Złowróżbny napis. Opowieść z czasów rzymskich już ostatnia
Lucjusz nie mógł zasnąć. Nie mógł pojąć, co oznacza napis,
który zobaczył rano na tynku swego domu:
Discite: dum uiuo, mors inimica uenit.
Przykrył go gipsem, ale choć był niewielki, nie mógł
odzyskać spokoju. Kto i dlaczego ostrzegał go przed
straszliwą śmiercią? Jeszcze żyje, ale jak długo? Komu
w takiej sytuacji winien złożyć ofiarę - bóstwu męskiemu,
czy żeńskiemu, a może samemu Jowiszowi? To każdy
obywatel przecież wie - tylko nie on, który chodzi z głową
w chmurach. Może trzeba kogoś zapytać, ale wtedy tajemnica
się wyjawi.
Myślał o tym tak długo, aż w końcu wyszedł z miasta
i szedł dalej cyprysową drogą aż nadszedł wieczór,
a potem chwila zmierzchu, która nam przypomina o kresie
naszej wędrówki. A w chwili tej całkiem zapomniał już o
swych niespokojnych pytaniach. Poczuł nagle, że pozostawił
za sobą troski. Upojne, letnie powietrze wprawiło go w
nastrój, jakiego się nie spodziewał, jakby z każdą jego cząstką
wdychał cząstkę wolności. Było już po północy, kiedy nastrój
ów nagle prysł i Lucjusz poczuł, że oddalił się w rejony,
których nie znał i skąd niełatwo będzie mu powrócić przed
świtem, nawet gdyby szedł szybko. We mgle zobaczył w
świetle księżyca przydrożne nagrobki. Pochylił się nad
jednym z nich i przeczytał:
"Nic w tym złego, że zmarłem. Złe było życie. Śmierć mi
spokój przyniosła."
Zamyślił się. Jakie nieszczęścia musiał przeżyć ten
człowiek? Jakie cierpienia? Jaki okrutny los go spotkał?
Dlaczego? ...Gy nagle zobaczył, że ktoś powstaje z grobu.
Było to dziecko - sześcio, może siedmioletni, piękny chłopiec
o widmowej, księżycowej cerze. Chłopiec ubrany był
tak, jakby pochodził z jakiegoś szlachetnego rodu i aż
trudno było uwierzyć, że pochowany został tak daleko
od miejsca, z którego pochodził. Skłonił się przed
Lucjuszem i rzekł:
- Mój nauczyciel to napisał, nie ja, żeby pocieszyć
mych strapionych rodziców, którzy strasznie płakali.
Jak inne dzieci cieszyłem się życiem, lubiłem biegać,
swojego psa i zabawki, a nawet koniki polne i świerszcze
ukryte w trawie. Nie lubiłem tylko lekcji. -
- A jak się nazywał ten twój nauczyciel? -
- Gajusz Publicjusz Prokulejanus...Kłamca! -
- A jak umarłeś? -
- To było już tak dawno, że wybacz mi, ale nie
pamiętam. Po śmierci pamięć bardzo słabnie. Kto
wie, może w ogóle jej nie mam? Przypuszczam, że
tato i mama już dawno nie żyją. Rodzice moi
pochodzili ze szlachetnego rodu...Ale ciebie, panie,
chyba coś gnębi? - spytała Mara.
- Ano tak...Ktoś napisał na tynku mojego domu,
że choć żyjemy, nadciąga już straszliwa śmierć. -
- Katon by się tym nie przejął, ani Seneka, ani
Cyceron. Jesteś widać słabego ducha. -
- Ach widzę, że otrzymałeś staranną edukację,
ponad swój wiek. To ten Gajusz Publicjusz... -
- Prokulejanus. -
- Może więc możesz mi powiedzieć, jak jest
po śmierci? -
- Chujowo! Nie oddałbym ani chwili swej
radości za życia za wieczność tego snu, który mnie
gnębi. -
- Ale przecież życie jest złe... -
- Wierzysz w to, co ten kutas napisał? Zapłacili
mu za to złotem. Komu by się chciało po mnie płakać!
Piłem mleko mamki i kochałem jej sutki, a matka
nawet na mnie nie spojrzała, nie wzięła na ręce, nie
przytuliła i nie powiedziała czułego słowa. A ojca
strasznie się bałem! Dopiero po mojej śmierci coś im
odbiło i zaczęli rozpaczać. -
- I mimo to twierdzisz, że byłeś szczęśliwy? -
- I bardzo! Wszystko lepsze od tego mroku i
mgły. -
- Czy mógłbyś mi poradzić, co mam teraz czynić?
Kogo zabić, aby uniknąć śmierci, własnoręcznie,
albo zaklęciami? Gdzie chronić się przed zarazą, a
gdzie przed złymi ludźmi? -
- Spokojnie czekaj na śmierć! - odpowiedział
chłopiec i znikł.
Lucjusz chciał sobie przypomnieć, co o spokoju
ducha mówią sławni ludzie i mędrcy, ale przez głowę
przemknęła mu tylko linia z wiersza Florusa:
"Bogini Wenus miała piękny ogród."
Wciąż był zakochany w Klaudii,
choć wiedział, że już nigdy jej nie zobaczy.
A potem przypomniał mu się wierszyk gasnącego
imperatora Hadriana, który swymi zwycięstwami
i budowlami rozsławi na wieki Rzym przez
wszystkie mroczne czasy.
"DO SWOJEJ DUSZY
Duszyczko, błądniczko, kochana,
Ciała mego gościu i drużko -
W jakie ty strony odchodzisz,
Bledziutka, naga, zziębnięta?
Już nie będziesz żartować, nie będziesz...
Podobno Hadrian, który nie był zły ani mściwy,
przed śmiercią stał się nieco okrutny, podejrzewał
bowiem, że chcą skrócić mu życie. Ale, czy to prawda,
co ludzie gadają, Lucjusz nie wiedział. "Jak szybko
upłynęło mi życie? - myślał - Mam już czterdzieści lat
i jestem starcem, a nie mogę uwolnić się od marzeń
młodości. Trudno, abym nie dociekał teraz, kiedy
nadejdzie kres mego żywota."
Stał cały czas w tym samym prawie miejscu -
przeszedł może kilka kroków, kiedy przeczytał na
jednym z nagrobków:
"Dopełniłam ślubów: wiele potomstwa po sobie
zostawiłam. I stało się, jak pragnęłam: mąż sprawił
mi pogrzeb uroczysty."
"Zapewne to jej mąż kazał wyryć ten napis." -
pomyślał wędrowiec i rzeczywiście, kiedy przyjrzał
mu się uważniej, u samej góry przeczytał:
"GAJUSZ JULIUSZ ERMADION - SOBIE I ŻONIE
SWOJEJ KORNELII SPRAGIDIANIE"
Miał już stamtąd odejść, kiedy zjawiła się przed
nim kurtyzana i w blasku poświaty odsłoniła przed
nim nieziemskie piękno swego ciała. Cóż, kiedy na jej
szyi zobaczył obróżkę z napisem: "Cudzołożnica
sprzedajna. Ujmij mnie. Uciekłam z Bulla Regia."
Poczuł, że nie przystoi człowiekowi szlachetnemu
w środku nocy przy drodze zbliżyć się z niewolnicą,
która jest cudzą własnością. "Ta przynajmniej żyje!" -
pomyślał z ulgą. Dopiero teraz zauważył jak jest
wynędzniała i spragniona, i w przypływie czułości
napoił ją kropelką wody ze swego bukłaka, aby
mogła spokojnie umrzeć.
Im bardziej robiło się widno, tym bardziej czuł,
że nie zniesie jaskrawego światła dnia. Noc
nie ukryje go już przed przeznaczeniem. Gwiazdy
pogasły...I tu na tej drodze odebrał sobie życie
jak mężczyzna, nie wydając z siebie okrzyku.
A cyprysowe igiełki nawet nie drgnęły...
Odnalazł go o świcie Gajusz Satelius Asprus,
albo ktoś o podobnym imieniu. Niewiele pozostało
z jego ciała, które rozszarpały psy, rozrzucając
krwawe ochłapy po obu stronach drogi. Ścierwa
niewolnicy przezornie nie tknęły...
Ale, według innej wersji tej opowieści, zabili
go jacyś napotkani ludzie.
Przytoczone w tej krótkiej opowieści epitafia lub ich fragmenty są autentyczne i pochodzą z czasów rzymskich. Przełożył je na polski 31 lat temu Stanisław Kasprzak dla wydawnictwa "Czytelnik", korzystając z edycji oryginału włoskiego "Iscrizioni funerarie sortilegi e pronostici di Roma antica" (Giulio Einaudi 1973). Tłumacz zamieścił też oryginalne łacińskie teksty.
OdpowiedzUsuńWiersz Hadriana przełożył cudownie na polski Zygmunt Kubiak, podobnie jak początek wiersza Florusa, poety, z którego życia cesarz sobie w innym swym utworze drwił, odpowiadając wieszem na jego drwinę...
OdpowiedzUsuńr
UsuńNapisałem tylko kilka opowieści z czasów rzymskich. Ta jest chyba najbardziej pogodna ...Może też i trochę kontemplacyjna...Mijają wieki a życie i śmierć wyglądają wciąż tak samo. Zmieniają się może jedynie ludzkie euforie i od innych bogów oczekuje się zbawienia...
OdpowiedzUsuńprosi sie o wiecej lat zycia tego, co nas stworzyl.
OdpowiedzUsuńJesli ktos potrzebuje wiecej lat zycia aby byc w pelni usatysfakcjonowanym tym doczesnym zyciem wystarczy tylko o to poprosic.
Nie ma w tym nic z bezradności.
Poprzez deklaracje, ze np chcemy 100 lat wiecej zycia gdy obchodzimy nasze 60te urodziny dajemy wyraz naszej wierze, ze wiemy kto jest uzdrowicielem.
W obliczu śmierci ja powiedzialbym jest troche za późno aby prosic o wiecej lat życia..
Oczywiscie dopóki oddychamy dopóty nie jest za pózno prosic o cokolwiek.
Jednak ja powiedzialbym aby byc rzeczywiscie zdrowym przez nastepne 100 lat zycia lepiej poprosic o te dodatkowe lata, gdy jeszcze mamy pełnię zdrowia.
Ludziom czasem trudno zrozumieć, że wierzenia religijne dawnych kultur i te współczesne mogą być równie szczere i żarliwe jaki ich własne, i równie niewiele mają wspólnego z rzeczywistością...
OdpowiedzUsuńOświadczasz powyzsze Nezumi z wysokości Katedry Filozofii, bedac wykreowanym przez cale pokolenie polskich logikow.
OdpowiedzUsuńNa szczęście świat jest zupelnie inny niz wyobrazali to sobie postrzegajacy poprzez 5 zmysłów tzw intelektualiści.
Nie sposob rzeczowo dyskutować z ogarniętym 5cioma zmysłami człowiekiem.
Nie rozumiem tylko skad u Ciebie Nezumi przeświadczenie, ze masz cokolwiek wspolnego z Mystikiem.
Dla Ciebie rzeczywistość to tylko postrzegany 5cioma zmysłami swiat 3D
Poza tym, czyli gdy zejdzie sie z tego swiata fizycznego juz tylko jest nicość.
Naprawde chcialbym wreszcie abys sie wyraznie wypowiedzial czym jest dla Ciebie ta otaczajaca nas rzeczywistość.
Z wysokości zwykłego zdrowego rozsądku...Jestem mistykiem, bo widzę coś więcej niż życie empiryczne, dane w mym własnym codziennym doświadczeniu życiowym...Ale mistycyzm i religia to dwie różne rzeczy.
OdpowiedzUsuńto tylko z pozoru Nezumi wydaje sie, ze mistycyzm i religia to dwie różne rzeczy.
OdpowiedzUsuńtzn, zależy co nazywamy religia.
Ja osobiscie nie uważam, że jestem osoba religijna.
Do kosciola praktycznie nie chodze, pracuje bowiem we wszystkie Niedziele.
Nie pamietam kiedy bylem u spowiedzi, zapewne 25 lat temu.
Tak wiec nie sposob nazwac mnie osoba religijna.
Ja zaliczam sie do tych, ktorzy uwielbiaja, ktorzy kochaja Boga Ojca, Jezusa oraz Ducha Święgo.
Tak wiec juz ustalilismy - ja osobą religijna nie jestem.
Mysticizm to jednak wiara w Boga.
Ty nie jestes przekonany, ze Bog istnieje.
W dualnym, 3D swiecie albo cos jest albo czegos nie ma.
15% ze moze Bog istnieje, gdy sie ma skonczone 60 lat to jednak trzeba sie zdecydowac albo istnieje w 100% Bog albo nie istnieje w 100%
Na cos trzeba postawic.
Ja nie rozumiem co to za Mystik ktory powiada, o ile Bog istnieje.
Danek
OdpowiedzUsuńMistycyzm to niekoniecznie wiara w Boga. Niestety musisz powiększyć swą wiedzę na ten temat zanim porozmawiamy dalej...:-)
Nezumi - zapewne zdajesz sobie sprawe, ze mam sporo wiedzy nt. mistycyzmu.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim gdy patrzymy na cialo czlowieka przez microscope powiekszajacy 850,000 razy zobaczymy pojedyncze atomy.
Jednak gdy zwiekszymy powiekszanie obrazu do miliona wtedy juz nie zobaczymy atomow, zobaczymy pustke.
Czlowiek nie jest zbudowany z materii lecz z energii. Materia jest zludzeniem, ktore powstaje gdy nie widzimy szczegołów na poziomie pomniejszenia milion razy.
Przy takim pomniejszeniu atom jest prawie pusty, jednak jest wypelniony energią, ktorej nie widac.
Mystic XXI wieku wie, ze swiat materii jest złudzeniem.
To tak tylko na początek co to znaczy byc Mystikiem w obecnych czasach.
Po drugie dzisiaj Mystic nie zyje samotnie w jaskini. Dzisiaj Mystic z Mystikiem polaczony jest internetem, wymienia sie swoją wiedzą na przeróżnych spotkaniach ,na expo.
Na poziomie energetycznym wszystko wg teorii kwantowej jest polaczone ze soba od Big Bang czyli od powstania Wszechswiata.
Wszystko jest entangled. Wszystko jest splątane ze soba, kazdy element mniejszy od atomu jest splątany.
To oznacza, ze gdy myslimy tutaj na Ziemi nasze mysli w czasie rzeczywistym mozna czytac po drugiej stronie Wszechswiata w czasie rzeczywistym, natychmiast.
Jak najbardziej robiono empiryczne badania tego splątania kwantowego, za kazdym razem wynik jest ten sam - wszystko dzieje sie natychmiast w tej samej chwili na poziomie kwantowym.
Mystik XXI wieku wykorzystuje te wiedze w sposob świadomy, wiedzac, ze gdy za kazdym razem gdy coś robi na poziomie kwantowym, ze wtedy zapraszajac Boga to swojej pracy zwieksza efektywnosc wyniku co najmniej 100 krotnie.
Z przyjemnoscia porozmawiam na tematy mystyczne z Toba, jednak bez Boga niewiele mozna osiagnac w pracy mystycznej.
Teren inteligentnej energii to juz bezpośredno terytorium Boskie.
speak life, speak love to people
OdpowiedzUsuńMystik tez za kazdym razem inspiruje innych.
Zawsze zacheca ludzi to bycia radosnym, usmiechnietym, pelnym milosci do ludzi.
Zadnych negatywnych emocji czy negatywnych gnebiacych druga osobe komentarzy.
Podnosimy ludzi na jak najwyzszy poziom wibracji ich emocji, tylko pozytywne wspieranie innych.
inspirujemy do bycia swiatlem na tym swiecie aby ludzie chcieli tego co mamy.
Danek
OdpowiedzUsuńTwoje komentarze są prawie wyłącznie gnębiące...A istnienie miłości sam raczyłeś tu kiedyś zakwestionować (pisząc o tym,
że takiego słowa nie zna Biblia).
Że Jesteś radosny nie wątpię...
no tak -
OdpowiedzUsuńZawsze przypominam, aby czlowiek nauczyl sie milosci do drugiego czlowieka - najpierw powinien pokochac siebie samego takim jakim jest.
Gdy czlowiek samego siebie nie kocha nie moze kochac drugiej osoby.
Jezus zapowiedzial -
kochaj bliźniego swego jak siebie samego.
Jednak nikt nie naucza, ze siebie samego dokladnie takiego jakim jestem trzeba kochac.
Kazdy z nas jest arcydziełem -
Bog nie miał złego dnia gdy stworzył Ciebie czy mnie.
Jesteś moim arcydziełem, Twoje imie mam wyzdobione ma mojej własnej dłoni powiada do kazdego z nas Bog.
Czy potrafimy kochac samego siebie?
szepcacy szatan Nezumi gnębi intelektualistow, im wiecej myślą tym wiecej ich gnębi.
Danek
OdpowiedzUsuńOj siebie to Ty kochasz jak nikt! 😀
praktycznie nikt nie wie, ze ma siebie samego kochac.
OdpowiedzUsuńw kosciele wmawiaja ludziom, ze nie sa godni tego czy tamtego -
na lekcjach Filozofii tez dołuja ludzi, dowiedza sie, ze maja wykazac sie miloscia oraz empatia do ludzi.
Jednak kochac samego siebie takim jakim jestem - to juz zapewne samolubstwo, nie mieści sie w światopoglądzie akademickim.
Nic dziwnego, ze z sarkazmem komentujesz to co tutaj powiedzialem, nauki Jezusa nie rozumiesz tak jak nie rozumie praktycznie nikt, kto czyta Biblie ma bowiem wyprany mózg ze jest nic nie warty.
Nezumi, jak student Filozofii ma kochac innych gdy nie wie ze ma przede wszystkim kochac samego siebie, ze jest arcydziełem.
Ze dopiero wtedy moze kochac innych gdy jest zadowolony z samego siebie takim jakim jest.
Zastanow sie nad tym co powiada najwiekszy nauczyciel Filozof, Jesus zanim sarkastycznie wypowiesz sie o mnie.
Mark 12:31
Love the Lord your God with all your heart and with all your soul and with all your mind and with all your strength.’ 31 The second is this: ‘Love your neighbor as yourself.’ No other commandment is greater than these.”
Miłuj Pana Boga swego całym swoim sercem i całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. 31 Drugie jest to: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”.
Żadne inne przykazanie nie jest większe od tych”.
Piotrze, zapewne czytasz na małym ekranie swojego smartphone łatwo jest Tobie przeoczyć to i tamto, odbierasz inaczej, niż było napisane.
OdpowiedzUsuńWyprane mózgi o których pisalem to wykreowane przez krecią robote kosciola przeswiadczenie u przecietnej osoby, że jest ta osoba niewiele warta.
Ze nie ma zadnej szansy bez pomocy osoby duchownej dostac sie do Nieba.
Ze trzeba spowiadac sie ze wszystkiego - i tak dalej i tym podobnie.
Gdy taka osoba przeczyta w Biblii, że ma kochac bliźniego swego jak siebie samego - nic tak naprawde z tego nie zrozumie.
Wiekszosc ludzi nie kocha siebie takiego jakim jest.
Czy widzisz problem ze zrozumieniem Biblii?
Ludzie nie rozumieja pojęć.
Filozofia jeszcze wklada tej osobie sztylet w plecy.
Co to znaczy, ze Danek kocha siebie powie Prof. Nezumi.
Toż to zaprzeczenie ludzkiego pojmowania kim jest czlowiek.
Na Katedrze Filozofii nie poświęca sie nawet 5 minut aby powiedziec ludziom, ze mają siebie samego kochac zanim będą w stanie kochać drugą osobę.
Danek wie, że jest takim jak Bog mowi że jestem.
Jestem silny,
jestem zdyscyplinowany,
czegokolwiek dotkne, wszystko sie mnie udaje,
wykonam wszystkie moje marzenia w tym teraz zyciu,
jestem inteligentny,
kocham ludzi,
jestem arcydzielem
mam wszystkiego wiecej niż potrzebuje,
nigdy niczego mnie nie zabraknie,
zejde z tego swiata wtedy, gdy bede tym zyciem usatysfakcjonowany.
Deklaruje powyższe w wierze.