Wypisy z moich wczorajszych lektur

      Ryszard Przybylski, "Baśń zimowa. Esej o starości"

      "Zgodnie z popularną peryfrazą zgonu Stary Człowiek gryzie piach. Jeszcze leży w łóżku obudzony ze snu, jeszcze myśli, a już jest w ziemi. I jest właściwie tak, jak w wyznaniu kończącym arystofaniczny melodramat T. S. Eliota Sweeney Agonistes. 

      Miałeś sen, że się budzisz i jest siódma i

      jest mgliście i jest zimno jest mrok i jest świt

      I czekasz na zgrzyt klucza i na stuk do drzwi 

      ponieważ wiesz że kat już na ciebie czeka.     

      I może jesteś żywy

      Albo może zmarły. 


      "Ja" jest dziełem myślącego ciała, czującej gliny. Na starość chowa się najczęściej w czaszce utytłanej prochem. Staremu Człowiekowi nie można prawić Heideggerowskich mądrości, że jest bytem-ku-śmierci, bo się roześmieje. Prędzej już można powiedzieć: "Jeszcze nie teraz". Jeśli wyznanie to nie jest konwencjonalnym pocieszeniem."

       Kiedyś pewien student psychologii zauważył, że pesymizm jest bliższy realizmowi niż optymizm. Powiedziałbym raczej, że w pewnych sytuacjach bywa bliższy. Ta do takich w moim poczuciu należy...

 -----    

    "Dniewnik Anny Grigorjewny Dostojewskoj" 

    "Dzisiejszy obiad był jakiś taki zły. Byliśmy w bibliotece. Kupiliśmy wisien i truskawek. (Zapomniałam: Idąc do galerii kupiłam cały dzbanuszek wiśni za 2 Silbergr., dość dużo, włożyłam je do kieszeni, jadłam przez całą drogę i umorusałam sobie twarz). Po drodze zaszliśmy do "Cafe Francais". Dalej jadłam wiśnie. Fiedia powiedział, żebym poszła kupić dla niego tyle samo wiśni, bo te dotychczasowe to była mała porcja. "Obraziłam się" i przestałam jeść. Wówczas Fiedia zaczął mnie prosić, abym jadła, ponieważ - mówił - pomyśli sobie, że mam go za chciwca i łakomczucha, że uważam, że po prostu nie chciał mi dać wisien, a ja nie jadłam dlatego, ponieważ onegdaj zjadłam już za dużo." 

            

        Anna Dostojewska i dzieci na grobie pisarza

-----

         Stanisław Mackiewicz, "Dostojewski"

    "Wszystko to, albo prawie wszystko, co Dostojewski przed znajomością z Anią napisał , miało w sobie ziarno rzeczy genialnych, ale skutkiem jego chorób, nędzy, nieszczęść i ustawicznego dręczenia go przez ludzi, z którymi się stykał, i kobiety, z którymi żył, te ziarna geniuszu nie mogły kiełkować. Gdyby nie Ania, nazwisko Dostojewski nie figurowałoby w ogóle w encyklopediach świata...W tym stanie nerwowej depresji w którym spędził Dostojewski całe swoje życie do błogosławionej chwili znajomości z Anią, nie był on w stanie tworzyć arcydzieł. Dopiero Ania w czasie swojego 14 letniego małżeństwa z Dostojewskim stworzyła uprzednio kaleczonemu i poniewieranemu geniuszowi Dostojewskiego możliwości owocowania. To Ani zawdzięczamy Dostojewskiego, bez Ani Dostojewskiego by nie było. Ta dziewiętnastoletnia dziewczyna nie była ani ładna, ani bogata, ani specjalnie wesoła, zabawna, czy miła. Była bardzo przeciętna i jak się nam zdaje, raczej brzydka. Miała zbyt szerokie usta i zbyt duże nozdrza. Ale miała cześć dla talentu Dostojewskiego, uważała to sobie za szczęście, że jest fizycznie i moralnie przy nim, w czasie gdy w mękach tworzył swoje kreacje, i ożywiona była wielką ku niemu miłością, wyrozumieniem i współczuciem." 

     To się wydawało Mackiewiczowi tak ważne, że pierwszy rozdział swej książki zatytułował "Ania". Jasne, że jak zauważa, trudno znaleźć taką Anię...Jeszcze trudniej chyba jednak o "zalążki geniuszu." Choremu na epilepsję, byłemu katorżnikowi, któremu, jak pisze Mackiewicz, groziło więzienie za długi, potrzebne było wsparcie w tytanicznym wysiłku, jakie daje jedynie miłość. Uważany był podobno za trzeciorzędnego pisarza. Być może Mackiewicz zasługi Anny Dostojewskiej nieco wyolbrzymia, ale kto wie, czy po tak ciężkich przeżyciach zdołałby się sam podnieść...


                ELZENBERG

     "Kłopot z istnieniem", dziennik Elzenberga, który przeglądam niemal przez całe życie, leżał w tak głębokiej warstwie książek, że nie mogłem go odnaleźć.  Nie podjąłem nawet rozpaczliwych prób.  Nie znalazłem też niczego w zamian - bo niczego podobnego nie ma.  Usłyszałem głos jakiejś wyimaginowanej zjawy: "Weź sobie coś, co leży bardziej na powierzchni, nawet jeśli nie jest równie głębokie." 

     Nie szukając...znalazłem. 

     "W czym tkwi - tam gdzie pójdzie szczęśliwie - surowe piękno starości?  W tym poruszaniu się po rubieży, wzdłuż granicy, gdzie świat i to życie rysują sie tak jakoś plastycznie, w namacalnym i kontrastowym zestawieniem z nicością i śmiercią. W tym ich ogarnięciu jednym spojrzeniem; i w tym wyłączeniu się, które sprawia, że się wszystko widzi już tylko o d   z e w n ą t r z. Treść drażniąca wyparowała, świat jest już tylko obrazem." 


    "Co znaczy "umieć żyć z ludźmi"?  - Niestety, niestety, znaczy po trosze: myśląc o nich źle, "być" z nimi dobrze."


   Fragment obszerniejszej notatki "Kilka uwag o samotności", którą należałoby przeczytać w całości, ponieważ ukazuje też przyczynę opisywanej sytuacji. 

   "...G r o z a samotności, jak mi się zdaje, może być rozumiana dwojako. Przeżycia, które dla otoczenia są niedostępne tym samym nie mogą budzić sympatii. Ale jeśli jej nie budzą nasze przeżycia  n a j w a ż n i e j s z e, wychodzi na to, że poza kręgiem sympatii pozostaje to co - w naszym poczuciu jest w nas najcenniejsze...Tu właśnie, gdzie najbardziej jej trzeba, nie otrzymujemy zachęty; nie ma na tym terenie owej wymiany myśli i uczuć, do której przywykliśmy w sprawach mniej ważnych. To jedno; i to już jest ciężkie. Ale jest coś jeszcze cięższego. W gruncie rzeczy tak odczuwamy rzeczywistość, że to, o czym nikt nie wie, co się w niczyjej świadomości nie odzwierciedla, to nie istnieje...Jeśli się moje przeżycia nie odzwierciedlają w żadnej zewnętrznej wobec mnie świadomości, to nie istnieją; a jeśli są to właśnie przeżycia stanowiące w moim odczuciu moją najistotniejszą treść, to poniekąd także i ja sam nie istnieję. Tak, człowiek w tym znaczeniu samotny czuje się  p r z e k r e ś l o n y; ilekroć się w nim poderwie poczucie życia, samotność odpowiada: "nie ma cię"; jest to przewlekłe   z a b i j a n i e   człowieka, i groza jest dzięki temu równie mroczna i niesamowita, równie się nie dająca przemyśleć do dnia ostatniego jak groza śmierci. Toteż mało kto ją przemyślał."

      Te spostrzeżenia autora "Kłopotu z istnieniem" wydają mi się wyjątkowo trafne...Jestem u kresu nocy, ale jeszcze nie spałem. Od dawna już poruszam się wzdłuż granicy, którą opisuje Elzenberg. U mnie to się zaczęło dawno temu i nie miało związku ze starością, ale było częścią spojrzenia na życie ukształtowanego przez kontemplację...To, o czym pisze Elzenberg w odniesieniu do samotności, nie budzi we mnie grozy, a jedynie przygnębia - nie budzi lęku, lecz raczej zasmuca.  Wobec takich przeżyć konieczny jest jakiś rodzaj dzielności. 

    

Komentarze

  1. ciekawe lektury czytasz Nezumi.
    Tak się zastanawiam, w jakim momencie przychodzi ta starość.
    To nie może zależeć od biologicznego wieku.
    Ja żyję wyłącznie marzeniami, które powoli realizuję.
    Nicość, śmierć co tam jest jeszcze - samotność -
    ludzie sami sobie odbierają radość z życia.
    Ja chociaż mieszkam sam, nigdy nawet przez moment sam nie jestem.
    Mam co najmniej dwoje Aniołów przy sobie,
    mam Ducha Świętego mieszkającego we mnie.
    Tylko osoba dająca się zapędzić w ciemność tego świata może pogrążyć się w samotności czy starości.
    Szkoda, ze ten Mystik w Tobie już umarł.
    Jak to powiada Jezus poprzez Księgę Jana.
    Anyone who walks in the dark does not know where he is going.
    czyli
    Ktokolwiek chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie.
    If you trust me, you are trusting not only me, but also God who sent me
    czyli
    Jeśli mi ufasz, ufasz nie tylko mnie, ale także Bogu, który mnie posłał

    I have come as a light to shine in this dark world, so that all who put their trust in me will no longer remain in the dark.
    Powyższe to jest ogromnie ważne zapewnienie -
    Przyszedłem jako światło, aby świecić w tym ciemnym świecie, aby wszyscy, którzy we mnie pokładają ufność, nie pozostawali już w ciemności.

    a teraz absolutnie największa mądrość zawarta w Księdze apostoła Jana
    47 I will not judge those who hear me but don’t obey me, for I have come to save the world and not to judge it. 48 But all who reject me and my message will be judged on the day of judgment by the truth I have spoken.

    oto przyrzeczenie zlodzone przez Jezusa:
    47 Nie będę sądził tych, którzy mnie słuchają, ale nie są posłuszni, bo przyszedłem, aby zbawić świat, a nie, aby go sądzić. 48 Ale wszyscy, którzy odrzucają mnie i moje przesłanie, będą sądzeni w dniu sądu według prawdy, którą głosiłem.

    Sąd Ostateczny nie jest dla Zbawionych,
    Sąd Ostateczny będzie tylko dla tych, którzy odrzucili Naukę Jezusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybylski mówi raczej o późnej starości. Ja nigdy nie wyzbyłem się marzeń, co zresztą sugeruje nazwa mego poprzedniego bloga, ale nie były to nigdy marzenia materialne, a więc coś, co dotyczy tylko mnie i co mógłbym "realizować". Ostatnio marzę jedynie o tym, aby nie było wojny i ludzie się nie zabijali. Marzyć można nawet o wskrzeszeniu zmarłych, ale niewiele z takich marzeń wynika. Dopóki żyjemy, pamiętamy o nich...

      Usuń
  2. Sztuczna inteligencja kompletnie zdeformowała cytat z Eliota i jak zwykle wywaliła zbyt duże litery. Niestety poprawić tego nie można.

    OdpowiedzUsuń
  3. Człowieka nie da się “skreślić”, gdy z tym walczy, nawet jak przegrywa. Życie jest ze swej natury opresyjne dla każdego, różnice występują głównie przy starcie, gdzie jedni mają lepiej, a inni muszą startować czasem nawet od zera. A potem życie też się układa dla jednych jak po maśle, a inni muszą ostro walczyć o swoje, ale żaden kłopot z istnieniem nie powstaje bez udziału tych co ten kłopot mają. Nawet gdy życie dokopie człowiekowi na maksa, i wydaje się, że nie ma już na nic szansy, to przegraną jest dopiero rezygnacja. “Jeszcze nie teraz” to jest motto do czasu, gdy uważamy, że mamy po co żyć, ale im bliżej śmierci tym więcej strat w tym co było dla nas istotne i coraz częściej zaczynają nachodzić człowieka myśli a może “już czas”. Ale ten “już czas” sam nadejdzie gdy nasze ciało zrezygnuje, nie warto wcześniej rezygnować w umyśle, bo to nie powinna być nasza decyzja. Co ważne, umysł może jeszcze długo zmagać się z rzeczywistością, nawet gdy ciało się już poddaje, czasem jest to już tylko cierpienie i dopiero śmierć uwalnia człowieka od wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kłopot z istnieniem polega w moim poczuciu przede wszystkim na tym, co wyraża się w pytaniu, jak żyć w taki sposób, aby realizować w życiu bliskie sobie wartości. Sam Elzenberg rozumiał filozofię rezygnacji i bardzo trafnie ją opisał w tekście "Etyka wyrzeczenia. Czym jest i jak bywa uzasadniana". Ale ta rezygnacja nie obejmuje wartości, które są nam bliskie. Był nawet przekonany, że chociaż życie przemija, nie przemija piękno i dobro...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwie najważniejsze w historii Etyki rezygnacji, to stoicyzm i buddyzm...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kłopot z istnieniem nie polega więc na biernym poddawaniu się...A żyć można do późnej starości, nawet wbrew fizycznemu rozkładowi,jeśli uważa się to za sensowne. Ale jak mówił Epiktet "Drzwi stoją otworem" i zawsze można wyjść z życia, które i tak niedługo się skończy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzecia rzecz, to rola kochającej kobiety. Mackiewicz pisze o niej z wielkim uznaniem...Ale feministki uważają, że to stawia kobietę w sytuacji podrzędnej. Jakiś czas temu pisałem o dwóch książkach, w których feministki lżą pisarza, zarzucając mu, że wykorzystywał Anię i inne kobiety a jeszcze w dodatku je opisywał w swych powieściach. Powymyślaly nawet dialogi, ktore mialy ilustrować jego męski szowinizm.W związku z tym pan Krzysztof Varga, pisarz, z którym miałem okazję rozmawiać osobiście i dobrze to wspominam, napisał, że Dostojewski pisał śmiertelnie nudne powieści 😀

    OdpowiedzUsuń
  8. Realizowanie wartości to nie problem, gdy żyjemy w otoczeniu ludzi, którzy chcą realizować te same wartości. W innym przypadku może to nie być łatwe,a w skrajnym może powodować nawet wykluczenie. Istnienie możemy pozbawić kłopotu jedynie wtedy, gdy się nie poddajemy. Życie uważamy za sensowne gdy mamy o co walczyć, gdy rezygnujemy z walki pozbywamy się równocześnie sensu. Może to być walka o zachowanie życia, gdy zagrożone i to też potrafi dać sens, wielu ludzi w zaawansowanym wieku walczy o to, choć poza tym życiem niczego już nie ma.
    Nie wiadomo kiedy będzie to niedługo, więc po co szukać takich drzwi…
    Rola kochającej osoby, obojętnie jakiej płci, jest tutaj nie do przecenienia, gdy taka osoba zniknie komuś z jego życia, to takie zdarzenie potrafi podciąć skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
  9. Groza samotności...W pominiętym przeze mnie fragmencie Elzenberg napisał "Wszyscy jesteśmy Berkeleyami"...Mnie bliski jest ontologiczny realizm. Dlatego nie czuję się przekreślony. Moje przeżycia istnieją nawet wtedy, kiedy nikt ich nie zauważa. Nawet calkowita śmierć społeczna do końca by ich nie przekreślała...

    OdpowiedzUsuń
  10. O tym mnie więcej mówiłem, pisząc "człowieka nie da się skreślić". 🙂🍀

    OdpowiedzUsuń
  11. Nezumi,
    powiadasz, ze "nie były to nigdy marzenia materialne, a więc coś, co dotyczy tylko mnie i co mógłbym "realizować".
    Rozumiem, ze demonizujesz realizacje marzeń materialnych przez indywidualnego człowieka.
    Tak, jakby o wiele większa była wartość realizacji marzeń rozwoju intelektualnego.
    Na papierze wygląda Twoje marzenie imponująco.
    Realia życia na tej planecie są takie, ze zmuszają człowieka do dbania o wartości materialne aby godnie żyć.
    Na emeryturze powinno się mieć spłacony dom czy mieszkanie aby ponosić jak najmniejsze koszty każdego miesiąca.
    Ma się bowiem ograniczone możliwości finansowe gdy już się nie pracuje.
    Marzenie na starość powinno wiec być oczywiste -
    przejść na emeryturę gdy ma się spłacona pożyczkę za miejsce gdzie się mieszka.
    To raz -
    po drugie - kolejne marzenie materialne to posiadanie auta, najlepiej ganz nowe także spłacone.
    W moim przypadku zapłaciłem za gwarancję bez ograniczenia przejechanych kilometrów - od zderzaka do zderzaka na 8 lat.
    Jak widzisz realizacja marzeń o charakterze materialnym jest podstawą zapewnienia sobie godnej egzystencji.
    Zycie po przejściu na emeryturę powinno być złotym okresem w życiu człowieka.
    Aby Filozofia miała zastosowanie w codziennym życiu -
    powinna ta Filozofia nauczyć ludzi jak żyć zdrowo aż do śmierci
    Jak zadbać o środki finansowe aby nie zabrakło kasy na stare lata.
    Wszystko inne jest drugorzędne.
    Dach nad głową oraz zdrowe jedzenie, żadnego stresu powinno być podstawą każdego życia.
    Dopiero gdy zadba się o podstawy wtedy można rozwijać swoje hobby.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty