Roots

  Bunny Wailer (Neville Livingstone) uznawany jest za jedną z legend muzyki reggae. Zawdzięcza to temu, że był blisko Boba Marley'a śpiewając w trio "The Wailers". Kiedy Chris Blackwell zainwestował całą swą uwagę w uczynienie gwiazdą Marley'a, odszedł z zespołu i rozpoczął karierę solową. Nagrał wtedy płytę "Blackheart Man", uważaną słusznie za jedną z najlepszych płyt roots reggae. Założył też własną wytwórnię płytową "Solomonic Production", w której z powodzeniem nagrywał roots reggae i dancehall. Nagrał też bardzo udany, charyzmatyczny koncert, nieco może niezbyt dobrze brzmieniowo zrealizowany. 

   Uważał się za gorliwego rastafarianina. Nie był na pogrzebie przyjaciela, co rzekomo wynikało z jego religijnych przekonań, a bardziej chyba było wyrazem pewnej zawiści, ale później trzykrotnie nagrywał płyty z jego coverami i za dwie otrzymał nagrodę Grammy. Kiedy zaczynałem słuchać reggae spytałem Włodka Kleszcza, który jak wiadomo, wtedy często nadawał muzykę reggae w radio i był później jej producentem (Twinkle Brothers/Trebunie Tutki), o niego. Odpowiedział z uśmiechem "To playboy". Mnie osobiście zrażał do niego pewien rodzaj gwiazdorstwa i niekoniecznie też podobał mi się jego głos, i niektóre teksty jego udanych muzycznie piosenek - jak ten o groupie.  

    Zestarzał się jakoś brzydko, potem dostał wylewu i kilka lat temu zmarł, co pozostawiło mnie obojętnym. Ale w młodości te dwie wymienione przeze mnie płyty i dwie pierwsze z trzech z utworami Marley'a sprawiły, że miałem go za ważną postać, chociaż już wtedy uważałem, że jego utwory psują płytę "Burnin", a jego śpiew w trio z Marleyem i Toshem nigdy mi się specjalnie nie podobał...

  Niedawno wróciłem do niego przy okazji nagrania"Hall of Fame. Tribute to Bob Marley's 50th Anniversary", za które też  dostał Grammy. Nagranie to budzi spore kontrowersje - jedni jego fani uznają je za "perfekcyjne", "relaksujące" i "pełne szczerej emocji",a inni dają mu jedną gwiazdkę pisząc, że "wyssał z pieśni Marley'a wszelkie życie", brzmienie jest "marne" i że owszem  zarobił na tym, ale płyty (2CD), nadają  się do wyrzucenia. Postanowiłem to jakoś, nie bez pewnej życzliwości i sentymentu, sprawdzić. 

   Nagrał, trudno w to uwierzyć, aż 52  piosenki Marley' a, wśród których jest wiele najbardziej znanych (których nie wykonywał wcześniej), ale też sporo drugorzędnych, a nawet trzeciorzędnych. Wśród muzyków, którzy z nim grają są Sly Dunbar, Robbie Shakespeare i Aston Barrett, ale brzmienie jest trochę "plastikowe" (inaczej niż na dwóch poprzednich).  Nagranie rozpoczyna się irytującym wstępem i jest systematycznie psute jego recytowanymi, pompatycznymi "wstawkami". To, co zrobił z niektórymi moimi ulubionymi pieśniami Boba, np. z "Natural Mystic" (które miało kilka udanych coverów - Horace Andy, Black Uhuru, Ijahman Levy)  i paroma innymi, jest dla mnie zwykłą profanacją. "Forever Loving Jah", bardzo osobisty i piękny utwór Marley' a, w którym zapowiada własną śmierć, to wręcz parodia - płynie jak letnia woda z kranu, więc może rzeczywiście wyssał z nich wszelkie życie? W dodatku owo nagranie to śmietnik bez ładu i składu (kolejność utworów i ich bezsensowny nadmiar). 

   Czy zatem jest to rzecz do wyrzucenia, nawet jeśli ktoś daje za nią ponad sto dolarów - zapewne z miłości do muzyki "króla reggae"?  (Najlepsze covery utworów Marley' a pozostawili "Gladiators" i Jacob Miller)...Taka opinia byłaby krzywdząca. Jeśli całość nie wywołuje entuzjazmu, a nawet może irytować, to jednak są też wersje bardziej udane.  Zamieszczę tutaj dwa przykłady szczerej emocji i utworów, których interpretacja mi się podoba, choć można też zobaczyć, jak dalece nie dorównują oryginalnym wersjom. 

   "REVOLUTION" kończy pierwszą płytę Marley' a, nagraną  bez Wailera i Tosha -  "Natty Dread", a "ROOTS" było tylko na singlu, który zresztą mam, w parze z "hitem" "Waiting in Vain" oraz na jednej z jego późniejszych "składanek". Bardzo oba te utwory Marley' a lubię.  Bunny Wailer śpiewa je jakoś ładnie i z pewną emocją. Nie stara się ich naśladować w sposób mechaniczny. Trudno mieć do niego o to żal. W końcu nie są jego i oswaja je tak, jak umie. Ale czy mogłyby się one podobać komuś, kto nie słyszał oryginalnych wersji?  I czy w pełni wyrażają słowa i przesłanie ich tekstów?  Talent, jak wiadomo, nie jest rozdzielony po równo. W każdym razie zarzut nieszczerości w ich przypadku jakoś chybia. 

     


        


         


        


        Covery mogą mieć pewną osobowość.  Warto usłyszeć jak bluesman Correy Harris, który gra też często reggae, wykonuje utwór Burning Speara. (W swojej interpretacji nawiązuje też do koncertowej wersji tego utworu). 

      


        Rzadko, ale zdarza się, że cover jest ciekawszy niż oryginalny utwór. Ale zilustruję to już może innym razem...


      


Komentarze

  1. Pewien mój przyjaciel żartował kiedyś ze mnie, że jestem Kolbergiem reggae. Sympatyczny żart. Ale znam kilka osób, które znają tę muzykę lepiej niż ja. 🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znam mniej ale uwielbiam. 🍀🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie uwielbiam, ale piosenki Laskleya Castella, które w marcu Nezumi zamieścił na blogu bardzo mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu

      Roots reggae miało swój "złoty wiek" i w tamtym czasie było czymś naturalnym i ożywczym. Dla mnie zawsze pozostanie bliskie i to nie tylko z powodu jakiegoś sentymentu dla przeszłości, lecz dlatego, że to, co autentyczne, nie przemija... Ale oczywiście wartość, a tym bardziej bliskość muzyki nie zależy od etykietki, czy stylu.
      Laskley Castell mnie wzrusza. Bunne Wailer - nie, albo tylko wyjątkowo i przez chwilę.

      Usuń
    2. Dla mojego klapniętego ucha, reggae zda mi się wszystko na jedną nutę, a piosenki Laskleya właśnie nie. Są inne, mają ładną melodię i pewną rzewność, która też mnie wzrusza.

      Usuń
    3. Tak jak blues. Też jest "na jedną nutę". Reggae jest z definicji oparte raczej na nośnym, wibrującym, czasem nawet hipnotycznym rytmie niż na melodii...A piękne melodie są w "klasyce". 🙂

      Usuń
    4. Te "typy" tak mają, wchodzenie w trans 🙃
      Podobnie jak techno, którego nie trawię.
      I reggae i blues to muzyka istotnych ludzkich spraw, ale to blues jest mi bliższy.

      Usuń
    5. Poza tym Castell ma piękną barwę głosu.

      Usuń
    6. Polski blues to dla mnie przede wszystkim Bohdan Loebl i Breakout. Teksty Loebla są znakomite. Pod ich wrażeniem sam napisałem jednego bluesa kilka lat temu...

      Usuń
    7. Tak, ma piękną barwę. I Mundell też. (To wielka strata)

      Usuń
    8. Mój blues (tekst) jest zarazem tragiczny (bardzo smutny) i żartobliwy, niemal parodystyczny.

      Usuń
    9. Jeżeli masz ten tekst, to go zamieść.
      Tragiczny i żartobliwy jednocześnie- dysonans jak wielki wybuch 😱

      Usuń
    10. Może gdzieś znajdę, czasami Facebook przypomina mi moje utwory.

      Usuń
    11. Wibracje i hipnotyczny rytm, owszem. Ale te trzy utwory- dwie Castella i jedna w duecie z Mundellem, nie wpisują się do końca w ten schemat. Mają ciekawą linię melodyczną, bez tej natrętnej 🤨powtarzalności 🙃

      Usuń
    12. Dla mnie ta powtarzalność i monotonia to rzecz piękna. Roots reggae oparte jest na linii basu, który komunikuje to, co kiedyś bicie w bębny...Jest w niej coś źródłowego, pierwotnego. 🙂

      Usuń
    13. To taki rodzaj medytacji?
      A nawet swego rodzaju terapii, uzdrawiania.

      Usuń
  4. Bez ciebie jestem tak smutna
    Jak zmokły na deszczu psiak.
    Bez ciebie jestem marudna,
    Humoru ciągle mi brak.
    Bez ciebie jestem nieładna,
    U panów bez żadnych szans.
    Bez ciebie jestem bezradna
    I opuszczona jak głaz.
    Bez ciebie jestem chudziutka,
    Silniejszy porwie mnie wiatr.
    Bez ciebie jestem malutka,
    Wielki przytłoczy mnie świat.
    Bez ciebie jestem niemodna,
    Na sobie mam byle łach.
    Bez ciebie jestem wygodna
    I tak leniwa, że strach.
    Bez ciebie jestem bezmyślna,
    Plączę i gmatwam co krok.
    Bez ciebie jestem kapryśna
    Zołza, Ksantypa i ćmok!

    Gdziekolwiek jesteś, marynarę włóż i rusz.
    Do dechy gaz, bieg piąty wrzuć,
    Gablotą do mnie wróć!

    Przy tobie będę pogodna,
    Skąd by mi smutek się wziął.
    Przy tobie będę podobna
    Do samej Marilyn Monroe.
    Przy tobie będę upojna,
    Wszystkich zadziwi mój głos.
    Przy tobie będę spokojna,
    Anielski będzie mój los.
    Przy tobie będę powabna,
    Filmowe wampy za nic.
    Przy tobie będę tak zgrabna,
    Modelki mogą się skryć.
    Przy tobie będę artystką,
    Każdego wzruszę do łez.
    Przy tobie może... noblistką
    Uda się zostać mi też.
    Przy tobie nic mnie nie zmęczy,
    Działaczką będę ja bądź...
    Boginią, nimfą- a z mężczyzn...
    Czułym i wiernym ty bądź...

    Gdziekolwiek jesteś, marynarę włóż i rusz.
    Jeżeli z kumplem w karty grasz,
    Na stół je rzuć i wróć!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wróciłeś -przywołałam Cię 🌿

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty