Chwila szczęścia


      Słusznie, czy nie, zarzuciłem kilka lat temu pisanie książki o szczęściu. Przechowuję jedynie jej dość szczegółowy konspekt, który mógłbym wypełnić treścią. Jednak takie rozważania zaczynają mnie trochę nużyć, a moja sytuacja życiowa nie sprzyja systematyczności. Istnieje zresztą znakomita książka Władysława Tatarkiewicza, całkowicie wprawdzie różna od tej, którą mógłbym napisać, ale mądra i oparta na gruntownej wiedzy historyka ludzkiej myśli. W tej przeze mnie zamierzonej podjąć chciałem, między innymi, dwie szczególnie trudne kwestie - istnienia i charakteru tak zwanej natury ludzkiej i stosunku szczęścia do losu. Trudność polega na tym, że często uważa się los i naturę ludzką za wytwory wyobraźni i kwestionuje ich realne istnienie, tak oczywiste dla Chińczyków, czy Greków, ale także często i dla nowożytnych myślicieli, chociaż już Spinoza zauważył, że pojęcie natury ludzkiej jest pewną idealizacją. Z empirycznego, naukowego punktu widzenia, trudno byłoby uzasadnić jakąś ich koncepcję, jak np. egoizm lub altruizm, albo optymistyczną lub pesymistyczną, czy nawet tragiczną wizję ludzkiego losu.  Dociekania filozofów i poetów dotyczące tego, czy człowiek jest z natury dobry, zły, czy obojętny na dobro i zło, prowadzą jedynie do paradoksów takich, jak znana myśl Tagore: "Człowiek jest dobry, ale ludzie są okrutni." Niemniej są to pytania o tyle ważne, że odpowiedź na nie prowadzi do ukształtowania odmiennych koncepcji politycznych i socjotechnicznych, co widać jak na dłoni w przypadku starożytnych filozofii chińskich. Temat ten jest sam w sobie fascynujący, jeśli przyjmiemy założenie,  że przez pojęcie natury ludzkiej rozumieć można pewne potencjalne możliwości tkwiące w każdym człowieku, a niekoniecznie przez każdą jednostkę realizowane. Staram się w innych ludziach widzieć przede wszystkim dobro, niemniej często widzę też coś innego. Ale dość o tym! 

     To, o czym chcę tu napisać jest jedynie komentarzem do tego pogodnego zdjęcia dziewczynki obdarowanej kotkiem, która wprost nie posiada się z zachwytu i szczęścia.  Ale to tylko uchwycona, być może przez jej ojca, chwila. Można mieć nadzieję, że kotek nie był dla niej jedynie zabawką. Istnieje jednak spora szansa, że życie tego dziecka było szczęśliwe, jak nieszczęśliwe było życie bosej, obdartej dziewczynki pochylonej nad praniem, której wymizerowanie i smutek głęboko poruszają na innym zdjęciu, którego tutaj nie zamieszczam. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że zdjęcia te są świadectwem tego, co nazywamy indywidualnym losem, w przeciwieństwie do losu wszystkich ludzi, z naturalnymi granicami takimi jak cierpienie, czy śmierć, których nie sposób uniknąć. Pozostańmy jednak przy fotografii tego szczęśliwego dziecka, które może liczyć na miłość swych rodziców i nie cierpi dotkliwie z powodu nierówności społecznych. Jeśli nie wybuchnie wojna, nie zachoruje ciężko,  nie wpadnie w ręce złych ludzi i nie stanie się ofiarą nieszczęśliwej miłości, albo innych traum, ma szansę przeżyć życie w miarę szczęśliwie. Bezpieczne środowisko, w jakim żyje, nadaje życiu tej dziewczynki sprzyjającą aurę, niemniej ważną od jej wyposażenia genetycznego. Bajania o wolnej woli, albo o karmie, oddalają tylko od tego, co realne. Nieszczęścia często spadają na ludzi pełnych dobroci i dzielnych - jeśli nie częściej, niż na innych, czego jednak nie sposób dowieść, a można jedynie zauważyć, że ludzie wrażliwi, zdolni do kierowania się szczerym altruizmem, biorą na siebie nieco cięższe brzemię. Dobrym przykładem jest tu wyznanie Janusza Korczaka, który w 1942 r napisał w swym dzienniku na krótko przed tym, zanim poszedł z dziećmi na śmierć: "Rozdałem swe życie innym i teraz nie mam już nic." Ktoś niedawno przekonywał mnie, że w obliczu wszechogarniającego okrucieństwa  i cierpienia ten szlachetny człowiek miał nagrodę - a był nią uśmiech dziecka. Nie ma chyba nic bardziej złudnego od takich czułych fantazji, powtarzanych z namaszczeniem, bo nie kosztują nic. 
      Zastanawiając się nad tym nie sposób uniknąć kilku pytań. Czy możemy czuć się szczęśliwi wobec szalejącego nieszczęścia, które dotyka innych?  Czy bezradność wobec ich losu musi prowadzić do rozpaczy? I czy osobiste szczęście może być w ogóle miarą wartości ludzkiego życia?  Sens tego ostatniego pytania nie sprowadza się do konstatacji, że "lepiej być niezadowolonym Sokratesem, niż zadowoloną świnią." W moim poczuciu to nie godność, a zdolność współodczuwania nie tylko pomyślności i szczęśliwości, ale także, a może nawet przede wszystkim,  niedoli, cierpienia innych, nadają ludzkiemu życiu znamiona szlachetności.  Zgadzam sie z głębokim poczuciem wielkiego pisarza, że jeśli jestem wrażliwy wyłącznie na to, co spotyka mnie samego, nigdy nie będę pełnym człowiekiem. Dość powszechnie uważa się, że naszym obowiązkiem jest troszczyć się o własne szczęście. Czy oznacza to jednak, że los innych stworzeń i ludzi może nas całkiem nie obchodzić? A czym jest ten powszechny pęd ku szczęściu, jeśli wiadomo również, że szczęście jest częściej wynikiem tego, że mu nie ulegamy? W filozofii Wschodu równie powszechna jest myśl, że warunkiem osiągniecia szczęścia jest rezygnacja z frustrującego pragnienia bycia szczęśliwym. Kto nie dąży do szczęścia, ten paradoksalnie może być szczęśliwy, unikając rozczarowań i przesytu. Głębokie zadowolenie z życia realizuje się niejako ubocznie i spontanicznie przez dążenie do innych wartości. Być może brzmi to naiwnie, ale lękając się zarzutu naiwności, nigdy nie wyrazimy żadnej bliskiej nam intuicji dotyczącej wartości życia. Zatem, jeśli osobiście uszczęśliwia mnie głęboka kontemplacja, nie musi mi być tym samym obojętny los innych, nawet jeśli wytrąca mnie z poczucia błogiego spokoju i odbiera poczucie bezpieczeństwa, i jeśli nie zawsze jestem w stanie im dopomóc... Trudną sztuką jest wspierać innych tak, aby nie doprowadzić własnego życia do ruiny, ale nie zawsze jest to możliwe. Kto kiedykolwiek ratował tonącego wie, że może to go pociągnąć na dno. Pięknie wyraża to jedno z orzeczeń do pewnej linii heksagramu I Cing: 

"Trzeba przejść przez wodę; 
Woda sięga powyżej głowy.
Niepomyślny los. Nie ma     ujmy." 
   Richard Wilhelm skomentował go w następujący sposób: "Tu ukazano stan rzeczy, w którym odchylenie od normy wzrosło do najwyższego stopnia. Człowiek jest odważny, swoje zadanie chce wykonać za wszelką cenę i w imię tego naraża się na niebezpieczeństwo. Poziom wody go przewyższa: to jest nieszczęście. Ale nie jest ujmą narazić życie w imię przewagi dobra i sprawiedliwości. Są rzeczy ważniejsze niż życie." 
       To o ludziach takich jak Stary Doktor. 

Komentarze

  1. Dla mnie szczęście to bardzo złożone odczuwanie głównie tego co jest, ale również to co było ma tu pewne znaczenie, u mnie raczej jedynie do porównań. Ja osobiście nie biorę przy tym zbytnio pod uwagę tego co może być, bo życie mnie nauczyło, że to co nadeszło w zdecydowanej większości było lepsze niż przypuszczałem, choć nie zawsze. Głównie szczęście swoje buduję na tym aby żyć po swojemu na tyle na ile życie społeczne pozwala, nie robiąc przy tym krzywdy nikomu, a jak jeszcze przy okazji pomogę komuś potrzebującemu, to już jestem "w skowronkach". No ale to jest tylko jedna część tego co się składa na szczęście, druga część jest niezależna ode mnie, czyli wpływa, a ja nic z tym zrobić nie mogę. I tu w tym co przynosi życie, czy los, leży głównie przyczyna tego, że moje poczucie bycia szczęśliwym nie jest stabilne. Obecnie po śmierci Halinki nigdy pewnie nie dojdę do takiego poczucia szczęścia, jakie miałem gdy żyła, choć nadal żyję po swojemu i nie boję się przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żyć po swojemu i nie krzywdzić innych, żyć bez lęku o przyszłość, to podstawa szczęścia w rozumieniu Laozi i Zhuangzi. Życie społeczne samo w sobie nie daje szczęścia...Ale chociaż szczęście jest "wewnętrznym stanem "duszy", poczucie szczęścia zależy też w sposób nieunikniony od losu...Ja mam skłonność do pesymizmu. Prawie zawsze, kiedy miałem nadzieję i obawę, następowało to, czego się obawiałem. Na szczęście zdarza się, że coś mnie "pozytywnie"zaskakuje. Dlatego nie zamykam się na przyszłe zdarzenia i nie popadam w zgryzotę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nazumi,
    czytam Twoje tutaj wpisy jednak uczestnik Twojego blogu, Piotr szczeka na moje komentarze z pasja szatana wiec powstrzymuję się od komentowania.
    Spróbuję jednak bardzo krótko.
    Reprezentujesz logiczny, za Twoich czasów komunistyczny Uniwersytet wiec z definicji nie możesz wiedzieć czym jest szczęście.
    Każdego ranka Bóg udziela swojej łaski błogosławieństwa darem szczęścia.
    Należy jednak zrobić miejsce w naszej duszy aby być w stanie przyjąć tę łaskę szczęścia.
    Ja zawsze z rana proszę o danie mnie więcej porcji tej łaski niż normalnie otrzymałbym.
    Szczęście, trwałe szczęście pochodzi wiec od Boga.
    To On daje łaskę pokoju duszy oraz łaskę szczęścia już każdego dnia z samego rana.
    Tak stanowi Słowo Boże zawarte w Biblii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile wiem, kończyłeś tem sam uniwersytet, co ja. A o Biblii porozmawiamy jak ją przeczytasz😀

      Usuń
    2. Już przeczytałem 80% całości Biblii wiec można powiedzieć, ze jestem bardzo świadomy Nauki, jaką Bóg ukazuje nam poprzez swoje Słowo.
      Co prawda, rzeczywiście ukończyliśmy ten sam Uniwersytet ja poszedłem z Nauką znacznie dalej.
      Zafascynował mnie świat duchowości.
      Nie musimy umrzeć, aby doświadczyć czym jest ta duchowość.
      Już teraz i tutaj możemy żyć poprzez naszą duszę.
      Możemy korzystać z benefitów manifestowania woli naszego własnego ducha.
      Gdy za trzy miesiące w całości przeczytam całe pozostawione nam Słowo jako wiedzę dla zdrowo, normalnie myślącego człowieka - będę o lata świetlne zaawansowany w stosunku do Ciebie.
      Ja będę żył poprzez mojego ducha a Ty będziesz jeszcze głębiej pogrążony w ciemności tego doczesnego świata.

      Usuń
    3. Drogi Danku zdecyduj się wreszcie, kto tu na Ziemi rządzi, hebrajski Bóg, czy hebrajski szatan, bo raz mówisz tak, a raz tak.
      A wypieranie z umysłu tego co szczęściem nie jest, tworzy jedynie złudzenia szczęścia, nic więcej. Pomimo, że Ciebie znam tylko z tego co nam tu wciskasz pisząc, mogę wymienić co najmniej kilka nieszczęść, które zaliczyłeś, a znając życie jestem pewien, że jest ich o wiele więcej.
      Moim zdaniem, ten kto musi co rano prosić o szczęście, nie jest tak szczęśliwy jak ja, co mam je bez proszenia.

      Usuń
    4. Danek. Jak jesteś taki uczony w piśmie podaj mi jakiś czyst z bibli miesięcy o nieśmiertelnej duszy. Zwrot „dusza nieśmiertelna” nie wywodzi się z Pisma Świętego, a nauka została zapożyczona od greckich filozofów takich jak Platon. Pismo Święte informuje czytelników, że człowiek w chwili, gdy został ożywiony „tchnieniem życia„ , stał się „duszą żyjącą”. Nigdzie natomiast w Biblii nie ma informacji, jakoby człowiek otrzymał od Boga „coś” niematerialnego, jakiś pierwiastek, który żyje po śmierci ciała.

      Usuń
    5. Piotrze,
      masz swój szablon na odpowiedzi, poza który nie jesteś w stanie wyjść.
      Dlatego zadajesz te same pytania już od lat.
      Powtórzę wiec -
      szatan rządzi na tym świecie.
      Jednak osoba wierząca ma przyrzeczenie złożone przez samego Boga, ze wychodzimy z tarapatów narzuconych przez szatana z co najmniej podwójna rekompensata za poniesione straty.
      Mam naprawdę nadzieje, ze wreszcie wyrzucisz ten swój notes głupoty zaczniesz myśleć samodzielnie.
      Co do nieśmiertelności duszy -
      umierając na Krzyżu Jezus przyrzekł jednemu z umierających obok -
      jeszcze dzisiaj będziesz ze mną w Niebie.
      Nie trzeba lepszego przykładu z Biblii o nieśmiertelności duszy.
      Piotrze, korzystając z tego swojego przeterminowanego notesu sprowadzasz rozmowę za każdym razem na samo dno.
      Piszesz:
      "Nigdzie natomiast w Biblii nie ma informacji, jakoby człowiek otrzymał od Boga „coś” niematerialnego, jakiś pierwiastek, który żyje po śmierci ciała."
      Czy jesteś w stanie zrozumieć mądrość, która obiecał umierającemu Bóg w osobie Jezusa Chrystusa?
      Czy naprawdę tak trudno jest wyrwać się ze szponów szatana?
      Powoli trace nadzieje, ze Nezumi jest w stanie wyjść poza to o czym ze swoimi idolami rozmawiał na podlaskiej wsi.
      Wybieracie świadomie pozostawanie w ciemności.
      Tak wiec proszę Piotrze, ustosunkuj się do swojego ostatniego zapytania.
      Czy rozumiesz obietnice złożoną na Krzyżu gdy umierający Bóg obiecał, ze po śmierci fizycznego ciała jeszcze dzisiaj zobaczymy się w Niebie?
      Tylko o to Ciebie proszę aby nie dyskutować na raz o wszystkim.

      Usuń
    6. Danek, pieprzysz w kółko to samo i żadnych odpowiedzi mi na moje pytania nie dajesz, dlaczego więc mam wymyślać moje pytania ciągle od nowa.
      Szatan rządzi na Ziemi, więc Bóg podobno daje przyrzeczenia Dankowi, choć jeszcze nie powiedział ani jednego słowa (tylko bardzo naiwny człowiek wierzy, że jest to możliwe). Co to za Bóg, który nie może sobie dać rady z szatanem i zamiast go zniszczyć, to rozdaje przyrzeczenia, przy pomocy szamanów-kapłanów, bo sam nie potrafi powiedzieć ani jednego słowa. Żałosny taki jakiś.
      Nie pytałem się Ciebie co napisali ludzie, że Jezus powiedział na temat tego kto się znajdzie w niebie razem z min. Nie napisali, że Jezus powiedział coś o nieśmiertelnej duszy, tylko że się zobaczą w niebie. Jak można zobaczyć nieśmiertelną duszę, czyli według Ciebie świadomość? A jak poszedł do nieba Jezus po śmierci, czyżby jako nieśmiertelna dusza? Tak samo pójdzie za nim ten który umarł obok niego. Czytasz tą Biblię, a dalej nie masz pojęcia co w niej jest. Napisałeś stek bzdur o jakiś obietnicach i o tym co Jezus miał na myśli, ale nie podałeś ani jednego cytatu z Biblii, w którym jest mowa o nieśmiertelnej duszy. Bo takich cytatów tam nie ma. Tak jak i nie ma ani jednego słowa Boga.
      Ciągle w kółko powtarzasz tylko te same bzdety wciskane naiwniakom, a w swojej pysze twierdzisz, że jesteś bardziej zaawansowany od nas. Awans znaczy, że ktoś posuwa się do przodu, a nie cofa swój umysł o około 3000 lat, do czasów gdy ludzie jeździli na osiołkach i nie mieli pojęcia, że ludzie mogą latać dookoła Ziemi.

      Usuń
    7. Piotrze,
      nie rob z siebie barana bez żadnej wiedzy.
      Jezus w Niebie jest światłością, ba nawet dusza jest światłością.
      Nie maja w sobie nic z fizyczności tego świata.
      Czy nawet najprostszych rzeczy nie jesteś w stanie zrozumieć?
      szatan ma konkretny cel swojego istnienia w tym doczesnym świecie.
      Jest to wytłumaczone w Biblii, każdy to rozumie kto czyta ze zrozumieniem,
      poczytaj jeszcze raz, może zrozumiesz zamiast bezustannie pytasz dlaczego.
      Biblia stanowi, ze Bóg jest światłością.

      Usuń
    8. Danek, co Ty za pierdoły piszesz bez pojęcia, przecież Jezus został wniebowzięty w całości razem z ciałem, gdzie masz napisane, o jakiejś "światłości" poproszę cytaty i co się stało z jego ciałem? A co to niby jest ta światłość, według Ciebie? Światłość, zgodnie z tym co uczą dzieci w podstawówce, jest to natężenie strumienia źródła światła i co to ma wspólnego z Biegiem, wniebowstąpieniem Jezusa albo ze świadomością. Przestań robić z siebie głupka.

      Usuń
    9. Zastanów się, poczytaj ponownie Biblie Piotrze.
      Jezus nie miał normalnego ciała gdy powrócił do swoich Jedenastu uczni po Rezurekcji.
      Mial już zupełnie inne ciało, znikał, pojawiał się jak duch nagle pomiędzy jedenastoma.
      Księga Łukasza wers 24
      Gdy łamał chleb z Szymonem zanim jeszcze chleb upadł na stol Jezus znikł.
      Dusza Jezusa oczywiście była ta sama jednak ciało już nie było to samo dlatego bez problemu Jezus mógł zmienić przestrzeń z tego fizycznego świata na przestrzeń gdzie znajduje się Niebo.

      Usuń
    10. Danek, znowu jakieś teorie przynosisz z sekty która pierze Tobie mózg. Biblię niby czytasz, ale nic tak właściwie nie przeczytałeś. Co się według ciebie stało z normalnym ciałem Jezusa, wyparowało i cudownie się zamieniło w inne ciało? Żywym się jest jako to ciało, a nie jakieś inne. Nie ma w Biblii ani jednego słowa o tym, że Jezus poszedł do nieba w postaci “innego” ciała, z nieśmiertelną duszą. Tylko jakiś mózg wyprany sekciarskimi bzdurami, może sądzić inaczej. Wniebowstąpienie to jest przeniesienie się osoby świętej do nieba za życia (nie po śmierci) z ciałem. Dwie najbardziej znane postacie, którym przypisywane jest wniebowstąpienie, to Jezus Chrystus oraz Mahomet. Te twoje wypociny, mające nagiąć to co pisze w Biblii do tego co uczą w sekcie, są nic nie warte.

      Usuń
    11. opętany diabłem potrafisz tylko ujadać

      Usuń
    12. Opętany mitami przez sektę potrafisz tylko pleść głupoty, które nie zgadzają się nawet ze słowem podobno bożym.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty