Nocna opowieść z Kioto


         Nigdy nie wiemy, co ukrywa mrok, noc, która nazywana jest siostrą śmierci.  Po zmierzchu chciałam jeszcze coś napisać. W ogrodzie w pobliżu domu zawsze czuję się bezpiecznie. Światła widoczne z pawilonu uspokajają mnie (zresztą samo to miejsce do pisania jest oświetlone), ale poczułam nagle, że zasypiam i pędzelek wypadł mi z dłoni. Nie mogłam odemknąć powiek, choć w moją stronę skradał się demon. Czułam jego obecność. Zaczęło mi sie śnić, że pije moją krew. A potem wszystko znikło. Gdzieś się musiałam obudzić,  ale był to chyba inny sen. Pamiętam tylko, że mój Neko miauczał jak niemowlę. 

      Okazało się, że jestem zjawą. Choć na dworze był już chłód, nie mogłam się ogrzać, bo domownicy nie chcieli wpuścić mnie do domu, mimo, że ich o to błagałam.  A Sumiko nawet się mnie przestraszyła i stłukła wazę, jakby zobaczyła ducha i to wcale nie dobrotliwego. Powiedziałam jej, że można ją skleić płynnym złotem, ale mnie nie słyszała. Nikt nie pamiętał, że niedawno wyszłam na dwór, jakby od tej chwili minęło sto lat. Nikt nie rozpoznawał mojej twarzy, a przecież byłam tak blisko.
      Pozostały mi tylko wiatr we włosach, pustka i samotność. Tułałam się bezradnie po mieście, a nawet zaglądałam do miseczek mnichów, którzy pozostawiają kilka ziarenek ryżu dla głodnych duchów. Nie wiedziałam, czy mi się to należy, jednak byłam bardzo głodna. Próbowałam też sprzedać moją kosztowną spinkę do włosów, ale wszyscy przede mną uciekali. Moja szata wytarła się i była już mocno znoszona. Unosiłam się w powietrzu jakbym nie miała nóg, a mimo to stopy uwierały mnie i bolały. Teraz już w ogóle nie mogłam zasnąć. "Zbaw mnie Buddo Amido, zbaw mnie Buddo Amido" - powtarzałam, ale On chyba też nie słyszał. 

      "Jest Pani przemęczona, a może nawet nerwowo wyczerpana" - powiedziałem po wysłuchaniu jej krótkiej opowieści. "Wypiszę Pani mój eliksir z Ropuchy Tao, dostępny jedynie dla wybranych, z najstarszej receptury. Proszę stosować go codziennie o pierwszej rosie i zaraz po zmierzchu. Jeśli się Pani spóźni lek nie będzie działać. Za pół roku powinna Pani zauważyć pierwsze efekty, a po upływie roku nastąpi przemiana i odzyska Pani wigor i wenę. Do tego czasu proszę dobrze się odżywiać, chodzić na spacery i dbać o zdrowy sen." 
      - Ale ja nie mam domu. Mówiłam Mistrzu, że jestem głodna i nie śpię, i prawie przez cały czas chodzę bez odpoczynku, bo kamienie są zimne. A nawet wody z kałuży nie zawsze zdążę się napić przed psem. A zimą nawet kałuża zamarza...
      - Sople! Polecam sople. Tylko uważać na gardło" - wysapałem. - "Najlepiej z sake, to Panią rozgrzeje. No i oczywiście miłość!" - zażartowałem. Nauczyłem się uprzejmości dla moich klientów. Nie była może zbyt szczera, ale robi dobre wrażenie.
      - A kto by chciał kochać taką zjawę? - spytała ze smutkiem.
      - Proszę się rozebrać. Zajrzę Pani do gardła. 
      - Ale ja nie mam tchawicy! - zawołała, a jej głos był jakiś chropawy.
      - Ma Pani ciało eteryczne i aurę jak wszystkie duchy. Musi Pani tylko uwierzyć w siebie...Jak mam zrobić pędzlowanie? Ma Pani chrypkę...
      - Dobrze, że chociaż doktor mnie słyszy. Boli mnie o tu, w podbrzuszu. 
     - Proszę pokazać!..Zdjąć z siebie tę pajęczynę...
     - To bielizna. Pod nią nie mam już nic...
     - Jak zwał, tak zwał. 
     - To może następnym razem. 
     - Ja tylko proponowałem!  W takim razie powtarzam jeszcze raz droga Pani. Ropucha Tao, mój niezrównany eliksir: rosa - zmierzch i widzimy się za pół roku, o ile łaskawa Pani wcześniej mnie nie nawiedzi.
     - Za pół roku już mnie nie będzie. Zmienię się w czaplę. 
     - Zatem do zobaczenia nad stawem i szczęśliwych połowów.  

     Dziwny człowiek. Myślał, że ma do czynienia z jakąś służącą, a nie z damą. Źle mu z oczu patrzyło. Takiemu nie dałabym na pożarcie nawet myszy. Gdyby zobaczył, gdzie mieszkałam, oniemiałby, bo pewnie nigdy nie widział podobnej rezydencji.  Myślał, że mnie zwabił w pułapkę, prostak! Wygląda na takiego, który nie zna poetów, ani nie zauważa kwitnienia chryzantem i wiśni, jakby wiosny i jesienie nie istniały. Nie poświęcę mu nawet wzmianki w moich zapiskach, jak ludziom niskiej rangi. 

     Po pół roku zjawiła się. "Zimno mi" - powiada. "A Ropuchę Pani regularnie przyjmowała?" "Nie miałam czym popić!" Wygoniłem ją!  Ale zaraz mi się jej szkoda zrobiło i mówię: "Proszę się przytulić".  Przylgnęła do mnie jak dziewczynka, ale poczułem tylko samo powietrze i coś jakby drżenie i jakby ktoś lód mi przyłożył do skroni, a potem sopel wbił w serce. I te palce zwinne, ale sztywne, jakby grała na moich kościach, jak na koto, kiedy próbowała schwycić mą dłoń. A twarz przy księżycu blada jak kreda. 
      - Przychodzi Pani po nocy i straszy. Nawet nie jestem w gabinecie. 
      - Przyjechałam z Kioto. Spóźniłam się, bo zgubiłam wachlarz. 
      Zrobiła zatroskaną minę, ale wiedziałem, że tylko udaje.
      - Nie wierzę ani jednemu Pani słowu. - powiedziałem stanowczo. - Gdzie się Pani włóczyła?
      - Przecież nie mam wachlarza, a to znaczy, że go zgubiłam. Proszę mi wybaczyć, ale nie wysłucham Pana, dopóki nie odpowie mi Pan wierszem jak to jest w zwyczaju wśród ludzi z mojej sfery. 
      - Zgoda, ale proszę najpierw odłożyć sztylet! 
      - To sopel lodu. Lizałam go, tak jak Pan radził. 
      - Mamy jesień. 
      - Ach tak!  Musiałam się pomylić.  
      
     Odeszła. Umierałem z tęsknoty za nią. Co jakiś czas przychodziła i widziała, że ze mną coraz gorzej, ale milczała, choć czasem wydawało mi się, że porusza ustami. Nikłem w oczach i byłem już podobny do ducha. 
      - Nie mogę Panu pomóc. - oznajmiła któregoś dnia. 
      - Wybaczam Pani. - odpowiedziałem i były to moje ostatnie słowa przed koszmarem kolejnej egzystencji. Zmieniłem się w samicę komara, dotarłem nawet na dwór szoguna, ale kiedy usiadłam w pobliżu jego powieki, pochwycił mnie i zmiażdżył, a potem roztarł w palcach. Moja egzystencja była cierpieniem, a słodycz ukojenia trwała ledwie krótką chwilę.   
  
       Czasem wracam myślą do moich zapisków, ale z powodu braku pędzelka, tuszu i innych rzeczy do tego potrzebnych, nie mogę ich kontynuować.  Chciałabym się przenieść w świat naiwności, zadziwienia, ale spotykam tylko tłumy prostaków i jak dotąd żaden z nich nie zauważył, że istnieję. Zwrócił moją uwagę tylko ten lekarz.  Być może ten biedak jedynie udawał prostaka, który kocha tylko to, co niskie i upiera się przy własnej racji. Uważam, że miał coś w sobie. "Czego sam nie pragniesz, nie czyń drugiemu" - powiada Konfucjusz. Może niepotrzebnie byłam dla niego tak okrutna, kiedy okazał mi współczucie?  Trzeba było go zapytać, czy wie, czym jest półcień, zwięzłość, tajemna głębia, pustka i niedookreślenie.  Czuję się jak spopielona ćma...  

        

Komentarze

  1. Jak zawsze wpisałem wszystko równo, ale sztuczna inteligencja "wywaliła" w części tekstu większe litery, co nie odpowiada moim intencjom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłem się zdecydować, jaki ma być "mood" tej opowieści. Miała być całkiem poważna, a nawet smutna, ale w trakcie jej snucia nabrała cech groteskowych, co wcale mnie nie zdziwiło...

    OdpowiedzUsuń
  3. Poranna kawa i coś ciekawego do czytania, gdy się obudzę, nic więcej mi nie trzeba. 🙂
    Koszmar kolejnej egzystencji... No cóż, każdy by chciał, żeby ta kolejna była lepsza od tej, którą właśnie przeżywa, ale przypuszczalnych sposobów aby to uzyskać jest tak wiele. Zależy w co kto wierzy, albo nie wierzy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawa spokojna opowieść, nie jestem jednak pod wrażeniem gdy piszesz z pozycji kobiety, to juz zupelnie inna energia.
    Pękła mnie jedna filiżanka, zapewne trzeba poszukać japońskiej manufaktury gdzie jeszcze sklejają płynnym zlotem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sen czy zaświaty?
    Pustka i przeraźliwa samotność są podobno najbardziej dojmujące po drugiej stronie lustra. I to właśnie odczuwa bohaterka.
    Ale na szczęście spotkała doktorka i nieźle się nawzajem badają 😉
    Taka ponętna bielizna a'la pajęczyna jest też modern na tym padole (gdyby ktoś nie wiedział ☺️)
    PS Wasza Basia kochana ma nową komórkę i chyba nią trzaśnie 😠

    OdpowiedzUsuń
  6. Tłumy prostaków... fatalnie🥺

    OdpowiedzUsuń
  7. Basia nie podpisana oj dana dana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda Odziu, żem poetka 😌

      Usuń
    2. U Ciebie Odziu już nie umiem komentować 🙁

      Usuń
    3. Wielkiej straty mieć nie będziesz (kryguję się 🫦)
      b.

      Usuń
    4. Nezumi może trochę zyska (wątpię 🫦)
      b.

      Usuń
    5. Umiesz komentować Basiu, tylko trzeba omijać tematy wiary, jezeli chodzi o inne tematy, to mamy nawet wiele wspólnego. 🙂

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. I ja cieszę się, że już nie Jesteś Anonimowa🙂

      Usuń
  8. Skoro poleca miłość, ten eliksir doskonały, to aż takim prostakiem chyba nie jest... Może nawet zna jakąś poetkę z kwiatami we włosach 🌸🏵️ b.

    To teraz moje logo, na co mi przyszło 😿

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty