Cool Ruler

Któregoś lata chyba ze czterdzieści 
lat temu
poszedłem z jego płytą "Soon Forward" 
do Łazienek. Miałem jeszcze ze sobą drugą "Fittest of The Fittest" Burning Speara, a wieczorem słuchaliśmy ich obu ze znajomymi. Podziwiali Burning Speara, a jego płytę potraktowali nieco pobłażliwie. Słońce pięknie świeciło a żółty kolor okładki przywodził mi na myśl kwiaty. 



 


        Gregory Isaacs, nazywany "Cool 

Ruler", albo "Mr. Love", uwielbiany 

przez kobiety uwodzone miłosnymi 

piosenkami, należał do mainstreamu 

muzyki reggae (lovers rock). Jego 

największy hit nosił tytuł "Night Nurse" 

i singiel z tym utworem miał w UK 

200 tysięcy kopii (to nie mało). 

Ale w swej obfitej twórczości nie unikał 

też tzw. tematów społecznych, jak w 

pieśniach "Motherless Children", czy 

"Tribute to Wa Do."  

     Zestarzał się później w sposób 

nieuchronny i brzydki, i w okolicach 

sześćdziesiątki umarł na raka krtani 

w konsekwencji uzależnienia od 

kokainy. 

     Wyraisty jak słodkie wino, czasem 

omdlewający, głos i talent 

kompozytorski sprawił, że po ponad 

dwudziestu latach od jego śmierci o 

nim nie zapomniano.  Jest sporo jego 

bardzo udanych nagrań z najlepszymi 

instrumentalistami reggae, ale są 

również i takie, które produkował zbyt szybko, żeby zdobyć pieniądze na potrzeby nałogu. Niemniej nawet pod koniec życia, kiedy jego głos osłabł, nagrywał rzeczy skłaniające do szacunku, a nawet w jakiś sposób poruszające. Chociaż nie dorównuje autentyzmem niektórym wykonawcom roots reggae, ale jest jakieś ciepło w jego piosenkach a od czasu do czasu też i rodzaj bliskiej mi melancholii i w muzyce reggae należy do postaci najważniejszych nie tylko ze względu na ogromną popularność na Jamajce i międzynarodowy sukces. Nagrał chyba 72 płyty i ze czterysta singli (dokładnie nawet nie wiadomo ile).  Jest więc w czym wybierać.  Fani (co za okropne słowo) spierają się o to jaka jest jego najlepsza płyta.  Większość, podobnie jak czasopisma muzyczne, uważa, że "Mr. Isaacs", albo, że jedna z dwóch płyt nagranych dla Virgin.  Front Line. Ale on sam w jednym z wywiadów nie potwierdza tego. Mówi, że zawsze lubił śpiewać o miłości.  Teksty miał i pisał sobie różne, np. "Private Secretary", albo "Special for me" 😀, ale nawet one mają swój urok.  

         


        

         


        


  

         Już po opublikowaniu tego "wpisu"
       obejrzałem jego ostatni wywiad i
       fragment ostatniego koncertu.  
       O jego utworach ktoś napisał 
       "sublime", a o głosie "unique." 
       To pierwsze określenie jest
       prawdziwe w stosunku do jego 
       najlepszych kompozycji, a głos 
       jest wyjątkowo rozpoznawalny
       i nie można go pomylić z żadnym 
       innym. 
            Kiedyś już zamieściłem tutaj
       inne jego pieśni, które bardzo
       lubię - "Black Liberation Stragle",
       "Created by the Father" (ze słowami 
       i melodią Dennisa Browna) i
       "Tribute to Wa Do." A teraz  
       zależało mi też na utworach 
       bliższych schyłkowi jego życia. 
       Pierwszy utwór to tzw. cover, ale
       znacznie lepszy od oryginału. 
       
       
       
      

Komentarze

  1. Sporo słuchania, ale moim zdaniem, warto...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wybrałem może najbardziej znanych rzeczy, ale te, do których mam jakiś sentyment. Są tu bardzo różne brzmienia. Cztery wcześniejsze i trzy późne, już z elektroniką, która ostatecznie zniszczyła autentyczne brzmienie reggae, ale użytą w sposób całkiem udany...Widać też jak zmieniał się jego głos. 🥀

    OdpowiedzUsuń
  3. Rytm "Universal Tribulation" został później użyty w następnym utworze z ładnymi zdjęciami...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jego brzmienie jest na granicy tego, co w muzyce reggae akceptuję, ale zdążyłem już go polubić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty