Zimna ułuda, fragment Dziennika pisanego po zmierzchu
Kto raz zobaczy ducha, ten nigdy nie przestanie się bać.
(Przysłowie chińskie)
Niektórzy ludzie przypominają zjawy lub widma. Wyobrażać sobie, że są źli, to tak, jak być przekonanym, że czapla ma "złe" oczy.
Ryokan:
"Pusta i głucha, moja prosta chata
przetrzymała kolejny dzień bez gości.
Siedzę sam przy cichym oknie
i słyszę tylko spadające liście."
(przekład Piotr Madej)
Ale jednak przychodziła do niego...młoda mniszka. Nie była to więc całkowita samotność. Nie mówiąc już o myszach, kotach, insektach i innych gościach, którzy robią trochę hałasu...
Szkic scenariusza filmowego:
Pierwsza Miłość zjawia się po całym wieku nieobecności.
Jej jedynym marzeniem jest chodzić z nim pod rękę.
Ale on opowiada jej o swym dawnym pragnieniu odebrania sobie
życia. Miłość wyznaje, że otacza ją tylko pustka i chętnie
położy się z nim na dnie rzeki, gdzie oboje odnajdą spokój.
Jest przekonana, że jest nieuleczalnie chora. Patrzy na jej siwe
włosy i pomarszczoną szyję, a w pełnym przerażeniu oczach
widzi odbicie własnej pustki.
- Chciałabym, żebyś pokazał mi to miejsce, bo ja sama
nie wiem, jak to zrobić. Zabierz mnie tam! Przy tobie w
rzecznym mule będę bezpieczna.
Nie potrafi się na to zdecydować. Próbuje skontaktować
się z lekarzem, ale mówią mu, że powiadomią go, kiedy
lekarz zdecyduje się go przyjąć. Myśl o samobójstwie dawno
już go opuściła. Idzie jednak sam nad rzekę. To jedyny sposób,
żeby nie dopuścić do realizacji jej marzenia...
Przeglądam, później będę czytał, nowo przetłumaczoną
powieść "mojego" Kawabaty.
"Tymczasem pasma wzgórz, jakby spowite oparem zaczęły tracić na wyrazistości. Mgła, ma się rozumieć, całkowicie rózniła się od tej wiosennej, opadającej z nieba. Tego typu aura była typowa dla Kioto.
Chieko spojrzała w dół - pod stopami miała lekko wilgotną ziemię.
W międzyczasie wierzchołki powlekła delikatna szarość. Nadchodziła jakby chciała je sobą otulić.
Aż w końcu cała ta masa maleńkich kropelek wody zgęstniała i spłynęła od strony gór, zmieszana z czymś białym. Padał śnieg z deszczem.
- Wracaj prędko do domu...- powiedziała Naeko, kiedy zobaczyła białe drobinki. Trudno było je nazwać śniegiem. Białe plamy topniały a potem znowu sie pojawiały.
W dolinie zrobiło się ciemno jak na tę porę dnia. Szybko się ochłodziło.
Dla Chieko, dziewczyny z Kioto, ten zimowy deszcz w Kitayamie nie był niczym nowym.
- Wracaj zanim zrobi się z ciebie zimna ułuda - powiedziała Naeko.
- Ułuda? Znów zaczynasz? - odezwała się Chieko. - Przyszłam w ubraniu przeciwdeszczowym. Zimą pogoda w Kioto często się zmienia. Zaraz może przestać padać."
Przekład pojawił się na początku listopada. Dopytywałem się o niego w księgarni. (jego autorką jest Beata Kubiak Cho-Chi) Tyle subtelnej wrażliwości w tak prostym opisie...To oczywiście tylko część rozmowy.
Kawabata, w przeciwieństwie do Mishimy, nie umierał z ostentacją. Prawdopodobnie chciał ukryć swą samobójczą śmierć, tak żeby myślano, że przez pomyłkę nie zakręcił gazu. To się zdarza starszym ludziom. (Pisze o tym francuski autor monografii "Śmierć z wyboru w Japonii.") Od czego jednak jest policja...Uważa się, że obaj zrobili to z powodu szacunku dla wyższych wartości, które uważali za zagrożone. Nawet samobójstwo chorego Akutagawy (któremu zawdziecza swą nazwę japońska nagroda literacka) interpretowano w ten sposób. Co innego "dekadent" Dazai, bez wątpienia też chory, który próbował zabijać się ze swoimi partnerkami, miał od nich więcej szczęścia, ale w końcu zabił się sam.
Z wczesnej młodości, kiedy przejęty byłem metafizyką Spinozy, pamiętam dobrze twierdzenie 6, części trzeciej "Etyki...": "Każda rzecz, o ile jest sama w sobie, usiłuje pozostawać w swym istnieniu."
...Podobnie jak fragment z księgi czwartej: "Nikt, powiadam, nie unika pożywienia ani nie odbiera sobie życia z konieczności swej natury, chyba pod przymusem przyczyn zewnętrznych."
Te przyczyny zewnętrzne, według Filozofa, wywierają jakbyśmy powiedzieli, realny (jak kiedy Seneka "odebrał sobie życie z nakazu tyrana, chcąc uniknąć większego zła"), albo jedynie psychicznie odczuwany przymus (gdy "ukryte przyczyny zewnętrzne tak usposabiają wyobraźnię i tak pobudzają ciało, że przybiera ono inną naturę, która jest przeciwna poprzedniej")..."Żeby zaś człowiek z konieczności własnej natury dążył do tego, aby nie istnieć lub przeobrazić się w inną formę, jest tak niemożliwe, jak to, aby z niczego coś powstało."
Spinoza zawsze ujmował mnie swą zdolnością wypowiadania się o kwestiach egzystencjalnych w sposób, który pozornie sprawia wrażenie beznamiętnego - jakby ludzkie przeżycia, emocje i pobudzenia przypominały "linie, płaszczyzny i ciała." To czasem odpycha od jego wywodów tych, którzy podziwiają Pascala za to, że porzucił racjonalny ("geometryczny") sposób myślenia. Trzeba intuicji, jaką miał Bergson, aby pod skorupą tej formy ujrzeć myśl może nawet bardziej cenną i żywą.
Można zastanawiać się jak jest w przypadku samobójstwa popełnianego w imię obrony wartości życia - jak samospalenie mnichów buddyjskich, mające być wyrazem sprzeciwu wobec przemocy lub w przypadku innych samobójstw altruistycznych. Można je nazwać "śmiercią z wyboru", ponieważ wydaje się być w pełni świadomym aktem. Czy przyczyną jest tu zewnętrzny lub psychiczny przymus? Nic, poza współczuciem dla ludzkiego cierpienia i pewnym zasobem idei uważanych za prawdę o życiu, nie skłania mnicha do podobnej ofiary. Ale takie idee nie są konieczne. Zdarza się, że zabija się osoba w podeszłym wieku i chora nie chcąc być ciężarem dla rodziny.
Według Hume' a istnieją trzy powody usprawiedliwiające samobójstwo - utrata środków do życia, nieuleczalnie choroba i podeszły wiek. Był przekonany, że taka decyzja może być w tych przypadkach racjonalna. Inaczej z samobójstwem z miłości, które potępiano, według Maurice'a Pingueta, także w Japonii, a nawet w pewnym okresie historii karano śmiercią podejmujących takie próby. Kochankowie często zabijali się razem.
Zimą skraca się pora jasności między świtem a zmierzchem i wydłuża czas ciemności. Znam osoby, które to niemal fizycznie przytłacza albo budzi paniczny lęk, podczas gdy inne nie czują się z tego powodu nieswojo. Potrafią siedzieć w środku nocy w opustoszałym miejscu wśród drzew lub spacerować po cmentarzu bez lęku. Istnieją też ludzie, którzy boją się światła dnia i ożywają po zmroku.
Mrok może przerażać lub przygnębiać. Jednak malarze, jak Rembrandt, potrafią wydobyć z niego światło. Podobnie w literaturze, która ukazuje światłość i mrok istniejące w jednym i tym samym człowieku. Jedno nie istnieje bez drugiego. Muzyka wyraża chyba tę dialektykę światła i mroku w sposób najczystszy, nie odwołując się do obrazów ani do słów.
Aby wydobyć piękne światło trzeba uchwycić właściwą chwilę. Kilka lat temu robiąc zdjęcia zauważyłem to, co fotografowie nazywają "złotą godziną." Jest to, jak pisze Paweł Fabijański, "moment niedługo po i niedługo przed zachodem słońca." "Światło pada pod małym kątem, przedmioty rzucają długie, dość jasne cienie i mają specyficznie złoty kolor. Termin jest umowny, w warunkach polskich "złota godzina" trwa niecałą godzinę, dłużej lub krócej w zależności od pory roku, a także przejrzystości powietrza i związanej z nią siły słońca. Jej specyfiką są bardzo wyraźnie zmieniajace się w krótkim czasie warunki świetlne. Ten sam obiekt w czasie "złotej godziny" zmienia wygląd kilkakrotnie, umożliwiając wykonanie różnych zdjęć."
Ktoś napisał, że po śmierci nie czuje się już lęku. Zarówno światło jak i mrok przestają istnieć. Być może zjawy i widma są innego zdania...
Uljanow pisał, że komunizm to "władza rad plus elektryfikacja." Być może miał też na myśli i to, że światło rozprasza mrok zabobonu. Wybitny francuski historyk Marc Bloch, autor "Społeczeństwa feudalnego" pisał, że średniowiecze było mroczne także z powodu braku należytego oświetlenia. Ludzie w sensie fizycznym, dosłownie, żyli w ciemności i w chłodzie, i to bardzo krótko. To sprzyjało jego zdaniem szaleństwu władców, którzy podejmowali nie dające się niczym wyjaśnić nagłe decyzje, często dla siebie zgubne. Ale sam Bloch został roztrzelany przez hitlerowców w epoce, w której mrok rozświetlano pochodniami. Współcześnie wśród polityków także nie brakuje szaleńców. A to, co uważają za oświecenie zazwyczaj nim nie jest, a wyraża jedynie przemoc ideologii.
Duchy i widma mają to do siebie, że można je zobaczyć jedynie “oczami duszy” i nic poza tym. 😉
OdpowiedzUsuńWszyscy samobójcy, których znałem, akurat sami mężczyźni, popełnili samobójstwa z przyczyn zewnętrznych, ale konieczność powstała jednak z ich natury. Zdecydowana większość ludzi będących w opresji bez wyjścia, jednak samobójstwa nie popełnia, a oni popełnili…
Trzeba może odróżnić rozumną (według niektórych) naturę ludzką od psyche, z rozległym obszarem tego, co nieświadome. Maria Ossowska zauważyła, że mężczyźni podejmując próbę samobójczą, robią to zazwyczaj skutecznie...W Polsce chyba pięciokrotnie częściej niż kobiety...
OdpowiedzUsuń...Albo oczami wyobraźni 🙂 Piszę o nich często, ale jeszcze żadnego nie widziałem 😉
OdpowiedzUsuń