Chłodny dzień (przyziemnie)

    


   Trzeba przyznać, że był jakiś chłód. Miała być pogoda, ale jeszcze nie teraz. 

- To wysiadasz na Postępu?...Ja wysiadam, ale ty nie wysiadasz ...Ja nie wysiadam, ale ty wysiadasz...A zatem my obaj wysiadamy i nie wysiadamy. -

   Starszy Pan rozmawiał ze sobą wychodząc z autobusu. Utknął na chwilę w drzwiach, żeby rzecz staranniej rozważyć. Ale za nim nie było nikogo, bo autobus był pusty, a kierowca nie ruszył. Ta chwila wystarczyła, żeby wejść na ulicę. Tu kontynuował rozpoczętą myśl: 

- Nie było wyjścia, musiałem wyjść...Gdyby nie było wyjścia, to byś nie wyszedł...Jeżeli nie miałbym wyjścia, to bym wyszedł. - 

       W końcu dotarł do Urzędu.  Trochę potrwało zanim doszedł do okienka. 

- Nie wystawię panu zaświadczenia, bo pan nie żyje. - powiedziała persona. 

"Persona Persefona". - mruknął pod nosem. 

- Jak to nie żyję, jak żyję? 

- Nie ma pana w ewidencji. 

- Ale to jestem ja! 

- Nic panu na to nie poradzę.  Może pan wypadł. 

- Wypadłem? 

- Albo wyskoczył.

- Nie wyskakiwałem!

- To może ktoś pana wypchnął...Blokuje pan kolejkę.

- Ja niczego nie blokuję. 

- Proszę opuścić krzesło.

- A mógłbym za chwilę? Muszę to przemyśleć...Może powinienem wtedy wyskoczyć? Ewidencja by się zgadzała. 

- Nie, proszę pana. Pan opuści teraz! Mam zawezwać straż miejską? 

- Ale ja chcę żyć...

- Niezwłocznie! 

       Zrozumiał, że dalsza zwłoka byłaby niepożądana. Podniósł się i z godnością udał się do drzwi. 

       Duchem byłem z tym Starszym Panem i włączyłem się do tej wymiany zdań, jednak okazało się, że mnie też nie ma wśród żywych. Niby wiosna, ale zimno, człowiek niczego nie czuje, gdybym wziął czapkę, to by tak nie wiało, ale chciałem zdążyć przed zamknięciem i nie wziąłem. A Starszy Pan gdzieś zniknął. Chciałem go wyciągnąć na rozmowę o lingwistyce. Może odnajdę go w zaświatach. Niedawno, może jeszcze ze sześć lat temu, spacerował z pieskiem. Ale widać piesek nie żyje. 

     Miotałem się trochę na wietrze jak ptak, aż w końcu padłem martwy. Niewielkie zmartwienie...    


  


    

     

Komentarze

  1. Że trochę zimno to zaraz martwy? Ciekawe opowiadanie, ale mamy wiosnę, budzimy się do życia. 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tylko zima zaczynała siłowanie się z wiosną, od razu lądowałam w łożu boleści. Taka tradycja się ustaliła i nie było zmiłuj. Poprawiło się trochę, ale uraz pozostał. Kurczę, no z wiosną mam na pieńku 😾

    OdpowiedzUsuń
  3. Extra spotkanie miałeś- piątego stopnia w ósmym wymiarze, czy jakoś tak 🤔 Mniej więcej tajne przez poufne z zachowaniem wszelkich procedur... Jednak trochę nawaliłeś, guzdrałeś się czy jak... I nici z ciekawej pogawędki 🥴 Najbardziej pieska szkoda, no i jaskółki💧

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie szkoda tego Starszego Pana. Śmierć społeczna bywa straszna. Piesek już dawno nie żyje. A ptakom to się niestety przydarza - ze dwa razy znalazłem przed klatką schodową martwe sikorki...

    OdpowiedzUsuń
  5. Straszna, z pewnością. Ale mam nadzieję że to konkretne zdarzenie, o którym piszesz, nie miało miejsca w realu.

    OdpowiedzUsuń
  6. ... uważaj, bo się pomylisz 🥳

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty