Głodny duch. Z "Zapisków myszy polnej i domowej"...

     


 

    Jestem głodnym duchem i chłepczę wodę z kałuży, a kiedy ktoś pozostawia w miseczce dla nas kilka ziarenek ryżu,  nigdy nie mogę się dopchać, albo pożera je jakaś mysz. Ale nie zawsze tak było. Kiedyś byłam piękna i młoda. Niestety pewien mężczyzna obudził we mnie pożądanie. Nie potrafiłam już potem nigdy nasycić swej żądzy i chociaż umarłam młodo spotkał mnie po śmierci ten okrutny los. 

      A było to tak. Kiedy byłam damą na dworze księcia pewien poeta słał do mnie namiętne listy a potem wieczorami odwiedzał mnie w mojej sypialni. Nie wiedziałam nawet jak się nazywa.  Wiedziałam, że mu się znudzę i będzie odwiedzał inną, ale nie potrafiłam mu się oprzeć. Miała to być tylko przelotna miłostka w tym świecie ulotnych zjawisk bez stałej esencji.  Jednak on zakochał się we mnie i nie zamierzał mnie opuścić, a po każdym rozstaniu jego wiersze były coraz bardziej tęskne. I w końcu ja też go pokochałam. Niestety nie wyjawił mi, że jest nie tylko poetą i rozpaczałam bardzo, kiedy okazało się, że poległ w bitwie morskiej.  Zaniedbałam swe obowiązki i wyrzucono mnie ze służby. Chodziłabym na jego grób aby ukoić swą tęsknotę, ale on nie miał grobu. Jego ciało spoczywało gdzieś w głębinach oceanu i stało się żerem dla ryb.  Rodzina wyrzekła się mnie i zamieszkałam na ulicy.  Dopadł mnie tam pewien niegodziwiec, który jął sprzedawać moje ciało, zmuszając mnie do tego, abym pokazywała klientom tabliczkę z napisem "Jestem tania". "Zrobię z ciebie gejszę" - mówił od czasu do czasu.  Wierzyłam w to, bo jako była dama dworu miałam dobre maniery, umiałam prowadzić delikatną konwersację i grać na instrumentach muzycznych.  Człowiek ten jednak skrywał przede mną swą naturę demona, a ja byłam naiwna. Musiałam ciężko pracować, żeby zarobić na życie, ale wciąż byłam spragniona i głodna.  Czasem pośrodku nocy wydawało mi się, że mój kochanek, a obecnie szkielet porośnięty morskimi glonami, odwiedza mnie i tylko wtedy coś czułam.  Tęskniłam za nim tak bardzo, że zabiłam się z miłości. Co ty na to?

      


      - Nic. - odpowiedziała mysz polna (to znaczy ja) - Wzruszyła mnie twa opowieść, ale nie wiem jak mogłabym przynieść ci ulgę. Chętnie podzielę się z tobą ostatnim ziarenkiem ryżu, ale wtedy obie będziemy głodne. 

      - To już sobie pójdę. Ale jestem Ci  głęboko wdzięczna za to, że potraktowałaś mnie w taki mysi sposób. To ogromna rzadkość w dzisiejszych czasach. Mało kto potrafi dzisiaj być myszą... 

       Kiedy wyszła, rozpłakałam się. Zdawało mi się, że roztopiła się w wieczornej mgle. Nie potrafię spokojnie słuchać takich historii.  Ale jestem tylko myszą. Musiałam się pozbierać i dowlec jakoś przez śnieżne zaspy do mej przytulnej norki. Trzymam się zdala od świątyni i mnichów. Ich czystość jest dla mnie brudem...

Komentarze

  1. Mam, jak wiesz, sporo kłopotów. Przede wszystkim ze zdrowiem. Złamałem nogę i byłem długo poza domem. Potem miałem bardzo ciężką alergię, która trudno wyleczyć. W dodatku rozpoznano objawy dwóch różnych chorób nowotworowych i dopiero dalsze badania potwierdzą to, albo odrzucą. A poza tym "padł" mi laptop, co utrudnia trochę pisanie. Lubię te Zapiski, ale miałem od dawna kłopot z wejściem na stronę, na której je pisałem, podobnie jak na Bloxie i tutaj. To lżejsza trochę forma opowieści, ale dość lubiana przez część moich czytelników i przeze mnie samego. 🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli ktoś uznałby tę opowieść za nieco przesadzoną, to warto przypomnieć na pół tylko legendarną postać dziewczyny, która w wieku czternastu lat musiała zostać gejszą, a później w dowód miłości (zgodnie ze starym zwyczajem) ucięła sobie palec i ofiarowała go kochankowi. Nazywano ją potem, kiedy z innych powodów stała się sławna, Dziewięciopalczatką...To było w XX wieku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty