Jowialny nastrój Pani Ogawy


       - - Czy jest coś bardziej magicznego od odjazdu 

     lokomotywy wlokącej za sobą w wieczornej mgle 

     wagony pociągu?  -  spytała Pani Ogawa z jakimś

     smutkiem. 

      - Ja je też pamiętam. - powiedziałem. - Za takim

     odjazdem kryje się zawsze jakieś rozstanie

     i tęsknota.  - 

     - A przecież wszystko zmierza nieuchronnie 

     ku śmierci, która jest kresem każdej tęsknoty. 

     - Podobno tak, ale po co o tym teraz myśleć?

     Jest wiosna a wokoło tyle pięknych widoków 

     i muzyki. Można jeszcze na chwilę poddać się 

     złudzeniu, że następnej wiosny zazielenimy 

     się jak drzewa. -

      - Złudzeniu - tak...Oczywiście.  Ale czas 

    mija coraz szybciej i szybciej. Za chwilę będzie 

    jesień, a potem zima.  Ubędzie paru znajomych, 

    a nam się będzie wydawało, że jeszcze tu 

    pobędziemy - tak jak im zanim nagle odeszli. -

     - Ma być piękny dzień.  -

     - I tak pan nie wyjdzie z domu, bo całą noc 

     przesiedział Pan ze mną. Wróci Pan i położy się

     na pięć minut a obudzi po południu. Dokładnie w

     chwili, kiedy będzie gotów Pan wyjść dostanie 

     Pan ciężkim narzędziem w głowę i zmorzy Pana

     sen bez marzeń podobny do śmierci.  A potem

     jak gdyby nigdy nic wstanie Pan i spróbuje gonić

     dzień.  Ale nie zdąży już Pan cieszyć się widokiem

     kwitnących roślin, ani nie załatwi żadnych spraw. 

     Jeszcze jeden stracony dzień... - 

     - Być może...Ale mam dla Pani uroczy utwór. 

              

               "Co rana w mgle topole wstają, 

               Co rano rzeka coraz siwsza

               I moja myśl coraz szczęśliwsza

               Razem z jaskółką niebo kraje.

 

               Pogoda wnika coraz głębiej 

               I coraz wyżej ptak wzlatuje. 

               I kłosy, liście i szczeżuje

               Z zielonej wytryskają głębi. 

 

               W górze powietrze coraz szersze,

               Dzień przepoławia się w błękicie. 

               I całe moje pyszne życie

               Wylewa się w tym polnym wierszu."

        

       - Pogodne!  Obraz lata chyba. I afirmacja życia,

         no, no!   A któż to taki? - 

       - Nie poznaje Pani?  To wiersz Iwaszkiewicza

       z tomiku "Ciemne ścieżki." Na podstawie jego

       opowiadań nakręcono sporo filmów.  -

       - ...Ach, wiem już, przytaczał Pan kiedyś jego 

       ponure wiersze pełne narzekań na starość i kilka

       innych rzeczy... -

       - Opis to nie narzekanie. I nigdy nie były

       ponure. To coś innego... -

       - No dobrze. Ale nic nie rozproszy mojej 

       dzisiejszej melancholii. Nawet nie chodzi o to, 

       że w ciągu kilku dni dowiedziałam się o tylu 

       odejściach i chorobach osób, których już nigdy 

       nie zobaczę.  Nie umiem Panu tego 

       wytłumaczyć...Jestem już po drugiej

       stronie, w innym świecie, może go Pan nazywać

       zaświatem, a tu tylko codziennie zjawiam się tak 

       lichutko i marnie, jakbym już całkiem uschła.  

       Wszystko minęło i nie mam już nic poza bólem

       i otępieniem.  Nawet Pan nie wydaje mi się całkiem 

       realny.  Urodziłam się w 33 roku ubiegłego wieku, 

       w roku, w którym pojawiły się na świecie różne plagi 

       większe nawet od mojego zaistnienia i niedługo 

       zniknę.  Ale nie będzie to przypominało uroczystego

       odjazdu lokomotywy z opustoszałego peronu. -

       -  Podobno Tołstoj  oglądał czaszkę kobiety, 

       której śmierć opisywały gazety, a potem napisał

       "Annę Kareninę." - 

       - Była młoda i coś jej pewnie zadudniło w głowie. 

       A co mnie może zadudnić?  W metrze jest pełno

       samobójców.  Ja już nawet tam sama nie dojdę. 

       Niech Pan dotknie mojej skóry. Jest wyschnięta

       jak skóra jaszczurki i prawie przezroczysta. -

       - Czy mogę jakoś Pani pomóc?  -

       - Sobie niech Pan pomoże!  Z wielką troską myślę

       o Panu.  Za chwilę nie będzie Pan miał gdzie 

       mieszkać.  A kiedy pójdzie Pan do lekarza? 

       A nawet do kilku...Noriko powiedziała mi, że

       mówi Pan do siebie. Widziała to mijając Pana

       kilka razy na ulicy.  -

       - Noriko? -

       - Pana była studentka.  Podlewa mi kwiaty. -

       - I co jej Pani odpowiedziała? - 

       Pani Ogawa zamilkła na chwilę, przyczaiła się 

       i czułem, że stać ją na jakieś szelmostwo.  

       - Że nie ma Panu kto obciągnąć...guzików.

       Zawsze jakiegoś brakuje. - 

       - To ją Pani chyba trochę zmartwiła. -

       - Ależ skąd!  Powiedziała, że to przemyśli. - 

       - A więc jest jeszcze jakaś nadzieja. 

       - zażartowałem. 

       - Przepraszam za ten żart, ale proszę 

       zrozumieć, jestem już stara.  Mam te rzeczy

       poza sobą, a wyobraźnia wciąż pracuje.  - 

       Dawno nie widziałem Pani Ogawy w tak

       jowialnym nastroju. 

       - Noriko...Nie pamiętam nikogo takiego. -

       - Niestety wczoraj umarła.  Jestem już zmęczona.  

       Na stoliku jest ciasteczko i herbata.  Niech Pan 

       położy się w drugim pokoju. Będzie Panu łatwiej 

       zacząć dzień... - 

       - Lewandowski powiedział, że nie widzi możliwości

       dalszej współpracy z Bayern Monachium.  Ma 

       nadzieję, że go sprzedadzą, ale mogą go też 

       złośliwie zatrzymać i uniemożliwić mu transfer. 

       Resztę dopowie po zgrupowaniu. -

       - A to mnie Pan rozśmieszył! Już myślałam, że

       nic mnie nie ruszy!  Niby wolny człowiek, a 

       do tego bogaty, a niewolnik. -

       - Mam dla Pani małą zagadkę. "Kikuji przeżywa 

       miłość do kochanki swego nieżyjącego ojca, potem 

       do jej córki, a żeni się z dziewczyną nieskazitelnie 

       czystą." -

       - Ha, ha, ha!  "Tysiąc żurawi."  Kawabata!  

       Nieprawdopodobnie zwięzłe streszczenie. 

       "Nieskazitelnie czystą"...A doszedł już Pan do

       tego, dlaczego pisarz odkręcił gaz i odszedł

       z tego świata?  Podobno starał się upozorować

       zgon z przyczyn naturalnych. -  

       - Jest kilka wyjaśnień. Sprawa jest bardziej

       skomplikowana niż w przypadku Mishimy. 

       Ale mam pewne przypuszczenie...Nie mogę go

       jednak ujawnić dopóki nie nabiorę pewności. - 

       - To nic. Jakoś to pewnie przeżyję.  Niech będzie,

       że nie akceptował zmian zachodzących w kulturze

       japońskiej i kresu bliskich sobie wartości. To zawsze 

       jakoś ładnie brzmi. -

       - Bo to prawda!  -

       - Jest wiele prawd.  Sam Pan to przed chwilą 

       zauważył.  Noriko powiedziała, że czytał Pan

       w jej myślach jak w otwartej książce. To ją bardzo

       niepokoiło. Wyznała to Panu nawet...A Pan podobno

       temu zaprzeczył, mówiąc, że nie ma Pan takich mocy. 

       - Nie pamiętam już Noriko. Studentki często miały

       jakieś problemy i przychodziły z nimi do mnie. -

       - Różowy Kostiumik?  Zobaczyła Pana w markecie

       w Londynie. Siedział Pan późnym wieczorem w 

       kawiarni i pił kawę, a B. robiła zakupy. Dziewczyna

       przypomniała się, że była Pana studentką i

       wpadła na pomysł, że możecie zamieszkać razem. 

       Zaskoczył Pana jej entuzjazm. Ale wtedy zjawiła się 

       B. z koszem z zakupami. Była potem trochę 

       zazdrosna, ale bardziej jej to zaimponowało. 

       Blondyna z długimi włosami. Prawdziwa piękność!  

       Co jej Pan musiał nagadać! -

       - Nic. Rozmawialiśmy trochę po każdych zajęciach

       o życiu, nawet nie o sensie życia, ale o rzeczach 

       jakie się zdarzają. Ja już kończyłem, a ona siadała

       naprzeciwko mnie i zaczynała rozmowę...Ale to nie 

       była Noriko. -

       -  Nie była.  Noriko Pana kochała...Herbata już

       wystygła. A ciastko, przepraszam Pana,

       przed chwilą zjadł ten żarłok Neko. Koty są 

       niesamowite! ...Bądźmy w kontakcie. Jeśli ja

       pierwsza odejdę, zadzwonię do Pana z tamtego 

       świata. Jeśli Pan, to Pan zadzwoni.  Najważniejsze

       to ustalić sposób komunikowania się na wypadek 

       własnej śmierci. - 

             Tak jakoś zapamiętałem naszą ostatnią

       rozmowę.  Myślałem potem przez chwilę, że

       wymyśliła tę Noriko. Ale okazuje się, że mówiła

       mi o niej wcześniej wiele razy nie używając 

       jednak jej imienia i po pewnym czasie zdołałem  

       odtworzyć historię naszego nieistniejącego 

       kontaktu.  Pomyślałem też, że kiedy nad ranem 

       zapłaczę podczas snu, powiem jej "To deszcz 

       wiosenny moje rękawy zamoczył."  A może

       nawet "Życie nas dławi, miłość nęka..."  Lubiła 

       kiedy przypominałem jej strofy dawnych poetów,

       co jest istotnym elementem szlachetnej 

       konwersacji....

               

   

        

 

 

 



     

Komentarze

  1. Tekst był już tu wczoraj, miał 5 odsłon, ale przeniosłem go do "wersji roboczej." Miałem już do niego nie wracać, jedak trochę go poprawiłem ( raczej nieznacznie)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam ale co tu komentować osobiste twoje sprawy.
      Ja sobie również podobnie gadam ze sobą ale tego nie zapisuje ani nie pokazuję.
      Śmierć bliskich jest wybawieniem ich z ziemskiego bólu,
      pocieszmy się, że już nie cierpią.

      Usuń
    2. Irsila, w Niebie cierpienia nie ma, nie ma bowiem tam dusza fizycznego ciała.

      Usuń
  2. Alma
    Ciekawe zdjęcie. Tekst interesujący :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Zdjęcie ktoś zrobił na dworcu w Berlinie w 1930 r.
      Jest trochę mistyczny...

      Usuń
  3. Alma
    Nie teraz, nie teraz!! :-D
    Dzisiaj (dosłownie parę godzin temu) wystrzaszył mnie mój ojciec: mama zadzwoniła, że ojciec ma sparaliżowaną jedną część twarzy i bełkocze. I, że powiedział, że jak przyjedzie karetka to on ucieknie z domu. Od razu kazałam wezwać karetkę ("Wylew, jak nic." - pomyślałam). I pewnie diagnoza była by trafna gdyby nie to, że objawy utrzymują się już kilka dni (o tym mi mama przez telefon nie powiedziała) :-) Przyjechał lekarz, zbadał neurologicznie (koordynację). Najprawdopodobniej ojciec ma zapalenie nerwu trójdzielnego. A bełkocze, bo ugryzł się w język. A ja już zastanawiałam się, jak powiadomić rodzinę i gdzie oraz w jakiej kolejności jechać w które miejsca w razie zgonu. Słowo honoru, zawsze tak myślę - dużo do przodu, a emocje włączają mi się dłuuuugo po fakcie.

    Dopiero co zadzwoniło też moje dziecko wykrzykując w słuchawkę: "Ja już wiem co mi się przyda w życiu!!" "Co takiego?" - zapytałam. A on: "Słuchawki bezprzewodowe!!!!!"
    To pokłosie moich persfazji, że wydaje swoje kieszonkowe na głupoty zamiast pomyśleć o tym, co mu w życiu będzie potrzebne.
    Widzicie: staram się jak potrafię....:-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję 🥀 Mnie to skłania do pozostania tu jak najdłużej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Almo, moja dziewczyna tez chce Słuchawki bezprzewodowe!!!!!
    Takie to juz mamy czasy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ...A w dodatku jeszcze żyjemy w ciekawych czasach. 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Yhy. W zeszłym tygodniu dostarczyłam babci nowy telewizor. Po tym, jak jej się zepsuła kuchenka i pralka (oczywiście jedna po drugiej, nie równocześnie).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty