbolem odrodzenia. Żarłoczne krokodyle nie zagrażają mu, ponieważ pozostaje w innej przestrzeni .
OdpowiedzUsuńKrólik jak królik, ale cała kompozycja niesamowita.
UsuńChoć wygląda tu jakby spadł z księżyca 😀
OdpowiedzUsuńZapiera się łapkami, ale księżyc go chyba przyciąga.
OdpowiedzUsuńPrzesunęłam szybko ten obrazek, tak żal mi było zajączka. Chciałam nawet zapytać, czemu taką drastyczną scenką opatrzyłeś wpis...
OdpowiedzUsuń