Duetti amorosi

    


      W 1991 r ukazało się CD "Il Seminario musicale" z kantatami Alessandro Scarlattiego. Śpiewają na nim  Sandrine Piau i Gerard Lesne - sopran i kontratenor. Może ze dwa, trzy lata później po raz pierwszy go posłuchałem. To słodkie duetti amorosi, z których najbardziej lubię "E pur vuole il cielo e amore" i "Marc' Antonio e Cleopatra".  

     W tym samym czasie, ale chyba trochę później, poznałem też duety miłosne Handla, które śpiewali Gillian Fischer i James Bowman. Handel skomponował je w młodości podczas pobytu w słonecznej  i nie tylko,  Italii. Papież Innocenty XII, który zakazał publicznego wykonywania oper, paradoksalnie przycznił się do tego, że zaczęto taką muzykę  wykonywać w kręgu prywatnym na arystokratycznych dworach, czemu zawdzięczamy między innymi te kantaty Scarlattiego i Handla. Scarlatti komponował też liczne religijne oratoria i motety...Jedynie Monteverdi i Gesualdo tworzyli wcześniej bardziej sugestywną i poruszającą muzykę do wspaniałych poetyckich tekstów.  Te muzyczne drobiazgi nie mają takiej siły wyrazu, ale bardzo wiele wdzięku i są, jak wtedy uważano, w najlepszym muzycznym guście...Słuchałem ich później wiele razy, przede wszystkim Handla, w różnych wykonaniach. Nuria Rial, która też w nich śpiewała, to podobnie jak Piau, moja "ukochanica". I wstyd powiedzieć, posłuchałem dzisiaj...A jutro Wielki Piątek. W dodatku pogoda piękna - "po jakiego grzecha" siedzieć w domu?  Widać  zakazany owoc czasem najbardziej smakuje. 

      Nie to, że czuję się stary. Mój bliski znajomy, który po śmierci żony bał się duchów, wziął niedawno ślub ze sporo młodszą kobietą, a moja była małżonka, z tego samego roku studiów, co ja, "ma" lub "miała" nawet kogoś ze trzydzieści lat młodszego. Chociaż "Nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki", czas nie dla wszystkich płynie równie szybko. 

    Na starość namiętności niekoniecznie gasną. Psycholog Hillman opisał w "Sile  charakteru" wielkiego poetę, którego ciało już się  niemal  rozpadało, podczas gdy on oddawał się najdzikszym erotycznym fantazjom - pięknym oczywiście, ponieważ Eros to miłość piękna. 

  Ale miłość tak rozumiana, to przede wszystkim tęsknota. Pewna doktorantka z Italianistyki opowiadała mi kiedyś, że poeci włoskiego renesansu, którzy pisali cudownie namiętne utwory miłosne, wykorzystywane później przez musikusów i  umierali z tęsknoty do swych dam, zaspokajali na ogół swe fizyczne potrzeby z kobietami z ludu. Czy było tak naprawdę - nie mam pojęcia, ale to był temat bliski tematu jej pracy, więc może się na tym znała. Odwiedzała mnie czasem na moich dyżurach i tak konwersowaliśmy. Nie uważała tego zwyczaju poetów za hipokryzję. Po prostu ciało ma swe potrzeby, a dusza swoje. Wiele już źle pisano o "romantycznej" miłości, która odrealnia. Ale wspomniani  poeci jakoś sobie z tym radzili i od wielbienia ideału wracali do rzeczywistości. 

   Ja to widziałem trochę inaczej, może na skutek ugruntowanego przeświadczenia o jedności psychofizycznej. 😉  B. która mieszkała 1444 km ode mnie pytała mnie czasem przy rozstaniu "A nie popadniesz w depresję?  I nie będziesz chodził na prostytutki?"  Ale była to całkiem niepotrzebna troska - wolałem pisać do niej listy, albo pogadać ze studentkami o "Dekameronie", albo o "Boskiej komedii".  I oczywiście słuchać muzyki...

       Nigdy wprawdzie nie wiadomo, co człowiek ma "przed sobą", a co "poza sobą", ale burzy namiętności już się raczej nie spodziewam. Nie będę tu pisał, że "Z rozkoszy tego świata została nam już tylko herbatka" - wbrew słowom piosenki, nie piję, więc może odwołam się do filozofii, ale nie po to jednak, żeby szukać w niej pocieszenia. 😀

    Jak mawiali starożytni Chińczycy  - "Kto szaleje ze szczęścia, ginie później w  rozpaczy". Dlatego konieczne jest stałe, równe usposobienie. Wspominam o tym nie dlatego, że całkiem niedawno straciłem kogoś bliskiego. Ani dlatego, że w pewnym wieku człowiek szuka podobno raczej pielęgniarki lub tzw. bratniej duszy, albo lekarstwa na lęk przed samotnością, albo nawet kogoś, kto zamknie mu oczy. To też nie zawsze jest oczekiwanie realistyczne. Ojciec mój miał chyba to wszystko, jednak jego sporo młodsza żona osierociła go nie spełniając tych oczekiwań. 

    Ale tęsknota pozostaje.  W moim przypadku biograficznie to się sprawdza. Najbliższe mi osoby przez dłuższy czas mieszkały w innym mieście. Wbrew pozorom taka sytuacja nie jest wcale wygodna, ani komfortowa, ale nie będę tu opowiadał o moim heroizmie, żeby się nie  narazić na uwagę, że heroizm polega na byciu razem. Przez to też w końcu przeszedłem. 

     W ogóle miłość to,  jak wiadomo, rzecz najczęściej irracjonalna. Grecy mówili, że jest jak rzut kością. (To nawet trafniejsze niż wyobrażenie o zranieniu strzałą). A ktoś całkiem trafnie skomentował jedną ze sztuk Czechowa: "Każdy kocha nie tego, przez kogo jest kochany i wszyscy są nieszczęśliwi".  

      Sam Autor miał więcej szczęścia. Jego żona, aktorka grająca w Jego sztukach, była mu bardzo oddana, ale w chorobie nie mogła go uratować. To on był lekarzem, a nie było wtedy lekarstwa. Jeszcze większe szczęście miał ze swą Anią Dostojewki, który bez Jej pełnej poświęcenia miłości "pozostałby drugorzędnym pisarzem". Podczas gdy Zofia Tołstojowa niestety niszczyła pisarzowi starość, która i bez niej nie była spokojna. Zamknął się w swoim pokoju i pisze ten swój traktat o zbawieniu ludzkości przez miłość, a ja go tak kocham, a bardziej jeszcze nienawidzę! - pomstowała w swym dzienniku. Może w rewanżu za to, że w młodości kazał jej karmić dzieci własną piersią (co nie było w zwyczaju kobiet z jej sfery). 

     Jasne, że kobiety, nawet dla piszącego, to nie tylko Muzy. Można patrzeć na to o wiele  pogodniej. Pamiętam, jak kiedyś podczas spotkania w jakimś MPiK- u, Lew Starowicz rozbawił mnie opowieściami o swoich pacjentkach. Jedna z nich, mieszkająca nad jeziorami, "Zakochiwała się zawsze, kiedy powiał wiatr, a tam często wieją", a inna "żaliła się, że jej koleżanka ma większy orgazm, co wprawiało ją w depresję".  Ale najbardziej ujęła mnie historia pewnego pracownika biurowego, który nawet nie marzył o tym, że pozna bliżej atrakcyjną koleżankę, z którą pracował w pokoju. Zawsze pamiętał, żeby spytać ją, czy nie napije się kawy, albo herbaty, aż w końcu "Machnęła ręką i powiedziała sobie: "Niech będzie!" 

      Jedna z Jej, a więc i moich,  ulubionych piosenek:


   

                

          


     



     



     

  

      


  

Komentarze

  1. Miłość i to do tego na starość, to jest zupełnie coś innego niż pożądanie, czy miłostka. Mężczyzna pożąda przez całe życie, ale zakochuje się jak wariat tylko w młodości i w drugiej młodości czyli około 50-tki. Przy czym w tym drugim przypadku najczęściej nieszczęśliwie. Na starość andropauza zmniejsza nawet pożądanie, a doświadczenie zmniejsza ochotę na trwałe związki. 🙂 Gdy człowiek zaczyna się zastanawiać czy kocha, to już o prawdziwej miłości nie ma mowy. Dla prawdziwej miłości nie istnieje żaden powód, a na starość raczej nie robi się nic bez powodu. 😉 Oczywiście istnieją od tego wyjątki, które potwierdzają regułę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życie składa się z wyjątków i sytuacji indywidualnych 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Ze względu na ten muzyczny temat pisałem raczej przeżyciach, jakie muzyka ta wyraża (o miłości jako tęsknocie i pożądaniu). Ale dojrzała miłość to czułość, poczucie odpowiedzialności, poświęcenie i poczucie głębszej wspólnoty wobec losu. Przypomina też bardziej przyjaźń.

    OdpowiedzUsuń
  4. W miłości ukazywanej przez tamtych poetów czułości jest zresztą bardzo wiele...🙂

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez czułości nie ma miłości, choć w życiu jest też miejsce na tęsknotę i pożądanie. 😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Tęsknota jest tym, co budzi czułość.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tęsknota za Osobą, tęsknota za pięknem, czasem tęsknota za odchodzącym życiem...

    OdpowiedzUsuń
  8. I nie jest do tego potrzebna nawet dzieląca przestrzeń, czy rozłąka, o których pisałem. Pamiętam, że jako dziecko tęskniłem za Mamą, której nie widziałem kilka godzin...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakby mogło być pięknie...

    OdpowiedzUsuń
  10. To też się liczy i jest się wdzięcznym.

    OdpowiedzUsuń
  11. Skomplikowane są relacje między ludźmi...
    Chyba piękna była Wasza miłość, a jednak rozstanie... Może to niekiedy i lepiej, ale mnie zawsze żal gdy się kończy takie piękne uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zazdroszczę ci tych studentek, bo pewnie wszystkie za tobą szalały, a nadmiary zazwyczaj nam nie służą 😉

    OdpowiedzUsuń
  13. Jedność psychofizyczna- to się chyba bardzo rzadko zdarza. Wtedy miłość byłaby idealna. Takie pewnie bywają, ale właśnie raczej rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Stałe, równe usposobienie - chyba je właśnie masz. Może trzeba się z nim urodzić.
    Kobiety niestety najczęściej zmienne są👸🏼👸🏻

    OdpowiedzUsuń
  15. BEZ CZUŁOŚCI NIE MA MIŁOŚCI 💝

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty